oficjalna recenzja
Oryginalny tytuł książki Charlesa Bukowskiego to „Pulp”. Jak „Pulp
Fiction” Tarantino. Ale kiedy wydano ją po raz pierwszy, przetłumaczono
tytuł jako „Szmira”. Dokładnie przetłumaczył tak Tomasz Mirkowicz dla
wydawnictwa Noir Sur Blanc. Dziś „Szmira” – jakby powiedział jeden z
bohaterów „Pulp Fiction” - „wraca w wielkim stylu”.
„Pulp” jest dla Bukowskiego gatunkiem idealnym. Czerpiąca z wzorców
chandlerowskiego kryminału proza, nie chce być subtelna czy
wyrafinowana. Pamiętam scenę z filmu Tarantino, gdy Vincent Vega
odwiedza mieszkanie boksera, by dorwać faceta, który wykiwał mafijnego
bossa. Siada na kiblu i przegląda właśnie taką „pulpę”. Proza
Bukowskiego jest idealna dla tego miejsca. Wśród wielu sondaży na temat
czytelnictwa brakuje mi jednego, najważniejszego – co lubisz czytać,
siedząc na klopie? Może LC zada kiedyś to pytanie swoim użytkownikom?
Kiedy pytają mnie, jak mawiał ojciec naszego narodu, jakie jest twoje
ulubione miejsce na lekturę, odpowiadam niezmiennie – WC. Jesteśmy
zabiegani, brak nam czasu na książki, ale - chcąc, nie chcąc - musimy na
chwilę przestać biegać i usiąść w „świątyni dumania”. Z książką na
kolanach, of course. Nie z żadnym tabletem, na miły Bóg!
Nick Belane jest detektywem, którego się czepiają. Czepiają się go
nieciekawe sprawy i nieciekawe kobiety. Na przykład taka Pani Śmierć.
Nikogo nie omija. Ale ominęła tego drania Celine'a. Tak, tego, który
napisał „Podróż do kresu nocy”. Ale Nickowi udało się go dorwać w
antykwariacie u Reda. Red nie jest sympatycznym gościem. Nikt tutaj nie
jest sympatyczny. Nawet kosmici, którzy zamierzają skolonizować Ziemię i
przybierają w tym celu ludzką postać, chociaż dochodzą w końcu do
wniosku, że Ziemia jest tak popapranym miejscem, że nie warto na niej
zamieszkać. No i ten wredny Czerwony Wróbel – kto do cholery go
wymyślił? I czy on w ogóle istnieje? A sam Nick? Dość typowy koleś.
Typowy jak na książki Hanka. Chla i w przerwach myśli o dupach. W
chwilach między tymi dwoma czynnościami rozwiązuje zadania zlecone przez
klientów i gra na wyścigach. Skąd my to znamy?
A jednak jest to książka serio. Bukowski napisał ją na krótko przed
śmiercią - została wydana w 1994. Na grobie Bukowskiego pod datami
1920-1994 widnieje napis: Don't try. Bukowski czuł, że Pani
Śmierć zapomniała o nim na dosyć długo i zaczyna go intensywnie szukać,
tak jak Belane Celine'a. Znalazła. Dziwny to opis odchodzenia, bo Hank
wybrał na swoje epitafium najbardziej ordynarne motywy literatury
popularnej. Ale i tak jest to najbardziej metafizyczna książka Charlesa
Bukowskiego. Czy to tylko szydera z prostego faktu, że i tak trzeba
odwalić kitę, czy samoobrona przed tym, co nieuniknione, za którą czają
się demony Hanka z ostatniego rozdziału jego życia? Może tak, może nie.
Dla mnie ważne jest, że Bukowski swoją ekstremalną grę ze śmiercią i
absurdem egzystencji prowadził do samego końca. Z genialnym skutkiem,
chociaż był tak bardzo nieszczęśliwy
chciałam zapytać, skąd wiesz, że był nieszczęśliwy, jeśli tę swoją grę z absurdalnościami tak genialnie prowadził do końca: kiedy się go czyta ("Szmiry" jeszcze nie czytałam) czuje się, że warunki i samo życie jest straszliwe, ale on, piszący o tym, jest na chwile pisania od tego odsunięty i ten dystans może go przed poczuciem nieszczęścia chronił. ale z boku widzę, że to o Tobie napisał Bukowski, więc po prostu wiesz po sobie.
OdpowiedzUsuńczytam teraz wiersze z "Waniliowych myszy", jeśli on sam siebie znieczula pisaniem, to czytelnik dostaje w skórę, to się należy swiatu we wszystkich osobach,
przeczytam "Szmirę" dzięki temu, co napisałeś
Tam chodzi o relacje z ojcem, wiesz , to są takie demony, które nie dają spokoju do samego końca. Moim zdaniem nie miał szans. Dla niego życie to była wojna ze światem. Zresztą, cóż jest szczęście?
OdpowiedzUsuńmoże to tak było, że ta wojna i demony miały coś wspólnego dla niego ze szczęściem, bo nie wiem co to jest szczęście, ktoś tam coś swego może poczuwa
Usuń