Dom (zly)

Dom (zly)

czwartek, 16 lipca 2015

Recenzja książki "Mała zagłada" Anny Janko - Wydawnictwo Literackie.

Książka zapomnianej pamięci

                                         Anna Janko i ja. Fotografia Aleksandra Mieczyńska
Ja nawet nie wiedziałem, że jest taka poetka, taka pisarka - Anna Janko. Że ma dużo więcej lat niż wygląda i że od lat pisze wiersze, książki. Literatura kobieca – na samo hasło ciarki zniechęcenia przechodzą. Poszedłem na to spotkanie, bo wakacje, bo trochę więcej czasu, bo wolne, żeby się potem piwa napić.

I najpierw to, co usłyszałem na spotkaniu, to był szok niemały. A potem to Marcin pożyczył mi „Małą zagładę” i popadłem w stupor, w ból, w końcu milczenie.

Bo jest to książka z milczenia, bo jest to książka niepoprawna, że nie wolno o tym mówić. A jak tu być niepoprawnym, gdy mowa jest o zagładzie? O małej zagładzie? O zagładzie dzieci? Tak nie wolno!

Trzeba umacniać podręcznikową wersję aktualnie aktualną wersję, tak jak w filmie „Ida”, że polski chłop mordował Żydów, trzeba utrwalać i się nie bić w piersi, za tę ciemną, katolską hołotę co po mszy szli tych Żydów zamiast nazistów mordować. No bo przecież „nazistów”, nie „Niemców”.

Jak można napisać, że „niemcy” palili polskie wsie, że mordowali kobiety i dzieci, że robili to w okrutny sposób, roztrzaskując niemowlęta o ścianę, że na oczach dzieci ginęli ich rodzice, a one pozostawione sobie, jeśli ich niepomordowali, szły gdzieś same szukać ukrycia, że były wywożone, że wiele z nich nie wie dziś, mówiąc po niemiecku, żyjąc po niemiecku, że pochodziły z okolic Zamościa, ze wschodnich stron Polski.

Zagłada powinna mieć jedno oblicze. Jedno jasne oblicze, które mówi: ginęli Żydzi, Shoah, ta wojna była z antysemityzmu i to antysemityzmu wszystkich europejskich narodów, nie tylko Niemców, a najbardziej to z katolickiego antysemityzmu Polaków, z religii, która każe nienawidzić. Tego trzeba nam się trzymać, żeby się nie poplątało, żebyśmy wiedzieli co i jak. Bo my chcemy do Europy czystej , kulturalnej, z „dobrymi” Niemcami, którzy nas tego ładu nauczą, a nie że „dziadek z Wermachtu”.

Ale co tu zrobić z setkami a może tysiącami wsi w Polsce, na Białorusi, gdzie ten czysty, kulturalny naród szedł i palił, szedł i mordował, deptał po bezbronnych ciałach kobiet i dzieci, w imię lepszego jutra, lepszej, czystszej Europy, jak im się wtedy zdawało, że dziś nikt w to nie chce uwierzyć. Bo lepiej nie wierzyć, że coś takiego było możliwe.

Anna Janko pisze o pamięci swojej, „małej” i intymnej. Ale tych pamięci są tysiące. Tysiące zapomnianych pamięci. Nie tylko samych ofiar, tych, którzy ocaleli, ale także ich dzieci, które wyrastały w cieniu tego jednego jedynego dnia - w przypadku wsi Sochy był to 1. czerwca roku 1943. Pamiętnego, krwawego 1943 roku.

Anna Janko pisze obrazami, refleksjami. Jak na poetkę przystało pisze pięknie i strasznie. Nie boi się, nie cofa, gdy daje głos tym, których „zapomniana pamięć” jest niepoprawna, niezgodna z tym, co chcielibyśmy, a może powinniśmy wiedzieć i słyszeć o historii, żeby to w końcu po ponad pół wieku jakoś ogarnąć zrozumieć i żeby w końcu móc iść dalej – ku światłej i lepszej przyszłości.

Tylko że te zagłady, mniejsze i większe, raz po raz odżywają. I nie ma wspólnego mianownika, nie ma jednego wytłumaczenia. Te „małe” zagłady zawsze mają imiona, tysiące, miliony imion – oprawców i ich ofiar. Dlatego te „małe” zagłady są najważniejsze, to konkretne imiona i nazwiska ludzi, które „ocalały”, tak jak "ocalały" w ostatnim rozdziale książki „Postscriptum. Porządkowanie masakry”.

Dużo jeżdżę ostatnio na rowerze. Jest ładnie, ciepło. W niemal każdej wsi spotykam krzyż i pomnik pomordowanych. Moja żona pisała "magisterkę" o Parzymiechach. Byłem w szoku. Niemcy, tu gdzie mieszkam, na ziemi częstochowskiej stawiali pierwsze kroki na początku września 1939. Regularne oddziały Wermachtu paliły i mordowały tutaj całe wsie. Być może pierwotny plan polegający na całkowitej eksterminacji polskiej ludności szybko się załamał, by odrodzić się na Wschodzie, tam gdzie nikt nie upomni się o los pomordowanych. Anna Janko upomniała się. Upomniała się, bo to była także jej historia.

2 komentarze:

  1. Pięknie opisałeś wrażenia z lektury książki. Mną też wstrząsnęła jej forma, treść już mniej, bo u mnie w domu dużo na ten temat opowiadała babcia. Dobrze wiem, nie dam się zapędzić w te teorie zaciemniające, że wojna dotyczyła wszystkich, nie tylko Żydów.
    http://magdallenamagazine.blogspot.com/2015/03/czy-zagada-moze-byc-maa-spotkanie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Autora recenzji proszę o kontakt przez stronę na fb:
    https://www.facebook.com/pages/Dzieci-Zamojszczyzny-Oskar%C5%BCaj%C4%85/247437132106867

    OdpowiedzUsuń