42. Fred Fordham wg Aldousa Huxleya "Nowy wspaniały świat"
Dokąd zmierzamy? Skąd idziemy? Komiksowe przypomnienie jednej z najważniejszych książek ludzkości było ostatnią książką w 2024 roku.
41. Philip K. Dick "Cudowna broń"
Ciężko i nie po drodze mi z tą książką. Czuć, że to miała być jakaś psychodelia na temat zimnej wojny, ale dobrze byłoby w tym wszystkim móc się zorientować, o co tutaj w ogóle chodzi. Mnie się nie udało i jałowa dość lektura okazała się. Zabawki zamiast broni masowej zagłady? Naprawdę?
40. Han Kang "Nie mówię żegnaj"
Znam ten powolny rytm z koreańskich filmów. Znam ten septyczny klimat. Znam tę umiejętność przywiązywania wagi do drobiazgu. Ale nigdy nie było to tak dojmująco zderzone z cierpieniem i tematyką ludobójstwa. Wydawało mi się, że przemoc na masową skalę w tym temperamencie jest niemożliwa. Na nowo powróciło pytanie - w jaki sposób przekracza się granice bestialstwa? Nobel 2024.
39. Harr Josephinne Giles "Port hwiezdny Topjo"
38. Annie Ernaux "Bliscy"
O autobiograficznej prozie mawiają, że to literacka łatwizna. Z drugiej strony czytelnicy to lubią, a że proza Annie Ernaux jest wybitna, więc w czym problem? Przede wszystkim to proza szczera ale nie bezczelna. Bardzo się to komponuje z socjologicznym pisaniem Eribona, który jest surowy wobec bliskich, ocenia ich, ale Ernaux to czysta literatura, która stara się dostrzec przede wszystkim to co ważne, to co nas kształtuje - w sensie pozytywnym i negatywnym. Spogląda zatem autorka na swoje życie na pierwszym miejscu, ale poprzez pryzmat trudnego życia swoich rodziców. Jej historie zaczynają się od pogrzebów, od utraty. To czas, który jest bezlitosny i nie daje szans. I to on jest głównym bohaterem "Bliskich". Nobel 202237. Justyna Kopińska "Z nienawiści do kobiet"
Naprawdę, waham się, czy nie powiedzieć wprost - Justyna Kopińska jest dla mnie najważniejszą autorką reportaży! Także w przypadku "Z nienawiści do kobiet" mogę potwierdzić swój kategoryczny sąd. Reportaż dopiero w drugim rzędzie jest gatunkiem literackim. Na pierwszym miejscu jest polem bitwy i miejscem ścierania się sił dobra i zła. Nie ma dla mnie specjalnie znaczenia ułożenie tekstów - każdy z nich traktuję osobno, każdy jest dla mnie prawdziwym ludzkim dramatem i cała reszta edytorsko-redakcyjna jest wobec ludzkiego bólu mało znacząca. A język tych tekstów prosty, wręcz przezroczysty, bardziej podkreślający to, co się wydarzyło, niż osobę autorki. Ten język może zrozumieć małe dziecko, więc Kopińska ma szansę dotrzeć z empatią do szerokiej grupy odbiorców. Jednocześnie w tym nieskomplikowaniu odbija się cała ludzka obojętność ludzi i instytucji na zło.
36. Dorota Masłowska "Mam tak samo jak ty"
Proza Doroty Masłowskiej jest wręcz stworzony dla felietonów. Teksty o Warszawie nie zawodzą, ale też niczym nie zaskakują. Masłowska nie sili się na oryginalność, jej Warszawa przypomina starą szafę, w której autorka poszukuje ciekawych okazów. Raz udaje się lepiej, raz trochę gorzej. Według mnie brakuje tym tekstom "masłowskiego" pazura, ale poza tym jest tutaj wszystko za co pokochaliśmy "Masło".
35. Karolina Krasny "Love Song"
Książka o miłości. Więcej nie wiadomo. A jednak jest to podobne do wielu tego rodzaju książek o miłości, gdzie nie wiadomo nic więcej, niż że wiadomo, że się taką książeczkę przeczytało. Czyli istnieje recepta na takie pisanie. Istnieje recepta na taką magię, na takie poetyzowanie świata. Dlatego nie wierzę tej prozie. Że nie potrafi trafić na własną drogę. Że coś udaje.
34. Didier Eribon "Powrót do Reims"
Między literaturą naukową a autobiografią. Eribonowi mieszają się role pisarza i badacza i taka jest ta książka. Autor w sposób naukowy satara się przyjrzeć swojemu życiu i swojej rodzinie. Pomijając formę, która czasem zgrzyta i budzi irytację, to przede wszystkim opowieść o stwarzaniu siebie od początku i wyzwalaniu z uwarunkowań. I ten aspekt jest u Eribona najcenniejszy - wyjechać, wręcz uciec, by po latach przyjrzeć się sobie z dystansu i próbować zrozumieć kim się jest naprawdę.
33. Piotr Marecki "Ameryczka"
I nie będzie NiczegoPiotr Marecki znowu wyruszył w podróż. Po kawalerskiej podróży po Polsce B w „Polsce przydrożnej” i poślubnej eskapadzie w „Romantice”, której akcja dzieje się w Ukrainie, nasz ulubiony bohater i autor znów wyrusza w samotną podróż po Stanach i opisuje wszystko, a w zasadzie Nic nie opisuje. I taka jest „Ameryczka” – reportaż z podróży po Ameryce, w którym czytelnik nie znajdzie Niczego.
Marecki realizuje w swojej najnowszej książce program wyborczy kandydata na urząd prezydenta Białegostoku, Krzysztofa Kononowicza, który, jak doskonale pamiętamy, miał plan, żeby „nie było niczego” i tym samym otworzył sobie drogę do wielkiej kariery celebryty i influensera. Zbieżność wizji Mareckiego i Kononowicza nie jest przypadkowa – obaj dla odbiorców są samotnymi jeźdźcami, obu fascynuje świat retro i obaj są zafascynowani możliwościami nowych mediów, skwapliwie je wykorzystując do swojego celu – celu ukazania Nicości.
Jedzie sam. Uwolniony. W końcu. Easy Rider przemierza tysiące kilometrów amerykańskich dróg. Zatrzymuje się w barach. Zatrzymuje się w motelach. Nie ma co opisywać tej podróży. Niczego tutaj nie ma. Niczego interesującego. Żadnych interesujących ludzi. Żadnych interesujących rozmów. Robi zdjęcia lomo. Są dowodem, że naprawdę Niczego tutaj nie ma. Dojeżdża. Byle napić się piwa. Byle w końcu położyć się spać.
Nicość jest dla Mareckiego boginią, Ameryka Mareckiego jest królestwem Nicości. Marecki wróci. Do swojej rodziny. Do swoich obowiązków. Do swojego świata. Do Polski. Ale będzie tęsknił. Za Niczym.
32. Wioletta Grzegorzewska "Tajni dyrygenci chmur"
Grzegorzewska wraca do swoich rodzinnych stron, do położonej na Jurze wioski Hektary, by opisać mityczną krainę swojego dzieciństwa. Jest to jednak wejście po raz drugi do tej samej rzeki, bo podobne wątki znajdziemy w jej debiutanckim tomie prozatorskim "Guguły". "Tajni dyrygenci chmur" nie mieli dla mnie tej mocy co "Guguły", autorka nie zaskakuje ani w sferze opisywanych wydarzeń, ani w sposobie kreacji świata. Język tych krótkich form jest prosty, co uwiarygadnia dziecięcą narrację jako realistyczny, by nie powiedzieć pozytywistyczny opis rzeczywistości, ale nie jest w stanie unieść dziecięcej magii świata, co zapowiada okładka książki. Widać jednak, że Grzegorzewska w rodzinnych Hektarach czuje się dobrze i ta przyjemność udzieliła się także mi jako czytelnikowi. Ta przyjemność jest spowodowana uwolnieniem się prozy autorki "Stancji" od lęków oswojenie tego stracha na wróble, który widnieje na okładce. Jeśli coś istotnie różni ten tom od "Guguł", to właśnie dojrzałość spojrzenia autorki na swoje dzieciństwo.
31. Dennis Wojda "566 kadrów"
Książka graficzna o narodzinach, pokoleniach, czasach i Polsce. Prosta i trudna.
30. Martin Amis "Strefa interesów"
Martin Amis próbuje zrozumieć Holokaust od środka. Pyta jak możliwe było normalne życie w tym otoczeniu, jak można było pracować w obozie przy ludobójstwie i prowadzić normalne zwykłe czynności, mieć miłości, romanse i zdrady, a potem iść do pracy przy mordowanu ludzi. I odpowiada: nie można było. Ta powieść, ta trudna, wielowątkowa powieść jest zapisem zbiorowego szaleństwa. A może lepiej powiedzieć: diabelstwa.
29. Tadeusz Korzeniewski "W Polsce"
Nie znana mi wcześniej proza z PRLu. Blisko Marka Nowakowskiego i nurtu środowiskowego. Ciekawie się spogląda z dzisiejszej perspektywy na tamte realia sprzed czasów Solidarności. Bardzo ciekawy język, bardzo dobra energia tej prozy.
28. Philip K. Dick "Loteria słoneczna"
Teoria gier jako spoób na rządzenie światem. Nie ma dobrych, nie ma złych, bo wszystko jest losowe. Dick bardziej action niż filozoficzny, ale jakże to jest splecione! Tylko Philipa Dicka potrafię tak czytać - zapartym tchem, a jednocześnie ze zrozumieniem głębszej koncepcji stworzonego świata i jego wpływu na naszą rzeczywistość.
27. Katja Gorecan "Książeczka macierzyńska"
26. Andrzej Stasiuk "Taksim"
25. Olga Tokarczuk "Bieguni"
Życie w ruchu, w biegu, bez zatrzymywania. Śmierć jako utrwalenie. Preparowane, nieruchome eksponaty z ludzkiego ciała, w których ruch ustał.
24. Georges Perec "Życie instrukcja obsługi"
Wkroczyć w pustkę. Dotknąć pustki.
23. Sajgon "Brud khaki"
Na brudnej wojnie znajdziemy swoje przeznaczenie. Męski świat, którego się boimy, ale który wypełnia nasze pragnienia o prawdziwym życiu.
22. Marcin Kącki "Lepperiada"
Czasem warto spojrzeć na Polskę z dystansu. By zobaczyć ten horror, który był dla nas kabaretem.Na kuriozum zakrawa fakt, że człowiek, który ujawnił i opisał seksaferę sam został oskarżony o molestowanie przez dziewczynę, której pomagał rozwijać karierę dziennikarską.
21. Franciszek Bielaszewski "Ta, Panowie, idę umrzeć"
O Hrabalu z czułością w aromacie pilsnera. Przyjemnie i w duchu hrabalowskiej prozy.
20. Paweł Orzeł "Teksty funeralne"
"Piszę tylko dla siebie. Czasami odczytuję to po latach". To zdanie z książki Pawła Orła mówi wszystko o niepotrzebności "Tekstów funeralnych". A ja kocham niepotrzebne ksiązki. Kocham je tym bardziej, im bardziej są osobiste.
19. Maciej Sieńczyk "Spotkanie po latach"
18. Tadeusz Słobodzianek "Śmierć proroka"
Mistyka prawosławia versus ruska polityka. Trzy dramaty mistrzowskiego pióra Tadeusza Słobodzianka właśnie o tym traktują.
17. Wojciech Tochman - "Schodów się nie pali"
Schodów się nie pali - teksty z końcówki XX wieku - to są reportaże jak trzeba, bo przez ludzkie historie spoglądają na wyjątkowy moment w historii. Pierwszy rachunek sumienia po dekadzie wolności. Najważniejsze w tych tekstach, coś jak wspólny mianownik, jest poszukiwanie tożsamości w świecie, z kórego zostaliśmy wyrwani przez nowe reguły gry po 89 roku. Schodów się nie pali, czyli istnieją rzeczy ważniejsze niż historyczne trendy i ideologie, niż pieniądze i sukces, istnieją więzi, bez których nic nie zaspokoi poczucia wewnętrznej pustki i samotności.
14-15-16
Jak co roku w maju.
Marek Nowakowski "Górą Edek"
Olga Tokarczuk "Profesor Andrews w Warszawie"
Andrzej Stasiuk " Miejsce"
Z cyklu maturalne powtórki.
13. Anna Cieplak "Ciało huty"
12. Zyta Rudzka "Ten się śmieje, kto ma zęby"
W składzie makulatury na ulicy Spalonej w Pradze Bohumil Hrabal spotkał w latach 50-tych Jindricha Paukerta - pierwowzór bohatera "Zbyt głośnej samotności. Mimo swoich prawie 40-stu lat początkujący pisarz, doktor praw trafia po resocjalizującej pracy w kladeńskiej hucie do praskiego skupu makulatury. Kiedy czyta się literackie wspomnienia pisarza z tamtego okresu, wydaje się, że to najpiękniejszy okres jego życia: dom na Grobli Wieczności, czyli stara kuźnia przerobiona na mieszkanie, wędrówki po praskich mordowniach (tak zwany slalom gigant, opisany także w "Głośnej samotności"), magiczne postaci przyjaciół takich jak Vladimir Boudnik czy właśnie Jindrzich Paukert.
"Zbyt głośna samotność" zostaje wydana w 1976 roku, kiedy Hrabal był już popularnym twórcą o ustalonej pozycji przede wszystkim dzięki oskarowej adaptacji "Pociągów pod specjalny nadzorem", których był współscenarzystą. Od tamtego czasu sporo się w życiu pisarza pozmieniało. Hrabal powoli oswajał się ze swoją starością, ale na kształt książki miały wpływ wydarzenia polityczne, mające miejsce w połowie lat siedemdziesiątych. W tym czasie Hrabal był nękany przez Służbę Bezpieczeństwa jako autor funkcjonujący w dwóch obiegach literackich - tym oficjalnym i legalnym oraz samizdatowym, związanym z działaniem opozycji politycznej na czele z Vaclavem Havlem. Efektem zabiegów bezpieki było nakłonienie pisarza do wykonania gestów lojalności wobec komunistycznej władzy. Nabrało to szczególnie mocnego znaczenia po opublikowaniu przez Havla i opozycję "Karty 77",której Hrabal nie podpisał i wielu miało mu za złe jego konformistyczną postawę.
Ten ból związany z odczuwaniem swych moralnych dylematów stanął u źródła powieści "Zbyt głośna samotność". Hrabal, będący zawsze poza polityką, czuł się w tym momencie swojego życie wyjątkowo silnie uwikłany w procesy historyczne, w których uczestniczyć po prostu nie chciał. Mógł czuć się podobnie jak bohater "Zbyt głośnej samotności" - odstawiony na boczny tor i niezrozumiany.
Tak właśnie funkcjonuje Hantia - wykształcony mimo woli pakowacz makulatury ze składu na ulicy Spalonej. Jest to człowiek wewnętrznie rozerwany pomiędzy miłość do książek a ich niszczenie. Swoją pracę traktuje jak dzieło sztuki, bowiem każda paczka sprasowanego w sześciany papieru stanowi osobistą realizację twórczą, każda ma swój indywidualny charakter, każda niesie w sobie otwartą księgę i myśl, choć nie wie o tym nikt oprócz Hanti. Jego sztuka ma zatem charakter całkowicie bezinteresowny, nikt nie wie, że sprasowany papier jest artystyczną kreacją. Tam, gdzie wielkie myśli i dzieła niszczy się w potężnych kadziach jako nikomu już niepotrzebne, tam na dnie piwnicy praskiego skupu makulatury siedzi samotny człowiek, który, kochając swoje książki, zarazem posyła je na śmierć. "Zbyt głośna samotność" to głównie opowieść o przemijającej epoce słowa pisanego.
Czas Hanti dobiega końca. W skupie makulatury na Bubnach działa już automatyczna prasa, o wiele bardziej wydajna niż zmęczony, stary człowiek, który porównuje swe dzieło do pracy Syzyfa. Prasa na Bubnach nie ma tych dylematów i refleksji, jest skuteczna i nie istnieje dla niej ilość, która mogłaby ją przerosnąć. Hantia wie, że to koniec jego głośnej samotności, którą chciał uczynić piękną. Nadchodzi czas młodych ludzi, dla których ten świat nie będzie wiecznym borykaniem się z bólem istnienia, próbą odgadnięcia sensu i pragnienia piękna. Zautomatyzowana, radosna ludzkość, która idzie dziarsko do przodu, mija obojętnie przechodzących obok, szarych i nieciekawych Syzyfów, Lao Cy i Chrystusa, Hantię.
"Zbyt głośna samotność" to powieść tak wielowarstwowa i pełna znaczeń, że czytając ją po raz trzeci, miałem wrażenie, że czytam zupełnie inną książkę. Nie sposób w kilku zdaniach zawrzeć, o czym jest ta krótka, napisana poetyckim, barwnym językiem proza - dla każdego na pewno będzie czymś innym, bo w tym tkwi siła twórczości Bohumila Hrabala, który tworząc swój subiektywny świat, potrafił skłonić odbiorcę do stworzenia własnej wersji dzieła. Jest w tym utworze gorycz, żal i melancholia, ale jest w nim także głębokie przekonanie, że życie jest dziełem sztuki i że nie wolno nam o tym zapomnieć.
6. Robert Ziębiński "King. Instrukcja obsługi"
King to samograj i żyła złota nie do wyeksploatowania.
Maus: Mój ojciec krwawi histor
Maus: Mój ojciec krwawi historią
Zdumienie, że akcja tego legendarnego komiksu zaczyna się w Częstochowie. Żydzi jak myszy, Polacy jak świnie. Hitlerowcy jak koty - serio? Holocaust w popkulturowym wydaniu przerażający jest tym bardziej.
2. Art spiegelman "Maus. I tu zaczęły się moje kłopoty"
Popkultura powinna być wrogiem tematu Holocaustu - tak miałem, tak miałem nawet z "Listą Schindlera". Ale w "Mausie" jest inaczej. Komiksowy charakter opowieści jeszcze bardziej potęgował we mnie grozę Zagłady. Ta zwyczajność, "dziecinna forma", czyniły historię Władka Spiegelmana jeszcze bardziej porażającą i paraliżującą, że musiałem co jakiś czas odkładać ten pięknie wydany tom. Miałem dość. Niby myszki, kotki, świnki, pieski, ale te alegorie mówiły, że nawet zwierzęta nie zasłużyły sobie na taki świat. I oczywiście postać Władka z jego pięknie wystylizowanym w tłumaczeniu językiem - to ona sprowadza nas z bajki na Ziemię, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.
3. Przemek Wojcieszek "Świnie wojny" - wyd. Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu
Kain i Abel – powrót do Raju
Biblijna przypowieść o Kainie i Ablu to odwieczny pierwowzór konfliktu między braćmi, który tak często odnawiany jest na kartach powieści kryminalnych. Ale czy tak często biblijni bracia powracają do Raju? Tak się może zdarzyć jedynie w kryminale „Świnie wojny” autorstwa enfant terrible polskiej sztuki, Przemka Wojcieszka !
Przemysław Wojcieszek – reżyser teatralny i filmowy, reżyser legendarnego filmu i spektaklu „Made in Poland”! Niepokorny twórca, bezkompromisowy buntownik, ostatnio autor niszowych kryminałów – debiutował kryminalnym musicalem „Berlin Heroin”, dziejącym się w Neukoln, mrocznej dzielnicy Berlina. Właśnie do Berlina wyemigrował za chlebem, gdy poszukiwał swego miejsca w świecie, po tym jak wykluczony został z grona nadziei arthousowego kina. Całe szczęście, że Wojcieszek, mimo przeciwności losu i ludzi, nie ustaje w swoich twórczych dążeniach.
W swoich podróżach i poszukiwaniach miejsca na Ziemi Wojcieszek zawędrował do Frydlandu – czeskiego miasta, leżącego w obszarze Trójstyku, miejsca, gdzie łączą się granice Czech, Niemiec i Polski. To właśnie tam umiejscowiona jest akcja „Świń wojny”. Wojcieszek opisuje Frydland jako raj na Ziemi, arkadię pływającą w morzu najlepszego na świecie piwa. Czy tę idyllę i błogie życie komisarza Borovki i jego partnerki Anički jest w stanie coś zakłócić?
Zabójstwo młodego Ukraińca – na to we Frydlandzie nikt nie był gotowy. Wsiowe kradzieże, bardziej wykroczenia niż przestępstwa do tej pory delikatnie wzburzały słodką i nudną idyllę w tej uśpionej nektarem piwa krainie. Tymczasem ukraińscy Kain i Abel właśnie tutaj rozstrzygają swoje porachunki. Borovka musi stawić czoła prawdziwemu przestępstwu, przestępstwu, które przekracza granice i nie obędzie się bez pomocy stróżów prawa z Polski i Niemiec. "Świnie wojny" to napisana żywym i barwnym językiem historia, gdzie kryminał ustępuje klimatowi knajpy i sączącego się powoli browaru.
Kryminał Wojcieszka niesie jednak głębszy sens – do rajskiej krainy docierają tytułowe „świnie wojny”, bracia, którzy stali się z powodu konfliktu śmiertelnymi wrogami, współczesnymi Kainem i Ablem, i ta brutalna rzeczywistość nie jest tak bardzo odległa. Wojna na Ukrainie, ten groźny wiatr od Wschodu, niszczy w Czechach, Niemcach i Polakach iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa i braterstwa. Borovka musi przeciwstawić się zagrożeniu dla jego prywatnego raju, dla jego błogiego haju. Jak długo przyjdzie nam się bronić? - to ciężkie jak betonowy gruz ze zniszczonego rakietami wieżowca pytanie wyziera do czytelnika z niewinnej formy kryminału.
Ale od czego jest najlepsze piwo na świecie i heavy metal? Od czego są bajkowe gospody i czerstwe zdrowie ich bywalców? To są dla Wojcieszka i Borovki te wielkie idee, te wielkie wartości, za które warto walczyć i może nie tyle ginąć, co ruszyć swój tyłek znad kufla i oderwać się od hipnotycznych dźwięków Black Sabbath, byśmy nie stali się jutro „świniami wojny”.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pereca. Przeczytałem z okazji spektaklu "Życie, instrukcja obsługi" Katarzyny Kalwat w Starym, żeby choć "liznąć" tej prozy. Rzeczywiście jest to zdumiewająco aktualne mimo upływu pół wieku. Sylvia i Jerome są emblamatami swego pokolenia, ale z perspektywy czasowej kumuluje się w nich całe konsumpcyjne marzenie człowieka Zachodu - mieć zamiast być. Tę krótką powieść w dużej mierze stanowią wyliczenia pragnień, a relacje dwojga bohaterów ze sobą i ze światem są schowane za przedmiotami oraz standardem życia, o którym marzą.
Na Wschód. W kurz. W trasz. W brud. W męski zarost i pot. W dym fajek bez akcyzy i woń alkoholu bez akcyzy. W bezczas. Jedna z najlepszych książek Andrzeja Stasiuka.