Dom (zly)

Dom (zly)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Recenzja książki "Wszystko się spieprzyło..." Richarda Fariny - wyd. Officyna


                                 

oficjalna recenzja portalu Lubimy czytać

Czas kontrkultury

Lata 60., czasy rewolucji obyczajowej odcisnęły piętno na współczesnym wymiarze kultury. Bitnicy jak Allen Ginsberg ze swym „Skowytem” czy Jack Kerouac z powieścią „W drodze” przecierali szlaki dla całej fali twórców, którzy w istotny sposób wpłynęli na wszelkie dziedziny sztuki – Ken Kesey, Andy Warhol, Bob Dylan to tylko kilka nazwisk, które dowodzą trwałości i aktualności tych zjawisk. Zresztą cały ruch hipisowski z legendarnym festiwalem w Woodstock jest najlepszym dowodem na to, z jak istotnym zjawiskiem kulturowym mamy do czynienia. Amerykańska rewolta studencka, która przetoczyła się w latach 60. przez kampusy uniwersyteckie, wpłynęła nie tylko na kształt kultury amerykańskiej. Zjawisko Nowej Fali w filmie i literaturze bardzo silnie zaistniało w Europie. Większość zjawisk kulturalnych i obyczajowych w kulturze Zachodu dzieje się do dziś w kontekście rewolty lat 60., czerpiąc z niej, bądź negując jej osiągnięcia.
Powyższy wstęp jest wprowadzeniem do bardzo ciekawego zjawiska na polskim rynku księgarskim, jakim jest seria „Twarze kontrkultury” wydawana przez „Officynę”. Książka Richarda Fariny „Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej” jest czwartą książką z tego cyklu, który ma przybliżyć polskiemu czytelnikowi mniej znane dzieła związane z rewoltą lat 60. w Stanach Zjednoczonych (pozostałe to „Lata sześćdziesiąte”, „Wspomnienia bitniczki” oraz „Candy Terry Southern”).
Wydanie „Wszystko się spieprzyło” prawie 50. lat od premiery uświadomiło mi, jak wielkie luki ma nasza świadomość literacka. Po książkę Fariny warto sięgnąć mimo „kontrkulturowego” kontekstu. To po prostu świetna i uniwersalna literatura, pełna humoru i napisana żywym, pełnym blasku językiem. Za oddanie językowej energii i przyjemność czytania trzeba niewątpliwie podziękować autorowi tłumaczenia Tomaszowi Kłoszewskiemu.
„Wszystko się spieprzyło...” to w gruncie rzeczy, podobnie jak „W drodze”, powieść przygodowa, gdzie ważną rolę odgrywa podróż. Głównym bohaterem jest Grek, Gnossos Pappadoupulis. Jego życie to nieustanna zmiana otoczenia. Zmianom tym towarzyszą liczne dialogi z mniej lub bardziej przypadkowo spotkanymi ludźmi, które są błyskotliwie mieniącym się karnawałem potocznego języka. Osią akcji przez większą część książki jest konflikt na uniwersyteckim kampusie, który dziś można by uznać za absurdalny – chodzi o ograniczenie kontaktów między mieszkańcami męskich i żeńskich akademików. Wszystkim perturbacjom, w których centrum stoi Gnossos, towarzyszą imprezy, narkotyki, magia i seks, czyli mamy tu wszystkie kontrkulturowe atrybuty lat 60. Mamy też rewolucję na Kubie.
Najważniejszymi elementami, które czynią tę książkę wyjątkową są humor i dystans. Farina w swoim opisie lat 60. nie jest patetyczny. Dzięki temu książka nabiera uniwersalnego charakteru. Jak często idee i rewolucyjny zapęd młodych ludzi jest wykorzystany przez możnych tego świata do własnych celów. To uniwersalna i ponadczasowa prawda aktualna i dziś.
Richard Farina zginął w wypadku, mając zaledwie 29 lat. Opublikował tylko jedną powieść i trzy albumy z muzyką folk. Zdolny człowiek, który miał przed sobą całe twórcze życie. Dobrze, że dziś możemy przypomnieć sobie jego powieść – powieść autora, któremu Thomas Pynchon dedykował swoją „Tęczę grawitacji”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz