30-04-2015
Siedem
Ziemowit Szczerek jest alchemikiem. „Alchemik słowa” jak u Parandowskiego (no wiecie, tego od „Mitologii”) – pomyślicie. Cóż za banał. Nie. Ziemowit jest alchemikiem jak polski szlachcic Twardowski. Słowa zamienia w czyste zloto. Słowo ciałem się staje, że zacytuję klasyka. Rzekł Ziemowit: „Przyjdzie Mordor i nas zje”. I już Paszport Polityki. I już w TVN jako główny ekspert od Mordoru zaproszony. I już ruski Mordor z ruskim Sauronem na niebiesiech ogniście, waginalnie kły swe szczerzy, żarłoczny jak kosiara – zjada i grozi. Rzekł Ziemowit, potomek króla Piasta, w linii genealogicznej prostej jak drut, jak tytułowa „Siódemka”: „Rzeczpospolita zwycięska”. I naród nasz jak rzepa krzepki, zwarty, do walki z Mordorem gotowy. I rzekł Ziemowit „Siódemka”. I naszła nas groza wojny, a raczej „wajny”. Żebysz to car, nieludzki Puto, nie żaden bożek miłości, ale Mars z prawdziwie marsowym licem w drebjezgi, w pierjod, paszoł won i ruki w wierch.
To on rys słowiańskiego syna, nie tylko poprzez godne imię Ziemowit, nosi, że mógłby ze swym „czerepem rubasznym” statystować w „Potopie” albo „Ogniem i mieczem” jako woj sarmacki gotów życie za ojczyznę oddać, wysadzić się w Kamieńcu z Wołodyjowskim i Ketlingiem pospołu.To on modę na styl „lumberjack” jako pierwszy na ziemiech polskich zasiał, pierwej nim stało się to modne. To on, gdy opisał balsam Wigor w „Mordorze”, ożywił ponownie przemyt na granicy z Ukrainą, byśmy mogli poczuć to, co on poczuł, gdy na lwowskim bruku dumał. To dzięki niemu, dzięki jego „Siódemce”, ceny eliksirów wiedźmińskich na czarnym rynku sięgają 100 euro. Wiem, że to miała być recenzja książki „Siódemka” a nie recenzja osoby Ziemowita Szczerka, wiem, ale nie umiałem się powstrzymać.
„Siódemka” jest o polskiej „Highway to Hell”, o drodze do zatracenia, o naszych tańcach chocholich, o mazurach, obertasach, o dostojnych polonezach z blachy pancernej, w których się wozimy jak dzień dniem, jak noc nocą. „Siódemka” jest o polskich demonach, ale nie o tych naszych swojskich Rokitach i Borutach, co to na ludową modłę strugane zdobią wiejskie obejścia, żeby się z nimi po cichu, z ogarkiem ręce, poukładać. „Siódemka” jest o tych demonach strasznych i prawdziwych: o Asmodeuszu i Mamonie, o Lucyferze i Belzebubie, o Szatanie i Lewiatanie, o Belfegorze. „Siódemka” jest o tych złych duchach, które wyparły nasze swojskie diabełki, o demonach Wschodu i Zachodu, które rozpanoszyły się wokół mitycznej „siódemki' i tam swój sabat diabelski uczyniły.
I z trzema tropami się do tej pory, jeśli chodzi o „Siódemkę”, spotkałem. Trop pierwszy to trop Gombrowicza, że to takie z gebą wojowanie, z gębą rubaszną, polską, gębą z sajdingu, polbruku i dachówki. Trop drugi, że to takie surrealistyczne podchody jak w „Małej apokalipsie” czy „Kompleksie polskim” Konwickiego, takie z demonami postkomuny rozliczenie, rozkmina o postpolskim karnawale w technikolorze z lat 90. do teraz. W końcu, co już tu było pisane, że to chochole podrygi, złote rogi i urwane sznury Wyspiańskiego. Ale może pójdźmy dalej jeszcze, że to Mickiewicz i jego „Dziady” w rytmie Helloween- party jak z przedstawienia Radosława Rychcika z Teatru Nowego w Poznaniu – z tymi popkulturowymi kliszami, z tą denominacją „sztuki wysokiej”. A może pójdźmy jeszcze dalej, że to i Mickiewicz i Słowacki ironicznie obrabiający mu tył, z tym sabatem, diabłami na Łysej Górze jak z „Kordiana” i sarmackim pasem opasany. A może pójdźmy jeszcze dalej, że to kolejne kręgi piekła, że to apokalipsa wprost wywiedziona z Dantego, by swe demony pokonać? Skojarzenia. Uczyniono z tego poważny zarzut tej książce, że jest wtórna lubo też wciórna; jakby to Gombro skwitował, że „pyszna rzecz i można by ją z masełkiem podać”, ale to już było. Te wkręty ala Szczerek są dla mnie piękne. Ten rejwach konwencji i koncepcji dokładnie oddaje to, co o Polsce napisano, ale nikt tego nie uczynił o Polsce współczesnej (no może poza Dantem, ale to przecież Dante). Ziemowit Szczerek powołał się sam i sam sobie pozwolił, mówiąc, że skoro chętnych brak, to będziecie mieć takie piekło, taką wojnę, taką apokalipsę, na jaką zasługujecie.
Podstawową kwestią pozostaje, czy Szczerek zamula. Taką tezę postawił Jacek Wakar w „Tygodniku kulturalnym”. I tu mnie boli, bo o ile Sobolewska chwali, to ona jest dobra, ale Wakar mówi prawdę. Zawsze czekam, co powie Wakar. Wakar ponury, znużony. Zatem, czy „Siódemka” zamula, czy nie zamula? Nie zamula, momentami spowalnia, momentami staje w miejscu, by naraz ruszyć z kopyta po polskich drogach, po wertepach, po cudnych i cudacznych manowcach. Taka jest ta diaboliczno-oniryczna powieść drogi, polskiej drogi, polskiej morgi i mordęgi, że tylko siadać i czytać.
A potem na koń, na trakt królewski 777, „road to heaven” i w te pędy pędzić przez sarmacki karnawał tych krajobrazów, co kopyściami szmiry udekorowane, ale nie angielskie, nie kreolskie, ale nasze, nasze polskie. Czy z Mickiewicza, czy z Gombrowicza, czy z Dantego. Na koń!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz