Dom (zly)

Dom (zly)

sobota, 17 kwietnia 2021

Recenzja książki Beaty Kołodziejczyk "Uśpieni" wyd. Oficynka

 

                                                              okładka www.oficynka.pl

Wszystkie fobie tego świata – początek


Dlaczego tak dobrze pamięta się to, co złe” Maciej Maleńczuk


Wszyscy nosimy je w sobie. Traumy, psychiczne blizny – większe lub mniejsze. Czasem te mniejsze jednak wydają się szczególnie bolesne. Czy mamy prawo oceniać, w jaki sposób drugi człowiek przeżywa swoje doświadczenia, czy mamy prawo bagatelizować to, co siedzi w jego wnętrzu jak stara, niewyciągnięta drzazga? Człowiek ze swej istoty zaprzecza swoim porażkom i chce składać się jedynie z rzeczy chwalebnych, ze zwycięstw. Ale czy nie jest tak, że gdy spojrzymy w głąb siebie, widzimy jedynie takie drzazgi, zardzewiałe druty rozczarowań, blizny upokorzeń?


Czytając „Uśpionych” Beaty Kołodziejczyk długo przedzierałem się przez banalność opisów życiowych sytuacji, które niczym nie zaskakiwały. Oto bohaterka, Agata, mała dziewczynka, która opisuje swoje relacje z rodzicami, bratem, babcią, wysuwającą się na ważne miejsce w jej życiu, z dalszą rodziną, kolegami w szkole. Czas akcji to koniec komuny i początek kapitalizmu, przełom lat 80/90. Banalność codziennych dziecięcych traum i dobijający się ze wszystkich stron kapitalizm, który dominuje życie bohaterów, każąc im być twardymi, wypełniają strony tej skromnie wyglądającej książeczki.


Jednak to właśnie banalność cierpienia, dziecięcego cierpienia jest tutaj najważniejsza, cierpienia, które wszyscy dookoła ignorują. Ale przecież te blizny, drzazgi, czasem zardzewiałe gwoździe pozostaną w ludzkiej duszy. Można chodzić z nimi wiele lat, znieczulając je kolejnymi porcjami używek, czy wersjami uzależnień. Ale to przecież tylko drobiazgi, takie jest życie, „Weź się w garść!” I tak dalej.


To, co przychodzi z upływem „Uśpionych”, to świadomość. W pewnym momencie czytelnik zaczyna dostrzegać, że te drobne, codzienne sytuacje są ważne, że były ważne dla bohaterki, że to właśnie one ją ukonstytuowały. Ta książka ma dwie narratorki – jedną jest mała Agata, ta „co nogą zamiata”, drugą, ukrytą, jest dorosła kobieta; kobieta, która wspomina, bo musi zmierzyć się ze sobą z czasów dzieciństwa. Dlaczego? Ponieważ musi się dowiedzieć, co ją ogranicza, co ją trzyma i nie chce puścić.


Ta książka graficznie i pod względem wydawniczym jest niepozorna, jedna z setek książek zalegających półki tak zwanej „literatury kobiecej”. Nie daj się zwieść, czytelniku! – ta niepozorna książeczka kryje ogromny ładunek emocji. Jej surowy i prosty styl, budujący tę opowieść, jest podróżą w krainę dziecięcych ciemności, ciemności, które towarzyszą człowiekowi w życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz