Dom (zly)

Dom (zly)

niedziela, 16 października 2011

Czeska śmierć

Był taki film "Czeski sen". Film opowiadał historię nieistniejącego supermarketu. Twórcy przeprowadzili akcję reklamowo-promocyjną, rozdawali ulotki z promocjami, tworzyli banery i reklamy dla mediów. Wszystko po to, aby w dniu otwarcia zwabić na wielką łąkę pod Pragą tysiące Czechów, którzy na mecie swojego biegu ujrzeli kolorową fasadę marketu "Czeski sen", za którą nie było niczego prócz nieba i tejże łąki. Kolejna czeska mistyfikacja

Z tym "Czeskim snem" jest trochę jak z Panem Bogiem w ujęciu naszych południowych sąsiadów - wszyscy mówią, że jest, ale... Czesi lubują się w swoich mistyfikacjach - "Rękopis królowodworski", XIX wieczny nibydokument (mockument)będący parodią genezy czeskiego państwa, Jara Cimrman, haszkowska "Partia Umiarkowanego Postępu", czy wspomniana przez Szczygła w "Zrób sobie raj" wietnamska 19-sto letnia pisarka, która zdobyła najważniejszą nagrodę literacką w Czechach, a potem okazała się być 40-letnim dziennikarzem (w konkursie mogli startować literaci przed trzydziestką (1. Jak ma się taką tradycję we krwi, to rzeczywiście z Panem Bogiem można mieć problem. Po lekturze książki "Zrób sobie raj" ma się wrażenie, że nieufni Czesi traktują Pana Boga jako kolejne wielkie dowyobrażenie. W "Obsługiwałem angielskiego króla" jeden z bohaterów mówi tak: "Największą firmą jest Kościół katolicki, który handluje czymś czego nikt nigdy nie widział, czego nikt nigdy nie dotknął, jak świat światem nigdy tego nie spotkał, i to jest właśnie to, co nazywamy Bogiem".

W porównaniu do książki "Gottland" ostatnia książka Mariusza Szczygła jest o wiele bardziej spójna. Na korzyść działa tutaj tematyczna jednolitość i celowość w układzie reportaży. Autor przybliża polskiemu czytelnikowi Czechów w kontekście ich dramatycznej wręcz niechęci wobec Boga i religii. Ja osobiście przeczytałem tę książkę niemal jak powieść. Urzeka płynność, z jaką Szczygieł najpierw rozwija swą opowieść, a potem przechodzi od jednej historii do drugiej, by zakończyć dramatycznym reportażem o czeskim pogrzebie, którego właściwie nie ma, gdzie nasuwały mi się tak silne skojarzenia z "Nowym wspaniałym światem" Huxleya, że dopiero po zakończeniu książki dotarła do mnie pełna smutku wymowa tytułu. To książka o śmiechu przez łzy, o samotności i wręcz kosmicznym zagubieniu.

Ale jest też tutaj o Polakach. A raczej o polskim Kościele - zwycięskim i tryumfującym. Ciekawa rzecz, że Tomasz Halik, wybitny czeski teolog wiele razy przytaczany w książce, twierdzi, że marginalny charakter czeskiego Kościoła jest czymś dla wiernych bardzo dobrym. Po prostu jest to szczery, autentyczny wybór człowieka, który przystępuje lub uczestniczy we wspólnocie z własnej woli i świadomie, a nie, jak jest to w naszym kraju, "dziedziczy" niejako wiarę po rodzicach. Szczygieł wspomina także o trudnych relacjach historycznych Czechów z Kościołem katolickim - ścięcie Jana Husa w Watykanie, bitwa pod Białą Górą i publiczna kaźń czeskich panów, dominacja katolickiej dynastii Habsburgów podczas zaboru. To ukazanie Kościoła jako instytucji ekspansywnej i dominującej było dla mnie zdumiewające, choć wiem, że np. w krajach skandynawskich i nadbałtyckich ruch neopogański często porusza kwestię narzuconej tożsamości. Czytając "Zrób sobie raj" naszła mnie między innymi refleksja, czy nadejdą kiedyś czasy, że religia chrześcijańska stanie się tym, czym była nim stała się dominującą ideologią średniowiecznej Europy. Być może wśród czeskich katolików tak właśnie jest. Polski katolik, czytając ten zbiór reportaży, może zadać sobie pytanie, czy "monopol na zbawienie" serwowany nam przez dostojników i proboszczów nie jest przypadkiem słabej jakości. Banalne, ale znów prawdziwe staje się twierdzenie, że ilość nie przechodzi w jakość (2. I czy nam, naszym kapłanom ta sytuacja przypadkiem nie pasuje. Jest taki obraz w książce, gdzie polscy pielgrzymi, którzy przybyli do Czech na spotkanie z papieżem, przekrzykują wszystkich pozostałych. Najlepsi katolicy we wszechświecie.

Z Mariuszem Szczygłem mam jeden problem. Mogę go czytać, nie mogę go oglądać i słuchać. Od razu wracają do mnie demony przeszłości z czasów głupiego jak but talk-show "Na każdy temat". Wiem, że nie tylko ja mam ten problem, dlatego zazdroszczę tym, którzy mogą dziś czytać jego reportaże i nic nie wiedzą o jego kretyńskich pytaniach i głupich minach strzelanych do kamery. Cóż - teraz to wszystko i tak nie ma znaczenia, bo "Zrób sobie raj" to jedna z najlepszych książek, jakie czytałem, która wyszła na polskim rynku wydawniczym w ostatnich latach (trudno mi sobie przypomnieć bym czytał coś równie dobrego - Stasiuk, Pilch, Tokarczuk nie wytrzymują porównania z tą konkretną pozycją), bijąca na głowę nie tylko reportaże. Jest to pełna wiedzy o Czechach i Polakach, świetnie napisana, bardzo aktualna i zmuszająca do refleksji literatura z najwyższej półki.


(1 więcej o czeskich mistyfikacjach tutaj http://ladnatwarz.filmaster.pl/notka/czeskie-mistyfikacje/
(2 tutaj link do tekstu Magdaleny Środy dla ciekawych
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,To-jest-najwiekszy-problem-polskiego-katolicyzmu,wid,13350019,komentarz.html?ticaid=1c42c&_ticrsn=3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz