Album i komentarze autora przyjąłem raczej bez emocji, w przeciwieństwie do jego filmów. erotyki tam niewiele.
32. Mariusz Sepioło - "Narodowcy"
Wrzesień
31. Przemysław Wojcieszek " Berlin Heroin"
Transpłciowa detektywka na tropie zbrodni, narkotyków i niebezpiecznej sekty. W kieszeniach dzwonią małpki z żubrówką. Mało? To jeszcze mroczny Berlin z jego ciemnymi zaułkami. Mało? To jeszcze świat kaset z muzyką rockową lat dziewięćdziesiątych. Mało? Poetyckie strumienie świadomości zamiast klarownego, sensacyjnego plotu. Mało? Jest także czeska gospoda. Wszystko to, za co kocham Przemka Wojcieszka.
30. Adam Kaczanowski "Ze Słowackiego"
Książka Kaczanowskiego jest typowym-nietypowym-atypowym wytworem Ha!artu - proza ale poezja/eksperyment ale klasyczny. Po pierwsze zapis z grupy lokatorów na Messengerze, którzy trwożą się o bezpieczeństwo na swoim osiedlu. Samo życie - słudzy i panowie, programowy brak równości, walka klas, która przybiera apokaliptyczne rozmiary. W pewnym momencie, konkretnie w drugim rozdziale, realistyczny zapis zdarzeń przechodzi w sferę fikcji - bohaterowie dialogów z czatu pojawiają się w scenariuszu adaptacji "Lekarza wiejskiego", bardzo dziwnego opowiadania Franza Kafki, które przpomina operetkę i horror jednocześnie. Autor staje się złym demiurgiem, władcą marionetek, manipulującym ludźmi kręcącymi się po osiedlu, prowadzącym ich drogi ku tragicznemu konfliktowi. Autor/Artysta staje się perfidnym twórcą buntu, zblazowanym intelektualistą głodnym rewolucji. W tym wymiarze "Ze Słowackiego" staje się opowieścią o rewolcie właśnie, o wyrywaniu zębom krat, o uruchamianiu kół historii. "Ze Słowackiego" to powieść/nowela przestroga, że żadnego końca historii nie ma i nie było, a nad realnością góruje wizja chorego umysłu stwórcy. Jak z psychiatryka Kordiana, ze Słowackiego, który spotyka w swoim więzieniu Franza Kafkę. Wyzwolenia jednak nie będzie, ale będzie kolejna rozróba. Bardzo to wszystko smutne. 7/10
29. Małgorzata Lebda "Łakome"
Tu chodzi o sposób, żeby wejść w paradoksalne emocje, tu chodzi, żeby znaleźć sposób na opowiedzenie o łakomstwie tego świata - jeść i być zjadanym. Zjadamy życie, świat, czas, pokarm, które nas zjadają. Istota świata oparta na pożeraniu siebie nawzajem. Szczęście i przerażenie jako awers i rewers wszelkiej egzystencji. Niedająca się pogodzić biologiczna dychotomia życia i śmierci, jedzenia i bycia jedzonym, nigdy nie została tak przejmująco. opisana. A czytałem długo. smakowałem. Nie chciałem się poddać łakomstwu.
28. Tu byli, tak stali - Gabriel Krauze
Językowy wulkan z ciemnych, londyńskich zaułków. Chłopak z rodziny polskich emigrantów przez 400 stron opowiada historie, że trzeba być twardym a nie miętkim. To nie jest kariera gangstera od zera do milionera, tu nic się w życiu bohatera za bardzo nie zmienia - violence, sex and drugs czynne całą dobę. I z drugiej strony zdolna bestia, co lubi czytać Nietzschego i Conrada, że nawet chłopak z marginesu, jeśli pochodzi z Polski, to na brytyjskie realia zawsze będzie wybitny. No tak, ale najważniejsze są te wszystkie rozboje i kradzieże. Bez nich byłby nikim. W istocie jest to bardzo smutna książka o kulcie przemocy i egoizmu. Język robi swoje, tłumaczenie miażdży, przynosząc bardzo pesymistyczne wnioski, że w naturalnym środowisku liczy się walka o przetrwanie a nie dobro.
27. Barbara Hrinova - Jednorożce
23. Lęk i odraza w Las Vegas - Hunter S. Thompson
Wakajkowy trip ze schyłku kontrkultury. Chyba się zestarzałem. Nie poczułem ani lęku, ani odrazy. Poczułem zmęczenie bohaterów substancjami psychoaktywnymi. Raczej żal i ból niż uśmiech.
Czeka na nas obóz
W „Ślicznotce Doktora Josefa” szokujące najbardziej jest zestawienie rzeczywistości „Domu Niespokojnej Starości” z obozowym doświadczeniem lokatorów, przechylających się na drugą stronę. Zyta Rudzka stawia tutaj pytanie o sens słowa „wolność” oraz pokazuje perspektywę biologicznego zniewolenia starością. Obóz koncentracyjny i faza terminalna, biologiczny wyrok, o którym zapominamy w normalnym świecie, stają się egzystencjalnym doświadczeniem każdego człowieka. To wolność „normalnego” świata staje się tutaj ułudą. Dojmujące jest w tej powieści, utkanej z prostych zdań, pokazanie niechcianego heroizmu starości, który każe być za wszelką cenę ludziom niepotrzebnym, niechcianym przez zdrowe społeczeństwo – analogia starości i holokaustu jest tutaj porażająca.
21. Adrianna Alaksnin - Na coś trzeba umrzeć
Na coś trzeba umrzeć, ale nie trzeba umierać, cierpieć, chorować młodo. To trochę wstyd. Trochę twoja wina. Co jadłaś, co piłaś, jak się prowadziłaś? Teraz wszystkim jest przez ciebie smutno, a to przecież twoja wina. Taki czarny humor prosto z żyćka.
Życie amerykańskiego psychopaty składa się: z luksusowych posiłków i drinków, intensywnych imprez w nocnych klubach, luksusowych spotkań biznesowych, luksusowego sprzętu hi-fi, luksusowych kobiet i z pogardy, która zmienia się w ekstremalną przemoc. W tej książce wszystko to jest opisane ze szczegółami, dlatego trochę się ciągnie ten brak tajemnicy.
18. Objawienie bogini świni - Marcin Czub
Metafizyczny vege horror Marcina Czuba rozebrał mnie jak półtuszę!
17-15
Marek Nowakowski "Górą Edek"
Olga Tokarczuk "Profesor Andrews w Warszawie"
Andrzej Stasiuk " Miejsce"
Z cyklu maturalne powtórki.
14. Sławomir Domański "sajlent disko"
Krew, pot i łzy.
13. Leś Belej "Plan naprawy Ukrainy"
Kwiecień
12. Zakaz zwałki - Marian Pilot
Niby to stare, z lat 70., a jakie świeże, jakie uniwersalne. Głowa narratora wypełniona przerażeniem, głowa świadomości między życiem a śmiercią. Zawieszam się na tej książce i męczę ją i międlę. Odkrywam rwane fragmenty myśli i obrazów. Poetyckość istnienia w prozie. Ile bym nie czytał, nigdy nie splotę tych pourywanych strzępów, zerwanych wątków. Ale to jest ta nieoczywista spójność, paradoksalna spójność przypadkowej, wyrwanej z kontekstu, przypartej do muru świadomości.
11. Zjawiska kultury teatralnej i filmowej w Częstochowie przed 1939 rokiem
Zj
Bardzo ciekawie o przedwojennej, częstochowskiej kulturze.
awiska kultury teatralnej i filmowej w Częstochowie do 1939 rok
Zjawiska kultury teatralnej i filmCzęstochowie do 1939 rMarzec
10 Tego pokoju nie da się zjeść Nicol Hochholczerova
9 Unicestwianie - Michel Houllebecq
„Unicestwianie” Houllebecqa to współczesne „vanitas”. To Księga Koheleta pisana w XXI wieku. To umiejętność spojrzenia na współczesną technologię, politykę, ekologię, media, na współczesną miłość i współczesne umieranie z klasycznej perspektywy. Wielka powieść współczesna, wielka synteza świata w kontekście jego marności i znikomości ludzkich dążeń. Czas płynie, nic się nie zmienia. Pozostajemy na koniec samotni i pełni bólu.
8. Nie ma i nie będzie - Magdalena Okraska
Jedna z nas
„Nie ma i nie będzie”, reporterska książka Magdaleny Okraski, wyszła w przedziwnym momencie – po oficjalnie zakończonej pandemii wybuchła wojna w Ukrainie. Czy to najlepszy moment, by rozliczać się z transformacją ustrojową w Polsce? Pokazywać miejsca, gdzie nie wszystko poszło jak trzeba, gdzie kiedyś tętniło życie, były duże zakłady, były duże osiedla a dziś pozostają tam tylko ci, którzy nie mieli dokąd uciec? Czy nie ma większych problemów? Nie ma i nie będzie.
Magdalena Okraska pisze o smutnych miejscach i sfrustrowanych ludziach, którzy nie załapali się na nowe. Krajobrazy Wałbrzycha, Myszkowa, Skarżyska-Kamiennej, Włocławka i Tarnobrzegu są zatopione w postindustrialnej scenerii upadłych zakładów, dookoła których snują się cienie ludzi, którzy nie byli w stanie/nie potrafili znaleźć sobie lepszego miejsca i zostali ze swoimi wspomnieniami. Autorka dociera do nich i z własnych wrażeń, rozmów oraz pejzaży upadłości tworzy swoją opowieść – opowieść pełną melancholii o świecie, który przestał istnieć.
Książka „Nie ma i nie będzie” nie jest diagnozą, nie jest analizą sytuacji, silącą się na obiektywizm. Jej siła tkwi w nostalgii, w ukazaniu ludzkich emocji w scenerii upadłości i wszystko to jest na swój ponury sposób piękne. Czytając te reportaże, nie sposób uwolnić się od wrażenia, że autorka zwyczajnie lubi ten krajobraz i , co oczywiste, tych ludzi. To nie jest tak, że Okraska biegnie ratować, co się da. Tytuł „Nie ma i nie będzie” nie jest tytułem z nadziei – tutaj już się wszystko dokonało.
Nowe ciuchy, nowe gadżety, odpicowane rezydencje, zdjęcia z egzotycznych krain, zapier… maszyny i fitness. Tego u Magdaleny Okraski nie znajdziecie. Spełniony kapitalizm jest tak kiczowaty, że ucieszone, zadbane twarze dziewczyn z insta i chłopaków spekulujących kryptowalutami są nijakie, giną w masie produkowanej fikcji. To, czym jaraliśmy się w PRL-owskiej podstawówce, okazało się kolejną wydmuszką, co gorsza - szkołą egoizmu.
I to najbardziej uderza w reportażach Okraski – fikcja PRL-u zabrała nam wizję wspólnoty, że można żyć, mieszkać, pracować razem, dzielić radości i smutki. Nie bieda, nie ludzkie niespełnienie i bezradność przyciąga autorkę w te opuszczone miejsca. Przyciąga ją tam nostalgia za wspólnotą, którą zatraciliśmy wraz z kapitalizmem i obraz postindrustialnych ruin jest pamięcią o świecie, gdzie zamiast lansu ludzie musieli się wzajemnie wspierać, by móc przetrwać ponad albo lepiej pod systemem.
I w tych niespełnieniach, rozczarowaniach, utraconych marzeniach zanurzone są reportaże z książki „Nie ma i nie będzie”. Wraz z autorką i jej rozmówcami spacerujemy po tym krajobrazie straty, utraconej szansy, w przekonaniu, że lepiej i tak nie będzie. A Magdalena Okraska w tym świecie jest jedną z nas.
7. Ziemia jałowa - Magdalena Okraska
Świat, który mało kogo obchodzi, obchodzi Magdalenę Okraskę, zwykłą dziewczynę z Zagłębia, zwykłą dziewczynę z Zawiercia. Jeśli obejdzie ciebie, czytelniku, ta intymna historia rozpadu, nieładu, szarości, będziesz zachwycony.
Luty
6 Empuzjon - Olga Tokarczuk
Bardzo przyjemna książeczka. Niewymagająca i sympatyczna. Coś jakby „Czarodziejska góra” z Netflixa.Myśliwice trans
Długo zabierałem się i nie wiem , czy mi się uda.
Alternatywna historia „Seksmisji”. Kobiety zamknięte pod ziemią myśliwickiej kopalni prowadzą nierówną walkę z najeźdźczyniami z Siczy, które dysponują najnowszą bronią psychotropową. W oparach szaleństwa i prymitywizmu dzieje się tak dzika postapokalipsa.
W utworze Bartnickiego, tak jak w tłumaczeniu jegoż Dżojsa „Finneganów trenu”, mieszają się języki, gwary i czasy z dominantą dialektu śląskiego. Bo jest to proza z gruntu, a nawet z podziemi, śląska.
Śląskie kobiety zamieszkujące śląskie Myśliwice, a może Mysłowice, prowadzą swoją podziemną działalność spiskową. Owa działalność odbywa się w mowie, dialogach, rozmyślaniach narratorki. Mężczyźni zginęli na wojnie. Kobiety muszą obronić się same – stają się zatem myśliwymi, polują, żeby przeżyć. Zamiast zhierarchizowanej religii cofamy się ku pogańskiemu kultowi bogini Gai – „zielony gaik”, „gaj” jest tęsknotą tego ciemnego świata z podziemnego węgla. Kobiety zajmują się myśleniem, szczególnie Moszwa. Stąd Myśliwice jako kraina myśliwczyń i myślicielek.
Ta mroczna alternatywa rzeczywistości i historii wyziera w „Myśliwicach, Myśliwicach” jak pamięć, teraźniejszość i przyszłość Śląska.
Cieszę się, że Krzysztof Bartnicki nie ustaje w swoim „Fu wojny” i prowadzi swoją walkę z tekstem. Czytelnik, czyli ja, jest co prawda jego ofiarą, bo on – jedyny on-pisarz - jeńców nie bierze i zostawia cię cienko piszczącym w podziemnym, węglowym labiryncie słów; w kopalni, która lada moment zostanie zalana, a na jej zgliszczach usypią tajemny kurhan-hałdę.
„Izbica, Izbica” – możemy wypierać z pamięci to, co niewygodne. W mitach greckich Starożytni wyrażali wiarę, że za wyrządzone Zło płaci się fatum, przeklętym losem rodu a nawet całego narodu. Mit o rodzie Labdakidów stał się zalążkiem tragedii greckiej. „Król Edyp” i „Antygona” są opowieściami o znikomości ludzkich dążeń wobec etycznej odpowiedzialności, którą dziedziczą kolejne pokolenia. Te opowieści miały charakter oczyszczający. Przeżywając „ból i trwogę” starożytni widzowie dostępowali katharsis. Sztuka pozwalała im się uwolnić od zakłamania, przeżyć w fikcji tragedii swą winę. Jeśli myślę o literaturze Holocaustu, myślę właśnie o możliwości katharsis, czyli doświadczenia Prawdy – Prawdy, której często nie chcemy przyjąć. Okrucieństwo wojny dotknęło nasz naród wyjątkowo – wg badań prof. Łuczaka prowadzimy w statystyce ofiar II wojny światowej. Terror hitlerowski rodził Zło – Zło strachu i Zło czynów wobec słabszego. Czy potrafimy stworzyć uczciwy obraz żydowskiej i polskiej tragedii, która tutaj się rozegrała, nie popadając w skrajność? Czy potrafimy dostąpić katharsis i zrozumieć naszą skalaną zbiorową tożsamość, która nie jest kryształowa jak chcieliby niektórzy? „Izbica, Izbica” mówi o wypieraniu, tłumaczeniu sobie, swojej pamięci, że jesteśmy uczciwi jak Edyp. Prawda jest inna. „Izbica, Izbica” chce być o tej prawdzie, ale nie przywołuje wiernego kontekstu tamtych dni. „Izbica…” jest o Złu, ale nie jest o strachu, przerażeniu tych, którzy wobec tego Zła pozostawali obojętni.
„Las zbliża się powoli” Rafała Hetmana zapełnia kolejną białą plamę w polskiej historii. Książka bez łatwych osądów powinna oburzyć tych wszystkich, którzy oczekują łatwych recept i diagnoz. Ale nie oburzy. Wszyscy ci „wszystkowiedzący” będą wiedzieli, kto jest winny zbrodni popełnionych w lesie Dębrzyna koło Przeworska na powracających z robót w hitlerowskich Niemczech bezbronnych ludziach. Ja powiem inaczej – to my jesteśmy tymi milczącymi, zastraszonymi i zapominającymi sąsiadami. My wszyscy. Jeśli ktokolwiek pomyśli – TO ONI! - to lepiej by po tę książkę nie sięgał wcale, bo do niczego mu się nie przyda.Zwykła strata czasu.
1. Bohumil Hrabal "Piękna rupieciarnia"
Hrabal o sobie. Hrabal u schyłku życia. Wywiady. Eseje. Refleksje. O sobie. O bliskich. O Vladimirze Boudniku. W tej rupieciarni wszystko już znane, ale ten bałagan ma inny charakter. To jest bałagan, gdy przychodzi się do mieszkania zmarłego po jego pogrzebie.
2. Konrad Ludwicki "O Schulzu, egzystencji, erotyzmie i myśli... Repliki i fikcje" wyd. Universitas
Na razie tylko zajawka, bo ta książka zasługuje na więcej. Zasługuje, by się nad nią pochylić i ją podnieść, i żeby w tym zalewie, tym potopie książek, które przemijają zanim zaistnieją, tę właśnie książkę poświęconą Bruno Schulzowi dostrzec. Jest pięknie wydana przez wydawnictwo Uniwersitas, jest wydrukowana piękną, oryginalną czcionką i na pięknym papierze, jest w końcu wielce oryginalną próbą zrozumienia fenomenu Schulza. To według mnie najlepsza książka Konrada, bo opiera się na ryzykownym koncepcie – zrozumieć Schulza poprzez literaturę, poprzez krótkie biograficzne „repliki i fikcje”. Kondzio próbuje cały czas łączyć, w tym, co pisze, siebie – literaturoznawcę, doktoranta UJD i siebie – pisarza. W książce „O Schulzu…” wyraża się to pragnienie najpełniej – najpierw mamy esej krytyczno-literacki na temat tematów i recepcji Schulza, w którym znać całą pasję naukową Dr. Ludwickiego. Ta część jest wstępem, w którym autor tłumaczy się z wybranej drogi, że nie sposób prozy Schulza ująć w teoretyczno-literackie karby, że wszystkie naukowe narzędzia zdają się być tym przeklętym „prokrustowym łożem” dla poetyckiej prozy autora „Sklepów cynamonowych”. W drugiej części Ludwicki staje się autorem-pisarzem, który odpowiada i opowiada o życiu twórcy z Drohobycza. „Repliki i fikcje” przenikają prozę Schulza na wielu poziomach – na poziomie biografii, na poziomie reportażu, na poziomie impresji a także ekspresji. Widzimy zatem Schulza oczyma Ludwickiego, rozumiemy jego prozę intelektem Ludwickiego, czujemy wreszcie tę prozę przez Ludwickiego emocje. Bo to jest książka z miłości – miłości Ludwickiego do literatury i do Schulza w szczególności. I dlatego że z miłości, udało się szczęśliwie przeprowadzić ten zabieg przeprowadzony na otwartym sercu schulzowskiej prozy.
Ha!art celuje w poezję, nawet jeśli to proza. Właściwie mało wydają poezji, ale te osobiste, pamiętnikarskie formy blisko poezji stoją. Właściwie wystarczy zamienić zdanie na wers i mamy poemat. Te pojedyncze zdania, które wypowiada nastoletnia narratorka, opisując swoje uczucie do podstarzałego nauczyciela i swoje erotyczne doznania, są jak wbijane gwoździe w nasze drobnomieszczańskie morale. I na końcu ten śmieszny dopisek jak filmach, gdzie informują nas, że nie ucierpiały żadne zwierzęta. A przecież chodzi o to, żebyśmy właśnie ucierpieli. Podwójna lewicowa moralność demaskuje się bezlitośnie w bezczelnej poetyckiej prozie Hochholczerovej.