oficjalna r.
Przyznam, że jestem zaskoczony, że wydawnictwo „Czuły barbarzyńca”, specjalista od czułego barbarzyńcy – Hrabala, uraczyło miłośników czeskiego pisarza kolejnym tomikiem jego opowiadań. Myślałem, że nic już nie pozostało, a tu jednak znalazło się kilka perełek. Czytając od wielu lat jego książki, zdążyłem się przyzwyczaić do faktu, że „oficjalne” dzieła Hrabala to rozmaite kompilacje, które powstawały w wyniku wielu wcześniejszych prób. To najlepszy możliwy sposób podejścia do zbioru „Życie bez smokingu”.
To naprawdę świetna okazja, żeby zapoznać się z panem Hrabalem. Ja czytałem tę książkę jak epilog, jak posłowie do całej jego twórczości, ale bez wątpienia może to być niezły wstęp dla tych, którzy mistrza bawidulskiej opowiastki nie znają. Na „Życie bez smokingu” składają się różnorodne tematycznie literackie impresja, które niejednokrotnie przechodzą w ekspresje. Hrabal pisał tak, jak malowali impresjoniści – z uczuciem, miękko i delikatnie, Hrabal pisał tak, jak malowali ekspresjoniści – z uczuciem, gwałtownie, wręcz szaleńczo. Wiele razy wspominał Hrabal, że pisząc na swojej atomowej szrajbmaszynie marki Perkeo, czuje się tak, jakby grał na fortepianie. Te impresje o życiu, bliskich, tworzeniu są jak symfonia, gdzie spokojny, nostalgiczny nastrój przechodzi nagle w burzę pełną grzmotów i błyskawic. To są te momenty, gdy spokojny Pan Doktor (Jekyll), jak nazywali Hrabala znajomi, zamieniał się w literackiego Hyde’a, opętanego mocą słowa.
Takiego Hrabala znajdziemy także tutaj. Picie, miłość, przyjaźń, zapomniane miejsca i zapomniani ludzie, którzy dzięki pisarzowi stali się nieśmiertelni. Stryj Pepin i Vladimir, Pan Marysko i Zbyniek Fischer alias Egon Bondy, i galeria setek dziwnych postaci, o których nigdy nikt by nie usłyszał, gdyby nie twórczość Pana Doktora.
Pierwsze opowiadanie to „Dzieci boże” – o ludziach pomylonych, obłąkanych, którzy jednak są tak mocno wtopieni w krajobraz, że aż z nim nierozerwalni. Wszyscy ich znamy, jak na przykład ja znam Pana Radyjko, który, gdy jadę do pracy, podąża pociągami cały boży dzień, słuchając „Radia Maryja” z malutkiego tranzystora. Każdy ich zna, ale tak pięknie pisał o nich jedynie Pan Hrabal. Drugie „Życie bez smokingu” jest niczym wyrwane z tomu „Taka piękna żałoba”, z tomu o dzieciństwie w nymburskim browarze i o tym, że lepsza kromka chleba z masłem w plenerze, niż wykwintne dania w modnej restauracji. „Dandys w drelichu” to prawdopodobnie pierwotna wersja jednego z arcydzieł czeskiego mistrza – „Czułego barbarzyńcy”. Utwór poświęcony jest wyjątkowej postaci jednego z najlepszych przyjaciół pisarza – domorosłego artysty Vladimira Boudnika. To proza , w której nastroje falują gwałtownie od ciepła po wrzenie, by po chwili zamrozić widza nieprawdopodobnym lub strasznym obrazem. Opowiadanie „Urlop” mówi o ... wyciągu krzesełkowym na górę Groń, który staje się metaforą ludzkiego losu. Z kolei „Gawęda knajpiana” opowiada o tym, czym jest bawidulstwo, to haszkowskie przesiadywanie w knajpie i opowiadanie sobie różnych dziwnych i niesamowitych opowieści, gdzie niejednokrotnie śmiech miesza się z tragedią. To także kilka stronic o hrabalowskim źródle inspiracji, jakim była knajpa. „Moja Libeń” – tego miejsca hrabalofilom przedstawiać nie trzeba, peryferyjna w latach pięćdziesiątych dzielnica Pragi, skąd Hrabal wyruszał do huty w Kladnie. Impresja o miejscu, które tak wiele znaczy, a które bezpowrotnie znika w dążeniu świata do lepszego jutra. Ostatni utwór – „Dlaczego piszę?” – to hrabalowska autodefinicja tego wszystkiego, czym jest pisarstwo.
Ja powróciłem dzięki lekturze tej książki do znanych mi już tematów i do tego wszystkiego, co powoduje, że tak bardzo wszedłem w poetycką prozę Hrabala i nie potrafię się bez niej obejść. Ale to może być także wstęp i teren rozpoznania, z czym czytelnik będzie obcował, sięgając po inne jego książki. Warto spróbować – jeśli komuś ten zwykły-niezwykły świat przypadnie do gustu, niech idzie dalej przez „historie, które napsiało życie”, a oszlifował je swoim mistrzowskim kunsztem sam Bohumil Hrabal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz