Dom (zly)

Dom (zly)

poniedziałek, 8 października 2018

Recenzja filmu "Kler" Wojtka Smarzowskiego


Oto tajemnice kleru


Na początku był zwiastun. Prześmiewczy to mało powiedziane. Szyderczy i wulgarny, walący na odlew po pysku – po prostu czysty Vega. Zabieg promocyjny powiódł się w 100%. Wszyscy dowiedzieli się, że Smarzowski „dowalił” Kościołowi i to nie na żarty dowalił, ale po „vegańsku”, cynicznie i bez litości dla opływających w luksusy, „bezbożnych” katabasów. Dyskusje rozgorzały, o gorliwych modłach i akcjach protestacyjnych przed kinami informowała Gazeta Wyborcza, wszystkie media o „zakazaniu” filmu w Ostrołęce. „Wróciła cenzura!” -grzmiały nagłówki. Nikt nie czekał już na sam film, tylko na antyklerykalną chłostę należną „czarnym” za wieki prześladowań, gnębienia i walki z aborcją.

„Na pohybel czarnym” mówił w kultowych „Psach” ubek Gross grany przez Gajosa, zbrodniarz niewahający się przed torturami i zabijający z zimną krwią. Jednym słowem potwór. Gen antyklerykalizmu przetrwał mimo ofiary księdza Popiełuszki, mimo hektolitrów łez po śmierci papieża-Polaka wylewanych cysternami we wszystkich bez wyjątku mediach oprócz „Nie”. Postać biskupa Mordowicza, granego w „Klerze” przez Janusza Gajosa, to ciekawa klamra, zwieńczająca dorobek tego wybitnego aktora – bohater ten uosabia wszystko to, czego możemy nienawidzić w „czarnych”. Chciwość, pazerność, umiłowanie luksusów, obłuda doprowadzona do skrajności i cynizm moralny – wszystkie te elementy łączy postać grana przez „prawdopodobnie” najwybitniejszego dziś polskiego aktora, który po swojej roli ubeka w „Psach” pod koniec XX-go wieku, staje dziś na drugim biegunie wartości. Potworny ubek przemienia się w potwornego „czarnucha”. No i nikt nie przeklina jak biskup Mordowicz. To bardzo wymowne, jaką drogę przebyliśmy przez te 20 lat.

Nie jest to moja ulubiona rola Gajosa – zanadto „czarna”, taka aktorska łatwizna. Niektórzy mówią o hiperboli, o przerysowaniu, „panie, daj pan spokój”, wcale mnie to nie przekonuje. Kundera powiedział, że kicz to świat bez gówna. Można to odwrócić i powiedzieć, że samo gówno bez dobra to też kicz. Udało się to kiedyś pokazać Agnieszce Holland, gdy w swoim filmie „Zabić księdza” spojrzała na Jerzego Popiełuszkę z perspektywy oprawcy. Było minęło. „Czerń” biskupa Mordowicza to łatwizna, jedank nie można tego powiedzieć o pozostałych wątkach, które rzeczywiście ukazują psychologiczną prawdę postaw i zachowań. Zarówno Arkadiusz Jakubik jako ksiądz Kukuła, Robert Więckiewicz jako ksiądz Trybus i Jacek Braciak jako ksiądz Lisowski tworzą postaci z krwi i kości. Żaden z nich nie jest aniołem – Kukuła jest oskarżony o molestowanie, Trybus jest alkoholikiem z kochanką na boku, Lisowski ustawia przetargi, dogadując się z mafiosami i wręcza łapówki. Jednak to, kim są naprawdę, wychodzi dopiero, gdy życie poddaje ich prawdziwej próbie, gdy muszą przestać udawać i zadać sobie pytanie, kim są, nie jako kapłani, ale jako ludzie. Te odpowiedzi w filmie padają, a rola Jacka Braciaka to wstrząsające studium psychopatii. W aspekcie tych postaci „Kler” przestaje być opowieścią o klerze, a staje się spektrum odcieni „czerni” ludzkiej duszy.

Poczepiam się jednak trochę i tutaj, bo uważam, że każdy z tych wątków można by rozwinąć w osobny film. W praktyce to trzy sklejone nowele. U Smarzowskiego podobny zabieg był w „Pod mocnym aniołem”, ale tam było to podyktowane literackim oryginałem i mimo wszystko skupiał się tamten film wokół postaci granej przez Więckiewicza. W „Klerze” wszystko się rozpada na cztery części i reżyserowi nie udało się zejść wystarczjąco głęboko pod powierzchnię masek, a w przypadku biskupa Mordowicza skończyło się na powierzchownej karykaturze, która mnie nie przekonała. Najmocniej wybrzmiała dla mnie postać Lisowskiego – demoniczna niczym diabeł w sutannie.

„Kler” , mimo swoich wad, jest filmem ważnym, bo pokazuje problemy polskiego Kościoła. Pewnie większość z nas chce słuchać miłych opowieści o lekarzach z Leśnej Góry i o księdzu Mateuszu, ratującym zbłąkane dusze. Prawda jest inna, a właściwie jest tych prawd o Kościele wiele. Tych prawd jest tyle ilu jest księży, hierarchów, zakonnic i zakonników. Prawd o Kościele jest tyle, ilu jest wiernych. Często te prawdy są bardzo trudne, ale nie znaczy to, że należy o nich milczeć, szczególnie jeśli chodzi o cierpienie dzieci. Wydaje mi się, że jest rzeczą oczywistą, że pedofilia, w Kościele i poza nim – nie rozgraniczam, jest straszliwą zbrodnią, a jakakolwiek chęć tuszowania tego jest w tej zbrodni współuczestniczeniem. Nie wyobrażam sobie, by ktoś będący człowiekiem wiary mógł dawać przyzwolenie na tego typu zwyrodnialstwa. Pamiętać jednak należy, że za tymi czynami stoją konkretni ludzie i to oni winni odpowiedzieć za swoje czyny, nie tylko przed Bogiem. Jeśli efektem tej narracji nie będzie prawdziwe oczyszczenie, a tylko nagonka w postaci wyzwisk i niszczenia Kościoła, to taka sytuacja niczego dobrego nie przyniesie nikomu. Mówi o tym sam Smarzowski, ukazując wątek niewinnie prześladowanego przez społeczność księdza Kukuły. Nasili się jedynie dzięki temu nasza wojna polsko-polska i zadowoleni będą wtedy jedynie ci, którzy eskalacji tego konfliktu pragną, ci, dla których prawda i Polska jest „najmojsza”, ci którzy nie chcą, aby ktoś myślał inaczej niż na czarno, albo na czerwono. Na słowa ubeka Grossa „Na pohybel czarnym” Olo Żwirski grany przezMarka Kondrata odpowiada „I czerwonym”. W rezultacie „na pohybel” wszystkim.

Tyle razy płakaliśmy razem – po śmierci Papieża, po katastrofie smoleńskiej najbardziej. Pamiętam te łzy i te obietnice, że nawet kibice wrogich klubów sobie wybaczali. Trwało to chwilę, by do głosu znów dochodziły stadne instynkty i wyszczerzone, wściekłe kły. Nie chcę być w żadnej z waszych Polsk, nie jestem zainteresowany waszą wzajemną nienawiścią. Nikt nie ma monopolu na to jak być człowiekiem. Smarzowski opowiada część prawdy, a ta część to pojedyncze historie ludzi o tym, że warto za wszelką cenę pozostać człowiekiem a nie trybem w systemie. Tak chcę rozumieć te historie i tak chcę odebrać film „Kler”. Tylko wtedy będzie on czymś więcej niż kolejnym zarzewiem konfliktu.