Dom (zly)

Dom (zly)

sobota, 9 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015 – gdy noc zapada



Pisałem o tym 2 lata temu w styczniu. Przeczytajcie http://lapsusofil.blogspot.com/2014/01/podsumowanie-roku-2013.html. Zjelit zmierzch. Dziś zapada noc. Nie jestem żadnym prorokiem. Chyba każdy to wiedział. Tak, byłem skopany przez rzeczywistość. Pewnie tak samo jak 90 % tego społeczeństwa, więc chwalić się też nie ma co. Dziś nie pójdę na marsz KOD-u, pójdę za to na Pielgrzymkę Kibiców, zobaczyć race, flagi, nabrzmiałe karki i testosteron. Bo nie mogę patrzeć na lemingi. Pójdę się też pomodlić.

Mogli zrobić naprawdę wiele dla Polski i Polaków, ale dlaczego musieli akurat nas olać? „ - pisałem o władcach Polski, którzy dziś maszerują w KODach w trosce o swoje koryta. Nie dam im się więcej nabrać. Jedyne, co im przyświeca, to troska o swoje konta. Nazywają je nowoczesnością, stabilnością, normalnością. Robią charytatywne balety, ale tak naprawdę nie potrafią się dzielić. Dzień, w którym Don wyjechał, by zostać „królem Europy”, był jednym z piękniejszych dni w ostatnich latach. I choć wiem, że to wszystko jest sterowane, nawet jego wyjazd to scenariusz, by odbić władzę, tak samo jak KOD, to i tak się cieszę. Potrafią traktować ludzi tylko jak swoje marionetki, uważają się za jakichs pieprzonych „nadludzi”. Tyle, że nie wierzę, że uda im się z powrotem dorwać do koryt. Naród za dużo wycierpiał przez te 8 lat, a poza tym Europa jest w strasznej dupie. Zresztą z własnej winy. Więc, mimo że PiS to dla mnie żadna moja bajka, że jak słucham niektórych od Kukiza to mam ciarki, to i tak mi lepiej (choć, kiedy widzę i słyszę Marka Jakubiaka i Liroja to podziwiam ich zdrowy rozsądek, nie podoba mi się militaryzm Pawła i niektórych jego zwolenników, Paweł, chociaż nasz, jest zbyt narwany, ale stworzył szeroki nurt ludzi, którzy są rozsądni; mam mu jednak za złe opieranie się o „kibolsko-narodową” ekstremę - dziś idę się o to modlić na Pielgrzymkę Kibiców na Jasną Górę; tyle o Kukiz 15). ps. Kukiz ma jedną dobrą ideę na pewno, której wbrew samym sobie nie doceniają lewicowcy. Chodzi mi oczywiście o JOWy. Gdyby JOWy przeszły to Zjednoczona Lewica i Razem mieliby pokaźną reprezentację w Parlamencie (myślę o liczbie około 50 osób), a PiS nie miałby większości, ale sami się uziemili.

Dość o polityce. O uchodźcach milczę jak grób. Niech sami swymi czynami dowodzą, kim są oni i ich religia. Ludziom inteligentnie naiwnym mogę jedynie współczuć i życzyć, by nie doświadczyli nigdy tak potwornej niewdzięczności jak ofiary napaści we Francji i w Niemczech.

https://www.youtube.com/watch?v=P0LG3-ojmsM

A teraz do książek i do literatury. Nadrabiałem zaległości. Pozamiatał mną Bolano i jego „Dzicy detektywi”. P)ozamiatał mną Knausgard i pierwszy tom „Mojej walki”. Nie pozamiatał Pynchon i jego „Wada ukryta”. „Kucając” Stasiuka jak najbardziej ok, ale też jest to zbiór wcześniejszych opowiadań. Co zatem z całkiem nowych rzeczy – super „Siódemka”Ziemowita Szczerka, czyli polskie „Highway to Hell”. Anna Janko przypomniała nam w dobie medialnej politycznej poprawności o polskich ofiarach faszyzmu w „Małej zagładzie”. Z częstochowskich klimatów najbliżej mi do prozy Łukasza Suskiewicza i jego „Zależności”. Z czeskich klimatów największe wrażenie wywarły na mnie „Pijane banany” Petra Sabacha wydane przez Aferę i wznowienie debiutanckiego tomu opowiadań Hrabala „Pabitele” z 1964 – ps po roku hrabalowskim. Ale absolutnym numerem jeden jest „Uległość” z genialną okładką częstochowianki Marty Frej, która idealnie wprost ukazała, czym jest islamska inwazja kulturowa w Europie. Houllebecq nie jest wizjonerem, jest realistą, zawsze opisuje to , co widzi i nic ponad to. Europa jest słaba i nie potrafi się bronić, przyjmuje zatem postawę uległości. „Od intelektualistów czuć sraczkę na kilometr” - napisał kiedyś Hrabal.

Jeśli chodzi o film to jedynie siedmiogodzinny film Filipińczyka Lava Diaza
„Z tego, co było, po tym, co było” wbił mnie w ziemię. Jak wejdziesz w świat Diaza, to czujesz go tak, jakbyś tam był. Bezkompromisowa postawa reżysera jest absolutnie wyjątkowym zjawiskiem w historii sztuki filmowej, a każde jego dzieło wydarzeniem, więc szczęśliwy jestem, że udalo mi się tego doswiadczyć. Poza tym dużo filmów dobrych, bardzo dobrych - „Liza, lisia wróżka” - magiczna i cudowna nie weszła jeszcze do kin, ale świadczy o dobrej kondycji kina węgierskiego. Zresztą czekam na polską premierę „Syna Szawła”, który też jest świadectwem „dobrej zmiany” w węgierskim filmie, a o świetnym filmie Kornela Mundruczo „Biały Bóg” też warto wspomnieć. Filmowy modernizm i jego rolę , reprezentowany już tutaj przez Diaza, potwierdził Ming-liang Tsai i film „Wędrówka na Zachód”. W Europie powstawały filmy w duchu kina moralnego niepokoju – grecki „Płomień”, francuskie „Miara człowieka” i „Dwa dni, jedna noc”, portugalskie „Opowieści tysiąca i jednej nocy” są tego najlepszymi przykładami. W Polsce brak takich filmów, które rozliczają polityków, Unię i hipokryzję mediów i  uważam to za największe rozczarowanie w polskim kinie. Poza tym lukrowane, prosystemowe laurki w stylu „Listu do M2” czy wychwalający drapieżny kapitalizm „Disco polo” dopełniają czary goryczy. Na razie tyle – przed zachodem słońca.

1 komentarz:

  1. żałuję że trochę późno przeczytałem, ale i tak dzięki Lapsusie, to jest wielkie, szacun!

    OdpowiedzUsuń