Dom (zly)

Dom (zly)

poniedziałek, 17 października 2011

NIE MA NICZEGO (Bela Tarr "Szatańskie tango" "Koń turyński")

Zarzucanie filmowi "Koń turyński" monotonii jest głupotą. To tak, jakby komuś, kto napisał pracę naukową o życiu seksualnym ślimaków winniczków zarzucać, że wymyślił sobie taki temat, gdyż krytykantowi akurat cykl rozpłodowy winniczka wydaje się obleśny i mało inspirujący. Bela Tarr tworzy filmy, których głównym tematem jest monotonia - podoba się to komuś, bądź nie, o tym własnie są jego filmy.
A Doktor pisze te swoje bezsensowne notatki, gapiąc się przez brudne okno na zabłocone podwórko. Jak stara, samotna kobieta.
Szarzy ludzie wyłaniający się z gnijącego w deszczu krajobrazu "Szatańskiego tanga" powinni być nam bliscy. Mnie przynajmniej są bliscy. To smętne, ludzkie cienie z popegeerowskiej scenerii "Arizony", to bywalcy ławeczek przed sklepem spożywczym. To jabolowe ofiary z piosenki zespołu KSU. Ominęło ich życie , więc próbują o nim nieustannie zapomnieć. Czekają, aż ktoś do nich przyjdzie i wreszcie ich doceni, ale nikt nie przychodzi - jak u kandydata Kononowicza "nie ma niczego". Nie ma nikogo. Dominuje brak. To właśnie dlatego hochsztaplerowi Irimiasowi udaje ich się uwieść i zawłaszczyć pieniądze za sprzedane stado. Stylizowany w swych wypowiedziach na mesjasza jest Irimias zwykłym kłamcą, który swój sukces zawdzięcza znajomości ludzkiej duszy i potrafi to bezwzględnie wykorzystać - ludzkie marzenia, ludzkie uczucia, ludzkie skrupuły. Oto przestrzeń dla dzieła Irimiasa, diabła, który diabłem nie jest., albowiem diabła nie ma. Bo nie ma Niczego.
Bohaterowie brudni, niedomyci, spoceni, w mokrych od deszczu ubraniach, które muszą strasznie śmierdzieć. Zapach psiej sierści. Zagrzybione, spleśniałe wnętrza, zmęczony, przekrwiony wzrok udręczony palinką i winem pitym z brudnych szklanek. 'Seks brudny, niechlujny, wykonywany odruchowo, właściwie z konieczności. Krzyk ludzki, wołający - ja tu jeszcze jestem, ja żyję - brzmi tragicznie. Rzeczywistość zamknięta w labiryncie własnych blokad. Ściana, blokada, barykada. Ten mikroświat nic nie oferuje, a życie jest za karę. Nad wszystkim czuwa wszechmogąca, kafkowska policja. I czuję przynależność do tego rozmemłanego świata. I jeśli miałbym gdzieś ulokować swoją ojczyznę, to właśnie tam - w podkościelnym sklepie, gdzie tani zajzajer idzie jak woda. Znam tych niedomytych, zarośniętych, ze szczerbami między odsłoniętymi przez dziąsła zębami. Znam ich dzieci, wcale niegłupie, ale z tym wyziębłym blaskiem w oczach, że juz nic się nie wydarzy. Byle tylko doczekać do soboty, byle tylko na chwilę zapomnieć, byle rozłożyć się w przydrożnym rowie i dotrwać do godziny, gdy szare babcie będą uparcie sunęły na siódmą do kościoła. Ten siedmiogodzinny sen to właśnie "Szatańskie tango".
Irimias to właśnie nadczłowiek, sprytny manipulator , żerujący na znajomości stereotypowych ścieżek ludzkich mysli i zachowań. Może nawet udawać mesjasza, by czuć władzę nad tym smętnym teatrem zakurzonych marionetek.. To on, to oni zawracają ten świat. Podróż do sensu została zakończona. Odwieczna modlitwa sztuki staje się irracjonalnym zajęciem pseudokapłanów. Bóg umarł. Zabity w ludzkich sercach, wołających o prawo poznawania wolności.
Świat ludzki, świat kultury wraca ku początkowemu brakowi czegokolwiek. Ku nieustającej samotności człowieka wobec wszechświata. To myśmy go zabili - mówi wędrowiec. Zaimki oni i my wymieniane są na przemian. Oni to my. Nie znalazł się nikt, kto zatrzymałby powrót do mroku bezsensu. Człowiek biernie przyglądający się regresowi świata, powrotowi do Niczego i entuzjastycznemu krzykowi: "Umarł Bóg!". Skazany sam na siebie, gdzie "pojęcia są tylko wyrazami". Wszystko znaczy nic.
Tak naprawdę nie ma piekła, bo nie ma szatana. Szatan był potrzebny, by trzymać wszystko w kupie, by ten świat, w który człowiek nie mógł uwierzyć, mógł istnieć. Został tylko człowiek, który wie, że żadnych ogni piekielnych nie ujrzy. Że choćby wył za bólem, to jego głos uwięźnie mu w gardle, bo nie będzie niczego, co zadrży wokół jego ust. Pozostaje tylko jaźń, samotna i zabłąkana pośród innych zagubionych bytów w nicości. Może mi w końcu ktoś wyjaśni, co oznacza słowo "pustka".
Matko - jestem głupcem!

3 komentarze:

  1. yo, ciekawy blog
    osobiscie bardziej jestem zafascynowany obrazami (ujeciami) Beli Tara niz tresca jego filmow.

    OdpowiedzUsuń
  2. tyle, że w mieście jest tak samo. inne irimiasze inne doktory inne krowy. Kroki trochę inne, może bardziej żwawe, rozmaite ale Tango to samo.

    OdpowiedzUsuń