SZALALALA, SZALALALA - EWO, EWO, SZALALALA, SZALALALA KOCHAM CIEBIE - EWO, EWO MA
Mój mistrz duchowy, Bohumil Hrabal, napisał takie oto słowa prawdziwe: "kurwiarstwo jest zajęciem ludzi niemajacych innego zajęcia". "Ewa" jest z jednej strony filmem społecznym, poruszającym dotkliwe ludzkie problemy, z drugiej jest to naturalistyczna definicja kobiety. Grzech Ewy to ciekawość, chęć przetestowania, czy nie ma lepszej opcji. Generalnie – czy to w Biblii, czy w przypadku Pandory – owa ciekawość nie niesie ze sobą dobrych skutków.
Zacznę od strony wizualnej – jest pięknie. Zawsze lubiłem na kacu pospacerować sobie z rana po robotniczej dzielnicy, gdzie dominują bloki z lat 50-tych. Jesienią, jak spadną liście, jest najpiękniej. Taka old-industrialna przestrzeń ma swój urok czegoś niepotrzebnego, innego, w poprzek obowiązującym standardom telewizyjnym ładnych osiedli z uporzadkowaną zielenią. Takim terytorium old-industrialnych doznań są śląskie familoki i właśnie ich piękno udało się oddać Adamowi Sikorze w filmie „Ewa”. Jest to cudowna, wręcz magiczna sceneria dla opowieści o współczesnej Ewie, która ma na imię Gizela i jej Adamie czyli Erwinie.
Prawda rzeczywistości w filmie to kontrast między szarym życiem, prowadzonym przez Gizelę i Erwina a kolorowym światem, który kusi wielością barw i kształtów. W tym pożądanym świecie jest jednak obcość, jakaś przedziwna w ogóle nieobecność. Gizela, wkraczając do tego świata, jakby istniała w dekoracji, za którą nic nie ma. Prawdziwe życie to syf jej mieszkania i męcząca codzienność – dzieciaki nie mają na wycieczkę i komputer, Erwin musi tarzać się w bieda-szybach i ryzykować życie, aby nie dać rady.
Jest w filmie Sikory świat, który przemija. Reżyser czuje go świetnie – śląska rodzina ze swoimi wartościami została wrzucona do lamusa. Honor górnika został zgnojony. Erwin jest odstawionym na boczny tor wrakiem. Został ukształtowany do szacunku dla pracy i tradycji, ale jego wiara jest przeżytkiem. Sam staje się ofiarą nowego świata, gdy cwaniaczek wciska mu złodziejski kredyt – przypomnijmy sobie centra naszych miast, wypełnione bankoidalnymi tworami, które mechanizmy okradania biednych ludzi nazywają produktami! Erwin nie rozumie, że w świetle prawa można okraść drugiego człowieka. Marzy tylko, by zapewnić byt swojej rodzinie – dać żonie ładny telewizor, dzieciom komputer, którego zazdroszczą kolegom w szkole.
Ewa jest bystrzejsza, wie, że nie ma nic darmo. Poprzez pracę sprzątaczki zderzona z luksusowym światem, chce zmienić swoją rzeczywistość. Zrozumiała prędzej od Erwina, że wierność śląskiej tradycji z mężem górnikiem jako głową rodziny skaże ją i dzieci na nędzną wegetację. Krok po kroku wchodzi w świat nowoczesności z jej kultem wygody i pieniądza, pożąda go. Stając się prostytutką wewnętrznie nie zdradza swojego męża, wszystko robi tylko dla pieniędzy, wychodząc z założenia, że dupa nie szklanka. Gizela pojmuje, że kto stoi w miejscu ten się cofa, że w związku z tym nie może cofnąć się przed skurwieniem, jeśli chce spełnić swoje pragnienie lepszego życia. Jej czyn staje się metaforą współczesnych czasów, w których agresywne działanie staje się metodą sukcesu, gdzie nie ma miejsca na dylematy moralne, gdzie jedynym miernikiem człowieka staje się mamona i dobra, a człowiek jest targetem. Cena, jaką zapłaci Gizela, jest wobec tych prawd nieistotna.
Pomyślałem, że Erwin mógł ocalić rodzinę. Nie musiał stać z boku, jak ten dupek Adam. Mógł pierwszy sprzedać zdewaluowaną walutę, jaką jest męski honor. Mógł jak bohaterowie „Full Monthy” robić z siebie pajaca ku uciesze sobie podobnych, złamać zasady, w których został wychowany, olać tradycję, z której się wywodzi. Wtedy miałby szansę zrozumieć otaczający go świat, gdzie wspólna biesiada jest reliktem ze śląskiego skansenu osobliwości, archaicznym obrazem w stylu Jerzego Dudy-Gracza. Jest w filmie Adama Sikory wiedza o tych ludziach, jest także nostalgia za światem tradycyjnych wartości i tradycyjnej rodziny, które skazane są na profanację, skurwienie wobec wartości serwowanych przez telewizyjną iluzję, za którą nie ma niczego. W tym skurwiałym świecie hrabalowskie kurwiarstwo staje się obowiązującą normą, a to z tego prostego powodu, że w tym świecie nie ma nic lepszego do roboty, bo dzieje się on poza zasadą powinności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz