Scena : Salon
warszawski
„Mickiewicz, czyli
wszystko” tak został zatytułowany wywiad-rzeka z Jarosławem
Marią Rymkiewiczem. Te słowa najlepiej określają, kim Mickiewicz
jest także dziś. Jeśli spojrzymy na stronę językową, że , jak
mówił Wittgestein, „granice języka są granicami mojego świata”,
to jasny staje się wpływ autora „Pana Tadeusza” na polską
tożsamość. Jeśli za podstawowy czynnik kulturotwórczy uznamy
język( „na początku było słowo”), to musimy dojść do
wniosku, że dziś mówimy językiem Mickiewicza. To właśnie
romantyczna poezja wpłynęła najbardziej na to, co możemy określić
jako polskość. Jeśli posiadamy przywilej posługiwania się polską
mową to, aby ją zrozumieć, aby zrozumieć sami siebie, aby
zrozumieć geopolityczne uwarunkowania świata, w którym żyjemy,
powinniśmy zrozumieć Mickiewicza. Bez względu na to, co myślimy o
samym twórcy, co myślimy o jego twórczości.
Oczywiste jest, że
absolutny prymat Mickiewicza, jeśli chodzi o Polskę, budził
naturalną skłonność ku dekonstrukcji i dekonspiracji. Każda
zmiana odbywa się w opozycji. Gdy dziś dochodzimy do wniosku, że
to , co polskie, trzeba zmienić na to, co europejskie i uniwersalne,
że polskość trzeba wyjałowić z jej podstawowych treści i
nauczyć ją polskiego na nowo, europejsko i nowoczesno, wycierać i
wyjaławiać Mickiewicza będzie się tym mocniej, tym uporczywiej.
Trzeba zdemobilizować tego demona tradycji, tego językowego
potwora. Wyrwać Mickiewicza z korzeniami z polskiej świadomości,
wyegzorcyzmować jego ducha w pogoni za utopią zapomnienia. Świat
pusty Mickiewicza nie potrzebuje. Pozostaje więc tylko pomnik,
obrazek z sali polonistycznej, kilka ulic, kila patronatów szkół,
gdzie jego widmo straszy zamiast nowych wieszczów pustynnych.
Ostatnio w pracach
uczniowskich natknąłem się na analogię między sceną „Balu u
Senatora” , gdzie autor mówił o podziale, który odpowiada
dzisiejszej scenie politycznej. PO- kolaboranci, Senator- Tusk, PiS –
patrioci. Kupa śmiechu? W zgodzie z poststrukturalistycznymi
teoriami tekstu jako pretekstu wcale nie. Kilka lat temu uczniowie na
maturze odczytywali Telimenę jako feministkę, choć biedny wieszcz
pojęcia o feminizmie raczej mieć nie mógł. Trzeba było uznać
te pokrętne teorie. Kiedy uczeń napisał o „Senatorze – Tusku”
opór był znacznie większy. Poprawność polityczna kazała
uwzględnić feminizm, ale gdy strona prawa, czyli dobra była PiSem,
a lewa, czyli zła Platformą, to już nie było tak kolorowo i
różowo. Głównie z powodu nastawienia.
Ale wg mnie uczeń miał
rację. Mickiewicz jest żywy, żywy jest jego duch. Dziś
chcielibyśmy zabić tego upiora.
„Potem
pójdziem, krew wroga wypijem,
Ciało
jego rozrąbiem toporem:
Ręce,nogi
goździami przybijem,
By
nie powstał i nie był upiorem.”
Sam
sobie taki los przepowiadał. Ale żyje do dziś i do dziś jest
aktualny. Odsądzany, kastrowany na lekcja języka polskiego. Ale
ducha Mickiewicza nie dali rady przebić osinowym kołkiem, bo
rozszczepił się w języku i zasiał ziarno.
„Aż
w nocy przyszedł diabeł mądry i tak rzecze:
«Niedaremnie
tu Pan Bóg rozsypał garść żyta,
Musi
tu być w tych ziarnach jakaś moc ukryta;”
Tak
rozsiały się w nas nieśmiertelne słowa Mickiewicza i teraz nie
tak łatwo będzie tę polską zmorę ukatrupić. A przychodzi on do
nas w chwilach najważniejszych, gdy trzeba myśleć dalej niż
koniuszek własnego nosa, gdy Mordor, jak chce Ziemowit, naciera,
stukając kopytkiem do naszych jaźni i próbuje wyjałowić to , co
nas integruje i każe za kardynałem Wyszyńskim powiedzieć „non
possumus” W ostatecznym rozrachunku liczy się tylko „Pan
Tadeusz” - „panta deus” - „wszystko Bóg”.
I
od wieków polskiej historii zawsze był tutaj salon, zawsze byli ci,
co zapatrzeni we własny interesik i potrafiący wykorzystać
koniunkturę, umieli służyć carskim namiestnikom. Świat
„Dziadów” jest podzielony. Spektakl staje się misterium
ścierania się sił światła i ciemności. Coś jakby „Gwiezdne
wojny” tylko 150 lat wcześniej, w czasach, gdy jeszcze nie marzono
tak powszechnie o kosmicznych podróżach i podbojach. Ale świat
Mickiewicza jest nieco bardziej zniuansowany, trochę na zasadzie
ludowego porzekadła, że „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”.
Wieszcz wie doskonale, że z „ciemną stroną” mocy nie da się
iść na kompromis. W tym względzie Mickiewicz nie pozostawia nam
złudzeń także i w dzisiejszym rozumieniu – nie można wartości
sprzedać za pieniądze, stanowiska czy sławę. Niby brzmi powyższe
zdanie jak truizm, ale przyjrzyjmy się, co takie stanowisko oznacza
w praktyce. Otóż w świecie, w którym żyjemy, jest miejsce na
wszystko – biznes, karierę, sukces. Problem zaczyna się wtedy,
gdy zapominamy o wartościach, o pracy dla ojczyzny, o rodzinie, o
tym , co stanowi o naszej tożsamości. Jeśli pojęcie patriotyzmu
zaczyna nas mierzić i tokujemy wciąż o „bogoojczyżnianych
ciemnogrodzianach” i że samemu i sobie trzeba zrobić dobrze, to
znów odzywa się do nas natrętne widmo Mickiewicza, wychylające
się z lamusa historii, że Polska od wieków miała swoje miejsce w
świecie, choć gnębiona , zawsze niepokonana i że tym , co sobą
reprezentowała stawała przez wieki całe w poprzek planów tyranom
tego świata. Tak winno być i dziś. I choć wydaje się, że to, co
nie udało się przez lata zaborów, okupacji, komuny, dziś, w
wolnej, demokratycznej Polsce, staje się ciałem, to przecież
wierzę, że duch Mickiewicza jest w nas rozrzucony jak ziarno w
bajce Goreckiego i wykiełkuje tysiąckrotnym plonem. Że nie
dopadnie nas obojętność i alienacja „nowoczesnego” świata. Bo
przecież nikt z własnej woli nie chce chodzić w kajdanach.
„Otóż to jacy stoją
na narodu czele!”
Wysocki
„ Powiedz
raczej:na wierzchu. Nasz naród jak lawa,
Z
wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz
wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;
Plwajmy
na tę skorupę i zstąpmy do głębi.”
Powyższe
motto jest wciąż aktualne. Dlaczego nie potrafimy tego zmienić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz