Literacki kogel-magiel
tu jest pies pogrzebany tututu Miron Bialoszewski
Nie pies tylko bies. Taka książeczka „I tu jest bies pogrzebany” Kariny Bonowicz. A ten wiersz Białoszewskiego jest bardzo smutny, bo jest o śmierci. Książka Kariny Bonowicz też jest o śmierci. Tak jak wiersz Białoszewskiego. Ale powieść Bonowicz nie jest wcale smutna. Wiersz Białoszewskiego też chyba nie.
najpierw na pół go było śniegu
jak sie patrzyło z werand sanatorium
i to był pies jak się patrzy Miron Białoszewski
Piątka bohaterów, których życie kręci się wokół zakładu pogrzebowego. Brzmi dobrze. Ale czy to romans, czy kryminał, czy horror, a może scenka rodzajowa na część surrealizmu, komedia omyłek w stylu dell'arte? Wszystko tu jest, bo „I tu jest bies pogrzebany” to prawdziwa sztuka remiksu – jak napisałem w tytule literacki kogel-mogel. A magiel? Bo to jednak babska książka, ale w pozytywnym sensie, bo jeszcze takiej babskiej książki nie czytałem. Znaczy to ni mniej ni więcej, że Karina Bonowicz poprzez zabawę konwencjami umiejętnie przełamuje schematy kobiecej literatury popularnej.
a potem tyle go było
co zeszłorocznego śniegu
jak się jechało tam gdzie nie trzeba
ale to był inny pies
co z jednej strony zdechł
a z drugiej mnie trącał
pogrzebany
(pożegnalny pożegnany) Miron Białoszewski
Podobnie, jak u Białoszewskiego, mamy tutaj ciężki, smutny temat, przełamany dystansem i humorem. Bo najważniejsze się nie bać. Czwórka bohaterów: Edward – pisarz-nieudacznik, Nina – siostra-hipochondryczka, ale zakochana w pewnym lekarzu. Maria – siostra, żona Edwarda, pracownica zakładu pogrzebowego, Jakub – lekarz, wstydliwy wobec kobiet, ale zakochany w Ninie. A nad wszystkim czuwa Eugeniusz – ojciec i właściciel zakładu pogrzebowego, który konkuruje o zwłoki z Tłustym Albertem. I sporo, sporo tych zwłok. Tylko biesa tu nie ma, ani piesa, bo pogrzebany. Każdy z nich nosi w głowie swój świat i widzimy te perspektywy jak na dłoni, bo każdy z bohaterów to osobna narracja, a narracje te przenikają się, tworząc zaskakujący splot zdarzeń nad niepogrzebanymi póki co zwłokami.
No właśnie – nie bać się! Tutaj jest najważniejszy humor, nie horror! Ta książka oddala złe myśli, rozwiewa smutki, przegania depresję. „I tu jest bies pogrzebany” to literacki kogel-magiel, który jest odpowiedzią na mrok, dopadający nas czasami w bezsensownym, codziennym pędzie. C'est la vie, więc proszę o uśmiech!
Nie pies tylko bies. Taka książeczka „I tu jest bies pogrzebany” Kariny Bonowicz. A ten wiersz Białoszewskiego jest bardzo smutny, bo jest o śmierci. Książka Kariny Bonowicz też jest o śmierci. Tak jak wiersz Białoszewskiego. Ale powieść Bonowicz nie jest wcale smutna. Wiersz Białoszewskiego też chyba nie.
najpierw na pół go było śniegu
jak sie patrzyło z werand sanatorium
i to był pies jak się patrzy Miron Białoszewski
Piątka bohaterów, których życie kręci się wokół zakładu pogrzebowego. Brzmi dobrze. Ale czy to romans, czy kryminał, czy horror, a może scenka rodzajowa na część surrealizmu, komedia omyłek w stylu dell'arte? Wszystko tu jest, bo „I tu jest bies pogrzebany” to prawdziwa sztuka remiksu – jak napisałem w tytule literacki kogel-mogel. A magiel? Bo to jednak babska książka, ale w pozytywnym sensie, bo jeszcze takiej babskiej książki nie czytałem. Znaczy to ni mniej ni więcej, że Karina Bonowicz poprzez zabawę konwencjami umiejętnie przełamuje schematy kobiecej literatury popularnej.
a potem tyle go było
co zeszłorocznego śniegu
jak się jechało tam gdzie nie trzeba
ale to był inny pies
co z jednej strony zdechł
a z drugiej mnie trącał
pogrzebany
(pożegnalny pożegnany) Miron Białoszewski
Podobnie, jak u Białoszewskiego, mamy tutaj ciężki, smutny temat, przełamany dystansem i humorem. Bo najważniejsze się nie bać. Czwórka bohaterów: Edward – pisarz-nieudacznik, Nina – siostra-hipochondryczka, ale zakochana w pewnym lekarzu. Maria – siostra, żona Edwarda, pracownica zakładu pogrzebowego, Jakub – lekarz, wstydliwy wobec kobiet, ale zakochany w Ninie. A nad wszystkim czuwa Eugeniusz – ojciec i właściciel zakładu pogrzebowego, który konkuruje o zwłoki z Tłustym Albertem. I sporo, sporo tych zwłok. Tylko biesa tu nie ma, ani piesa, bo pogrzebany. Każdy z nich nosi w głowie swój świat i widzimy te perspektywy jak na dłoni, bo każdy z bohaterów to osobna narracja, a narracje te przenikają się, tworząc zaskakujący splot zdarzeń nad niepogrzebanymi póki co zwłokami.
No właśnie – nie bać się! Tutaj jest najważniejszy humor, nie horror! Ta książka oddala złe myśli, rozwiewa smutki, przegania depresję. „I tu jest bies pogrzebany” to literacki kogel-magiel, który jest odpowiedzią na mrok, dopadający nas czasami w bezsensownym, codziennym pędzie. C'est la vie, więc proszę o uśmiech!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz