Dom (zly)

Dom (zly)

niedziela, 3 listopada 2013

Niby-recenzja filmu "Pieta" Kim Ki Duka

O matce pieśń


Bez ojca - da się. Bez matki - nie. Niekochany nie zdradza. Można iść wtedy śmiało wilczą ścieżką jak Gang-Do. Wybór imienia Gang, przynajmniej w naszych, anglosaskich realiach, jest jak najbardziej na miejscu - Gang-Do jest gangsterem, trudniącym się ściąganiem haraczy. Jego specjalnością jest okaleczanie dłużników w taki sposób, by ich polisa ubezpieczeniowa pokryła dług. Po każdej akcji gangster Gang nabywa żywe zwierzę, które najpierw zabija, a potem zjada.

Aż do momentu gdy...

odnajduje go matka. Gang jak to gangster - nie chce przyjąć do wiadomości, że odnalazł miłość i sens życia. Ale matka jak to matka - jest skuteczna. Zabójczo skuteczna dodajmy. Bo iluż można mieć synów?
Tytuł "Pieta" - wiadomo - nawiązuje do motywu malarskiego, przedstawiającego Madonnę z ciałem Chrystusa po zdjęciu z krzyża. Ale tytuł w oryginale zapisany jest jako "Pi-e-ta" i ni cholery nie mam pojęcia, czy to o to samo chodzi. Niby z plakatu tak wynika, że tak, ale kto ich tam wie tych Koreańczyków. Patrząc , dajmy na to, na takiego Kim Dzong Una to ni cholery nie wiadomo, o co mu chodzi. Kim jak to Kim, Gang jak to Gang.. Niby to wszystko takie serio, ale jak się bliżej przypatrzeć, przypatrzyć ...
No bo weźmy taki "Arirang" - film o cierpieniu artysty, zresztą absolutnie autobiograficzny, więc autentyczny powinien być, ale jak Kim zaczyna gadać ze swoim cieniem, to robi się jedna wielka prezydent Warszawy (no że chodzi mi o te inicjały - chłe, chłe).

I ta jazda misie podoba. Klimat ten pre-industrialny - rurki , warsztaty, obrabiarki, nożyce do cięcia blachy, kątówki i takie tam zawsze mnie jarały. Brutalność nie do końca wprost, ale Kim jakoś tak potrafi nie pokazać, że pokazuje jeszcze więcej niż gdyby pokazał. Do tego treści etyczne, mitologiczne, archetypiczne. To ja mam już - wszystko, co kocham.

Tylko muszę dodać, że chociaż ja tu rzępolę po tym filmie, to "Pieta" jest całkiem serio . I tak go należy odebrać. Bez tego zamiast dziwny, stanie się dziwaczny.. Taki jest styl Kim Ki Duka, że on nie zna pojęcia żenady, wali w nas z grubej dziury, takiej co to w niej się czuje i zostawia nas z tymi swoimi emocjami. A my możemy zrobić, co chcemy. Możemy na przykład odkupić nasze brudne dusze w płomieniach brutalnej empatii (sic!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz