Dom (zly)

Dom (zly)

niedziela, 5 października 2025

Jedna bitwa po drugiej. Szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego to taki ważny film.

 

Zacznę od świeżych wrażeń po seansie - „Leonardzie DiCaprio - takiego chciałbym cię oglądać zawsze! Ale nie zawsze mi po drodze z PTA i jego wizją kina, często jestem umęczony, ale gdy bierze się za bary z Pynchonem (w tym wypadku Vineland, wcześniej Wada ukryta) to budzi się we mnie czysta, kinomaniacka radość. Kto nie był lewackim bojówkarzem za młodu, ten nie będzie dobrym ojcem - tak ująłbym rzecz w ekstremalnym skrócie, bo to jakby pynchonowski remake filmu "Tato" . Szalona jazda! Co za kadry, co za muzyka, co za aktorstwo! Po prostu SZTOS! 9i pół/10!


Ten film wymyka się krytykom, tzn. ciężko powiedzieć, na czym polega jego wyjątkowość, skoro dużo tutaj „ukradzionych” rzeczy?

Do całego zestawu skojarzeń, proponowanych przez krytyków, dodałbym wszak „Big Lebowskiego” w szlafroku, wiecznego buntownika, który chce tylko, żeby wszyscy dali mu święty spokój i bardziej od Tarantino dostrzegłbym inspirację groteskowym kinem braci Coen, a najbardziej „Jedna bitwa po drugiej” kojarzy mi się z „Arizona Junior”. Ale zupełnie mi te gry groteskową konwencją nie przeszkadzają, bo, parafrazując poetę, Victora Ficnerskiego, „wszyscy kradniemy od wszystkich”.


Co zatem wywołuje mój podziw? Oto widzę na ekranie swoje wewnętrzne przeczucie, że nie ma dobrego fanatyzmu i ten perfidny pomysł Perfidii, żeby połączyć DNA dwóch fanatyzmów – pomysł diabelski i genialny (trzeba obejrzeć JBPD, żeby pojąć to diabelstwo – kolejne skojarzenie z „Dzieckiem Rosemary” zatem). Nie ma dobrych fanatyzmów, mówi PTA, każdy fanatyzm jest okrutny i groteskowo śmieszny, gdy spojrzeć nań z dystansu.


Ale jest coś, co wynosi „Jedną bitwę po drugiej” ponad poziom ponurej groteski o ludziach-monstrach. Tym czynnikiem jest relacja Dude-Bob-DiCaprio – córka. W istocie swej jest to film o bezwarunkowej miłości rodzicielskiej (o przewrotności tego, co tu nazwałem rodzicielstwem, też dowiecie się dopiero z seansu). Dla PTA, który często w swych filmach jest ponury i ciężki, ta relacja jest wyzwoleniem, ucieczką z chaosu świata – bo przecież jest to w dużej mierze film drogi, w czasie której stawiamy sobie pytanie, która z toczonych bitew jest dla nas najważniejszą.


I jest jeszcze jeden element groteskowej konwencji w tym filmie – to proza Thomasa Pynchona (inny film PTA „Wada ukryta”, też powstał w oparciu o prozę tego autora) . Proza szalona i nie poddająca się łatwym klasyfikacjom, ale mająca swoich gorliwych zwolenników – obraz Ameryki, skupiający skrajności i przeciwieństwa w krzywym zwierciadle.


Jedna bitwa po drugiej” to szalone kino, pomieszanie wszystkiego ze wszystkim, które jednak mimo wszystko porządkuje nasz świat pogrążony w chaosie. W tym właśnie upatruję wyjątkowości filmu PTA – w uporządkowaniu kosmicznego bałaganu, który nas otacza, bez stawania po jednej ze stron. Bo prawda jest gdzie indziej niż po którejś ze stron barykady. W przypadku „Jednej bitwy po drugiej” są to ramiona osoby, która jest dla nas właśnie tym kosmicznym porządkiem. A my? W związku z tym? Musimy po prostu o tym pamiętać, nawet jeśli ktoś miał pomysł, by stworzyć ją jako diabelski twór zniszczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz