Dom (zly)

Dom (zly)

niedziela, 29 listopada 2020

"Płuczki" Piotr Paweł Reszka - refleksja

 Kruki, wrony

O sprawie bezczeszczenia żydowskich miejsc pamięci o ofiarach Shoah opinia publiczna przypomniała sobie przy okazji "Złotych żniw" Tomasza Grossa. Książka była jednoznaczna w wymowie - Polacy to naród prymitywnych zwyrodnialców, a miano hien jest najłagodniejszym określeniem dla tego typu praktyk. "Prawdziwi Polacy" mogli znów poczuć się jak podludzie Europy, utożsamić się z tym zezwierzęceniem i wprowadzić w kraju nowy ład, oparty na starych zasadach.


Paweł Piotr Reszka nie powrócił do Treblinki, o której pisał Gross. Pojechał do Bełżca i Sobiboru. Zobaczył to samo - doły wykopane przez cmentarne hieny w poszukiwaniu złotych koronek, biżuterii. monet.


Kruki i wrony wydziobywały z grobów dużo cennego kruszcu - wydziobywały go z ziemi wymieszanej z popiołem spalonych ludzi i z pozostawionych tam kości. Cieszyły się jak ten chłop z opowiadania Żeromskiego.


Czy potrafimy zrozumieć biedę i prymitywizm? Cham - ta ikona polskiej kultury, zaczerpnięta ze Starego Testamentu, mści się na jego wyznawcach. Mści się za swoje ubóstwo, za pokłady zazdrości, za brak szacunku do samego siebie.


Żeby zrozumieć kruki i wrony, trzeba być jedną z nich. Trzeba żyć w cieniu obozu zagłady. Trzeba umierać z głodu.


Tutaj nie ma usprawiedliwienia i wybaczenia. Pozostaje tylko głęboki żal i ból wywołany tą świadomością. Reszce udało się to osiągnąć. Udało się zedrzeć stary, przegniły opatrunek naszego narodowego sumienia. Ale póki nie weźmiemy części tej odpowiedzialności na własne barki, zamiast zostawiać z nią kruki i wrony  same, to na nic będą te biblioteki opracowań, dokumentów, reportaży.

czwartek, 12 listopada 2020

Melodramat z deszczu i błota. "Potępienie" Film Beli Tarra z 1988 roku

 Kolejny film węgierskiego mistrza slow movie na moim koncie. Bella Tarr opowiada o miłości w w strugach deszczu. Jest miłosny trójkąt, jest gotowy na wszystko kochanek, jest zdradzany mąż - naiwny i oszukiwany, jest miejscowy mafioso i jest femme fatale - niespełniona szansonistka. Klimat filmu noir sprawia, że wygląda to jak mroczny kryminał o życiowych rozbitkach. Ale jest w tym filmie coś więcej, coś , co pozbawia "Potępienie" romantycznej aury.

To film skąpany w szarościach, deszczu i błocie. Bohaterowie doskonale komponują się z pojedynczymi kadrami wyeksponowanymi w filmie -przewróconym koszem na śmieci, gromadą bezpańskich psów. Ten postapokaliptyczny klimat jest pogłębiany przez minimalistyczne dźwięki zespołu Mihaly Viga. "Potępienie" to efekt współpracy Tarra z Laszlo Krashnakorkaim, który współtworzył z nim największe osiągnięcia węgierskiego minimalisty z "Szatańskim tangiem" na czele. "Potępienie" jest konsekwentnym eksplorowaniem pustki, szatańskiej pustyni melancholii w poszukiwaniu piękna.

I to się Tarrowi niezmiennie udaje. Ukazuje w swoich filmach ludzkie, bezwolne wraki - bezdomne psy, grzebiące w koszach w poszukiwaniu odpadków i pokazuje, że to jest esencjonalnie piękne. Tarr tworząc najbardziej nihilistyczne filmy o końcu świata, który dzieje się cały czas, tu i teraz, dookoła, nadaje mu blask szarego piękna, nadaje temu światu sens, stwarza go w poetyckim wymiarze. 

I te bary - Titanic bar. Te tłumy wijące się w smutnych, tanecznych korowodach do smutnego akordeonu Mihaly Viga. I ta historia o alkoholiku, który, aby wypić kieliszek, musiał przewiązać rękę w nadgarstku szalikiem. "Ćma barowa" powstała rok wczesniej. Szkoda, że nie reżyserował jej Bela Tarr.

wtorek, 3 listopada 2020

"NIŻ" Macieja Topolskiego wyd. Ha!art


 

Kłaniam się uNIŻenie


Kelner – prozaiczna profesja. Współczesny służący. Wynieś, przynieś, pozamiataj. Ale jest w tym jakaś magia. To nie taki rzadki motyw w literaturze i filmie. „Obsługiwałem angielskiego króla”, „Zaklęte rewiry”, a współcześnie chociażby „Atak paniki”. Kelner to cień, ale czasem wypływa na pierwszy plan. Kelner-zabójca, albo Afera taśmowa. Temat, widać, nie nowy, cóż zatem może przynieść książka Macieja Topolskiego zatytułowana „Niż”?


Przynosi zestaw zgrabnych apostrof, które stanowią anty-ody do poszczególnych elementów, składających się na życie kelnera - „do pracy”, „do usług”, „do dupy”. Topolski w swojej prozie poetycko demitologizuje profesję kelnera. Wspólczesny, polski kelner u Topolskiego to najniższy szczebel w gastronomicznej branży, z którym nikt się nie liczy. Może być, może nie być. I brak tu jakiejkolwiek misji – jak u Hrabala, czy w roli Marka Konrada. To raczej kelner z „Ataku paniki” - wykorzystany i wykorzystujący, odwzorowanie kelnera od Sowy, podsłuchujacego polityków, lub przynajmniej o takiej roli marzący.


Ale to tylko marzenia kelnera. W książce Topolskiego są one obecne jako miraże zemsty na bezdusznym systemie, wykręcającym człowieka jak szmatę. W większości tekst „Niżu” ukazuje bezsensowne tyranie za miskę ryżu, by pojechać klasykiem. Cały sukces oparty jest tutaj na autosarkazmie, który czyni jego żale lekkimi i nie pozbawionymi czarnego humoru. Taki śmiech przez łzy jest nam dziś potrzebny.

I czytam ostatnie książki Ha!artu właśnie w ten sposób – jako antidotum na toksynę w pułapce na myszy, w której wszyscy dziś siedzimy. „Niż”, obok „Zaczarowanego ubera” i „Ludzi z wolnego wybiegu”, wpisuje się w ten odtrutkowy trend doskonale. Zatem – klaniam się uNIŻenie, jak typowy polski, wcurwiony kelner.