Dom (zly)

Dom (zly)

sobota, 29 października 2011

Historia przesadnie kryminalna

oficjalna recenzja


Na fali popularności pisarstwa Dana Browna często natknąć się można na książki łączące kryminał i powieść historyczną. „Reguła mroku” Giulio Leoniego jest taką właśnie powieścią, tyle że problem tkwi nie w tym, o czym jest książka. Problem w tym, jak została napisana.
Początek XVI wieku. Na papieskim tronie zasiada Sykstus VI, którego osobę oplata sieć intryg. Wielkie rody Borggiów i Medyceuszy walczą o swoje wpływy i władzę w Watykanie. W to wszystko jest uwikłany młodzieniec Pico Mirandola, który wyrusza z Mediolanu do stolicy papieskiej, aby rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw, które powiązane są z regułą, pozwalającą sprowadzać zmarłych z powrotem do świata żywych.
Ledwie napomknąłem o postaciach i intrygach, które czytelnik spotka na swojej drodze w czasie lektury książki. Pełno tutaj tajemniczych związków, spisków, przez które trzeba nam się przedzierać podczas lektury. Trzeba przyznać Leoniemu, że opowiada z lekkością i, czytając „Regułę mroku”, nie ma się wrażenia przykrości. Niektóre pomysły są ciekawe i świeże, tyle że jest ich, wydaje mi się, za dużo. Sytuacja goni sytuację, morderstwo goni pojedynek, a przecież sam autor stara się stworzyć realny historyczny koloryt dla ukazywanych perypetii i ten drugi element pozostaje w cieniu huczącej od wydarzeń akcji.
Poza wszystkim nie udało mi się zidentyfikować z jakimś konkretnym punktem widzenia, jakby sam autor nie umiał się opowiedzieć po jednej, określonej stronie. Jeśli „Reguła mroku” jest kryminałem historycznym, to chciałbym wiedzieć komu i dlaczego mam kibicować. W „Imieniu róży” czy w „Kodzie...” nie miałem z tym problemu – wiedziałem kto kombinuje poniżej pasa, a kto chce odkryć prawdę. Tutaj wszystko jest rozmyte. I jeszcze tło historyczne – u Browna na przykład wszystko podane jest kawa na ławę w taki sposób, że klarowne ukazanie koncepcji historycznych, czy niech będzie pseudohistorycznych, nie przeszkadza kryminalnej intrydze. Leoni nie postarał się, by laikowi, który oczekuje lekkostrawnej wersji spiskowej teorii dziejów, ułatwić zadanie.
Włoski renesans jest rewelacyjnym tematem na stworzenie mrocznej, pełnej magii historii. Czy w „Regule mroku” udało się osiągnąć efekt zaintrygowania opowieścią? Śmiem wątpić. W tym gąszczu perypetii pojawia się zbyt dużo znaków zapytania, a rozwiązania przygotowane przez autora rozczarowują. Powieść jest energiczna, pełna akcji, ale, niestety, pozbawiona klimatu. Brak jej też wdzięku i lekkości „Kodu Leonarda Da Vinci”. A szkoda, bo potencjał był.
Sławomir Domański

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz