LC recenzja
Posłuchajcie, oto bajka!
Richard Antonius (Ryszard Antoniszczak) mieszka od wielu lat za
granicą i jest twórcą interdyscyplinarnym – tworzył muzykę jako lider
zespołu „Zdrój Jana”, malował, był reżyserem filmów animowanych i
autorem filmowych scenariuszy. Dziś otrzymujemy do rąk jego dzieło
prozatorskie pt. „Czas beboka”, w którym autor przenosi nas w czasy
swego dzieciństwa, czyli „magiczne” lata 50.Mówię dzieło, bo to
rzeczywiście opasłe, ponad 700-stronicowe tomisko.
Antonius ma prawie 70 lat. W „Czasie beboka” przenosi nas na stalinowski Śląsk, konkretnie jest to moment, gdy Katowice – miejsce akcji większej części utworu – zmieniają swą nazwę na Stalinogród. Autor umiejętnie kreuje surowy pejzaż tamtego okresu. Jest to siermiężna sceneria ciężkich przedmiotów i murów. W oczach chłopca ten świat jawi się jako ponura rzeczywistość, określona sztywnymi barierami zakazów. W opozycji do tego ponurego realizmu mamy dwa światy – świat książek i biblioteki oraz świat zakazanego parku, pełnego niewybuchów i min. Te dwa światy są dla kilkuletniego chłopca bramami do krainy marzeń.
W swej istocie jest „Czas beboka” bajką. Opowieścią podobną do „Narni” Lewisa, gdzie drzwi w szafie przenoszą bohaterów w wyimaginowany świat, który jest wiele ciekawszy od tego realnego. Adam jest stwórcą. Jak każde dziecko. Tworzy swój świat i swoje wizje. Mało tego – wizje te wpływają na rzeczywistość. Nie jest to zatem tylko wyimaginowany świat dziecka, ale świat autentycznej magii. Siła dziecięcej wyobraźni jest jednym z najważniejszych motywów tej powieści.
W szaro-burej przestrzeni mały Adam musi sam stwarzać swoje światy wewnętrzne. Nie ma telewizji ani internetu. Prócz książek nie ma niczego, co przykułobyuwagę chłopca. Poza tym ludzie pozakładali maski. Trauma hekatomby II wojny światowej wyziera praktycznie z każdej strony utworu. Ludzie zakładają komunizm jak maskę (przeciwgazową) byle o tym koszmarze zapomnieć, byle żyć normalnie. Nawet za cenę zaprzedania duszy diabłu. Oto go macie – to tytułowy „bebok”. To z nim będą walczyć kosmici, nasi protoplaści, ci „from another world”.
„Czas beboka” jest opowieścią o źródle sztuki, źródle, które bije w dzieciństwie. Twórca rodzi się w swych dziecięcych latach, to wtedy odkrywa zdolność tworzenia swych własnych światów i obdarowywania nimi odbiorców. Nie przeszkodzą mu nawet upiorne , stalinowskie realia, bo czymże one są wobec kreacyjnej mocy sztuki, wobec świeżej, autentycznej dziecięcej wyobraźni.
No i dlaczego znów jak przekleństwo powraca to cholerne pytanie, że skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle. Dlaczego męczyłem tę powieść tak strasznie i brnąłem przez nią jak przez dzieła Joyce'a? Nie wiem. Mam kilka koncepcji, ale nie potrafię do końca tego pojąć, że szło mi jak po grudzie. Nie wiem, ale mam nadzieję, że to moja wina i że innym książka się spodoba.
Sławomir Domański
Recenzja książki "Czas beboka", Richard A. Antonius, Muza 2015
Antonius ma prawie 70 lat. W „Czasie beboka” przenosi nas na stalinowski Śląsk, konkretnie jest to moment, gdy Katowice – miejsce akcji większej części utworu – zmieniają swą nazwę na Stalinogród. Autor umiejętnie kreuje surowy pejzaż tamtego okresu. Jest to siermiężna sceneria ciężkich przedmiotów i murów. W oczach chłopca ten świat jawi się jako ponura rzeczywistość, określona sztywnymi barierami zakazów. W opozycji do tego ponurego realizmu mamy dwa światy – świat książek i biblioteki oraz świat zakazanego parku, pełnego niewybuchów i min. Te dwa światy są dla kilkuletniego chłopca bramami do krainy marzeń.
W swej istocie jest „Czas beboka” bajką. Opowieścią podobną do „Narni” Lewisa, gdzie drzwi w szafie przenoszą bohaterów w wyimaginowany świat, który jest wiele ciekawszy od tego realnego. Adam jest stwórcą. Jak każde dziecko. Tworzy swój świat i swoje wizje. Mało tego – wizje te wpływają na rzeczywistość. Nie jest to zatem tylko wyimaginowany świat dziecka, ale świat autentycznej magii. Siła dziecięcej wyobraźni jest jednym z najważniejszych motywów tej powieści.
W szaro-burej przestrzeni mały Adam musi sam stwarzać swoje światy wewnętrzne. Nie ma telewizji ani internetu. Prócz książek nie ma niczego, co przykułobyuwagę chłopca. Poza tym ludzie pozakładali maski. Trauma hekatomby II wojny światowej wyziera praktycznie z każdej strony utworu. Ludzie zakładają komunizm jak maskę (przeciwgazową) byle o tym koszmarze zapomnieć, byle żyć normalnie. Nawet za cenę zaprzedania duszy diabłu. Oto go macie – to tytułowy „bebok”. To z nim będą walczyć kosmici, nasi protoplaści, ci „from another world”.
„Czas beboka” jest opowieścią o źródle sztuki, źródle, które bije w dzieciństwie. Twórca rodzi się w swych dziecięcych latach, to wtedy odkrywa zdolność tworzenia swych własnych światów i obdarowywania nimi odbiorców. Nie przeszkodzą mu nawet upiorne , stalinowskie realia, bo czymże one są wobec kreacyjnej mocy sztuki, wobec świeżej, autentycznej dziecięcej wyobraźni.
No i dlaczego znów jak przekleństwo powraca to cholerne pytanie, że skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle. Dlaczego męczyłem tę powieść tak strasznie i brnąłem przez nią jak przez dzieła Joyce'a? Nie wiem. Mam kilka koncepcji, ale nie potrafię do końca tego pojąć, że szło mi jak po grudzie. Nie wiem, ale mam nadzieję, że to moja wina i że innym książka się spodoba.
Sławomir Domański
Recenzja książki "Czas beboka", Richard A. Antonius, Muza 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz