Nie za stary, by tańczyć pogo pogo
pogo
31 stycznia. Mały klub klub w
Gomunicach za Radomskiem. W „Bogarcie” ciasno, że do baru ciężko
się przecisnąć. Myślałem, że koncert będzie na dużej sali, ale
podobno sam Arek zażyczył sobie, żebyśmy cisnęli się w tych
sardynkowych realiach. Co chwilę ktoś przechodzi i wylewa mi piwo,
które z niemałym trudem udało mi się kupić. Na małą scenę
wychodzi Jakubik z kolegami. Zaczyna się koncert. Jacyś napaleńcy
zaczynają kompulsywnie podskakiwać. Trzeba na chwilę się wycofać
, by wykończyć browca. A potem pogo.
zdj. Krzysztof Pawelec
zdj. Krzysztof Pawelec
„Pogo” to tytuł nowej płyty Dr.
Misio. Słysząc, że zespół na koncercie promuje nowy materiał,
byłem trochę rozczarowany. Lubiłem płytę „Młodzi” i
chciałem Arka w podkoszulku i wyciągniętych gaciach – od kiedy
ujrzałem to wcielenie estradowe już inaczej do snu się nie noszę.
Muszę powiedzieć jedno – materiał z „Pogo” jest rewelacyjny.
To prawdziwy mrok, mrok naszych czasów, mrok wojny. Już na
„Młodych” wesoło nie było, choć tytuł prowokował, to była
to płyta dla starych, dla tych co umęczeni już życiem zaprzeczają
prostym faktom, twierdząc, że są młodzi.
zdjęcie Krzysztof Pawelec
zdjęcie Krzysztof Pawelec
Nie przystaję do tych plastikowych
radości, ale chcę się pooszukiwać, że jest wesoło, choć pani
na Ś. zaczyna mi kiwać paluszkiem zza rogu najbliższej ulicy.
Dziewczyny wychodzą za mąż, faceci zostają ojcami lepszymi lub
gorszymi. Oszukują się iluzją zakupów, nowych fur, komór, że
wszystko ok, mimo wszystko normalnie sobie idzie. Podtatusiały,
otyły rokendrolowiec jednak stoi z boku. Wygląda jak Mister Hui,
jest stary i głupi. Jest prawie alkoholikiem. Od czasu do czasu
uderza w pogo. Tak jak trzydzieści lat temu. Jest młody przez tę
krótką chwilę. O tym była płyta „Młodzi”. „Pogo” jest
jeszcze bardziej mroczna. Wiele utworów ma wymowę pacyfistyczną,
ukazuje obłęd wojny - „Pedagogika” , „Parada nieżywych”.
Pojawia się temat polskiej historii w wydaniu ala Misio - „jesteśmy
tymi, co wynoszą gówna z własnego domu”. Jest też o tym, że
nigdy nie będziemy „Metro”, nigdy nie będziemy gender. Że
wolimy już smród „polskiego gówna” od gówna plastikowego. I
na koniec „Pogo”, że nie jesteśmy za starzy, by tanczyć pogo,
pogo, pogo.
zdjęcie Krzysztof Pawelec
zdjęcie Krzysztof Pawelec
Nie zastanawiam się, czy projekty
podstarzałych rokendrolowców są na czasie, wystarczająco
aktualne, muzycznie oryginalne, ciekawe i w ogóle. Może dla kogoś
nie. Dla mnie są autentyczne. Większość tych tekstów odbieram
osobiście, czuję, że są o mnie. Utyłem, walę głową w mur. Jak
inni uśmiechają się do mnie, to wiem, że dlatego, że „wyglądam
niedobrze, jak stary, gruby...”. Te teksty są autentyczne jak
Krzysztof Varga, spuchnięty rokendrolowiec-pisarz, autor wielu
tekstów DR. Misia, który jak przyjechał na „Czytaj!” do
Częstochowy to wypadł z Polskiego Busa i potem był już tylko
coraz bardziej pijany, ale się trzymał. Na koniec i tak zatańczymy
pogo.
Arek Jakubik jest super frontmanem.
Rzucał się w wir publiki, która przy „Paradzie” nosiła go na
rękach jak nieboszczyka. Gra tę swoją rolę rokendrolowca
wiarygodnie, oblewając ludzi piwem, choć już nie wygląda jak
„MisterHui”, bo schudł do filmu „Wołyń” Smarzowskiego.
Odstawia na scenie to swoje męskie granie. Irytowało mnie
delikatnie, że chce trochę na siłę sterować publiką, która i
tak była na maksa podjarana i pod koniec koncertu stu chłopa
topless ruszyło w pogo. Niesamowity wieczór w gomunickim
„Bogarcie” na długo zostanie w mojej pamięci. Będę wtedy
cofał się w czasie, nie będę wtedy za stary na pogo, pogo, pogo.
zdjęcie Krzysztof Pawelec
zdjęcie Krzysztof Pawelec
Życzyłbym sobie takich koncertów jak
w „Bogarcie” w miateczku Gomunice w rodzimej Czestochowie. Nic z
tego. Tu nie ma nawet porządnego klubu dla podstarzałych
rokendrolowców. Jest za to plastik. Dużo plastiku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz