Dom (zly)

Dom (zly)

sobota, 8 lipca 2017

Recenzja książki Szymona Hołowni "Ludzie w czasach Jezusa" - wyd. Znak

Wiek chrystusowy

                                                              oficjalna   recenzja portalu

 

Autor recenzji:
Tytuł książki: Ludzie w czasach Jezusa
Autor książki: Szymon Hołownia
Szymon Hołownia, po książkach podróżniczych i rozmowach z Marcinem Prokopem, powraca do tego, w czym czuje się najlepiej – do Ewangelii i przesłania Jezusa Chrystusa. Chociaż autor skończył już 40. to postanowił napisać książkę o „wieku Chrystusowym”, bo taka jest nić przewodnia „Ludzi w czasach Jezusa”, książki, będącej podróżą po świecie w czasach, gdy nauczał Chrystus.

Hołownia swej podróży nie zawęża jedynie do Jerozolimy i terenu dzisiejszego Izraela. „Ludzie w czasach Jezusa” mają swego bohatera zbiorowego, którym jest rówieśnik Jezusa, w czasach gdy spełnia się największa tajemnica chrześcijaństwa – śmierć Syna Bożego i zmartwychwstanie. Zatem tytuł może nas nieco nieco mylić, bowiem „ludzie w czasach Jezusa” to nie tylko ci, którzy kochali i nienawidzili Chrystusa za to, że przyciągał tłumy, które za chwilę miały się od niego odwrócić i pozostawić go samego w obliczu kaźni na Golgocie. To także ci, którzy nic o jego istnieniu nie wiedzieli.

Dziś, gdy tak bardzo troszczymy się o wartość naszego życia, gdy nie umiemy obejść się bez wygód czy luksusów, gonimy za pieniędzmi i udajemy, że jesteśmy szczęśliwi w świecie bez idei, za to zarobieni po łokcie i odpoczywający na zamkniętych plażach All Inclusive, warto przyjrzeć się jak różnili się od nas ludzie, żyjący 2000 lat temu. I to nie tylko ci, o których pamięć przetrwała dzięki spuściźnie tradycji kultury śródziemnomorskiej, dzięki Antykowi i Biblii.

Hołownia chce pokazać piękno i bogactwo ówczesnego świata. Podróżujemy zatem do Chin, Japonii, do Afryki i do kraju Azteków. Poznajemy naszych słowiańskich praprapra...dziadków i babcie i dowiadujemy się, że nasze korzenie sięgają terytorium dzisiejszego Iranu. W kontekście tych fascynujących, pełnych anegdot i ciekawostek opowieści jeszcze pełniej wybrzmiewa Słowo Jezusa, Słowo, które w czasach przemocy i wyzysku, było słowem miłości i szacunku dla godności Dziecka Bożego. Historie z różnych zakątków globu przeplatane są historiami z Ewangelii i Biblii, przez co możemy jeszcze lepiej przyjrzeć się historycznemu kontekstowi „Dobrej Nowiny”.

Hołownia to człowiek miliona profesji – dziennikarz, pisarz, celebryta znany z programu „Mam Talent!”. Zajmuje się także pomocą biednym w Afryce – założył Fundację Kasisi, pomagającą dwustu sierotom w Zambii, poprzez Dobrą Fabrykę wspiera finansowo hospicjum w Rwandzie. W ostatnim czasie był ciężko chory, ale nie ma zamiaru rezygnować z głoszenia przesłania miłości i dobra, a czyni to w wyjątkowy sposób – jego erudycja, zamiłowanie do książek i pasja podróżnicza, w końcu wspaniałe poczucie humoru powodują, że jak nikt inny potrafi przekonywać do nauki Chrystusa w czasach zwątpienia i obojętności. Niektórzy mają mu to za złe, bo uważają, że to oni mają „monopol na zbawienie”, ale malkontentów nigdy dość, dlatego zachęcam do przeczytania tej książki szczególnie poszukujących.

sobota, 1 lipca 2017

Książki 2017 na półmetku

  • Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 26 czerwca 2017 Plusów za opinię: 19 | Kto głosował?
    1

    Opinia:
    "Katedra" to powieść-modlitwa, która toczy się w kontekście sztuki średniowiecza. Łącząca elementy architektury romańskiej i gotyckiej katedra w Chartres jest dla narratora pretekstem, by snuć rozważania na temat Boga nie tylko w sztuce ale i w kulturze, w tym jak człowiek sam przestał odczuwać tę wielkość i piękno absolutu, by pozostać na płaszczyźnie pstrego kiczu i tandety. To także książka o tym jak człowiek nie może znieść tego, co naprawdę wielkie i wzniosłe, bo go to przerasta i przeraża zarazem. Ten powieściowy zamysł nie udałby się bez wielkiego języka i wspaniałego spolszczenia Marcina Masnego.
    2
  • Nienasycony
    Nienasycony
    Autor:
    Cykl: Nienasycony (tom 1)
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 10 czerwca 2017
    3
  • Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 09 czerwca 2017

     Powiem szczerze, że mocno się bałem, że będzie to przepełnione jakimiś politycznymi wyziewami, rozwodzeniem się jak to zaprzepaszczamy kolejną szansę, rejtanowskim rozdzieraniem szat nad smutnym, pisowskim losem polskiej kultury. Nic tego - Waglewski jest znany między innymi z tego, że nie opuścił "reżymowej" Trójki i dalej prowadzi tam swój "Magiel Wagli". I chociaż pewnie tego rządu nie kocha, to nie przeszkadza mu to puszczać dobrej muzyki. Cóż, taka moda polityczna, ale Waglewski pozostaje taki sam - czy to komuna, czy III RP, czy pisland. I o tym jest ta książka. I o to cho.
    4
  • Teoria wszystkiego
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 04 czerwca 2017
    5
  • Ofiarologia
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 29 maja 2017 Plusów za opinię: 5 | Kto głosował?


    Opinia:
    "Leżała pośród rozrzuconych igieł, w odchodach, krwi i urynie". Niby jedno zdanie, a starczy za całą książkę.
    6
  • Miłość to piekielny pies. Wiersze z lat 1974-1977
  • Ludzie w czasach Jezusa
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 26 maja 2017 Plusów za opinię: 7 | Kto głosował?

    Dziś, gdy tak bardzo troszczymy się o wartość naszego życia, gdy nie umiemy obejść się bez wygód czy luksusów, gonimy za pieniędzmi i udajemy, że jesteśmy szczęśliwi w świecie bez idei, za to zarobieni po łokcie i odpoczywający na zamkniętych plażach All Inclusive, warto przyjrzeć się jak różnili się od nas ludzie, żyjący 2000 lat temu. I to nie tylko ci, o których pamięć przetrwała dzięki spuściźnie tradycji kultury śródziemnomorskiej, dzięki Antykowi i Biblii. "Ludzie w czasach Jezusa" to ciekawy przewodnik po tym świecie sprzed 2000 lat.
    8
  • Jak zostałem bażantem
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 23 maja 2017
    9
  • Podboje Boya. Tadeusz Żeleński: kobieciarz czy feminista?
  • Król węży
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 03 maja 2017 Plusów za opinię: 24 | Kto głosował?

    Opinia:
    Historia trójki przyjaciół - Dilla, Travisa i Lydii - nastoletnich odszczepieńców, żyjących na amerykańskiej prowincji. Autentyczna, szczera i wzruszająca historia dla młodych ludzi, którzy borykają się z podobnymi problemami - brakiem akceptacji i niezrozumieniem. Powieść uniwersalna w swojej wymowie, od której nie sposób się oderwać. Dla młodzieży i nie tylko. Myślę, że nie ma zbyt wiele książek, które traktują młodych czytelników serio, a nie jak target, a ta właśnie taka jest.
    11
  • Fotoalbum
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 02 maja 2017
    12
  • Namaluj Popka
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 02 maja 2017 
    13
  • Księgi Jakubowe
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 02 maja 2017
    14
  • Dowód osobisty
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 14 kwietnia 2017 Plusów za opinię: 16 | Kto głosował?
    Opinia:
    Sabach swoją powieść buduje wokół małej książeczki dowodu osobistego, który, w odróżnieniu od obywateli polskich, dla których dokument ten był oznaką dorosłości, w Czechosłowacji wydawano w wieku lat pietnastu. Podobne było to, że obywatel krajów socjalistycznych miał obowiązek mieć go stale przy sobie, by w razie potrzeby móc wylegitymować się przed organami władzy. Pamiętam odcinek "Czterdziestolatka" jak inżynier Karwowski legitymuje się tym dokumentem będąc w piżamie. Z powieści zrozumiałem też, że otrzymanie dowodu osobistego upoważniało obywateli czeskich do korzystania z knajp, bo nastoletni bohaterowie cały czas przesiadują nad kuflami piwa i nawet VB to nie przeszkadza, bardziej przeszkadza im jak bohaterowie nie mają dowodu osobistego. Powieść o buntach młodzieńczych, praskiej wiośnie i jej klęsce, o codziennym życiu w Czechosłowacji i kłopotach z bezpieką. Trochę wesoła i trochę smutna zarazem, bardzo osobista i przepełniona duchem hrabalowskiej gawędy. Najlepsza powieść Petra Sabacha jak dla mnie.
    15
  • Syndrom Riddocha. Tom pierwszy. Lepszego świata nie będzie.
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 04 kwietnia 2017
    16
  • Rozmowy telefoniczne
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 26 marca 2017
    17
  • Polska odwraca oczy
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 19 marca 2017
    18
  • Abubaka
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 16 marca 2017 Plusów za opinię: 22 | Kto głosował?

    Opinia:
    Swoją pierwszą powieścią Socha wpisuje się w krąg tematyczny zwany "częstochowskim kryminałem", którego prekursorami byli ludzie związani z Wydziałem Kultury i Sportu częstochowskiego Urzędu Miasta, Aleksander Wierny i Tomasz Jamroziński.Szczególnie "kryminał metafizyczny" Wiernego jest dla Sochy istotnym punktem odniesienia. Nie istniejemy bez miejsca, zdaje się mówić Socha, ale te znajome miejsca, ulice, budynki, mogą pewnego dnia stać się dla nas obce. "Abubaka" prowadzi czytelnika w inny wymiar, poza codzienność, w sferę idei i wielkich czynów. Tylko, czy tego naprawdę chcemy? Warto zadać sobie to pytanie w kontekście "Abubaki".
    19
  • Straceńcy
    Straceńcy
    Autor:
    Cykl: Fredrik Beier (tom 2)
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 04 marca 2017 Plusów za opinię: 6 | Kto głosował?

    Opinia:
    Sporo scen w prosektorium, sceny defekacji, opisy umierania pod wpływem śmiertelnego wirusa to tylko niektóre atrakcje, z którymi zetkniecie się podczas lektury "Straceńców". Zatem miłej lektury.
    20
  • Zagadki kryminalne PRL
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 04 lutego 2017
    21
  • Pod śniegiem
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 28 stycznia 2017 Plusów za opinię: 29 | Kto głosował?
    Opinia:
    To co robi Soukupova swoją książką "Pod śniegiem" mogę określić mianem zdrady - zdrady świata kobiet, który powinien pozostać tajemnicą. Trzy siostry, tylko jeden dzień, by ukazać inaczej ich życie, które prezentuje się nam zazwyczaj jako pełne siły, twarde, zahartowane w bojach ze światem i odporne na jego ciosy. Z tej banalnej perspektywy jednego dnia widzimy ból, niepewność, kompleksy, ale też przekonanie, że należy te słabości przezwyciężyć, że istnieje sens, dla którego nie można się poddać. Po jednym dniu przychodzi następny, następny i następny - to jest najistotniejszy sekret tej siły, która każe się zmagać bohaterkom z całym ciężarem egzystencji. I te kolejne dni są zawsze dla kogoś.
    22
  • Nie wierz nikomu
    Na półkach: Przeczytane, 2017 Skończyłem: 19 stycznia 2017 
    23

  • Nowy dom na Wyrębach


czwartek, 15 czerwca 2017

Recenzja książki Sylwii Błach - "Syndrom Riddocha. Lepszego świata nie będzie" - wyd. Dom Horroru

                                                               oficjalna recenzja
                                                                           

Innego końca świata nie będzie

Autor recenzji: lapsus
Autor książki: Sylwia Błach
Postapo. Koniec świata. Klęska. Zagłada. Genetyczne mutacje, które zioną żądzą krwi. Zombiaki, których jedynym pragnieniem jest rozerwać na strzępy to, co żyje. Świat dogorywa w konwulsyjnych drgawkach, a spowita mrokiem ziemia kładzie się do wiecznego snu. Zanim to się stanie ci, którzy przetrwali, muszą wypełnić swą misję. Taka sceneria będzie czytelnikowi towarzyszyć przy lekturze „Syndromu Riddocha” autorstwa Sylwii Błach, a konkretnie pierwszego tomu cyklu, zatytułowanego „Lepszego świata nie będzie”. Postapo.

Autorka tej mrocznej i ociekającej krwią historii jest po pierwsze i oczywiste pisarką, lubującą się szczególnie w horrorach i wampirach – ma na koncie swój debiut powieściowy i zbiór opowiadań oraz publikacje w antologiach i prasie. Po drugie jest programistką i autorką gry komputerowej, podjęła studia doktoranckie z tej dziedziny. Po trzecie jest Sylwia Błach modelką i blogerką, piszącą o życiu i modzie. Po czwarte i pewnie nie ostatnie jest Sylwia Błach działaczką społeczną, zajmującą się pomocą osobom niepełnosprawnym. I wszystkie te działalności dotyczą osoby niepełnosprawnej, która swoje życie spędza na wózku inwalidzkim.

Jesse, bohaterka powieści „Syndrom Riddocha”, jest poniekąd alter ego autorki. Oślepiona w wyniku eksperymentu i obdarzona specjalnymi mocami dzięki syndromowi Riddocha potrafi wykazać się, mimo ślepoty, wyjątkową sprawnością i wyjątkową wolą walki. Jej misja polega na odnalezieniu Pierwszego, który zapoczątkował gatunek „nieumarłych”. Zadanie okazuje się pułapką, a na ulicę postapokaliptycznej Polski wylegają zastępy krwiożerczych zombie, a przyjaciele okazują największymi wrogami.

„Postapo” Polska, bo tam rozgrywa się większa część akcji „Syndromu Riddocha”, to kraj wysoko rozwinięty w porównaniu z innymi częściami świata, które uległy zniszczeniu po kolejnej wojnie. W tym polskim motywie odżywają u Błach mesjanistyczne teorie romantyzmu. Jest to według mnie ważne tym bardziej, że jeden z protagonistów ma na imię Konrad i przywodzi na myśl głównego bohatera „Dziadów”. „Postapo” Polska staje się najważniejszym miejscem tego mrocznego świata, samym centrum ścierania się sił dobra i zła. W tym aspekcie pop-kulturowa powieść Sylwii Błach staje się nośnikiem istotnego przekazu odnośnie naszej rzeczywistości i naszych narodowych kompleksów.

„Syndrom Riddocha. Lepszego świata nie będzie” tonie w mroku i ocieka krwią. Pop-kulturowe odniesienia idą wyraźnie w stronę takich filmów jak „Resident Evil” i „World War Z” i takie jest tempo akcji tej książki, która nie pozwala się nudzić. Z drugiej strony podziemnymi strumyczkami przecieka z tej książki coś więcej, że jest to o naszym mroku i o naszej krwi i cierpieniu, może nawet w sensie narodowym, że ta masochistyczna potrzeba przeżywania bólu jest w nas i że „innego końca świata” nie będzie.

Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.

Czesław Miłosz „Piosenka o końcu świata”

środa, 31 maja 2017

Recenzja książki Jarosława Molendy "Podboje Boya" - wyd. Bellona

Boy w cieniu kobiet

 oficjalna recenzja portalu
Autor recenzji: lapsus
Autor książki: Jarosław Molenda
Ciotka znów z innego wątku
Baje o świata początku,
Józio się ząb za ząb kłóci,
Że świat cały powstał z
chuci


Tak, to fragment „Słówek” jednego z najważniejszych dzieł Boya. Twórca „Zielonego balonika”, bez wątpienia najważniejszego kabaretu epoki Dwudziestolecia, z wielkim wdziękiem uzasadniał postawioną w tym krótkim wierszyku tezę. Podobnie wyglądało jego życie i właśnie o tym jest książka Jarosława Molendy „ Podboje Boya. Tadeusz Żeleński: kobieciarz czy feminista?”.

Tytułowa kwestia, czy Boy był kobieciarzem, czy feministą, według mnie nie została potraktowana wystarczająco głęboko w tej książce. Przede wszystkim nie jest to książka o Boyu, a o kobietach, z którymi był związany w czasie swego życia, które zostało brutalnie przerwane w czasie II wojny światowej, gdy Tadeusz Żeleński podzielił los innych lwowskich profesorów zdradziecko pomordowanych przez hitlerowców w 1941 roku.

Certował się co nocy z Cecylią Celestyn,
Z ilu dań ma się składać ich miłosny festyn;
Dziś błąd swój poniewczasie pojmować zaczyna
Cesia, całując chłodne ciało Celestyna


Czytając biografię Boya w kontekście historii jego podbojów, można domyślać się skąd pomysł na ten zabawny fragment. A może właśnie całkiem niezabawny? Jak powiedziałem, niewiele dowiemy się tutaj o manewrach miłosnych autora „Piekła kobiet”. Pewnie wynika to z dyskrecji ideowego ucznia Don Juana, co tylko dobrze o nim świadczy. Możemy się jedynie domyślać, że przy tej aktywności na niwie Erosa musiało to być życie niebywale wyczerpujące.

Bo też temperament pań opisanych w książce Jarosława Molendy był niespotykany (przynajmniej w odniesieniu do dzisiejszych czasów). Książkę rozpoczyna prezentacja matki pisarza, która jako wzorzec kobiety postępowej i odważnej funkcjonował przez całe jego życie. Takie były też kobiety jego życia – Dagny Juel, muza młodopolskich poetów; Zofia Pareńska – żona Tadeusza, literacka Zosia z „Wesela”; Jadwiga Mrozowska – wybitna podróżniczka, kobieta, która wyprzedziła swoją epokę; Izydora Schiller – wybitna aktorka i obiekt westchnień artystycznego świata Dwudziestolecia i w końcu skandalistka Irena Krzywicka.

 Nie masz nic milszego ponad
Ciągnący żeński pensjonat



Portrety kobiet Boya ukazują postaci bezkompromisowe i wolne, osoby, którym ani śniło się podporządkować konwenansom początku XX wieku. To one inspirowały Boya, by jako lekarz i publicysta odważnie wypowiadał się w sprawach antykoncepcji i emancypacji, która w okresie Dwudziestolecia była wciąż aktualnym postulatem. Na pewno wizerunki tych kobiet są inne niż dzisiejsze wyobrażenie o feminizmie jako o swego rodzaju dominacji nad męskim światem i obyczajowych rygorach w dziedzinie seksu. Książka Jarosława Molendy może być dla współczesnego czytelnika ciekawym przewodnikiem po tych często pomijanych kobietach, które miały istotny wpływ na twórczość Boya i innych przedstawicieli tamtej epoki. Jest w tej książce także tęsknota za prawdziwą, nieskrępowaną niczym kobiecością, której dziś tak często nam brakuje.

Kiedy wieczór już zapada,
Ciotka do snu się układa:
Józiu! Zostaw ten rozporek
I chodź odmówić paciorek.

piątek, 12 maja 2017

Rcenzja powieści Jeffa Zentnera "Król węży" - wyd. Jaguar

Ameryka bez retuszu

oficjalna recenzja LC

 

 

Autor recenzji: lapsus
Tytuł książki: Król węży
Autor książki: Jeff Zentner

Jeff Zentner jest piosenkarzem, który współpracował z takimi gwiazdami jak Iggy Pop czy Nick Cave. Pracuje także z młodzieżą, która chce realizować swoje rockowe marzenia i właśnie działalność w ramach Tennessee Teen Rock Camp zainspirowała go do napisania „Króla węży”, wielokrotnie nagradzanej książki dla młodzieży.
Ameryka z książki Zentnera to nie ta, którą znamy z kina czy sympatycznych seriali. Czytając powieść, uświadamiałem sobie jak iluzoryczna jest nasza wiedza o świecie, czerpana z mediów, które serwują nam oficjalną wersję swojej propagandy sukcesu. Rzadko zaglądamy pod makijaż pieniędzy i sławy, gdzie wszystko się wszystkim udaje. Świat powieści „Król węży” jest szary i ponury, problemy młodych ludzi ukazanych przypominały mi polskie realia. I to jest dla mnie najważniejszy sukces Zentnera, że opisując konkretne realia, udało mu się powiedzieć młodym ludziom coś uniwersalnego.

Dill, Lydia i Travis są w ostatniej klasie szkoły na amerykańskim Południu. Mają swoje marzenia i nadzieje, wszyscy są wrażliwymi, młodymi ludźmi w brutalnych realiach prowincji. Ojciec Dilla jest pastorem skazanym za pedofilskie materiały na więzienie. Jego chryzmat polegał na poskramianiu śmiertelnie groźnych węży za pomocą wiary i modlitwy. Dill żyje w cieniu tych ciężkich przeżyć i dodatkowo jest oskarżony o zdradę rodziny. Dill jest także uzdolnionym muzykiem. Z drugiej strony lokalna społeczność nie jest mu w stanie wybaczyć grzechów ojca. Lydia jest uznaną blogerką modową, ma tolerancyjnych rodziców i perspektywy, ale nie jest akceptowana w małomiasteczkowym światku. Travis żyje w cieniu brutalnego ojca, dla którego liczy się tylko siła fizyczna.

Dziś kiedy patrzymy na Amerykę Trumpa lepiej to widzimy – Ameryka to nie tylko dobrze ubrani ludzie sukcesu, to także prowincja, to także bieda, to także szarość i brud, nie tylko brud materialny, ale także brud ludzkich serc. Zentner trafnie oddaje zaduch tych miejsc i wszystkie te siły, które niszczą dobro i marzenia młodych ludzi. Jego hasłem naczelnym jest – uciekaj stąd! Uciekaj stąd, bo wciągną cię te bagna, uciekaj stąd, bo zadusi cię to stęchłe powietrze! Bo „Król węży” to powieść o odwadze w poszukiwaniu swego miejsca w życiu i obieraniu swojej drogi życiowej wbrew okolicznościom i środowisku.

„Król węży” to historia trójki przyjaciół nastoletnich odszczepieńców, żyjących na amerykańskiej prowincji. Autentyczna, szczera i wzruszająca historia dla młodych ludzi, którzy borykają się z podobnymi problemami - brakiem akceptacji i niezrozumieniem. Powieść uniwersalna w swojej wymowie, od której nie sposób się oderwać, bo napisana żywym i prostym językiem. Dla młodzieży i nie tylko. Myślę, że nie ma zbyt wiele książek, które traktują młodych czytelników serio, a nie jak target, a ta właśnie taka jest. Za to wszystko należą się szczere podziękowania wydawnictwu Jaguar i tłumaczce, Zuzannie Byczek.

sobota, 6 maja 2017

Recenzja powieści Petra Sabacha "Dowód osobisty" - wyd. Afera

                                                          oficjalna recenzja portalu
                                                                           

Dowodziki do kontroli

Petr Šabach to jeden z bardziej znanych w Polsce czeskich prozaików. Dzięki wydawnictwu Afera i tłumaczeniom Julii Różewicz mogliśmy poznać liczne jego książki, takie jak „Gówno się pali” czy „Pijane banany”. Twórczość czeskiego autora jest znana także z adaptacji filmowych, jego książki przenosił na ekran jeden z bardziej znanych czeskich reżyserów – Jan Hrebejk, a ostatnim sfilmowanym dziełem Petra Šabacha jest „Dowód osobisty”, film w reżyserii Ondreja Trojana z 2010 roku. Właśnie tę książkę, która w Czechach ukazała się w 2006 roku, otrzymujemy dziś do rąk.

Šabach w swoich krótkich powieściach trzyma się nurtu gawędy i chętnie czerpie z własnych doświadczeń. Oczywiście jego utwory są indywidualnym miksem tego, co wydarzyło się naprawdę i wyobraźni. To twórcze przetworzenie zbliża prozę Petra Šabacha do mistrza czeskiej gawędy Bohumila Hrabala. Zwraca tutaj uwagę także krótka forma minipowieści, która łączy obu autorów. Petr Šabach przyszedł na miejsce Hrabala w czeskiej literaturze, by opowiedzieć o socjalistycznej rzeczywistości, gdy już nie było cenzury. Taki jest „Dowód osobisty” - chłopacka opowieść o młodzieńczym buncie wobec skostniałego reżymu, ale także o tym, że, jak pisał Hrabal, „człowieka nie da się odwszyć z wolności”. Człowieka „nie da się odwszyć” także z pragnienia pięknych przeżyć i pięknego życia, choćby miało być najzwyczajniejsze. To także łączy Hrabala i Šabacha.

Bohaterowie powieści to najpierw koledzy z ostatniej klasy szkoły podstawowej, a potem młodzi buntownicy i długowłosi fani muzyki Beatlesów. Narratorem jest alter ego autora, cała narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, a imię jego nie pada, co wskazuje, że sam Petr Šabach wraca do lat swojej młodości, by opowiedzieć o swoich młodzieńczych przygodach. W opowieści tej przewija się niemały tłumek młodych gniewnych, którzy szukają swojej przestrzeni w ciasnym świecie socjalistycznej codzienności. Próbują oni pokolorować ten świat według własnego pomysłu, ale te inicjatywy nie spotykają się z pozytywnym stosunkiem władzy. Niepokorni bohaterowie często spotykają się z reakcją milicji, która nie może darować im tego, że próbują wyróżniać się z szarego tłumu. Są to historie zabawne i smutne jednocześnie, bo w pewnym momencie żarty z opresyjną władzą się kończą.

To właśnie postaci ówczesnych milicjantów i pracowników służby bezpieczeństwa są dla mnie u Šabacha najciekawsze. Szczerze mówiąc, zawsze uważałem, że dobra opowieść o Stanie Wojennym powinna być pisana z punktu widzenia zomowca, jak w „Domu złym” Smarzowskiego. Oczywiście Petr Šabach nie tworzy jednorodnego portretu człowieka systemu, nie dokonuje wiwisekcji psychologicznej, ale pokazuje całą menażerię ludzkich typów w mundurach (albo po tajniacku), którzy mogliby stać po przeciwnej stronie barykady i wkładać kwiaty do luf, ale tak się poskładało, że krzyczą, poniżają, zastraszają, biją; zdefiniowani totalitarnie, jakby nie sobą byli, tylko nakręconymi przez system androidami, którzy na krótką chwilę odzyskują ludzkie oblicza.

Praska Wiosna jest clou tej opowieści. Początkowo pełna nadziei, radosna i niosąca zgodę, zmienia się na oczach bohaterów w ponury koszmar totalitaryzmu. Wyjątkowo dobrze udało się Šabachowi sportretować te przemiany i to jak władza nabiera ludzkich kształtów, by za moment stać się podkutym butem i gumową pałą. A potem ten cały korowód czechosłowackich motywów z Kartą 77, ubekami, emigracją aż do „aksamitnej rewolucji”. Śledzimy te ważne wydarzenia z punktu widzenia bohaterów, którzy wcale nie chcą być bohaterami. Po prostu – zwykli chłopcy, którzy chcą ciut za dużo wolności niż im się na to pozwala. Wiem, że ten wolny od heroizmu ton może się spodobać polskim czytelnikom.

Šabach swoją powieść buduje wokół małej książeczki dowodu osobistego, który, w odróżnieniu od obywateli polskich, dla których dokument ten był oznaką dorosłości, w Czechosłowacji wydawano w wieku lat piętnastu. Podobne było to, że obywatel krajów socjalistycznych miał obowiązek mieć go stale przy sobie, by w razie potrzeby móc wylegitymować się przed organami władzy. Pamiętam odcinek "Czterdziestolatka" jak inżynier Karwowski legitymuje się tym dokumentem, będąc w piżamie. Z powieści zrozumiałem też, że otrzymanie dowodu osobistego upoważniało obywateli czeskich do korzystania z knajp, bo nastoletni bohaterowie cały czas przesiadują nad kuflami piwa i nawet VB to nie przeszkadza, bardziej przeszkadza im jak bohaterowie nie mają rzeczonego dowodu osobistego. Taka czechosłowacka, środkowoeuropejska perspektywa. Ale jakże odmienna od polskiej.