Dom (zly)

Dom (zly)

wtorek, 14 lipca 2015

Recenzja filmu Jamesa Franco "Dziecię boże" na podstawie powieści Cormaca McCarthy'ego

Dziecię jakiego boga?

Edytuj artykuł
Szara, matowa tonacja zdjęć. Bohaterowie też szarzy. Utrudzeni i brutalni. Mają swoje zasady, które odnoszą się do własności. Te zasady potrafią wydziedziczyć Lestera Ballarda z jego ojcowizny. Jego ojciec powiesił się, zatem słusznie spotkał go taki los – los odszczepieńca.
W przypływie szału atakuje ludzi zgromadzonych na aukcji rodzinnej posiadłości. Trafia do więzienia. Powraca po latach, by zamieszkać w opustoszałej chacie. Najpierw znajduje w lesie zabitą w wypadku młodą dziewczynę, którą traktuje jak swoją kobietę. Po jej stracie o swoje następne „kochanki” musi postarać się sam.

James Franco w krótkim odstępie czasu zmierzył się z dwoma literackimi obrazami Ameryki. Pierwszym była adaptacja klasycznej powieści Faulknera „Kiedy umieram”, drugim książka „Dziecię boże”, zdobywającego coraz większą popularność także w Polsce Cormaca McCarthy'ego. Prozę Cormaca często porównuje się do dzieł Faulknera, ale nie jest to jedyny element łączący oba filmy. Podobne są one także w swoim surowym klimacie, okrutnej oczywistości śmierci, w której są zanurzone. Fikcyjne światy Faulknera i McCarthy'ego nieprzypadkowo zainspirowały Jamesa Franco. Ameryka ukazana w tych dziełach wyrasta z egoizmu, przemocy i śmierci.

Szczególnie dobrze widać to u Cormaca, który zmierzył się z historią Ameryki, przenicował mity i archetypy tego świata, by odpowiedzieć na pytanie o przeznaczenie człowieka, a całą twórczość McCarthy'ego można potraktować jako drogę przez historię Ameryki. Młody reżyser, jakim jest Franco, przychodzi, mówiąc kolokwialnie, „na gotowe”. To, co stary pisarz, przerabiał latami, odwołując się do historii i własnych doświadczeń, by móc zadać fundamentalne pytania o sens zła, twórca filmowy otrzymuje za darmo. To duży „bonus” ale jednocześnie pułapka. Ileż adaptacji wybitnych dzieł literackich poległo na placu boju, właśnie dlatego, że reżyserzy potraktowali powieściowy pierwowzór jako drogę na skróty? Czy Jamesowi Franco udało się „dopaść” Cormaca i wyciągnąć esencję jego pisarstwa?

Nie było to łatwe, bo proza amerykańskiego pisarza to w dużej mierze język. Wyczuwa się to, czytając tłumaczenia, które sugerują duży problem z oddaniem gwar i slangów użytych w powieściach. Franco pokonał tę trudność, stawiając na wierność oryginałowi i na język filmu. Dialogi są skromne, wręcz ubogie. Komentarze na temat głównego bohatera, które w powieści stanowią istotę jego wizerunku, w filmie zostały zredukowane do pojedynczych zdań. Ten film w dużej mierze milczy i pozwala widzowi na własne dopowiedzenia. Franco, podobnie jak Cormac, nie ocenia Ballarda. Tej oceny musimy dokonać sami, a nie jest to proste, gdyż bohater jest w równej mierze ofiarą i zbrodniarzem. Ballard jest tworem społeczności, tworem cywilizacji, która wyrzuca takich jak on poza margines.

Ten minimalistyczny moralitet o pochodzeniu zła nie mógłby powstać bez rewelacyjnej i spójnej kreacji aktorskiej Scota Haze'a. Aktor, by zmierzyć się z rolą Ballarda sam zamieszkał na odludziu. Efekt, który widzimy na ekranie, jest porażający. Bohater Haze'a balansuje na krawędzi szaleństwa. Potrafi być niewiarygodnie logiczny i przechytrzać swoich prześladowców, jednak otrzymane przez życie rany, wyrażone przez zwierzece grymasy i gesty, ukazują pełną bólu bezradność Lestera wobec świata ludzi. Jedynymi, z którymi potrafi się porozumieć, są martwi.

Kim jest bóg, który stworzył Lestera Ballarda? A może lepiej spytać, jakimi „dziećmi bożymi” są ci, którzy go stworzyli? Kim jesteśmy „my”, porządni ludzie?

1 komentarz:

  1. Uwielbiam tę powieść. Niewiele jest osób, które jak McCarthy potrafią w tak minimalistyczny sposób oddać multum treści - i to jakiej treści. I jakoś trudno jest mi wyobrazić sobie dobrą adaptację tej książki. Być może spróbuję, choć ze strachem.

    OdpowiedzUsuń