Laurki są wkurzając. O filmie „Kulej. Dwie strony medalu”
Polskie kino zalewają laurki biograficzne. Przypominam sobie tylko jeden rodzimy biopic, który laurką nie był. To „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego – byłem wkurzony po seansie, ale obejrzałem ten film dziesięć razy. To było trudne i ryzykowne zadanie, żeby naruszyć intymność rodziny Beksińskich i wywlec na światło dzienne te wszystkie „trudne sprawy”. Wspaniały film, tylko szkoda, że o Tomku Beksińskim – pomyślałem.
Tej odwagi brakło Xaweremu Żuławskiemu. Reżyser był odpowiedzialny i ledwie zaznaczył w swoim filmie „Kulej. Dwie strony medalu” mroczną stronę osobowości wybitnego boksera. Żyją wszak bliscy Kuleja, jego syn aktywnie uczestniczył w tworzeniu tego filmu. Wyszła taka dość poprawna laurka z sympatycznym wizerunkiem naszego dwukrotnego mistrza olimpijskiego, którego postać poprawnie i z wdziękiem tworzy na ekranie Tomasz Włosok. Podobnie jest z wizerunkiem żony Jurka, którą z całą mocą swego sexappealu kreuje Michalina Olszańska, ale nie przekracza granicy, mogącej zrujnować sympatyczny wydźwięk filmu.
A gdyby Żuławski poszedł na całość? Był potencjał, żeby naruszyć ten poprawny wizerunek i powstałby film, który wiele osób by wkurzył, ale który, jak w przypadku „Ostatniej rodziny”, sprowokowałby widza.
Jednak dostaliśmy film zrobiony dobrze i bez kontrowersji. Takimi filmami są w większości polskie obrazy biograficzne. Bo Żuławski bardzo się postarał, żeby wszystko tutaj zagrało, żeby to był PRL pokazany jak w Hollywood, bardziej „Rocky” niż „Wściekły byk”, z doskonale wplecionymi zdjęciami stylizowanymi na archiwalia i bardzo zadbał, żeby widz czuł się podczas seansu komfortowo i nie kręcił nosem.
Laurki są wkurzające, ale widocznie idąc do kina większość ludzi chce oglądać swoich bohaterów ukazanych nijako i w ciepłym świetle. Znalazłem u Hrabala takie zdanie – człowiek składa się nie tylko ze swej chwały, ale także ze swej hańby. Ten dialektyczny obraz walczących w człowieku sił byłby dla mnie bardziej bolesny, ale zarazem ciekawszy. Niektórzy czekają na takie wkurzające filmy a nie na wkurzające laurki ku czci.
Za ten przyjemny, bokserski relaks rodem z PRL-u daję 6/10, bo to bardzo przyzwoicie skrojony film.