W piątek, 17 sierpnia, w stosunku do dziś to było wczoraj, zdarzyło misie nawiedzić Centrum Promocji Młodych. Szumna nazwa imprezy "Surrealistyczne lato" nieco się nadymała, ale rezultat całkiem i Niczego sobie.
O "Sanatorium pod klepsydrą" Hasa za dużo opowiadać nie trzeba, bo to klasyk po renowacji. Film piękny wizualnie, lecz wymagający wysokiego komfortu zarówno pod względem wizualno-technicznym, jak pozycji fizycznej odbiorcy, żeby się wczuć na maksa w tę hybrydyczną wizję. Z drugiej strony zaskoczyła mnie duża ilość widzów i skupienie podczas seansu, które film Hasa wystawiał na ponad 2-godzinną próbę. Pomysł z pokazywaniem klasyki, o ile nieoryginalny, to jednak bardzo potrzebny, szczególnie jeśli docenić fakt integracji odbiorców, którzy zamiast chomikować się przy laptopach, ipodach i takich tam, chcą coś przeżywać wspólnie.
Po seansie filmowym, seans muzyczny. Nazwa zespołu "Wolność ptaków drażni drzewa" jak najbardziej a propos, wizualizacje rodem z dzieł surrealistów, głównie "Psa andaluzyjskiego" Bunuela, także jak najbardziej w klimacie. O wędrujących dźwiękach, tkających pajęczynę wielu stylów, trudno mi coś więcej, ale brzmiało to energetycznie, czysto i, w zestawie z czarno-białą wizualizacją, bardzo klimatycznie. No i przyszło całkiem sporo młodych ludzi, którzy zamiast męczyć duszę niewybrednymi rozerwaniami piątkowieczorowymi, przybyli dotknąć czegoś innego. Wszystko to bardzo ładnie i spójnie wypadło, a rozgrywało się na przecięciu dziedzin sztuki, bo to i tekst Schulza, i film Hasa, i surrealistyczne wizje Bunuela i Dalego, i muzycznie ciekawa warstwa. Bardzo to wszystko klimatyczne i czuć większy zamysł.
Brakło mi trochę rozmowy o samym surrealizmie, głównie tym filmowym. Has stoi na czele formacji reżyserów, których od biedy można określić mianem surrealistów. Taką intuicję prezentują autorzy wydanego przez Ha!art opracowania "Dzieje grzechu. Surrealizm w kinie polskim". Obok Hasa wymienieni są tutaj tacy twórcy jak Królikiewicz, Żuławski, Borowczyk, czy Szulkin. Jest to o tyle ciekawy zestaw, że są to ludzie niezwiązani pokoleniowo, jak to było w przypadku "szkoły polskiej" i "moralnego niepokoju". Stawianie tych nazwisk obok siebie jest o tyle ryzykowne, że prezentowali oni bardzo odmienne rozumienie kina i wynikały z tego całkiem różne konsekwencje artystyczne. Na pewno styl Hasa jest absolutnie unikalny i rozpoznawalny w każdym z jego filmów. W "Sanatorium..." dochodzi przenikanie się światów Schulza i Hasa. Plastyczne, poetyckie słowo zostaje tutaj wprowadzone w wymiar wizji bardzo indywidualnej, którą Has obdarowuje prozę Brunona Schulza. A to wszystko ma oczywiście szerszy kontekst środkowo-europejski, który tak często widzimy w dziełach twórców czeskich, słowackich, węgierskich, czy bałkańskich. Tak w skrócie, ale warto byłoby o tym usłyszeć, porozmawiać.
Bardzo inspirujący wieczór.
Spróbujemy wymyślić jakiś patent na interesującą rozmowę, przy kolejnej surrealistycznej okazji. Dzięki za uwagi :)
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuń