Dom (zly)

Dom (zly)

piątek, 5 sierpnia 2016

Recenzja książki Boualema Sansala "2084. Koniec świata" - wyd. Sonia Draga

03-08-2016

Islamska postapokalipsa 

recenzja i zdjęcie okładki www.lubimyczytac.pl

Autor recenzji: lapsus
Tytuł książki: 2084. Koniec świata
Autor książki: Boualem Sansal

Urodzony w 1949 roku Boualem Sansal jest Algierczykiem i zdecydował się pozostać w Afryce Północnej, mimo że jego twórczość wzbudza tam duże kontrowersje. Powodem jest ateistyczny światopogląd Sansala, któremu autor daje wyraz także w swojej powieści „2084. Koniec świata” wydanej przez wyd. Sonia Draga, a przetłumaczonej przez Lillę Teodorowską.

Abistan to imperium, gdzie wszystko determinuje religia. Nazwa tego kraju, który powstał po wielkim kataklizmie, pochodzi od proroka Abiego, wysłannika na ziemię boga - Yolaha. Świat Abistanu to głód, choroby, bezsensownie przelewana krew i publiczne egzekucje. Każdy osobisty pogląd jest niszczony w zarodku, a byle podejrzenie może skończyć się śmiercią w męczarniach. System inwigilacji został doprowadzony do perfekcji, ludzie żyją bez dostępu do mediów i oświaty, które mogłyby zmienić ich percepcję, natomiast władza dysponuje najlepszymi środkami i technikami, dzięki którym można prześwietlić nawet ludzkie myśli. W wersji kapłanów, którzy sprawują pieczę nad ludem Yolaha, naród żyje w poczuciu szczęścia, które płynie z wiary.
Ati – główny bohater „2084” - zaczyna wątpić w narzucane mu z góry prawdy i próbuje zweryfikować dogmaty teokratycznego świata.

Aluzje do „Roku 1984” George'a Orwella są tutaj nadto czytelne, ale jest to zupełnie inna książka. Dzieło Orwella wynikało z oświeceniowej tradycji utopii, natomiast konwencja jaką przyjął Sansal to powieść drogi. Na ten sposób narracji został narzucony jeszcze jeden, dużo ważniejszy elementy – oto mamy świat, który przypominał mi rzeczywistość średniowiecznych eposów. Są tutaj zatem przygody, które przeżywają bohaterowie w swojej drodze oraz okrucieństwo i frenezję średniowiecza , a nad tym wszystkim czai się zgroza narzuconego systemu wartości, dla którego nie liczy się ludzkie życie, a wojna jest stanem permanentnym.

Myślałem w kontekście „2084” jeszcze o pustynnej postapokalipsie, postapokalipsie rodem z państwa Daesh, bowiem narracja, która została zaproponowana przez autora jest zupełnie inna od tej, do której przywykliśmy. Dlatego jest to powieść trudna w odbiorze. Trzeba przemóc swoje czytelnicze przyzwyczajenia i wrócić tysiąc lat wcześniej, do czasów gdy na średniowiecznych placach publicznie palono i torturowano więźniów ku uciesze gawiedzi. To celowy zabieg Sansala – by opowiedzieć o przyszłości powracamy do początków nowożytnej cywilizacji, a czasy tolerancji i rozkwitu są tutaj jak prehistoria.

Tyle napisano o „końcu kultury” czy „końcu cywilizacji”, ale Boualem Sansal stworzył książkę o „końcu świata”, o końcu wartości, gdzie miłość, przyjaźń, zwykła ludzka przyzwoitość nie mają żadnego znaczenia. Wszystko tutaj jest narzucone przez system religijny, który, jak pisze Sansal, jest pozbawiony wiary, gdyż wiara implikuje wątpliwość, wiara nigdy nie jest wiedzą, wiara to chwile bardzo osobiste i wewnętrzne, gdzie przez moment odczuwamy przekraczanie granic naszego ciała i zmysłów. Religia u Sansala to bezlitosny system, który pozbawia człowieka osobistej perspektywy i godności. „2084” to powieść o religii boga bez miłości, każącego swym wyznawcom pozostawać na kolanach i w niewoli.

Nie jest to łatwa lektura i pewnie jeden raz to za mało, by ją dobrze zrozumieć. Ale trud tej lektury, która jest zaprzeczeniem narracji przez nas rozpoznanych, będzie wynagrodzony, jeśli uda nam się wejść w hermetyczny świat islamskiej postapokalipsy. Jest w tej książce także oprócz smutku iskierka nadziei, że nawet w takim świecie jak Abistan w człowieku nie zginie gen wolności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz