Dom (zly)

Dom (zly)

wtorek, 10 kwietnia 2012

W rocznicę



Sam nic z tego, co wydarzyło się dwa lata temu, nie rozumiem zbyt wiele. Im więcej czasu mija, tym bardziej to wszystko mniej prawdopodobne się wydaje, wręcz niemożliwe. Myśl tylko, że nie miało prawa się coś takiego zdarzyć. 

W tym wszystkim walczą ze sobą skrajne emocje. Z jednej strony nie umiem zaakceptować chamskiej szydery, która cieszy ludożerców - "samolot wystartował, nieeeee wylądował" hicior śpiewany przez idola mas Kubę W., albo zamawiany "zimny Lech", czy "kaczka po katyńsku". Uważam to za równie obrzydliwe, jak obrzydliwie musi smakować "mięsny jeż". Z drugiej strony ten tragiczny narodowy spektakl, dzielący Polaków na tych dobrych i tych złych; na tych z krzyżem i na tych z niczym; na tych z "Radia Maryja" i tych z "TVN-u". Jakby to wszystko było takie proste, jakbyśmy potrafili zrozumieć, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010.

Żerowanie na silnych emocjach jest okrutne. Nie wolno nam poddawać się wojennemu nastrojowi, który sieje nienawiść i dzieli; nie wolno nam pluć na groby - nawet jeśli nie zgadzaliśmy z wizją Polski, którą reprezentował śp. Prezydent Lech Kaczyński. Wątpliwości nękające nas wobec tej tragedii uważam za coś naturalnego ale zaraz za tymi wątpliwościami powinno padać pytanie o to, co dalej? Dokąd mogą nas one zaprowadzić? Na wojnę? Jeśli tak to tylko polsko-polską.

Tak trudno zachować spokój i przywołać głębszą refleksję, która skierowałaby nasze myśli ku tej marności, objawionej nam gwałtownie dwa lata temu. Ta zaduma winna być spokojna i opatrzona świadomością, że musimy iść dalej. Nie można budować sensu na śmierci, do sensu potrzeba życia.

Taka spokojna refleksja towarzyszy felietonom księdza Adama Bonieckiego, które możemy czytać w Tygodniku Powszechnym, a zebranym w tomie "Lepiej palić fajkę niż czarownice...". Trochę to dziwne, że te spokojne słowa budzą tyle kontrowersji i rodzą negatywne emocje. Ale medialny świat woli tych , co palą czarownice zamiast fajki. Od czasów średniowiecza w naszych głowach niewiele się zmieniło - cały czas chcemy w sferze zbiorowej wyobraźni żywić się krwią, nienawiścią i strachem. Dlatego tak drażnić może pragnienie rozwagi i duchowej zadumy wobec tego, co nas przerasta. Łatwiej dokładać do pieca rozbuchanych do czerwoności emocji, nie ponosząc odpowiedzialności za skutki, a temu, który nie staje po żadnej ze stron, zamknąć usta. Jakbyśmy skazani do końca byli na opozycję Palikot - Rydzyk.

"Może aż taki wstrząs był potrzebny, by uświadomić nam, że wspólny los i bliskość między nami zbudowane są przez kruchość życia nas wszystkich, wierzących i niewierzących, z różnych obozów i opcji politycznych. Wbrew sceptycyzmowi mędrców, znawców ludzkich dziejów, którzy nie wierzą, by ten wstrząs coś na trwałe zmienił w stylu naszych walk politycznych, wierzę, że ślad pozostanie, że już się nie da powrócić do bezpardonowej zaciekłości sprzed 10 kwietnia" - pisał tuż po katastrofie ksiądz Adam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz