Dom (zly)

Dom (zly)

czwartek, 25 października 2012

Czytaj! Nie Czytaj? Częstochowo!

                                     oto kombo WACC, czyli oprawcy graficzni festiwalu: Czarek i Łukasz

Tak -  to się zadziało. Od 15-21 października, nie bacząc na otwarty dach Stadionu Narodowego i drugi termin meczu Polska - Anglia, odbył się, miał miejsce, trwał był! Jedyny w swym rodzaju, jedyny w tym miejscu, mieście Świętej Wieży! Festiwal Dekonstrukcji Słowa! Numero 2! Anno Domini 2012! Minął ale był!

Ożyły słowa, literatura w różnych odcieniach mieniła się w częstochowskiej przestrzeni - w klubach, na ulicach, w bramach i ciemnych zaułkach. Czytano. A może nie? Nie całkiem?

Jest to w końcu jakiś pomysł na literaturę, żeby ja wyciągnąć z bibliotek, książkowych półek i wywlec w plener. Pokazać! Podokazywać! Pohałasować nią! Że tutaj sieczyta. Nawet nie to , że czyta. Ale tutaj się dekonstruuje. Szpanersko tak, ale każdy sposób dobry. By "wyjść z ukrycia", jak czytelnicy, którzy paradowali w sobotę kolo południa z księgami na pokaz - chyba paradowali, bo nie widziałem, bo w pracy byłem, zapracowany. Ale dobry Bóg z nimi.

a to kadr z filmu, ich filmu, zapowiadającego CZ!
Doświadczyłem tej antyczytelniczej ansy na długo jeszcze przed festem, jak "królewny" kręciły w piękny sierpień materiały do festiwalowych klipów, a to było w tramwaju i jedna pani zajadle, a może nawet i wściekle, ze wścieklizną w oczach. Polska.  Kochana, rozgrzeszona i kato. Plująca siarą w rezultacie.  Że czytać nie wolno w tym tramwaju i w ogóle, że wypierniczać do domu z tą książką. No to może było jednak warto i klipy wyszły pięknie, choć mało jesiennie. Ale oprócz wtorku, gdy Michał W. przywiózł ze sobą mrok, to słońce ładnie, październikowo dawało i zamiast pleneru i grzybowo-brązowo-liściastych poszukiwań było czytanie.



Czytanie na wszelakie sposoby bo i teatralne i plastyczno-instalacyjno-performerskie i muzyczne i hipertekstowe i filmowe i odautorskie czytanie z komentarzami i warsztaty wszelakie komiksowe i pisarskie. I za to wszystko, że było i żesie udało podzięki dla Agnieszki i Adama, głównych dekonstruktorów i podstawowych twórców, którzy ogarniali twardo i dzielnie (żeby mi Adam kolegów nie przesadził, bo przesadził w Rue, jak Święci czytali Bukowskiego, to już całkiem byłoby suber, a tak to kseno jakieś zawiało). Dzięki Tomkowi za to, że mogłem sobie pouczestniczyć, pocieszyć się działaniem, że przyciągnął mnie od LC do Czytaj! i za to, że trwał póki sił na posterunku. To głównie dzięki niemu Cze odwiedzili Michał Witkowski, Sławek Shuty, Katarzyna Bazarnik i Zenon Fajfer ze swoim wynalazkiem, czyli liberaturą. No i dzięki tym wszystkim artystom częstochowskim, których tak wielu, że mi wbijać nadgarstki i paliczki pulsują tyle było tych akcji/atrakcji.
                                       1.  Agnieszka i Adam na finał Czytaj! fot. Marcin Opałczyński
                2.  Tomek(chory, ale jeszcze czytajowy) podczas otwierania poniedziałkowego z Matyldą,    Agnieszką, Anną i psami

Napiszę krótko o tym , co widziałem i przeżyłem.
Poniedziałek - "Lśnienie" do muzyki Krzyśka Niedźwiedzkiego, czyli King, Kubrick i gra muzyka. Świetny pomysł i wykonanie. Szczególnie spodobał mi się montaż scen z filmu. Szkoda, że trochę mało osób to obejrzało, bo warto było.
Wtorek - padało w Częstochowie na wieść, że Michał Witkowski nadciąga, a może chodziło o mecz Polska -Anglia. W Rue czestochowscy futboliści, w swych kosmicznych strojach czytali erotyki, ale co to były za erotyki! Mizoginiczne opowieści największego literackiego twardziela - Charlesa Bukowskiego - wyprowadzały z równowagi i , mam nadzieję, że szokowały, bo to z mojego podpuszczenia.
                                                      fot. Jarosław Respondek
A potem cicho wszędzie, głucho wszędzie z Michałem Witkowskim w Teatrze from Poland. O pisarzu nie dowiedziałem się zbyt wiele, oprócz tego, że kocha czytać swoje książki na głos. Nie było to łatwe zadanie dla Tomka, bo panu Michałowi trochę w tym czytaniu przeszkadzał. Generalnie megajesiennie.
                               Tomasz próbuje pytać, Michał próbuje czytać. fot. Agata Lankamer

W środę był slam. Był, a jakby go w ogóle nie było. Ponura tajemnica slamu. Slam, który znika. W poszukiwaniu zaginionego slamu. Coś jak kryminał.
Czwartek. Najpierw poprasowałem sobie jaszczura. Było to niezapomniane uczucie. Czytajowy jaszczur był autorstwa Anny Wójcik i Sławka Kuśmierza, a na zdjęciu poniżej prasowanie wykonuje sam autor "Jaszczura", czyli Sławomir Shuty.
fot. Agata Lankamer 

A potem opowieść o hipertekstowej dekonstrukcji "Rękopisu znalezionego w Saragossie" Jana Potockiego  snuł jej przyszły autor, czyli Mariusz Pisarski. Na koniec projekcja "Rękopisu..." w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa przyciągnęła do OKF-u wielu kinomanów. Między innymi tego pana.
fot. Agata Lankamer
Piątek. Ogłosiłem to, co czytałem przez dwa tygodnie, mianowicie nagrody za najlepsze recenzje. Tutaj zwyciężyła Florentyna (tym razem bardziej Laur-entyna) z Kopernika, która równo przejechała się po "50-ciu twarzach Greya". Potem były pokazy filmów z tematem literackim, a ja zamiast spać przed spotkaniem ze Sławomirem Shuty, poszedłem posłuchać oldskulowego grania Cree w Stacji w ramach odstresu (dostałem  przywilej prowadzenia spotkania autorskiego w spadku po Tomku, który przypłacił spotkanie z Michałem W. stanem głębokiej utraty zdrowego siebie).
No i stało się w sobotę. Po spotkaniu z Jarosławem Grzędowiczem - mistrzem rodzimego sf - poprowadziłem pierwsze w życiu odpytywanie literata. Chyba tylko dzięki postawie Sławka nie popełniłem samobójstwa do tej pory.
szanowny lapsus próbuje rozmawiać z prawdziwym pisarzem i nie tylko 
fot. Agata Lankamer
 Było to chyba najsympatyczniejsze ze wszystkich festiwalowych spotkań, ale to już tylko dzięki osobowości szanownego mego interlokutora. Potem koncert "ptaków, które drażnią drzewa" z wizualizacją Nogi Żółwia - jak zawsze klimatycznie i energetycznie.
oto bohaterowie niedzielnego popołudnia - Katarzyna Bazarnik i Zenon Fajfer
fot. Marcin Opałczyński
Na niedzielę zostawiłem słowo o liberaturze. I znów spotkanie z przesympatycznymi ludźmi - Katarzyną Bazarnik i Zenonem Fajferem na temat tego czy literatura to tylko słowa, czy także książka.

Pominąłem tak wiele, bo nie sposób było tego samodzielnie ogarnąć. Trochę inaczej o literaturze w Częstochowie się mówiło przez ten tydzień. I to było świetne. Jeszcze raz dzięki!

3 komentarze:

  1. Przepraszam, za przesadzenie kolegów w Rue :P. Ale oni się wypierali, że nie na Czytaj! i sprawiali wrażenie, że nie wiedzą co to za zamieszanie. Zresztą byłem chory, w amoku i próbowałem jakoś ogarnąć tą wąską przestrzeń. No ale może faktycznie nie wyszło elegancko - więc szczerze przepraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale właśnie najlepsze były reakcje tych co "nie na Czytaj", jak usłyszeli Bukowskiego :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, zapomniałem, ze oni zawsze ida w zaparte;) Adam, i tak jesteś wielki :)

    OdpowiedzUsuń