Dom (zly)

Dom (zly)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Cyganeria z socrealu

                                         oficjalna recenzja

Wydawnictwo „Czuły barbarzyńca”, specjalista o czułego barbarzyńcy Hrabala uraczyło nas tym razem wznowieniem jednego z najważniejszych utworów mistrza bawidulskiej opowieści – chodzi o krótką powieść „Czuły barbarzyńca”. Powieść ta nie jest o Hrabalu, a raczej nie tylko o Hrabalu. Hrabal jest tutaj narratorem, wspominającym swego przyjaciela, czeskiego plastyka – Vladimira Boudnika. To on jest tytułowym „Czułym barbarzyńcą”.

Był absolwentem Państwowej Szkoły Grafiki w Pradze. Z Hrabalem spotkali się w kladeńskiej hucie, gdzie, tak jak wielu intelektualistów i artystów na początku lat pięćdziesiątych, mieli poznać jak smakuje robotniczy chleb. W hrabalowskim panoptikum dziwnych ludzi zajmował miejsce szczególne – nawiedzony artysta; człowiek, któremu życie myli się z twórczością; „boży szaleniec”, dokonujący samospalenia na ołtarzu sztuki. Przez półtora roku Hrabal i Boudnik mieszkali razem w zamienionej na mieszkanie kuźni, która mieściła się na praskiej Libni. Ten legendarny lokal (dziś już nieistniejący) czasem odwiedzał ich kolejny przedziwny towarzysz – Zbyniek Fiszer alias Egon Bondy, czeski kontestator, antypaństwowy komunista, hipis i w końcu buddysta (zmarł kilka lat temu; Mariusz Szczygieł pierwszy reportaż z książki „Zrób sobie raj” poświęcił właśnie tej postaci – udało mu się odnaleźć na krótko przed śmiercią Egona Bondy’ego i porozmawiać z nim). W czasie najtęższej, stalinowskiej zimy ludzie ci potrafili radośnie żyć, czerpać pełnymi garściami z rzeczywistości i udowadniać światu, że, jak to pięknie ujął Hrabal w jednym ze swoich opowiadań z tamtego okresu, „człowieka nie da się odwszyć z wolności”.

Jaka była sztuka Vladimira Boudnika? Sam nazywał ją „eksplozjonalizmem”, pisał na ten temat traktaty, a w praktyce sprowadzało się to do wykonywania na metalowych płytach przedziwnych odcisków z wiórów, śrub, kawałków drutu, przy pomocy potężnej prasy. Hrabal wspomina, że Boudnik sam eksperymentował z prasą, którą ustawiał w ten sposób, żeby zatrzymała się tuż nad podłożoną przez niego głową i takie performance wykonywał w obecności swoich kolegów z fabryki. Boudnik fascynował się złomem, ruinami, odpadami. Zawsze zatrzymywał się tam, gdzie prowadzono jakieś roboty, gdzie z rozkopanej ziemi wynurzały się industrialne tkanki kabli i rur. Fascynował go rozkład i destrukcja miejskiej przestrzeni. Z jednej strony kochał rzeczy stare i zniszczone, z drugiej uważał za piękną tymczasowość świata i jego przemijalność. Chwytał chwile, wręcz mgnienia. W całym życiu i twórczości Boudnika łatwo możemy odnaleźć inspiracje abstrakcyjnym malarstwem, które po drugiej wojnie światowej szukało sposobów na opisanie chaosu świata. Twórcą, do którego można odnieść dzieła Boudnika, jest niewątpliwie ekspresjonista Jackson Pollock ze swym agresywnym traktowaniem przestrzeni działań artystycznych. Sytuacje, które opisuje Hrabal w „Czułym barbarzyńcy” świadczą o niespotykanej wrażliwości i entuzjazmie życia, o olbrzymim temperamencie, który okazał się największym wrogiem artysty.

„Te przygody mogą przydarzyć i wam” – pisał Hrabal w tekście wygłoszonym podczas wernisażu Boudnika, który miał miejsce już po jego śmierci. W szarym świecie, w którym przyszło żyć bohaterom i przyjaciołom Hrabala, potrafili oni odnaleźć radosny, prometejski płomień i nieść go ludziom. Dziś, w przebogatym hipermarkecie, jakim stała się rzeczywistość, możemy mieć problem ze zrozumieniem, o co chodziło ludziom doświadczonym traumą wojny; możemy nie zrozumieć potrzeby tego intensywnego poszukiwania sensu, która graniczyła z szaleństwem. Wszyscy bohaterowie Hrabala, także Boudnik, przypominają trochę pakowacza Hantię ze „Zbyt głośnej samotności”, człowieka odstawionego na boczny tor, podczas gdy pociąg historii pędzi na złamanie karku. Vladimir posądzany o szaleństwo nie umiał uwolnić się z obsesji bycia obserwowanym, nie umiał pogodzić się z niezrozumieniem świata, gdy on tańczył swoje życie. Lecz jeśli ktoś miałby ochotę na chwilę zapomnieć się oraz opić powietrzem i opowieścią o dziwnych ludziach, to „Czuły barbarzyńca” czeka. Bo, jak powiedział jeden z hrabalowskich bohaterów, „jak się człowiek uchleje, to nawet w Kersku może być Kilimandżaro”. Takiego literackiego upojenia życzę podczas lektury „Czułego barbarzyńcy”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz