Dom (zly)

Dom (zly)

sobota, 7 stycznia 2012

Film, "którego nie było"

Kochankowie moi umarli poeci
Gryzą ziemię u mych stóp.
Chłodem wciskają się pod kołdrę.
Krążą rojem rozdrażnionych much
Nad kubłem gdzie cisnęłam tampon miesięczny.
Wieszam majtki na sznurze wisi Jesienin.
Biorę phanodorm tabletkę kradnie Trakl.
Kiedy otwieram oczy wyfruwa ptak
Anielska dusza Keatsa ponad wodę snu.
Ich śmierć przecinkiem, wciska się w tok zdania
I nieustannie sylaby mi liczy.
Zasypiam z ich imieniem na ustach i z nimi


W ustach, przy boku, w kroczu i macicy.
I nawet teraz któryś pisze mi te słowa:
„Bądź pochwalona pochwa Twa, Madonna”.


wiersz Rafała Wojaczka z tomu "Którego nie było"


 Jest 29 sierpnia 1952. W Woodstock w stanie Nowy Jork na scenę wychodzi pianista David Tudor, przy owacji publiczności zasiada za fortepianem, po czym nie dotyka żadnego klawisza. Siedzi tam przez 4 minuty 33 sekundy, trzykrotnie zamykając i otwierając klapę od fortepianu. Właśnie został wykonany utwór Johna Cage'a "4'33'' - koniec i początek muzyki.

Kilka dni temu weszliśmy w rok 2012, wieszczony jako kres wszytkiego, co ziemskie. 3-go stycznia 2012 w serwisie Filmaster został opublikowany zwiastun filmu "Film o chodzeniu po lesie. Zimą 2" - jak twierdzi sam twórca @Michuk jest to zwiastun długometrażowego filmu, który nigdy nie powstanie. Po "Pisuarze" Duschampa i utworze Cage'a kolejny etap dekonstrukcji wszystkiego.

W swoim poprzednim filmie Michuk radykalizował formę filmową, sprowadzając ją do rozmiaru niecałej minuty i unieważniając pojęcie minimalizmu. Sugerował tym samym, że film nie może istnieć bez odbiorcy, który uzupełni tekst swoją interpretacją. Tytułowe chodzenie po lesie staje się pretekstem do snucia przez odbiorcę własnych historii (vide - recenzja filmu o chodzeniu po lesie zimą http://lapsus.filmaster.pl/artykul/las-lasem-zima-zima-ale-isc-trzeba/). Odbiorca dzięki dotępności nowych technik staje się coraz częściej twórcą, sam przerabia i stwarza fabuły w interaktywnej, wirtualnej przestrzeni, w efekcie czego Internet zalewa powódź własnych przeróbek, alternatywnych wersji i animacji z gier. Dla współczesnego odbiorcy zwarty, zamknięty tekst to za mało. Teraz każdy może być twórcą, talent zostaje unieważniony. Dziś nawet nie trzeba znać składni, nie trzeba umieć pisać. Wystarczy obrabiać przy pomocy odpowiednich programów obrazki, dodając efekty wizualne. Twórczość przestała być elitarna, intelektualna i duchowa, tym samym przestała domagać się odbiorcy. Wystarczy stworzyć i podziwiać, co się stworzyło. W zalewie takich działań niemożliwe stanie się dostrzeżenie dzieła wartościowego, a nade wszystko nikt nie będzie wiedział, co owa wartość miałaby oznaczać.

Michuk swoim filmem dochodzi do ściany. Mówi nam - tego filmu nie ma, stwórz go sobie sam w swojej głowie. Ja mogę iśc tylko po lesie zimą, która zimą nie jest, tak jak nie jest filmem film, bo po prostu ten film nie istnieje. Ktoś powiedział "Niech szczezną artyści", ktoś powiedział "Niech sczezną mężczyźni", ktoś powiedział "Rock'n'roll umarł". Michuk pyta, co nam pozotanie? Przychodzi mi tu na myśl książka "Możliwość wyspy" Houllebecqa. Wielość samotnych bytów połączonych siecią, która udaje relacje. Przejście ze świata rzeczywitego w wirtualny.

Ktoś chciałby zapewne zarzucić temu zwiastunowi, który filmem nie jest, słabe aktorstwo. W przeciwieństwie do maskowania się za kurtką i szalikiem z części pierwszej, w zwiastunie mamy gołość twarzy, gołość tym bardziej dojmującą, że demaskuje ona brak aktorskiego kunsztu. Oddech tu nie jest oddechem, sapanie nie jest sapaniem, wszystko jest udawane. Michuk prowokacyjnie pyta - "No i co z tego? Ja to ja, sam dla siebie, samowystarczalny. Nie chcesz, nie musisz tego oglądać. Zresztą nie możesz, bo to tylko zwiastun. Ten film możesz sobie jedynie wyobrazić, a w wyobraźni wszystko jest możliwe, nawet to, że mnie nie ma w zwiastunie. Skoro jesteś demiurgiem, bądź nim ostatecznie".

Popromienna szarość zielska przywołuje mi na myśl sceny z dokumentu "Jeden dzień z życia". "Reaktor" - przestrzeń wirtualnych działań uległ awarii. Skażone początkowo obszary zielska rozrosły się w olbrzymią, nieokresloną w filmie przestrzeń. Bohater to samotna wyspa, tkwiąca w zielsku i zimie, która zimą nie jest. Ten skrajny protest w swym zaprzeczeniu jest wołaniem o twórcę w świecie zwalonych posągów, o artystę w świecie alienacji. Michuk mówi świadomie - nie jestem artystą, nie tworzę filmu, nie tworzę dzieła sztuki. Programy do pisania muzyki, wierszy czy filmów nie zastąpią artysty. Efekty specjalne nie zastąpią piękna obrazu, cyberprzestrzeń jest fałszem, za którą rociąga się przestrzeń zielska. HDw3Dnablureju to jeden wielki pic na wodę, daliśmy się zamknąć w przestrzeni wirtualnego hełmu, dalej nie ma już nic. Sięgnęliśmy dna, ale możemy się jeszcze odbić. Dlatego chcę Jarmuschów, Lynchów, Herzogów, ogniskujących ludzkie myśli i emocje. Oby nie był to głos wołającego na pustyni w świecie, gdzie obraz zastąpił prawdę i relacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz