oficreca
Rzecz nie o polowaniu na luja
Czytając prozę Tondellego, miałem wrażenie, że znowu ktoś opowiada mi tę samą historię - kiedy weszło się na drogę wolności, już nic nie jest takie samo, już nic nie będzie proste. W tej prozie pobrzmiewają echa bitników – Keruaka i Ginsberga, słychać hipisowską apoteozę wolności i ucieczki od sztywnych reguł narzuconego świata, w którym jesteśmy sobie obcy, ale zarazem świata, w którym czujemy się bezpieczni. Tondelli, podobnie jak bitnicy, czy niektórzy z rzeszy „dzieci kwiatów”, jak Alexander Supertramp, wybrał drogę wyboistą i ryzykowną. O takiej drodze, w dużej mierze keruakowskiej, są opowiadania z tomu „Libertyni inaczej”.
Spojrzenie narratora na otaczający świat jest zawsze oglądem gdzieś z marginesu, z narkotykowej meliny, squatu, z okna samochodu, przemierzającego trasę bezcelowej podróży; bezcelowej, bo w poszukiwaniu idealnej miłości. Tondelli jawi mi się tutaj jako niepoprawny romantyk, stawiający wszystko na jedną kartę, by tylko przeżyć chwilę spełnienia, a potem rozpaczać, że to już koniec i szukać ulgi w narkotycznych odlotach. Bohaterowie tych utworów są skazani na samotność, mimo unoszenia się w tłumie ludzi tak jak oni, szukających czegoś niemożliwego, idealnego, co może trwać jedynie krótką chwilę, a potem pozostaje wciąż pogłębiająca się pustka. Tytułowi „libertyni”, podobnie jak ci z XVIII wieku, są uciekinierami od ubezwłasnowolniającej normy. Bezkompromisowość w ukazywaniu rzeczywistości oczyma wyrzutka była, podobnie jak w przypadku markiza deSade, poddawana we Włoszech lat 80. obyczajowemu rugowaniu na literacki margines jako naruszająca normy moralne.
„Medalionowe” męskie pośladki na okładce książki sugerują literaturę gejowską i te motywy oczywiście są u Tondellego obecne, ale tak silna sugestia zubaża moc jego prozy. Nie chcę posądzać wydawców o chęć wylansowania się na modnej ostatnio literaturze nurtu, którego sztandarowym autorem jest Michał Witkowski, jednak Tondelli sięga swym pisarstwem dużo głębiej. Nie jest to bowiem nieustająca pogoń za lujem, ale bardzo wnikliwa autoanaliza człowieka świadomie schodzącego poza nawias tak zwanej normalności, w krainę freaków i „bożych” szaleńców, o których pisał Ginsberg w swoim „Skowycie”.
„Libertyni inaczej” pokazują świat i człowieka w tym świecie w sposób bezkompromisowy. Bohaterowie tych opowiadań dokonali wyboru i konsekwentnie tkwią w pragnieniu prawdy, która jako jedyna może nadać sens egzystencji. W tej deklaracji odbija się cały fałsz i hipokryzja „normalnego” świata, który nie jest w stanie zaakceptować takiej postawy. I oto paradoks prozy Tondellego – człowiek, który ucieka przed alienacją sztucznych norm społecznych z reguły zawsze pozostaje sam. Na tym polega tragizm i wielkość tej prozy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz