Chrystus ukrzyżowany po raz kolejny!
Mamy okres Wielkiego Postu. Dla wielu z
nas jest to czas oczyszczenia i pokuty, zrobienia „wiosennych
porządków” związanych z nadejściem Zbawiciela. Co roku
przeżywamy to, co dwa tysiące lat temu dokonało się na Golgocie.
Przeżywamy dramat Wielkiego Piątku, by dotrzeć
do Niedzieli Zmartwychwstania, do nadziei, wynikającej z ofiary
Jezusa Chrystusa. Nie jestem teologiem i nie aspekt religijny jest
tematem mojej refleksji. Jest nim natomiast miejsce, w jakim znalazła
się nasza kultura.
Chrystus
został ukrzyżowany po raz kolejny! Z okazji Dnia Kobiet celebryta
Nergal, znany jako wokalista i lider deathmetalowego zespołu
Behemot, dokonał
tego po raz kolejny. Tym
razem miejscem tego aktu uczynił sztuczny penis, a akcję nagrał i
umieścił na swoim facebooku. W interpretacji celebryty zrobił to,
by rozbawić panie
z okazji ich święta. Dla mnie to odrażający cyrk, profanacja
podstawowych wartości i bezdenny cynizm człowieka, który z krzyża,
który jest w naszej kulturze ponadreligijnym symbolem ludzkiego
cierpienia, uczynił wulgarny spektakl.
Ale
nie chodzi mi o Nergala tak naprawdę. Akty bluźnierstwa w wypadku
człowieka, określającego się mianem satanisty nie mogą dziwić.
Chodzi o to, że postać
lidera Behemota
przeniknęła do popkulturowego mainstreamu z jakiejś mrocznej
niszy, gdzie sataniści odprawiali swe mroczne sabaty i dziś skazani
na obcowanie z takimi prowokacjami jesteśmy wszyscy – także
młodzież, także dzieci. I to nie jest tak, że tylko Nergal,
Nergal to dno, do którego prowadziła nas długa droga podobnych
ekscesów.
Przykłady
można mnożyć, ale
nie chcę wylewać litrów
fekaliów, czy zachęcać
kogokolwiek do poszukiwań
tego typu akcji, choć
znaleźć
je nietrudno. Obrazoburczy
spektakl „Klątwy” wg Wyspiańskiego, kolejne akcje rodzimych
performerów czy w końcu zaprezentowane w TVN widowisko „Pożar w
burdelu” z rozsypywaniem na scenie „prochów” Jana Pawła II to
tylko kilka przykładów.
Dziś artyści „sztuki wyzwolonej” biorą udział w wyścigu, kto
kogo jest w stanie bardziej obrazić
i jak daleko można się
posunąć w
przekraczaniu granic już nie dobrego smaku, ale po prostu
moralności. Tak – ten wyścig odbywa się na naszych oczach, a
właściwie pod naszym nosem, a nie w niszowych galeriach. Fala
nienawiści do ukrzyżowanego Zbawiciela to dziś już zalew –
potop złych myśli i złej
woli ludzi, którzy szukają wolności poza Nim.
Ale
to wszystko już raz się wydarzyło. Dwa tysiące lat temu w ten sam
sposób chciano zniszczyć
to , co reprezentował
sobą Chrystus. Krzyż i męczeńska śmierć
zamiast zakończyć
temat, który był
niewygodny dla możnych ówczesnego świata,
stały się źródłem
nadziei na spotkanie ze Zmartwychwstałym. Ta „anty-kultura” to
nic nowego, coś co dąży do pogaństwa i zburzenia fundamentów
Wiary, Nadziei i Miłości. Pytanie, które mnie dziś niepokoi, to
czy sztuka chrześcijańska
w swej wymowie, niekoniecznie sakralna, potrafi wznieść
się na poziom adekwatny
do wartości, które pragnie reprezentować
i czy potrafi być
wyrazista, rozpoznawalna i
czy potrafi przyciągać
odbiorców. I to mnie
właśnie nurtuje, a nie to, czy Nergal wykona kolejną prowokację w
swoim chorym guście. Tak widzę zadanie dla współczesnej sztuki i
artystów, którzy chcą wyprowadzić
z kloaki dzisiejszą
sztukę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz