Cisza jak ta, w Pradze
Czworo bohaterów – Petr, Vanda, Hana, Vladimir – jeden dzień z ich życia. Krótkie wątki rozrastają się u Rudiša w osobiste, wewnętrzne narracje, które z różnych stron Pragi docierają w jeden punkt, w punkt ciszy. Bohaterowie są trochę młodsi, trochę starsi, ale łączą ich blizny. Nie potrafią się usłyszeć nawzajem w hałasie codzienności, nie potrafią usłyszeć sami siebie. Tak typowi, tak indywidualni. Zawsze samotni. Zawsze szukający bliskości drugiego człowieka, choć czasem zrezygnowani.
Bohaterowie to ludzie. Bohaterowie to miejsca. Praga. Czy jest inna? Magiczna? Nie. Jest taka sama jak wiele innych miast, gdzie krążą pogubione egzystencje, które szukają zapomnienia w hałasie codzienności. Bohaterowie to pojęcia. Cisza. Wszyscy bohaterowie nienawidzą ciszy, bo ona przypomina. A my, zagubieni w Pradze, jak powiedziałby Cortazar tej „wielkiej metaforze”, nie chcemy sobie o niczym przypominać. Tracimy więc wszystko. Bo strata i brak to kolejni bohaterowie książki Jaroslava Rudiša.
„Cisza w Pradze” to klimat. „Cisza w Pradze” to techno powieść o poszukiwaniu pustej, wygłuszonej przestrzeni, by spotkać samego siebie. „Cisza w Pradze” to mozaika ułożona z ludzkich bytów, które trwają, by przeminąć. Może trochę mikra, może trochę za bardzo nam już znana, ale, mimo to, prawdziwa. „Cisza w Pradze” to nasza wspólna historia, dobra na świąteczny wieczór, gdy, mimo gości, i choinek, i lampek na choince, i prezentów, i kolęd w telewizji, i „Kevina SAMEGO w domu” możemy poczuć się samotni.
Jeszcze raz włączam z „jutuba” kolędę „Půlnocni”. Tam gra cisza, cisza jak ta, w Pradze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz