Dom (zly)

Dom (zly)

czwartek, 30 grudnia 2021

Filmy w kinie 2021- 61 wizyt.

 Pandemia pokazała mi jak ważne jest dla mnie kino jako miejsce. Gdy w lutym otwarto ponownie kina, pobiegłem do OKF, by obejrzeć film Mariusza Wilczyńskiego i po pandemicznej, kilkumiesięcznej przerwie przeżyłem ten film bardzo intensywnie. Popłynąłem, nie mogąc zapanować nad emocjami. "Zabij to i wyjedź z tego miasta" wychodził z osobistej historii traum i ran, by pokazać te miejsca każdemu widzowi w jego wnętrzu i stawał się uniwersalnym spotkaniem z tym, co nas boli. To było zbyt silne, naprawdę trudne i zmuszało do krzyku, do wyrzucenia tego ciężaru, który urodził się po seansie. Nikt nie musi tego rozumieć. Nałożyło się wtedy tak dużo rzeczy, pytań. Tego było zbyt wiele. I to "zbyt wiele" wciąż tutaj jest. Chciałem się z tych złogów mroku oczyścić. Średnio wyszło.

Potem długo nic. Rozmijałem się z filmami, które oglądałem. Były mi obojętne. Cieszyłem się na seanse cyklu "Playback", żeby siać ziarno, ale coraz mniej czułem potrzebę, by na siłę siedzieć w kinie i oglądać "wszystko", które nic mnie nie obchodziło.

Pojechałem po dwuletniej przerwie na Nowe Horyzonty i oglądałem głównie stare filmy - przegląd tajwańskiego reżysera Apichatponga Weerasethakula dawał  mi to poczucie osobności, emocji , sztuki zamiast sztuczek. Filmy zawsze osobiste i dotyczące fundamentalnych spraw - miłości i śmierci. Kino egzotyczne, zakorzenione w buddyzmie, a jednak uniwersalne i bliskie. Aktualna "Memoria" mniej. Jakieś zimno emanowało z tego filmu. Wstrząsnął mną film "Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela" - feministyczne arcydzieło Chantal  Akerman z 1975, chociaż etykietki tutaj bez znaczenia. Po raz pierwszy w kinie zobaczyłem "Potępienie" Beli Tarra - film utopiony w mroku, emanującym z ludzi. 

Z  nowych filmów porażała pięknem, dzikością i zimą "Reduta" Mathew Barneya, twórcy słynnego cyklu "Cremmaster" i też zimny, ale po rosyjsku, groteskowy i oniryczny film Kiryła Serebrennikova "Gorączka" - też osobisty, ale nie tak "goły" emocjonalnie jak "Zabij". 

Po powrocie z Wrocławia znów rozjeżdżałem się z kinem - sito selekcji było gęste. Jasmina Zbanic w filmie "Aida" pokazała w reportażowej konwencji, co wydarzyło się w bośniackiej Srebrenicy pewnego lipcowego dnia. Doceniłem "Wesele" z jego bezkompromisowością i wiecznie aktualnymi pytaniami o nas i naszą historię. "Niefortunny numerek lub szalone porno" Radu Jude opowiedział mi o konsekwencjach życia w szklanym domu, gdzie media i bliźni chcą zajrzeć człowiekowi do każdego otworu i postawić go pod pręgierzem całkiem jak w średniowieczu. Było dużo za późno.

A tuż przed 2022 "Nie patrz w górę" Adama McKaya przypomniał, że wesoło z nami nie jest. Od czego jednak jest nadzieja? Ale to było już przez internet a nie w kinie. Dlatego wszystkiego dobrego i wiary w lepsze jutro, bo to już jutro.


LUTY 2021

1. 12.02 Zabij to i wyjedź z tego miasta reż. Mariusz Wilczyński 10/10

2. 13.02 Palm Springs 5/10 

3. 15. Mathieu i MAXIME reż. Xavier Dolan DKF Rumcajs 


 4. 20.02 Tylko zwierzęta nie błądzą reż. Dominik Moll

 5. 22.02 Obraz pożądania 

6. 27.02 "Szarlatan" reż. Agnieszka Holland 7/10


 MARZEC

7. 1.03 "Słudzy" Czechy 7/10 

8. "Na rauszu" 6/10 reż. Thomas Wittenberg

9. Obiecująca, młoda kobieta. reż Emmerald Fennel 6/10 17.03

10/11 "Niepamięć" reż. Christos Nikou 7/10 i "Sound of Metal" reż. Darius Marder 8/10 - Double Feature przed lockdownem 19.03. 2021

MAJ

12. 22.05 Nomadland reż Chloe Zhao 8/10

13. 30.05 "Jeannette. Dzieciństwo Joanny d'Arc"

CZERWIEC

14. "Śniegu już nigdy nie będzie" reż. Małgorzata Szumowska 5/10 4.06.2021

15. "Proste rzeczy" reż. Grzegorz Zariczny 7/10 12.06

16. "Minari" 19.06

LIPIEC

17/2021 "Dystans" Sergio Caballero 17.07

18. "Supernova" reż. Harry MacQueen 19.07

19. "Annette" reż. Leos Carax 10.07

20. "Żużel" reż Dorota Kędzierzawska 20.07

21 "Ciotka Hitlera" reż. Michał Rogalski 25.07



22-56 Nowe Horyzonty

Nowe Horyzonty 2021 - dzień pierwszy

 Po dwóch latach wróciłem do Wrocławia, by oglądać takie kino, o jakim marzę. Coraz bardziej zależy mi na oglądaniu filmów w kinie, czyli odwrotnie niż w świecie, gdzie wszystko przenosi się do sieci. Ale ci stali bywalcy tutaj tak mają - tęsknią za kinem w kinie. Trzeba wyrwać zatem życiu chociaż ten jeden tydzień, by spotkać kino, które jest sztuką w kinie.

 

  1. Tajemniczy obiekt w południe

Zacząłem od debiutu  Apichatponga Weerasethakula. Film z 2000 jest bardzo surowy formalnie. Ziarnisty ekran to nie konwencja czy stylizacja ale taśma słabej jakości, którą dysponował twórca. Tajski reżyser wyruszył na prowincję, by pobawić się słowem - ktoś zaczyna opowieść o nauczycielce i niepełnosprawnym chłopcu, by następne osoby dokładały kolejne elementy tej układanki. Słowo stwarza historię, która rozrasta się w wielu kierunkach, ale stwarza też świat oparty na mitach i wierzeniach. Wraz z rozrastającą się historią wnikamy w obszar tego, co niemożliwe, uświadamiając sobie, że to niemożliwe jest w nas.

2 Cenote

Film japońskiej reżyserki, Kaori Ody, wyświetlony został w sekcji LostLostLost. Twórczyni udała się do Meksyku, by dotrzeć do tajemnicy starożytnych studni, którym Inkowie przypisywali magiczną rolę. Woda jest tutaj żywiołem życia i śmierci. Podwodne zdjęcia są przeplatane scenami z życia autochtonów. Film transowy, gdzie większość dźwięków to oddech nurka i bulgotanie wypuszczonego powietrza.

3 Rodzaj, zwierzę

Najnowszy film Lava Diaza ma "tylko" 2,5 godziny. Przepiękne zdjęcia, jak to u filipińskiego reżysera, przeplatają się z przerażającą, smutną historią o wyzysku i eksterminacji biednych ludzi. Inny świat. Film socjalistyczny ale jednocześnie religijny. Bieda opiera się o nadzieję dobra, by przetrwać w okrutnej walce drapieżców z bezbronnymi.

4. Lux AEterna

Ta autotematyczna impresja o tworzeniu dzieła filmowego to, jak przyzwyczaił nas Gaspar Noe,  transowy trip. Film bezlitośnie energetyczny, Noe operuje tutaj stroboskopowymi światłami, które zostają w widzu po sensie. Mamy tu charakterystyczne dla reżysera "dołujące" poczucie humoru ale jest tutaj także gra z tradycją kina - Dreyer z jego "Dniem gniewu", Goddard z jego wizją twórcy jako tyrana.

sobota, 14 sierpnia 2021

Nowe Horyzonty 2021 - dzień drugi

 Wędrówki z seansu na seans. Koncentracje. U mnie na pierwsze miejsce wyszedł Apichatpong Weerasethakul, klasyk slow movie z Tajlandii. Tajemnicze, baśniowe kino w obłoku metafizyki. I rozczarowanie największe i pytanie - jak ten film mógł obrażać pamięć Bergmana!

5. Światło stulecia.

Apichatong  z 2006 roku, hermetyczny, biograficzny i piękny. Pełen domysłów, z których żaden nie jest wystarczający, by na nim się oprzeć. Ślepe ścieżki wrażeń jak podstawowe pytania, na które nie ma odpowiedzi. Błąkanie w czeluściach jaźni ale pełne ciepła.

6. Memoria

Apichatong z Tildą Swinton i Adamem Driverem. Kino artystyczne przebija się do mainstreamu, tracąc swą magiczną moc. Reżyser wychodzi poza krąg kultury azjatyckiej i gubi to, co było dla jego filmów najważniejsze - ciepłą aurę metafizyki.

7. Wyspa Bergmana

Najgorsze doświadczenie. Komedia romantyczna w komedii romantycznej i z muzyką Abby. Pretensjonalna, pseudoartystyczna Mamma Mia obraża w dodatku pamięć Ingmara Bergmana, przywołując jego biografię i twórczość dla swoich niecnych celów.

8. Enfant terrible

Filmowa biografia Rainera Wernera Fassbindera. Ale właśnie - filmowa czy teatralna? Zmarnowany potencjał na gejowską "Ćmę barową" spowodowany złymi wyborami formalnymi. Doskonałe aktorstwo trzyma ten film.

9. Titane

Złota Palma w Cannes. Wielkie zaskoczenie formą z czasem mija i zaczyna nużyć. Pomieszanie stylów, konwencji, miłości i przemocy,  kobiety i maszyny daje efekt piorunujący, tyle że błysk ma to do siebie, że , posiadając olbrzymią moc, trwa jedynie krótki moment. Po olśnieniu nastąpiło wypalenie. I świadomość, że dalej pójść nie można. 

niedziela, 15 sierpnia 2021

Nowe Horyzonty - dzień 3

 Wielkie obietnice filmowe to dla mnie rozczarowania, skromne, ciche filmy - największe odkrycia i radość.

10 Zero

Kazuhiro Sôda swoim dokumentalnym cyklu obserwuje wybitnego psychiatrę dr. Yamamoto, który zmienił oblicze swojej dziedziny w Japonii. Niezwykle prostymi środkami pokazuje bardzo skromnego człowieka i jego pacjentów w momencie, gdy dr Yamamoto odchodzi na emeryturę. W sensie szerszym film ten stawia pytanie, czy są ludzie niezastąpieni? Odpowiedź brzmi - tak. Hasłem tego filmu jest wdzięczność jako klucz do spokoju. 

11. Gorączka

Kirill Serebrennikov w swoim najnowszym filmie podróżuje w czasie i w mrocznych czeluściach rosyjskiej duszy, która najlepiej objawia się w Nowy Rok, bo w tle tego święta, choinki, dziadka Mroza i Śnieżynki dzieje się w głowach bohaterów ten bal u Wolanda w rytmie Covid19.

12. Walden

Daniel Zimmermann pokazuje las w Austrii i drogę desek z europejskiej fabryki do serca brazylijskiej dżungli, operując panoramami 360 stopni. Słów nie potrzeba, ale trzeba się skupić nad przemysłową infrastrukturą, która zabiera przestrzeń naturze i tworzy gospodarcze absurdy.

 13. Potępienie

Kolejny film węgierskiego mistrza slow movie na moim koncie i to w kinie. Bella Tarr opowiada o miłości w w strugach deszczu. Jest miłosny trójkąt, jest gotowy na wszystko kochanek, jest zdradzany mąż - naiwny i oszukiwany, jest miejscowy mafioso i jest femme fatale - niespełniona szansonistka. Klimat filmu noir sprawia, że wygląda to jak mroczny kryminał o życiowych rozbitkach. Ale jest w tym filmie coś więcej, coś , co pozbawia "Potępienie" romantycznej aury.

To film skąpany w szarościach, deszczu i błocie. Bohaterowie doskonale komponują się z pojedynczymi kadrami wyeksponowanymi w filmie -przewróconym koszem na śmieci, gromadą bezpańskich psów. Ten postapokaliptyczny klimat jest pogłębiany przez minimalistyczne dźwięki zespołu Mihaly Viga. "Potępienie" to efekt współpracy Tarra z Laszlo Krashnakorkaim, który współtworzył z nim największe osiągnięcia węgierskiego minimalisty z "Szatańskim tangiem" na czele. "Potępienie" jest konsekwentnym eksplorowaniem pustki, szatańskiej pustyni melancholii w poszukiwaniu piękna.

I to się Tarrowi niezmiennie udaje. Ukazuje w swoich filmach ludzkie, bezwolne wraki - bezdomne psy, grzebiące w koszach w poszukiwaniu odpadków i pokazuje, że to jest esencjonalnie piękne. Tarr tworząc najbardziej nihilistyczne filmy o końcu świata, który dzieje się cały czas, tu i teraz, dookoła, nadaje mu blask szarego piękna, nadaje temu światu sens, stwarza go w poetyckim wymiarze. 

I te bary - Titanic bar. Te tłumy wijące się w smutnych, tanecznych korowodach do smutnego akordeonu Mihaly Viga. I ta historia o alkoholiku, który, aby wypić kieliszek, musiał przewiązać rękę w nadgarstku szalikiem. "Ćma barowa" powstała rok wczesniej. Szkoda, że nie reżyserował jej Bela Tarr.

14. Vortex

 Uwielbiam filmy Gaspara Noe ale ten nie jest tak dynamiczny i transowy. Bardzo surowy, oparty na dialogach film o starości, demencji i śmierci zbliża się do reportażu. Ale na pierwsze miejsce wychodzi tutaj rodzina jako źródło miłości i to jest wielka, pozytywna wartość tego filmu.

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Nowe horyzonty - dzień 4

 Świadomość, że bieganie z seansu na seans jest męczące. Dopiero zasiadasz i ekscytujesz się powolnym kinem. Napięcie mija. I ta ponura myśl - znowu nie wklikałem się na Sexual Drive.

15. Kryjówka Jacka.

Film Pascuala Sisto jest bardzo dopieszczony jak na niezależną w wymowie produkcję w stylu Sundance. Raczej thriller niż film psychologiczny, a może thriller psychologiczny był dla mnie jak spotkanie z nastoletnim Fritzlem. Wszystko jest możliwe ale jednak za grubo.

16. Kamyki

Tamilskie klimaty w reżyserii P.S. Vinothraja to kino piękne wizualnie i energetyczne. Zwycięzca festiwalu w Rotterdamie zaskakuje dojrzałością formy, a kino drogi w tamilskim wydaniu odbywa się na piechotę - między wioską a wioską.

17 Złote lata 80.

Chantal Akerman w wydaniu musicalowym? Szok i roczarowanie. Zamiast sentymentu konfekcja rodem z butiku z lat 80. i słabe piosenki.

18. Skrajne żądze

Na filmach Apichatonga nie sposób się zawieść - oprócz Memorii. Troszkę kino społeczne o birmańskich emigrantach ale przede wszystkim podróż, długa, trwająca koło godziny podróż po raju tajskiej dżungli dającej schronienie wyrzutkom i kochankom, gdzie nie obowiązują ludzkie prawa.

19. Saint Maud

Horror metafizyczny zbyt ciężki na koniec dnia. Nie potrafiłem się bać tej pani, która nawiązała w swoim umyśle kontakt z bogiem. Tylko czy na pewno z tym właściwym?
 
 

 

wtorek, 17 sierpnia 2021

Nowe horyznonty - dzień 5.

 Nowe horyzonty, nowe sytuacje, nowe konstelacje, nowi ludzie. Są przez mgnienie oka. Przemijają tak szybko. Zawsze coś zostawiają - dobro, zło, rozczarowanie, zachwyt, obojętność? Są jak dzieła sztuki. Zapominamy o nich, ale w nas żyją.

20. Kobieta, która uciekła

Hong Sang-soo tworzy, przypominający troszkę wczesnego Woody Allena, obraz relacji międzyludzkich w konkretnej rzeczywistości - w przypadku tego filmu jest to Seul. Rozmowy ludzi są tutaj bardzo szczere, a jednocześnie pełne delikatności. Dla nas to chyba niemożliwe. Nie ma w tym obrazie społeczeństwa żadnej gwałtowności wyrażonej na zewnątrz, choć kryje się ona pod mimiką, gestami i spojrzeniami. I jest rodzynek - bezpański kot, który na ekranie jest tylko przez chwilę ale kradnie całe show.

21. Południe

Zupełnie szczerze i na poważnie twierdzę, że dokument Chantal Akerman to najlepszy filmowo obraz dotyczący segregacji rasowej, jaki widziałem kiedykolwiek. Bardzo skromny, wynikający z rozmów ze zwykłymi ludźmi. Akerman nie ocenia, przygląda się im bezstronnie, ukazując, wydaje się nie do końca świadomie, demony amerykańskiego Południa. Film w dużej mierze składa się z jazd kamery po peryferiach, które zamieszkują czarnoskórzy obywatele USA. Nie ma w tym gwałtowności, oskarżeń, co czyni "Południe" filmem uniwersalnym - nie tylko na temat segregacji rasowej ale na temat natury człowieka.

22. Przyjdźcie tu!

Szok i sponiewieranie. Po magicznej "Zwyczajnej historii" Anocha Suwichakornpong zabiera nas w podróż, w której wszystko wydaje się przypadkowe. Nie sposób skleić tego filmu w spójną całość. Jakby całe ludzkie życie dryfowało w ciemności i niejasności celu. Młodzi turyści w pierwszej scenie docierają do muzeum, które jest nieczynne i dalej nic już się nie składa. Film jako postawienie pytania bez szukania odpowiedzi.

23. Reduta

Góry Idaho. Wizualny przepych. Powrót do natury. Las i sztuka. Czysta emanacja piękna i grozy. Matthew Barney.

24. Przygody Iron Pussy.

Tajska "Hydrozagadka". Czy Apichatpong Weerasethakul, Michael Shaowanasai oglądali ten film z prlu, bo nawet elementy musicalu sa tutaj. A transseksualna tytułowa superbohaterka wymiata zło jak nasz słynny As, zostawiając daleko z tyłu Bonda, Klossa i Stierlitza z "17 mgnień wiosny". Czyste szaleństwo i kupa radości na widowni na koniec dnia.

 No i udało mi się zalogować na Sexual Drive.
 
 

Nowe horyzonty - dzień 6.

 Smaki i zapachy festiwalu. Smaki i zapachy filmu. Filmowe martwe natury. Wszystko, co nas spotyka, musiało się zdarzyć.

25. Smak

Film wietnamskiego reżysera tonie w zmysłach - smak, zapach, dotyk. Jedzenie i seks. I bieda wyłaniająca się z kontrapunktu wpadającego słońca. Filmowy barok z dalekiej Azji.

26. Rodzinne ustawienia

Bal manekinów niczym zainspirowany Bruno Jasieńskim. Zamiast aktorów mamy manekiny i kwestie wypowiadane z offu - dotyczą one rodziny, kościoła, niewoli społecznej. W istocie to lekcja z etyki Nietzschego. Pretensjonalne ale szlachetne językowo, bo kryształowe dialogi ratują ten film.

27. Ziemia jałowa

Na tle innych irańskich filmów obraz Bahraniego nie wypada ani gorzej ani lepiej. to piękne, czarno-białe kino mocno zakorzenione w tradycji filmowej Bliskiego Wschodu. Dla mnie historia upadającej cegielnii stała się szczególnie bliska przez miejsce akcji. Gnaszyn to miejsce gliny i tutaj też są opuszczone cegielnie z mrocznymi dramatami.

28 Śmierć niewinności i grzech nieistnienia

Libańskie kino inicjacyjne - czterech kolegów rusza na spotkanie z prostytutką. Ten kameralny film drogi jest tak liryczny i przy tym tak skromny, że urzeka każdą swoją sceną.

29 Sexual drive

Tego się nie spodziewacie! Japońska komedia erotyczna sięga do dekameronowskiej tradycji gawędy, by molestować nas erotycznie i kulinarnie w ilościach nieumiarkowanych. Film Kôta Yoshidi to orgia bez żadnej sceny seksu.

Nowe horyzonty - dzień 7/8. Koniec.

 Zniewolenie. Gwałt. Kontrola. Kobieta. Kobieta w Egipcie. Kobieta w Brukseli. Kobieta w Paryżu. Kobieta w Polsce. Kobieta w Afganistanie. Kobieta-klawisz. Nadzór. Kontrola. Gwałt. Człowiek. Pokiereszowany. Porwany. Leży na ulicy. Zabija. Klub Rectum. Nieodwaracalne.

30. Pióra

Omar El Zohairy zaczyna na wesoło, żeby się od tej wesołości odbić w koszmar samotnej kobiety w świecie arabskim. Mąż zamieniony w kurę, ale i tak więcej znaczy niż kobieta. Na każdym kroku dominuje brud - dosłowny, czyli usyfiony świat mężczyzn, oraz przenośny - syf ludzi, którzy się na ten świat dominacji godzą.

31. Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela

Arcydzieło Chantal Akerman. 3i5 godzinny obraz, skupiający się na kobiecie. Matka, gospodyni domowa, prostytutka - kobieta w swoich codziennych czynnościach. Zawsze czysta i elegancka. Ogłupiający rytm rutyny, która pęka. Z każdą minutą, z każdą sceną, zbliżamy się do katastrofy. 

32. Ukryte w świetle

Trzecie oko - anus movie. Ok. 

33. Nieodwracalne

Arcydzieło Gaspera Noe, do którego nie zbliżył się już później w swoich filmach. Piekielny film. Diabelski. Dyskoteka u Dantego. Bez litości dla podziemnego świata gejowskiego. Bez litości dla widza. Rodzaj, zwierzę - jak w tytule Lava Diaza. Bydlę w stroboskopowych światłach i przemoc jako zasada świata.

34. Przemijające lato

Za godzinę wychodzę na ten ostatni w tym roku film festiwalu. Wiadomo dlaczego - moje lato przemija. Jeszcze pięć online'ów Wrócę do kina bez filmów. Do ludożerki na sali okf. Do ludzi z frazesami o wartościach na ustach i pustką w sercu. Bez pasji, bez miłości, bez sztuki. Byle się najeść.  

35. Nowy porządek 

Michel Franco w swojej dystopii ukazuje niepokoje współczesnego świata. Bardzo wyraziste, aż do banału.

NH 22-56

WRZESIEŃ


  57. "Aida" reż. Jasmina Zbanic 2020

 Nigdy nie byłem tak blisko wojny w Jugosławii. Nigdy nie byłem tak blisko masakry w Srebrenicy. 10/10


58. "Niefortunny numerek lub szalone porno" reż. Radu Jude

Remanenty jakże piękne nowohoryzontowe. Bardziej niż porno dyskusja o współczesnej edukacji. 9/10

PAŹDZIERNIK

59. "Wesele" reż. Wojtek Smarzowski r.2021 8/10

 W filmach Wojtka Smarzowskiego, nawet tych najbardziej ponurych, jest ta drobina czarnego humoru, która tworzy dystans. Wyjątkiem są jego filmy historyczne - "Róża" i "Wołyń". "Wesele 2021" nie jest ani trochę śmieszne, więc jest to kolejny film o polskim historycznym tabu. 

Przerabialiśmy to w "Pokłosiu" i oczywiście w "Idzie". W reportażach o Jedwabnem i "poszukiwaczach żydowskiego złota". Wiele tekstów kultury na tym fundamencie zbudowano - choćby dramat Tadeusza Słobodzianka "Nasza klasa". Wiele dyskusji już się na ten trudny temat odbyło, więc czy można mówić jeszcze o tabu? Historia kaszubska w "Róży" i polsko-ukraińska w "Wołyniu" takimi dziewiczymi tematami jednak były - baliśmy się ich i Smarzowski nam je nieco oswoił.

Kwestie polsko-żydowskie spolaryzowały dużo wcześniej opinię publiczną i podobnie było z filmami na ten temat - bohaterscy Polacy ratujący Żydów, sprzedajni Polacy kupczący życiem bezbronnych. Ta czarno-biała opozycja nie sprzyjała prowadzeniu zdrowego dialogu. Kontrowersyjność "Wesela2021" polega na próbie pokazania tych dwóch skrajnych biegunów po "smarzowskiemu" czyli z przerysowaniem, z tą jego dobijającą grubą krechą, którą emanuje cała ta "świńska" metafora (główny bohater, Ryszard Wilk jest właścicielem wielkiej świńskiej fermy a skojarzenie jej z Auschwitz bynajmniej przypadkowe nie jest).

Mamy zatem plan historyczny - historię pogromu z 1941 roku na podlaskiej wsi i mamy plan współczesny - typowy libek, zagrany przez Więckiewicza z jego błogą nieświadomością swej tożsamości i historii miejsca, w którym żyje, idący przez życie raźnym krokiem trasą wytyczoną przez Leszka Balcerowicza w latach 90-tych, typowy wyborca Platformy. I te dwa plany przenikają się jak u Wyspiańskiego - na wesele przybywają owe zmory przeszłości. Pomostem łączącym te dwa plany jest postać ojca - Antoniego Wilka, zagranego przez nieżyjącego od roku Ryszarda Ronczewskiego. To jemu pokazują się te wszystkie widma, chochoły polskiej historii.

Właśnie owo przemilczanie, zakłamywanie historii wywołuje u Smarzowskiego te wszystkie demony, które przychodzą do bohaterów i zmieniają ich świat w notoryczną wojnę polsko-polską, która nigdy się nie skończyła. Jednak dla Smarzowskiego jest ważne to wielkie zło, które mamy w swym narodowym genomie, ale także te drobiny dobra, na których można budować i dlatego tak istotne jest, by je dostrzec. Nieżyjący już Krzysztof Kowalewski, cudowny aktor filmów Barei z lat 70-tych, ma w "Weselu" swój ostatni epizod, gdzie przypomina nam o dwóch stodołach - tej, do której Polacy zapędzali Żydów i tej, w której Żydów ukrywali. Krzysztof Kowalewski był ocalałym z Holokaustu.

W tym kontekście "Wesele2021" to film propolski, to film z bólu i troski o czas, w którym żyjemy. Ale ta propolskość, ten specyficzny patriotyzm Smarzowskiego nie jest marzeniem o wielkiej Polsce otoczonej kolczastym drutem. To patriotyzm czystych serc, prywatny patriotyzm ludzkich sumień.

LISTOPAD

60. "Wyszyński. Zemsta czy przebaczenie" Smutny film o smutnej Polsce i o smutnym człowieku. I o tym ile trzeba się było nacierpieć.

GRUDZIEŃ

61. "Matki równoległe" reż. Pedro Almodovar 

Stary, dobry Almodovar się kłania. Piękne, stylizowane kadry i prosta, przewidywalna historia skopiowana z tabloidu, czyli wszystko za co go kochamy, chociaż dobrze znamy. Jedyną nowością jest kontekst historyczny, który jest najważniejszy, ale reżyser poświęca mu ledwie kilka minut. I tak musi być. 

niedziela, 26 grudnia 2021

Recenzja książki Sorena Gaugera "Imitacja życia" wyd. Ha!art




 Policja myśli


Soren Gauger to kanadyjski pisarz i tłumacz, mieszkający w Polsce. Jego powieść, zatytułowana „Imitacja życia”, mimo że dzieje się w arabskim luksusowym hotelu a bohaterami są „prawdziwi” Europejczycy, Martin i Gunther, stara się przywołać groteskową atmosferę, panującą w ostatnich latach w Polsce – atmosferę uwięzienia i niemożności. Ale żeby tę polską psychozę opisać Gauger sięga po tradycję pisarską Europy Środkowej – przede wszystkim po Kafkę, ale znać tutaj także Witkacego i Gombrowicza, Musila i Brocha.

Martin i Gunther zostają skazani na siebie w labiryncie luksusowego hotelu w bliżej nieokreślonym kraju arabskim, gdyż spóźnili się na lot do Europy. Z każdą chwilą atmosfera się zagęszcza a możliwość ucieczki staje się coraz mniej realna. Krąg przeczuć i fatalnych intuicji zaciska się coraz bardziej. Katastrofa wisi w powietrzu.

Atmosfera „Imitacji życia” to klimat nadciągającej burzy, przed którą nie ma gdzie się schronić. Bohaterowie, zdani na łaskę i niełaskę miejscowych, próbują panować nad emocjami i zachować dystans, jednak czytelnik obserwuje iluzoryczność ich starań. Najbardziej poruszającym elementem tej powieści jest nieuchronność tego, co musi się wydarzyć.

W tym groteskowym, zamkniętym świecie bohaterowie próbują rozliczyć swoje życie, to wszystko, co łączy ich z oddalającą się coraz bardziej bezpieczną przystanią domu rodzinnego. Jednak z perspektywy zagrożenia dobrze widać wszystkie pęknięcia i niedoróbki cywilizowanego świata. Wszak Martin i Gunther uciekali przed tytułową „imitacją życia” w iluzję egzotyki i luksusu.

Jakoś nie widzę u Gaugera czytelnych polskich konotacji, pomimo że autor sam o tym wspomina na skrzydełku okładki. Dla mnie „Imitacja życia” jest o wiele bardziej uniwersalna. To powieść-labirynt o schyłku kultury Zachodu i o obawach współczesnego Europejczyka przed tym, co nadchodzi. A że ta nowa rzeczywistość nadchodzi jest rzeczą pewną. Owa dekadencja dzieje się w głowach bohaterów, którzy uświadamiają sobie jak bardzo są bezbronni wobec dylematów, z którymi muszą się zmierzyć. 

"Imitacja życia" to kolejna ważna publikacja Ha!artu, która każe nam się zastanowić nad miejscem i czasem, w którym przyszło nam żyć. To nie reportaże czy biografie definiujące i oceniające, dające diagnozy i recepty. "Imitacja życia" powstała z lęku jak łatwo się sami oszukujemy.

poniedziałek, 20 grudnia 2021

Recenzja książki Aleksandra Wiernego "Słabnące światło zachodzącego słońca".

                                                         zdjęcie okładki www.fundacjadf.pl



Już nigdy nie będzie takiego lata


„Już nigdy nie będzie takiego lata, takiej coca coli, nigdy papieros nie będzie tak pyszny, a wódka taka zimna i pożywna” – śpiewał w swoim wielkim przeboju Marcin Świetlicki. Słowa tej poezji pobrzmiewały mi przy lekturze „Słabnącego światła sierpniowego słońca” – ostatniej książki prozatorskiej Aleksandra Wiernego.

Aleksander Wierny to pisarz związany z częstochowskim środowiskiem literackim, wśród jego utworów mamy poezję i książki prozatorskie. Poezja to u Wiernego wymiar prywatny, liryka bardzo osobista i wyciszona. Z prozą jest inaczej – to w głównej mierze pisanie gatunkowe w oparciu o znane schematy pop-kultury. W dorobku pisarza znajdziemy kryminały, horror, a „Słabnące światło sierpniowego słońca” jest prozą drogi – celowo nie piszę, że ostatnia książka Wiernego jest powieścią, bo wszystko, co tutaj gatunkowe jest nacechowane poetycko.

Trójka bohaterów wyrusza w podróż donikąd. Ma to być ich ostatni zryw wolności i realizacja marzeń o świecie, gdzie nie ma jutra. Motywy przytoczone w książce znane są wielbicielom amerykańskiego kina i literatury, a że tych jest najwięcej, wydawać by się mogło, że nie ma to jak polski „road trip” i „będzie Pan zadowolony”.

Myślę, że większość miłośników literatury popularnej może mieć z tą książką problem. Przeniknięta jest ona poetyckim obrazowaniem, powracającymi refrenami a nawet paralelizmem składniowym, co odciąga czytelnika od samej akcji w stronę meliczności i rytmu. Co więcej, proza ta ma charakter dialogowy – momentami miałem wrażenie, że czytam listę dialogową scenariusza filmowego. Mimo że autor stara się za wszelką cenę trzymać konwencji powieści drogi, to formalnie odebrałem ją jako poetycki scenariusz ewentualnie jako poemat o filmach drogi.

„Słabnące światło sierpniowego słońca” jest pisane prozą poetycką i filmową zarazem. Dla mnie kluczem do tej nietypowej książki był „trip” – poddanie się dekadenckiemu nastrojowi, obrazom i kolorom, rytmowi i muzyce, którymi emanuje to pisanie. I gdy odpuściłem, wtedy poczułem, że to jest dobre, że zabieram się w tę podróż. Tak miałem JA, lapsus, recenzent trzeciej kategorii.

A oprócz „I love supreme” w głowie pobrzmiewały mi tekst, że:

Nad horyzontem błyska się i słychać szczęk żelaza”.

 

sobota, 4 grudnia 2021

Recenzja książki Niny Weijers "Konsekwencje" wyd. Ha!art

 


Sztuka szuka życia


Pytania o granice sztuki, o jej przenikanie z rzeczywistością, nie są niczym nowym. Dyskusje na temat sztuki konceptualnej i performatywnej toczą się przynajmniej od drugiej połowy XX-go wieku, więc samo zjawisko wydaje się z perspektywy czasu niemal klasyczne. Czy nie jest jednak tak, że w sensie szerokim w recepcji sztuki zatrzymaliśmy się w wieku XIX? Impresjonizm, van Gogh, ekspresjoniści, może faktycznie Picasso i Dali z całym bagażem dyskursu z poprzednikami mogą tu stanowić punkt odniesienia. Ale nie Warhol, nie Pollock, nie Basquiat, nie Francis Bacon – artyści wszak już przebrzmiali. A może Jeff Koontz, Joseph Beuys, Katarzyna Kozyra, Zbigniew Libera? Nie, naprawdę, tak daleko nasze pojmowanie sztuki nie sięga!

Fototapeta z Klimtem. Słoneczniki namalowane własnoręcznie wyglądają lepiej niż oryginał. Matejko wyhaftowany w wolnych chwilach pod seanse „Na dobre i na złe”.

Nina Weijers jest Holenderką, Nina Weijers urodziła się w 1987 roku, czyli ma 24 lata, Nina Weijers jest literacką debiutantką. Debiutancka powieść Niny Weijers nosi tytuł „Konsekwencje”. Debiutancka powieść Niny Weijers „Konsekwencje” jest poświęcona sztuce współczesnej. Na pewno?

Nauczyciel z dobrego liceum w Częstochowie, z którym rozmawiam, opowiada mi o tej szmirze, malarstwie Pollocka. Pollock zabił się w 56. 67 lat temu już go nie było! W jakiej świadomościowej czarnej dziurze jesteśmy i kogo to obchodzi? Banieczki żyją z grantów i nie bardzo ich to interesuje. Ludzie mają swoje problemy. I makaty z papieżem.

Nina Weijers, 24-letnia debiutantka, pisze brawurowo, pisze ze świadomością konstrukcji, pisze, że nie sposób się oderwać od jej książki. Książka Niny Weijers jest o sztuce? Sztuka konceptualna, której twórczynią jest główna bohaterka „Konsekwencji”, Minnie Panis, jest pretekstem. Sztuka współczesna w powieści Niny Weijers zderza się z życiem, staje się zwierciadłem, w którym mamy się odbić; sztuka Minnie Panis staje się tym, czym winna być każda sztuka – syntezą tego, co nosimy w sobie, naszych tajemnic, strachów, traum. To niebywałe, wręcz magiczne jak życio-sztuka Minnie Panis uwodzi czytelnika i prowadzi przez swój labirynt.

Nina Weijers mówi o sztuce, która jest pretekstem. To jest sztuka, która jest potrzebna, by zrozumieć. W swej istocie powieść „Konsekwencje” Niny Weijers, 24-letniej holenderskiej debiutantki, jest o losie, jest o empirycznej próbie zrozumienia losu poprzez sztukę, gdy zacierają się granice twórczości i rzeczywistości. Ta sztuka wyzwala i zaprasza do wyzwolenia. Od strachu, od bólu, od uwikłania. Do wyzwolenia zaprasza też pisarstwo 24-letniej holenderskiej debiutantki, Niny Weijers.

Nie wiem na ile to możliwe. Coraz częściej czuję, jakbym był częścią jakiegoś RPGa.

Oczywiście debiutancka powieść 24-letniej holenderskiej autorki Niny Weijers ma swoje wady. W tej powieści nie ma niczego o lgbt, niczego o Strajku Kobiet, niczego o aborcji, niczego o patriarchacie, niczego o aborcji, niczego, co wypełnia polskie muzea sztuki współczesnej, tak że strasznie ciężko zaprząc ją do kierata politycznego sporu we współczesnej Polsce. A że wszystko jest polityczne, powieść ta właściwie może zostać tutaj uznana za niepotrzebną.

Zawiedzionych zapraszam na Netflixa, a sam po raz kolejny dziękuję wydawnictwu Ha!art za literackie odkrycie tego roku i tłumaczce, Jadwidze Jędryas, za to że nie mogłem się od tych „Konsekwencji” oderwać.




poniedziałek, 29 listopada 2021

Blurb książki Bolesława Chromrego "Prześpij się z tym" wyd. Ha!art

 

okładka Ha!art

BLURB

To nie będzie recenzja, to będzie blurb. Blurb o książce obrazkowej, ale poetyckiej zarazem. Bo teksty-opisy Bolesława Chromrego to poezja. Krótkie zdania w roli sentencji są obrazem współczesnego weltschmerzu. Niby śmieszne, wesołkowate, jednak po chwili odkrywa się czarna dziura, w której mieszka autor. Ta dziura, ten dół to Polska.

niedziela, 7 listopada 2021

"Jazda na szkle po oszczanym zboczu" Miloša Doležala - kilka zdań.

 

 zdjęcie KIT Stowarzyszenie Żywych Poetów


Polska to wieczny ból dupy.

„Jazda na szkle po oszczanym zboczu” to zbiór miniatur autorstwa mało znanego w Polsce pisarza czeskiego -  Miloša Doležala. Obrazki te pochodzą z komunistycznego dzieciństwa i są opisem trudnego dojrzewania w świecie propagandy i manipulacji. 

Jako że jestem tylko rok młodszy od bohatera tych krótkich form wspomnieniowych, mogłem porównać swój prlowski bagaż z rozliczeniem prezentowanym przez czeskiego pisarza. I nie znalazłem tutaj romantycznego patosu, nie znalazłem rozdrapywania ran i niewyrównanych rachunków. 

Znalazłem za to dużo ciepła, humoru i mityczną postać Sama Arbelajdy, który swoim easternowym stylem rozjaśnia najwieksze mroki tego krótkiego dzieła. 

Miloš Doležal idzie pod prąd współczesnym trendom w sensie agresywnego mierzenia się z traumami dzieciństwa. Nawiązuje tym samym do haszkowsko-hrabalowskiego nurtu w literaturze. "Jazda po szkle po oszczanym zboczu" jest trudna w sensie egzystancjalnym, w wymiarze pojedynczego życia, ale nie jest to życie zmarnowane, nie jest to życie powleczone patosem weterana.  Doležal radzi sobie z tymi mrokami po czesku, czyli potrafi je obśmiać.

A co ciekawe "Jazda na szkle po oszczanym zboczu" jest książką antykomunistyczną w swojej wymowie. Dlatego wolę "jeżdzić na szkle po oszczanym zboczu" zamiast w koturnach dymać na akademiach ku czci i patrzeć w natchnione oblicza pozerów, mających gotowe "gęby" na każdą okazję.

A Polska martyrologia jawi się jako nieprzemijający ból dupy z czeskiego punktu widzenia.

niedziela, 17 października 2021

Recenzja książki Mariana Pilota "Dzikie mieso" wyd. Ha!art

 


Muzyka z języka


Gdy Marian Pilot otrzymał nagrodę Nike za swój „Pióropusz” pisałem tak: Nie możemy podejść do tej książki jak do klasycznej narracji, bo ominie nas to najważniejsze. Spróbujmy potraktować „Pióropusz” jak poemat prozą, wsłuchajmy się w dźwięki, w szum potocznej mowy, dajmy uwieść się melodii i odkrywajmy ojczyznę zaklętą w języku – dopiero z tej tkaniny, na którą spojrzymy z dystansu, zaczną wylegać magiczne obrazy utkane z przędzy słowa. Dla mnie uhonorowanie „Pióropusza” nagrodą „Nike” jest wielką radością, bo to nie tylko docenienie książki, ale także wybór określonego sposobu myślenia o literaturze – rozumienie literatury jako pamięci języka”.

Dzikie mieso” – ostatnia, wydana przez Ha!art, książka tego autora idzie w stronę języka jeszcze mocniej i bezwzględniej. Bo czy można tu mówić o narracji albo o prozie, gdy zdania przypominają wersy? Czy te krótkie teksty to opowiadania czy wiersze? Odbieram tę książkę jako stojącą na przecięciu rodzajów i gatunków literackich – „Dzikie mieso” jest rozpostarte na stykach liryki, epiki i dramatu, by wyjść poza gatunkową rutynę i zadać odbiorcy pytanie. Co było pierwsze – język czy literatura?

Wiele razy dawałem tu wyraz swego uwielbienia dla krakowskiego wydawnictwa jako tego, które wymogom ekonomicznym i standardom narzuconym się nie kłania. Mimo że „Dzikie mieso” zaliczone jest do serii prozatorskiej, to zarazem forma prozatorska jest tutaj rozwalona od środka przez samego autora. Poszczególne teksty, te quazi opowiadania, to pogrupowane w tematy fragmenty żywych wypowiedzi. „Dzikie mieso” to żywa mowa potoczna, żywy ludowy język w jego przeróżnych odmianach. „Dzikie mieso” to dzikie mięso, które narasta na gładkiej skórze mowy, tworząc wulgarne wybrzuszenie – język, który ukazuje swą tkankę, ścięgna i włókna rozmaitych rodzajów polskiej mowy; „dzikie mieso”, na okładce urastające w dziką „wieżę Babel”, która swym powrotem do rudymentów mowy polskiej próbuje zrozumieć boskie Logos.

W pierwszym odruchu pomyślałem, że to szkoda, że nie ma tu dzieła w dziele, że tekstowi Pilota nie towarzyszy rozprawa językoznawcza, która przybliżyłaby czytelnikowi rodzaje gwar i języków, całe bogactwo tej „prozy” a raczej poezji z prozy wydobytej. To byłoby jednak rozproszenie, które swymi odesłaniami do przypisu i tekstem pobocznym zburzyłoby meliczny charakter tego utworu. Poetyckość „Dzikiego miesa” wyrasta z muzyczności języka, z tych pierwocin kultury ludowej, która stwarzała pierwsze klechdy, baśnie i eposy ludzkości.

W moim głębokim przekonaniu „Dzikie mieso” to partytura, domagająca się wyrazu dźwiękowego. Na tym fortepianie wszyscy grać potrafimy, bo, lepiej czy gorzej, znamy mowę ojczystą, więc czytajmy tę „prozę”, bądź tę poezję z prozy wywiedzioną, na głos – stwórzmy własnego „audiobooka”. Niechaj te słowa wybrzmią, niech wzburzą spokojną przestrzeń powietrza falami mowy ludowej, abyśmy mogli usłyszeć jak brzmi ta ludowa muzyka z języka.


czwartek, 14 października 2021

Nic śmiesznego. O filmie "Wesele2021".


                                             kadr z filmu "Wesele" Wojtka Smarzowskiego


 W filmach Wojtka Smarzowskiego, nawet tych najbardziej ponurych, jest ta drobina czarnego humoru, która tworzy dystans. Wyjątkiem są jego filmy historyczne - "Róża" i "Wołyń". "Wesele 2021" nie jest ani trochę śmieszne, więc jest to kolejny film o polskim historycznym tabu. 

Przerabialiśmy to w "Pokłosiu" i oczywiście w "Idzie". W reportażach o Jedwabnem i "poszukiwaczach żydowskiego złota". Wiele tekstów kultury na tym fundamencie zbudowano - choćby dramat Tadeusza Słobodzianka "Nasza klasa". Wiele dyskusji już się na ten trudny temat odbyło, więc czy można mówić jeszcze o tabu? Historia kaszubska w "Róży" i polsko-ukraińska w "Wołyniu" takimi dziewiczymi tematami jednak były - baliśmy się ich i Smarzowski nam je nieco oswoił.

Kwestie polsko-żydowskie spolaryzowały dużo wcześniej opinię publiczną i podobnie było z filmami na ten temat - bohaterscy Polacy ratujący Żydów, sprzedajni Polacy kupczący życiem bezbronnych. Ta czarno-biała opozycja nie sprzyjała prowadzeniu zdrowego dialogu. Kontrowersyjność "Wesela2021" polega na próbie pokazania tych dwóch skrajnych biegunów po "smarzowskiemu" czyli z przerysowaniem, z tą jego dobijającą grubą krechą, którą emanuje cała ta "świńska" metafora (główny bohater, Ryszard Wilk jest właścicielem wielkiej świńskiej fermy a skojarzenie jej z Auschwitz bynajmniej przypadkowe nie jest).

Mamy zatem plan historyczny - historię pogromu z 1941 roku na podlaskiej wsi i mamy plan współczesny - typowy libek, zagrany przez Więckiewicza z jego błogą nieświadomością swej tożsamości i historii miejsca, w którym żyje, idący przez życie raźnym krokiem trasą wytyczoną przez Leszka Balcerowicza w latach 90-tych, typowy wyborca Platformy. I te dwa plany przenikają się jak u Wyspiańskiego - na wesele przybywają owe zmory przeszłości. Pomostem łączącym te dwa plany jest postać ojca - Antoniego Wilka, zagranego przez nieżyjącego od roku Ryszarda Ronczewskiego. To jemu pokazują się te wszystkie widma, chochoły polskiej historii.

Właśnie owo przemilczanie, zakłamywanie historii wywołuje u Smarzowskiego te wszystkie demony, które przychodzą do bohaterów i zmieniają ich świat w notoryczną wojnę polsko-polską, która nigdy się nie skończyła. Jednak dla Smarzowskiego jest ważne to wielkie zło, które mamy w swym narodowym genomie, ale także te drobiny dobra, na których można budować i dlatego tak istotne jest, by je dostrzec. Nieżyjący już Krzysztof Kowalewski, cudowny aktor filmów Barei z lat 70-tych, ma w "Weselu" swój ostatni epizod, gdzie przypomina nam o dwóch stodołach - tej, do której Polacy zapędzali Żydów i tej, w której Żydów ukrywali. Krzysztof Kowalewski był ocalałym z Holokaustu.

W tym kontekście "Wesele2021" to film propolski, to film z bólu i troski o czas, w którym żyjemy. Ale ta propolskość, ten specyficzny patriotyzm Smarzowskiego nie jest marzeniem o wielkiej Polsce otoczonej kolczastym drutem. To patriotyzm czystych serc, prywatny patriotyzm ludzkich sumień.


piątek, 20 sierpnia 2021

Nowe horyzonty 2021- całość

 

Nowe Horyzonty 2021 - dzień pierwszy

 Po dwóch latach wróciłem do Wrocławia, by oglądać takie kino, o jakim marzę. Coraz bardziej zależy mi na oglądaniu filmów w kinie, czyli odwrotnie niż w świecie, gdzie wszystko przenosi się do sieci. Ale ci stali bywalcy tutaj tak mają - tęsknią za kinem w kinie. Trzeba wyrwać zatem życiu chociaż ten jeden tydzień, by spotkać kino, które jest sztuką w kinie.

 

  1. Tajemniczy obiekt w południe

Zacząłem od debiutu  Apichatponga Weerasethakula. Film z 2000 jest bardzo surowy formalnie. Ziarnisty ekran to nie konwencja czy stylizacja ale taśma słabej jakości, którą dysponował twórca. Tajski reżyser wyruszył na prowincję, by pobawić się słowem - ktoś zaczyna opowieść o nauczycielce i niepełnosprawnym chłopcu, by następne osoby dokładały kolejne elementy tej układanki. Słowo stwarza historię, która rozrasta się w wielu kierunkach, ale stwarza też świat oparty na mitach i wierzeniach. Wraz z rozrastającą się historią wnikamy w obszar tego, co niemożliwe, uświadamiając sobie, że to niemożliwe jest w nas.

2 Cenote

Film japońskiej reżyserki, Kaori Ody, wyświetlony został w sekcji LostLostLost. Twórczyni udała się do Meksyku, by dotrzeć do tajemnicy starożytnych studni, którym Inkowie przypisywali magiczną rolę. Woda jest tutaj żywiołem życia i śmierci. Podwodne zdjęcia są przeplatane scenami z życia autochtonów. Film transowy, gdzie większość dźwięków to oddech nurka i bulgotanie wypuszczonego powietrza.

3 Rodzaj, zwierzę

Najnowszy film Lava Diaza ma "tylko" 2,5 godziny. Przepiękne zdjęcia, jak to u filipińskiego reżysera, przeplatają się z przerażającą, smutną historią o wyzysku i eksterminacji biednych ludzi. Inny świat. Film socjalistyczny ale jednocześnie religijny. Bieda opiera się o nadzieję dobra, by przetrwać w okrutnej walce drapieżców z bezbronnymi.

4. Lux AEterna

Ta autotematyczna impresja o tworzeniu dzieła filmowego to, jak przyzwyczaił nas Gaspar Noe,  transowy trip. Film bezlitośnie energetyczny, Noe operuje tutaj stroboskopowymi światłami, które zostają w widzu po sensie. Mamy tu charakterystyczne dla reżysera "dołujące" poczucie humoru ale jest tutaj także gra z tradycją kina - Dreyer z jego "Dniem gniewu", Goddard z jego wizją twórcy jako tyrana.

sobota, 14 sierpnia 2021

Nowe Horyzonty 2021 - dzień drugi

 Wędrówki z seansu na seans. Koncentracje. U mnie na pierwsze miejsce wyszedł Apichatpong Weerasethakul, klasyk slow movie z Tajlandii. Tajemnicze, baśniowe kino w obłoku metafizyki. I rozczarowanie największe i pytanie - jak ten film mógł obrażać pamięć Bergmana!

5. Światło stulecia.

Apichatong  z 2006 roku, hermetyczny, biograficzny i piękny. Pełen domysłów, z których żaden nie jest wystarczający, by na nim się oprzeć. Ślepe ścieżki wrażeń jak podstawowe pytania, na które nie ma odpowiedzi. Błąkanie w czeluściach jaźni ale pełne ciepła.

6. Memoria

Apichatong z Tildą Swinton i Adamem Driverem. Kino artystyczne przebija się do mainstreamu, tracąc swą magiczną moc. Reżyser wychodzi poza krąg kultury azjatyckiej i gubi to, co było dla jego filmów najważniejsze - ciepłą aurę metafizyki.

7. Wyspa Bergmana

Najgorsze doświadczenie. Komedia romantyczna w komedii romantycznej i z muzyką Abby. Pretensjonalna, pseudoartystyczna Mamma Mia obraża w dodatku pamięć Ingmara Bergmana, przywołując jego biografię i twórczość dla swoich niecnych celów.

8. Enfant terrible

Filmowa biografia Rainera Wernera Fassbindera. Ale właśnie - filmowa czy teatralna? Zmarnowany potencjał na gejowską "Ćmę barową" spowodowany złymi wyborami formalnymi. Doskonałe aktorstwo trzyma ten film.

9. Titane

Złota Palma w Cannes. Wielkie zaskoczenie formą z czasem mija i zaczyna nużyć. Pomieszanie stylów, konwencji, miłości i przemocy,  kobiety i maszyny daje efekt piorunujący, tyle że błysk ma to do siebie, że , posiadając olbrzymią moc, trwa jedynie krótki moment. Po olśnieniu nastąpiło wypalenie. I świadomość, że dalej pójść nie można. 

niedziela, 15 sierpnia 2021

Nowe Horyzonty - dzień 3

 Wielkie obietnice filmowe to dla mnie rozczarowania, skromne, ciche filmy - największe odkrycia i radość.

10 Zero

Kazuhiro Sôda swoim dokumentalnym cyklu obserwuje wybitnego psychiatrę dr. Yamamoto, który zmienił oblicze swojej dziedziny w Japonii. Niezwykle prostymi środkami pokazuje bardzo skromnego człowieka i jego pacjentów w momencie, gdy dr Yamamoto odchodzi na emeryturę. W sensie szerszym film ten stawia pytanie, czy są ludzie niezastąpieni? Odpowiedź brzmi - tak. Hasłem tego filmu jest wdzięczność jako klucz do spokoju. 

11. Gorączka

Kirill Serebrennikov w swoim najnowszym filmie podróżuje w czasie i w mrocznych czeluściach rosyjskiej duszy, która najlepiej objawia się w Nowy Rok, bo w tle tego święta, choinki, dziadka Mroza i Śnieżynki dzieje się w głowach bohaterów ten bal u Wolanda w rytmie Covid19.

12. Walden

Daniel Zimmermann pokazuje las w Austrii i drogę desek z europejskiej fabryki do serca brazylijskiej dżungli, operując panoramami 360 stopni. Słów nie potrzeba, ale trzeba się skupić nad przemysłową infrastrukturą, która zabiera przestrzeń naturze i tworzy gospodarcze absurdy.

 13. Potępienie

Kolejny film węgierskiego mistrza slow movie na moim koncie i to w kinie. Bella Tarr opowiada o miłości w w strugach deszczu. Jest miłosny trójkąt, jest gotowy na wszystko kochanek, jest zdradzany mąż - naiwny i oszukiwany, jest miejscowy mafioso i jest femme fatale - niespełniona szansonistka. Klimat filmu noir sprawia, że wygląda to jak mroczny kryminał o życiowych rozbitkach. Ale jest w tym filmie coś więcej, coś , co pozbawia "Potępienie" romantycznej aury.

To film skąpany w szarościach, deszczu i błocie. Bohaterowie doskonale komponują się z pojedynczymi kadrami wyeksponowanymi w filmie -przewróconym koszem na śmieci, gromadą bezpańskich psów. Ten postapokaliptyczny klimat jest pogłębiany przez minimalistyczne dźwięki zespołu Mihaly Viga. "Potępienie" to efekt współpracy Tarra z Laszlo Krashnakorkaim, który współtworzył z nim największe osiągnięcia węgierskiego minimalisty z "Szatańskim tangiem" na czele. "Potępienie" jest konsekwentnym eksplorowaniem pustki, szatańskiej pustyni melancholii w poszukiwaniu piękna.

I to się Tarrowi niezmiennie udaje. Ukazuje w swoich filmach ludzkie, bezwolne wraki - bezdomne psy, grzebiące w koszach w poszukiwaniu odpadków i pokazuje, że to jest esencjonalnie piękne. Tarr tworząc najbardziej nihilistyczne filmy o końcu świata, który dzieje się cały czas, tu i teraz, dookoła, nadaje mu blask szarego piękna, nadaje temu światu sens, stwarza go w poetyckim wymiarze. 

I te bary - Titanic bar. Te tłumy wijące się w smutnych, tanecznych korowodach do smutnego akordeonu Mihaly Viga. I ta historia o alkoholiku, który, aby wypić kieliszek, musiał przewiązać rękę w nadgarstku szalikiem. "Ćma barowa" powstała rok wczesniej. Szkoda, że nie reżyserował jej Bela Tarr.

1. Vortex

 Uwielbiam filmy Gaspara Noe ale ten nie jest tak dynamiczny i transowy. Bardzo surowy, oparty na dialogach film o starości, demencji i śmierci zbliża się do reportażu. Ale na pierwsze miejsce wychodzi tutaj rodzina jako źródło miłości i to jest wielka, pozytywna wartość tego filmu.

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Nowe horyzonty - dzień 4

 Świadomość, że bieganie z seansu na seans jest męczące. Dopiero zasiadasz i ekscytujesz się powolnym kinem. Napięcie mija. I ta ponura myśl - znowu nie wklikałem się na Sexual Drive.

15. Kryjówka Jacka.

Film Pascuala Sisto jest bardzo dopieszczony jak na niezależną w wymowie produkcję w stylu Sundance. Raczej thriller niż film psychologiczny, a może thriller psychologiczny był dla mnie jak spotkanie z nastoletnim Fritzlem. Wszystko jest możliwe ale jednak za grubo.

16. Kamyki

Tamilskie klimaty w reżyserii P.S. Vinothraja to kino piękne wizualnie i energetyczne. Zwycięzca festiwalu w Rotterdamie zaskakuje dojrzałością formy, a kino drogi w tamilskim wydaniu odbywa się na piechotę - między wioską a wioską.

17 Złote lata 80.

Chantal Akerman w wydaniu musicalowym? Szok i roczarowanie. Zamiast sentymentu konfekcja rodem z butiku z lat 80. i słabe piosenki.

18. Skrajne żądze

Na filmach Apichatonga nie sposób się zawieść - oprócz Memorii. Troszkę kino społeczne o birmańskich emigrantach ale przede wszystkim podróż, długa, trwająca koło godziny podróż po raju tajskiej dżungli dającej schronienie wyrzutkom i kochankom, gdzie nie obowiązują ludzkie prawa.

19. Saint Maud

Horror metafizyczny zbyt ciężki na koniec dnia. Nie potrafiłem się bać tej pani, która nawiązała w swoim umyśle kontakt z bogiem. Tylko czy na pewno z tym właściwym?
 
 

 

wtorek, 17 sierpnia 2021

Nowe horyznonty - dzień 5.

 Nowe horyzonty, nowe sytuacje, nowe konstelacje, nowi ludzie. Są przez mgnienie oka. Przemijają tak szybko. Zawsze coś zostawiają - dobro, zło, rozczarowanie, zachwyt, obojętność? Są jak dzieła sztuki. Zapominamy o nich, ale w nas żyją.

20. Kobieta, która uciekła

Hong Sang-soo tworzy, przypominający troszkę wczesnego Woody Allena, obraz relacji międzyludzkich w konkretnej rzeczywistości - w przypadku tego filmu jest to Seul. Rozmowy ludzi są tutaj bardzo szczere, a jednocześnie pełne delikatności. Dla nas to chyba niemożliwe. Nie ma w tym obrazie społeczeństwa żadnej gwałtowności wyrażonej na zewnątrz, choć kryje się ona pod mimiką, gestami i spojrzeniami. I jest rodzynek - bezpański kot, który na ekranie jest tylko przez chwilę ale kradnie całe show.

21. Południe

Zupełnie szczerze i na poważnie twierdzę, że dokument Chantal Akerman to najlepszy filmowo obraz dotyczący segregacji rasowej, jaki widziałem kiedykolwiek. Bardzo skromny, wynikający z rozmów ze zwykłymi ludźmi. Akerman nie ocenia, przygląda się im bezstronnie, ukazując, wydaje się nie do końca świadomie, demony amerykańskiego Południa. Film w dużej mierze składa się z jazd kamery po peryferiach, które zamieszkują czarnoskórzy obywatele USA. Nie ma w tym gwałtowności, oskarżeń, co czyni "Południe" filmem uniwersalnym - nie tylko na temat segregacji rasowej ale na temat natury człowieka.

22. Przyjdźcie tu!

Szok i sponiewieranie. Po magicznej "Zwyczajnej historii" Anocha Suwichakornpong zabiera nas w podróż, w której wszystko wydaje się przypadkowe. Nie sposób skleić tego filmu w spójną całość. Jakby całe ludzkie życie dryfowało w ciemności i niejasności celu. Młodzi turyści w pierwszej scenie docierają do muzeum, które jest nieczynne i dalej nic już się nie składa. Film jako postawienie pytania bez szukania odpowiedzi.

23. Reduta

Góry Idaho. Wizualny przepych. Powrót do natury. Las i sztuka. Czysta emanacja piękna i grozy. Matthew Barney.

24. Przygody Iron Pussy.

Tajska "Hydrozagadka". Czy Apichatpong Weerasethakul, Michael Shaowanasai oglądali ten film z prlu, bo nawet elementy musicalu sa tutaj. A transseksualna tytułowa superbohaterka wymiata zło jak nasz słynny As, zostawiając daleko z tyłu Bonda, Klossa i Stierlitza z "17 mgnień wiosny". Czyste szaleństwo i kupa radości na widowni na koniec dnia.

 No i udało mi się zalogować na Sexual Drive.
 
 

Nowe horyzonty - dzień 6.

 Smaki i zapachy festiwalu. Smaki i zapachy filmu. Filmowe martwe natury. Wszystko, co nas spotyka, musiało się zdarzyć.

25. Smak

Film wietnamskiego reżysera tonie w zmysłach - smak, zapach, dotyk. Jedzenie i seks. I bieda wyłaniająca się z kontrapunktu wpadającego słońca. Filmowy barok z dalekiej Azji.

26. Rodzinne ustawienia

Bal manekinów niczym zainspirowany Bruno Jasieńskim. Zamiast aktorów mamy manekiny i kwestie wypowiadane z offu - dotyczą one rodziny, kościoła, niewoli społecznej. W istocie to lekcja z etyki Nietzschego. Pretensjonalne ale szlachetne językowo, bo kryształowe dialogi ratują ten film.

27. Ziemia jałowa

Na tle innych irańskich filmów obraz Bahraniego nie wypada ani gorzej ani lepiej. to piękne, czarno-białe kino mocno zakorzenione w tradycji filmowej Bliskiego Wschodu. Dla mnie historia upadającej cegielnii stała się szczególnie bliska przez miejsce akcji. Gnaszyn to miejsce gliny i tutaj też są opuszczone cegielnie z mrocznymi dramatami.

28 Śmierć niewinności i grzech nieistnienia

Libańskie kino inicjacyjne - czterech kolegów rusza na spotkanie z prostytutką. Ten kameralny film drogi jest tak liryczny i przy tym tak skromny, że urzeka każdą swoją sceną.

29 Sexual drive

Tego się nie spodziewacie! Japońska komedia erotyczna sięga do dekameronowskiej tradycji gawędy, by molestować nas erotycznie i kulinarnie w ilościach nieumiarkowanych. Film Kôta Yoshidi to orgia bez żadnej sceny seksu. 
 
 

Nowe horyzonty - dzień 7/8. Koniec.

 Zniewolenie. Gwałt. Kontrola. Kobieta. Kobieta w Egipcie. Kobieta w Brukseli. Kobieta w Paryżu. Kobieta w Polsce. Kobieta w Afganistanie. Kobieta-klawisz. Nadzór. Kontrola. Gwałt. Człowiek. Pokiereszowany. Porwany. Leży na ulicy. Zabija. Klub Rectum. Nieodwaracalne.

25. Pióra

Omar El Zohairy zaczyna na wesoło, żeby się od tej wesołości odbić w koszmar samotnej kobiety w świecie arabskim. Mąż zamieniony w kurę, ale i tak więcej znaczy niż kobieta. Na każdym kroku dominuje brud - dosłowny, czyli usyfiony świat mężczyzn, oraz przenośny - syf ludzi, którzy się na ten świat dominacji godzą.

26. Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela

Arcydzieło Chantal Akerman. 3i5 godzinny obraz, skupiający się na kobiecie. Matka, gospodyni domowa, prostytutka - kobieta w swoich codziennych czynnościach. Zawsze czysta i elegancka. Ogłupiający rytm rutyny, która pęka. Z każdą minutą, z każdą sceną, zbliżamy się do katastrofy. 

27. Ukryte w świetle

Trzecie oko - anus movie. Ok. 

28. Nieodwracalne

Arcydzieło Gaspera Noe, do którego nie zbliżył się już później w swoich filmach. Piekielny film. Diabelski. Dyskoteka u Dantego. Bez litości dla podziemnego świata gejowskiego. Bez litości dla widza. Rodzaj, zwierzę - jak w tytule Lava Diaza. Bydlę w stroboskopowych światłach i przemoc jako zasada świata.

29. Przemijające lato

Za godzinę wychodzę na ten ostatni w tym roku film festiwalu. Wiadomo dlaczego - moje lato przemija. Jeszcze pięć online'ów Wrócę do kina bez filmów. Do ludożerki na sali okf. Do ludzi z frazesami o wartościach na ustach i pustką w sercu. Bez pasji, bez miłości, bez sztuki. Byle się najeść.  

 30. Nowy porządek.

Dla okrągłości to zacne acz dystopijne kino.

Nowe horyzonty - dzień 7/8. Koniec.

 Zniewolenie. Gwałt. Kontrola. Kobieta. Kobieta w Egipcie. Kobieta w Brukseli. Kobieta w Paryżu. Kobieta w Polsce. Kobieta w Afganistanie. Kobieta-klawisz. Nadzór. Kontrola. Gwałt. Człowiek. Pokiereszowany. Porwany. Leży na ulicy. Zabija. Klub Rectum. Nieodwaracalne.

25. Pióra

Omar El Zohairy zaczyna na wesoło, żeby się od tej wesołości odbić w koszmar samotnej kobiety w świecie arabskim. Mąż zamieniony w kurę, ale i tak więcej znaczy niż kobieta. Na każdym kroku dominuje brud - dosłowny, czyli usyfiony świat mężczyzn, oraz przenośny - syf ludzi, którzy się na ten świat dominacji godzą.

26. Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela

Arcydzieło Chantal Akerman. 3i5 godzinny obraz, skupiający się na kobiecie. Matka, gospodyni domowa, prostytutka - kobieta w swoich codziennych czynnościach. Zawsze czysta i elegancka. Ogłupiający rytm rutyny, która pęka. Z każdą minutą, z każdą sceną, zbliżamy się do katastrofy. 

27. Ukryte w świetle

Trzecie oko - anus movie. Ok. 

28. Nieodwracalne

Arcydzieło Gaspera Noe, do którego nie zbliżył się już później w swoich filmach. Piekielny film. Diabelski. Dyskoteka u Dantego. Bez litości dla podziemnego świata gejowskiego. Bez litości dla widza. Rodzaj, zwierzę - jak w tytule Lava Diaza. Bydlę w stroboskopowych światłach i przemoc jako zasada świata.

29. Przemijające lato

Za godzinę wychodzę na ten ostatni w tym roku film festiwalu. Wiadomo dlaczego - moje lato przemija. Jeszcze pięć online'ów Wrócę do kina bez filmów. Do ludożerki na sali okf. Do ludzi z frazesami o wartościach na ustach i pustką w sercu. Bez pasji, bez miłości, bez sztuki. Byle się najeść.  

 

czwartek, 19 sierpnia 2021

Nowe horyzonty - dzień 6.

 Smaki i zapachy festiwalu. Smaki i zapachy filmu. Filmowe martwe natury. Wszystko, co nas spotyka, musiało się zdarzyć.

25. Smak

Film wietnamskiego reżysera tonie w zmysłach - smak, zapach, dotyk. Jedzenie i seks. I bieda wyłaniająca się z kontrapunktu wpadającego słońca. Filmowy barok z dalekiej Azji.

26. Rodzinne ustawienia

Bal manekinów niczym zainspirowany Bruno Jasieńskim. Zamiast aktorów mamy manekiny i kwestie wypowiadane z offu - dotyczą one rodziny, kościoła, niewoli społecznej. W istocie to lekcja z etyki Nietzschego. Pretensjonalne ale szlachetne językowo, bo kryształowe dialogi ratują ten film.

27. Ziemia jałowa

Na tle innych irańskich filmów obraz Bahraniego nie wypada ani gorzej ani lepiej. to piękne, czarno-białe kino mocno zakorzenione w tradycji filmowej Bliskiego Wschodu. Dla mnie historia upadającej cegielnii stała się szczególnie bliska przez miejsce akcji. Gnaszyn to miejsce gliny i tutaj też są opuszczone cegielnie z mrocznymi dramatami.

28 Śmierć niewinności i grzech nieistnienia

Libańskie kino inicjacyjne - czterech kolegów rusza na spotkanie z prostytutką. Ten kameralny film drogi jest tak liryczny i przy tym tak skromny, że urzeka każdą swoją sceną.

29 Sexual drive

Tego się nie spodziewacie! Japońska komedia erotyczna sięga do dekameronowskiej tradycji gawędy, by molestować nas erotycznie i kulinarnie w ilościach nieumiarkowanych. Film Kôta Yoshidi to orgia bez żadnej sceny seksu.

środa, 18 sierpnia 2021

Nowe horyznonty - dzień 5.

 Nowe horyzonty, nowe sytuacje, nowe konstelacje, nowi ludzie. Są przez mgnienie oka. Przemijają tak szybko. Zawsze coś zostawiają - dobro, zło, rozczarowanie, zachwyt, obojętność? Są jak dzieła sztuki. Zapominamy o nich, ale w nas żyją.

20. Kobieta, która uciekła

Hong Sang-soo tworzy, przypominający troszkę wczesnego Woody Allena, obraz relacji międzyludzkich w konkretnej rzeczywistości - w przypadku tego filmu jest to Seul. Rozmowy ludzi są tutaj bardzo szczere, a jednocześnie pełne delikatności. Dla nas to chyba niemożliwe. Nie ma w tym obrazie społeczeństwa żadnej gwałtowności wyrażonej na zewnątrz, choć kryje się ona pod mimiką, gestami i spojrzeniami. I jest rodzynek - bezpański kot, który na ekranie jest tylko przez chwilę ale kradnie całe show.

21. Południe

Zupełnie szczerze i na poważnie twierdzę, że dokument Chantal Akerman to najlepszy filmowo obraz dotyczący segregacji rasowej, jaki widziałem kiedykolwiek. Bardzo skromny, wynikający z rozmów ze zwykłymi ludźmi. Akerman nie ocenia, przygląda się im bezstronnie, ukazując, wydaje się nie do końca świadomie, demony amerykańskiego Południa. Film w dużej mierze składa się z jazd kamery po peryferiach, które zamieszkują czarnoskórzy obywatele USA. Nie ma w tym gwałtowności, oskarżeń, co czyni "Południe" filmem uniwersalnym - nie tylko na temat segregacji rasowej ale na temat natury człowieka.

22. Przyjdźcie tu!

Szok i sponiewieranie. Po magicznej "Zwyczajnej historii" Anocha Suwichakornpong zabiera nas w podróż, w której wszystko wydaje się przypadkowe. Nie sposób skleić tego filmu w spójną całość. Jakby całe ludzkie życie dryfowało w ciemności i niejasności celu. Młodzi turyści w pierwszej scenie docierają do muzeum, które jest nieczynne i dalej nic już się nie składa. Film jako postawienie pytania bez szukania odpowiedzi.

23. Reduta

Góry Idaho. Wizualny przepych. Powrót do natury. Las i sztuka. Czysta emanacja piękna i grozy. Matthew Barney.

24. Przygody Iron Pussy.

Tajska "Hydrozagadka". Czy Apichatpong Weerasethakul, Michael Shaowanasai oglądali ten film z prlu, bo nawet elementy musicalu sa tutaj. A transseksualna tytułowa superbohaterka wymiata zło jak nasz słynny As, zostawiając daleko z tyłu Bonda, Klossa i Stierlitza z "17 mgnień wiosny". Czyste szaleństwo i kupa radości na widowni na koniec dnia.

 No i udało mi się zalogować na Sexual Drive.



wtorek, 17 sierpnia 2021

Nowe horyzonty - dzień 4

 Świadomość, że bieganie z seansu na seans jest męczące. Dopiero zasiadasz i ekscytujesz się powolnym kinem. Napięcie mija. I ta ponura myśl - znowu nie wklikałem się na Sexual Drive.

15. Kryjówka Jacka.

Film Pascuala Sisto jest bardzo dopieszczony jak na niezależną w wymowie produkcję w stylu Sundance. Raczej thriller niż film psychologiczny, a może thriller psychologiczny był dla mnie jak spotkanie z nastoletnim Fritzlem. Wszystko jest możliwe ale jednak za grubo.

16. Kamyki

Tamilskie klimaty w reżyserii P.S. Vinothraja to kino piękne wizualnie i energetyczne. Zwycięzca festiwalu w Rotterdamie zaskakuje dojrzałością formy, a kino drogi w tamilskim wydaniu odbywa się na piechotę - między wioską a wioską.

17 Złote lata 80.

Chantal Akerman w wydaniu musicalowym? Szok i roczarowanie. Zamiast sentymentu konfekcja rodem z butiku z lat 80. i słabe piosenki.

18. Skrajne żądze

Na filmach Apichatonga nie sposób się zawieść - oprócz Memorii. Troszkę kino społeczne o birmańskich emigrantach ale przede wszystkim podróż, długa, trwająca koło godziny podróż po raju tajskiej dżungli dającej schronienie wyrzutkom i kochankom, gdzie nie obowiązują ludzkie prawa.

19. Saint Maud

Horror metafizyczny zbyt ciężki na koniec dnia. Nie potrafiłem się bać tej pani, która nawiązała w swoim umyśle kontakt z bogiem. Tylko czy na pewno z tym właściwym?

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Nowe Horyzonty - dzień 3

 Wielkie obietnice filmowe to dla mnie rozczarowania, skromne, ciche filmy - największe odkrycia i radość.

1. Zero

Kazuhiro Sôda swoim dokumentalnym cyklu obserwuje wybitnego psychiatrę dr. Yamamoto, który zmienił oblicze swojej dziedziny w Japonii. Niezwykle prostymi środkami pokazuje bardzo skromnego człowieka i jego pacjentów w momencie, gdy dr Yamamoto odchodzi na emeryturę. W sensie szerszym film ten stawia pytanie, czy są ludzie niezastąpieni? Odpowiedź brzmi - tak. Hasłem tego filmu jest wdzięczność jako klucz do spokoju. 

2. Gorączka

Kirill Serebrennikov w swoim najnowszym filmie podróżuje w czasie i w mrocznych czeluściach rosyjskiej duszy, która najlepiej objawia się w Nowy Rok, bo w tle tego święta, choinki, dziadka Mroza i Śnieżynki dzieje się w głowach bohaterów ten bal u Wolanda w rytmie Covid19.

3. Walden

Daniel Zimmermann pokazuje las w Austrii i drogę desek z europejskiej fabryki do serca brazylijskiej dżungli, operując panoramami 360 stopni. Słów nie potrzeba, ale trzeba się skupić nad przemysłową infrastrukturą, która zabiera przestrzeń naturze i tworzy gospodarcze absurdy.

 4. Potępienie

Kolejny film węgierskiego mistrza slow movie na moim koncie i to w kinie. Bella Tarr opowiada o miłości w w strugach deszczu. Jest miłosny trójkąt, jest gotowy na wszystko kochanek, jest zdradzany mąż - naiwny i oszukiwany, jest miejscowy mafioso i jest femme fatale - niespełniona szansonistka. Klimat filmu noir sprawia, że wygląda to jak mroczny kryminał o życiowych rozbitkach. Ale jest w tym filmie coś więcej, coś , co pozbawia "Potępienie" romantycznej aury.

To film skąpany w szarościach, deszczu i błocie. Bohaterowie doskonale komponują się z pojedynczymi kadrami wyeksponowanymi w filmie -przewróconym koszem na śmieci, gromadą bezpańskich psów. Ten postapokaliptyczny klimat jest pogłębiany przez minimalistyczne dźwięki zespołu Mihaly Viga. "Potępienie" to efekt współpracy Tarra z Laszlo Krashnakorkaim, który współtworzył z nim największe osiągnięcia węgierskiego minimalisty z "Szatańskim tangiem" na czele. "Potępienie" jest konsekwentnym eksplorowaniem pustki, szatańskiej pustyni melancholii w poszukiwaniu piękna.

I to się Tarrowi niezmiennie udaje. Ukazuje w swoich filmach ludzkie, bezwolne wraki - bezdomne psy, grzebiące w koszach w poszukiwaniu odpadków i pokazuje, że to jest esencjonalnie piękne. Tarr tworząc najbardziej nihilistyczne filmy o końcu świata, który dzieje się cały czas, tu i teraz, dookoła, nadaje mu blask szarego piękna, nadaje temu światu sens, stwarza go w poetyckim wymiarze. 

I te bary - Titanic bar. Te tłumy wijące się w smutnych, tanecznych korowodach do smutnego akordeonu Mihaly Viga. I ta historia o alkoholiku, który, aby wypić kieliszek, musiał przewiązać rękę w nadgarstku szalikiem. "Ćma barowa" powstała rok wczesniej. Szkoda, że nie reżyserował jej Bela Tarr.

5. Vortex

 Uwielbiam filmy Gaspara Noe ale ten nie jest tak dynamiczny i transowy. Bardzo surowy, oparty na dialogach film o starości, demencji i śmierci zbliża się do reportażu. Ale na pierwsze miejsce wychodzi tutaj rodzina jako źródło miłości i to jest wielka, pozytywna wartość tego filmu.

niedziela, 15 sierpnia 2021

Nowe Horyzonty 2021 - dzień drugi

 Wędrówki z seansu na seans. Koncentracje. U mnie na pierwsze miejsce wyszedł Apichatpong Weerasethakul, klasyk slow movie z Tajlandii. Tajemnicze, baśniowe kino w obłoku metafizyki. I rozczarowanie największe i pytanie - jak ten film mógł obrażać pamięć Bergmana!

5. Światło stulecia.

Apichatong  z 2006 roku, hermetyczny, biograficzny i piękny. Pełen domysłów, z których żaden nie jest wystarczający, by na nim się oprzeć. Ślepe ścieżki wrażeń jak podstawowe pytania, na które nie ma odpowiedzi. Błąkanie w czeluściach jaźni ale pełne ciepła.

6. Memoria

Apichatong z Tildą Swinton i Adamem Driverem. Kino artystyczne przebija się do mainstreamu, tracąc swą magiczną moc. Reżyser wychodzi poza krąg kultury azjatyckiej i gubi to, co było dla jego filmów najważniejsze - ciepłą aurę metafizyki.

7. Wyspa Bergmana

Najgorsze doświadczenie. Komedia romantyczna w komedii romantycznej i z muzyką Abby. Pretensjonalna, pseudoartystyczna Mamma Mia obraża w dodatku pamięć Ingmara Bergmana, przywołując jego biografię i twórczość dla swoich niecnych celów.

8. Enfant terrible

Filmowa biografia Reinera Marii Fassbindera. Ale właśnie - filmowa czy teatralna? Zmarnowany potencjał na gejowską "Ćmę barową" spowodowany złymi wyborami formalnymi. Doskonałe aktorstwo trzyma ten film.

9. Titane

Złota Palma w Cannes. Wielkie zaskoczenie formą z czasem mija i zaczyna nużyć. Pomieszanie stylów, konwencji, miłości i przemocy,  kobiety i maszyny daje efekt piorunujący, tyle że błysk ma to do siebie, że , posiadając olbrzymią moc, trwa jedynie krótki moment. Po olśnieniu nastąpiło wypalenie. I świadomość, że dalej pójść nie można.

sobota, 14 sierpnia 2021

Nowe Horyzonty 2021 - dzień pierwszy

 Po dwóch latach wróciłem do Wrocławia, by oglądać takie kino, o jakim marzę. Coraz bardziej zależy mi na oglądaniu filmów w kinie, czyli odwrotnie niż w świecie, gdzie wszystko przenosi się do sieci. Ale ci stali bywalcy tutaj tak mają - tęsknią za kinem w kinie. Trzeba wyrwać zatem życiu chociaż ten jeden tydzień, by spotkać kino, które jest sztuką w kinie.

 

  1. Tajemniczy obiekt w południe

Zacząłem od debiutu  Apichatponga Weerasethakula. Film z 2000 jest bardzo surowy formalnie. Ziarnisty ekran to nie konwencja czy stylizacja ale taśma słabej jakości, którą dysponował twórca. Tajski reżyser wyruszył na prowincję, by pobawić się słowem - ktoś zaczyna opowieść o nauczycielce i niepełnosprawnym chłopcu, by następne osoby dokładały kolejne elementy tej układanki. Słowo stwarza historię, która rozrasta się w wielu kierunkach, ale stwarza też świat oparty na mitach i wierzeniach. Wraz z rozrastającą się historią wnikamy w obszar tego, co niemożliwe, uświadamiając sobie, że to niemożliwe jest w nas.

2 Cenote

Film japońskiej reżyserki, Kaori Ody, wyświetlony został w sekcji LostLostLost. Twórczyni udała się do Meksyku, by dotrzeć do tajemnicy starożytnych studni, którym Inkowie przypisywali magiczną rolę. Woda jest tutaj żywiołem życia i śmierci. Podwodne zdjęcia są przeplatane scenami z życia autochtonów. Film transowy, gdzie większość dźwięków to oddech nurka i bulgotanie wypuszczonego powietrza.

3 Rodzaj, zwierzę

Najnowszy film Lava Diaza ma "tylko" 2,5 godziny. Przepiękne zdjęcia, jak to u filipińskiego reżysera, przeplatają się z przerażającą, smutną historią o wyzysku i eksterminacji biednych ludzi. Inny świat. Film socjalistyczny ale jednocześnie religijny. Bieda opiera się o nadzieję dobra, by przetrwać w okrutnej walce drapieżców z bezbronnymi.

4. Lux AEterna

Ta autotematyczna impresja o tworzeniu dzieła filmowego to, jak przyzwyczaił nas Gaspar Noe,  transowy trip. Film bezlitośnie energetyczny, Noe operuje tutaj stroboskopowymi światłami, które zostają w widzu po sensie. Mamy tu charakterystyczne dla reżysera "dołujące" poczucie humoru ale jest tutaj także gra z tradycją kina - Dreyer z jego "Dniem gniewu", Goddard z jego wizją twórcy jako tyrana.

czwartek, 5 sierpnia 2021

Recenzja "Romantiki" Piotra Mareckiego wyd. Czarne


 

Eko-kleszcze


Miłość to literacka tradycja uniwersalna. Romantyzm to bardzo polska tradycja literacka – Mickiewicz urodził się na Litwie ale pisał po polsku „Litwo, ojczyzno moja”. Kochał Litwę jako Polskę. Ciągnie tam twórców. Tam to znaczy na Wschód, który niegdyś był Polską. Stasiuk, Szczerek, Marecki to tylko nieliczni, którzy, nie mogąc znaleźć swojej Polski w Polsce, szukają jej gdzieś na Ukrainie, Huculszczyźnie czy dalej jeszcze na Wschód jak u Stasiuka – szukają Polski, którą utraciliśmy wraz z transformacją. Szukają oni Polski w letargu, Polski transowej, Polski w wydaniu slow z jej wschodnim, brutalnym, naturalnym anturażu.


Mareckiego literacka podróż poślubna nazywa się „Romantika” i jest romantyczna w szerokim sensie - w sensie literackiej podróży na Wschód, w sensie fascynacji naturą i ludowością, w sensie miłosnym w końcu. Mareckiego fascynuje strata. Jako naukowiec, profesor UJ, zajmuje się starymi komputerami – Atari, ZX Spectrum, Commodore są dla niego jak poezja w przeciwieństwie do powszechnej technologii informacyjnej XXI wieku. Kiedy widzę na Instagramie jak odwiedza twórców ludowych, którzy tapetują wnętrze znaczkami pocztowymi albo budują miniatury piramid, to zawsze jest w tym chęć, by uratować coś przed stratą.


W swojej poprzedniej książce, „Polska przydrożna”, swoistym literackim wieczorze kawalerskim, Marecki poszukiwał swojej Polski w Polsce B. Podróżował po bezdrożach nieatrakcyjnych turystycznie, gdzie życie zatrzymało się w latach 90-tych i gdzie cały czas trwa walka nowego ze starym. Marecki, oprócz pytania o stan tych miejsc, zadaje pytanie o to, co straciliśmy wraz z wejściem do Unii Europejskiej, wraz z całą tą nowoczesnością, która chce nadejść ale skutecznie się przed nią bronimy. Ten obraz, z jednej strony smutny ale z drugiej pocieszny, spolaryzował odbiorców, którzy nie wiedzieli, czy autor wyśmiewa czy gloryfikuje polską przestrzeń straty i pogubienia.


W „Romantice” mamy weselne przygotowania, eko-wesele i panoptikum krakowskiego, czy szerzej, lewicującego środowiska literackiego. Obok Mareckiego, narratora, centralne miejsce zajmuje jego żona, Aleksandra Małecka – Marecki-Małecka, przecież to jest to samo nazwisko, wystarczy lekka wada wymowy, niczego tutaj nie trzeba zmieniać. W tej pierwszej części na czoło wysuwa się postać Konrada Góry, poety, który oddał swoją twórczość i siebie naturze i lasowi. To on tworzy dla Pary Młodej destylaty, od których opisu konsumpcji wszystko cierpnie i cierpi. Marecki jest delikatny – pisze, że Góra się nie myje ale nie pisze, że śmierdzi. Tak samo nie śmierdzą destylaty, np. „bananowica” z nadpsutych bananów - tego musimy się domyśleć. W ogóle zapachów tutaj nie ma, bo przecież na tradycyjnej wsi obora nie śmierdzi.


Na tle Konrada Góry reszta gości weselnych nie prezentuje się tak imponująco (oczywiście za wyjątkiem Sławomira Shuty). Dla całej reszty styl zero-waste i powrót do naturalnego sposobu życia wydaje się jedynie modą, która panuje aktualnie w środowisku. Ten fikcyjny wymiar środowiska znajduje swoje miejsce w drugiej części, która jest nawiązaniem do „Wesela” Wyspiańskiego. Marecki przed umieszczeniem dialogów ze swojego wesela wysłał do autoryzacji fragmenty, które miały znależć się w książce. Niestety, większość tekstu została wykropkowana, gdyż odmówiono zgody na publikację. Znów wracamy do pojęcia straty- być może straciliśmy współczesne „Wesele” i nie będzie plotki o eko-weselu Mareckiego i Małeckiej, bo zabiła je autoryzacja i RODO.


I następuje ta mroczna i gęsta podróż do Szepit, na Huculszczyznę. Podróż drogami, które są gorsze niż polskie. Tutaj rej wodzi Jurij, ukraiński literat i wydawca, który towarzyszy Młodej Parze i ofiarowuje im gościnę w swoim gospodarstwie. Jurij bardzo przeklina, mieszając ukraiński i polski, do tego te jego seksistowskie uwagi doprowadzają do tego, że w książce pada jak „młot na czarownice” nazwisko Mai Staśko.

Do polskiego kanonu literackiego przejdą na pewno sceny sikania do wiadra przez Pannę Młodą i wyciągania kleszcza z tyłka Pana Młodego przy pomocy noża i spirytusu. Świat ukraińskiej prowincji jest tu ukazany w sposób brutalny i czuły jednocześnie – ludzie są szczerzy i otwarci, pomagają sobie i oczekują pomocy, bo nie daliby rady sami w tym wiecznie niedokończonym świecie, który staje się i stać się nie może. Zero-waste nie jest tutaj modą ale radzeniem sobie w krainie niedoboru.


W „Romantice” wracamy wraz z bohaterami na romantyczny Wschód, by zaczerpnąć ze źródła romantycznej miłości i zażyć romantycznej ludowości i romantycznej natury. Wracamy także do korzeni polskiej literatury, bo spotkamy tu i Wyspiańskiego i Mickiewicza z ich marzeniami o tym, co jako naród utraciliśmy. Ja odnalazłem tutaj środkowoeuropejskiego Hrabala z jego poczuciem straty i wiecznego stawania się. To dostrzegłem u Mareckego - ten dysonans, ten fałsz, który nie brzmi zgodnie z wizją równego, sprawiedliwego eko-świata, że natura ludzka idzie w poprzek idei i że punkt wyjścia staje się końcem drogi.