Przepowiednia
królowej Saby
(spoilery?)
Zacznijmy
od tytułu. Film „Królowa Kier” odnosi się do „Alicji w
Krainie Czarów” - książki, która często jest cytowana w filmie
i symbolizuje kobiecą dominację i bezwzględność (wszak rzeczona
Królowa Kier ma upodobanie w ścinaniu głów swoich poddanych), złą
królową ma być główna bohaterka, Anne. Ale jest też oryginalny
tytuł - „Dronningen” - i tu mam niejasność. W duńsko-polskim
tłumaczeniu znalazłem tylko sformuowanie „Dronningen af Saba’,
co oznacza Michaldę lub Makedę, słynącą z mądrości królową
krainy Saby, znaną z proroctw, które za komuny można było kupić
na odpustowych straganach i które czytaliśmy w czasie stanu
wojennego, gdy brakło światła. Cóż może nam symbolizować
tytułowa Dronningen, Michalda – królowa krainy Saby?
Anne i
Peter to prawdziwie królewska para. On wzięty lekarz, ona
prawniczka, broniąca praw molestowanych, gwałconych, ofiar domowej
przemocy – mądra kobieta, królowa Michalda, która stoczyła
biblijny pojedynek z samym Salomonem. Otóż w ich domu pojawia się
Gustav, syn Petera z poprzedniego małżeństwa. Oprócz dwójki
cudownych bliżniaczek ze związku ‘królewskiej pary” to on
staje się częścią tej wspaniałej rodziny – szacownej, żyjącej
w dostatku, przepychu wręcz, na wskroś równouprawnionej i
nowoczesnej. Gustav to źródło konfliktu, niebezpieczeństwo,
zagrożenie dla tego płynącego mlekiem i miodem królestwa.
Anne w
przpływie fal niepokojów, braku bliskości z mężem, nowej
sytuacji, która ją przerasta, zbliża się do nieletniego Gustava.
Najprościej byłoby powiedzieć, że dla rozrywki wdaje się w
niemoralny romans, przekraczając zarazem kilka barier moralnych –
Gustav jest nie tylko niepełnoletni, jest także synem jej małżonka.
Anne wykorzystuje sferę seksu jako sferę kontroli. To ona jest
bardziej wiarygodna dla osób postronnych niż karany wcześniej
chłopak. Uwiedzenie, bo przecież nie gwałt, staje się dobrym
pretekstem dla rozwiązania trudnej sytuacji, w jakiej znalazło się
„królestwo duńskie”. W tym kontekście „Królowa Kier” to
przypowieść o tym, ile jesteśmy w stanie poświęcić, aby ratować
„stan posiadania”. Reżyserka, May
el-Toukhy, nagrodzona za ten film na festiwalu w Sundance,
odwraca tradycyjne role społeczne, by jeszcze wyraźniej pokazać,
że gdy zagrożone jest nasze status quo jesteśmy w stanie oddać
bardzo wiele – swą moralność, wiarę w ideały, w dobro tego
świata. Po wybuchu bomby nikt z tej awantury nie wyjdzie cało, ale
królestwo ocaleje, bo co innego pozostanie bohaterom niż jakoś żyć
dalej.
Film
May
el-Toukhy wpisuje się w nurt kina duńskiego, które określają
filmy Susanne Bier - „W lepszym świecie”, „Tuż po weselu”,
czy „Bracia”, ale także „Polowanie” Thomasa Vinterberga.
Pytanie, czy „Królowa Kier” czymś szczególnym wyróżnia się
na tle powyższych filmów, które opowiadają o zapominaniu
problemów w świecie dostatku i równouprawnienia, równouprawnienia
także ku złu? I to „równouprawnienie ku złu”, wynikające z
bycia mądrą królową Michaldą, jest chyba tym elementem
szczególnym w spójnym, przemyślanym w detalach i ujęciach
filmie, który może swą dokładnością nieco nużyć, ale z
pewnością daje do myślenia. A o to trudno w dzisiejszym kinie
europejskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz