Dom (zly)

Dom (zly)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Nie tylko przy kuflu piwa - oficjalna lc recenzja zbioru "Opowiadacze"


Ten nicpoń Szwejk już na samym początku, zaraz w pierwszej scenie powieści wyrusza do knajpy i z lubością gaworzy nad kuflem piwa na temat oszpeconego przez musze odchody portretu Cesarza i wywołuje niechcący I Wojnę Światową. Sam Haszek pewnie też nic innego by nie robił, bo - oprócz udziału w Rewolucji Październikowej - przesiadywanie w knajpie było jego ulubionym zajęciem. Tak samo postępowali bohaterowie Hrabala – stryj Pepin czy legendarny Haňtia. Sam Hrabal uważał się nie tyle za pisarza, co za zapisywacza opowieści knajpianych, a dużą część jego twórczości stanowią właśnie bawidulskie, czyli umilające konsumpcję bursztynowego napoju, opowiastki. Jest zatem w czeskim narodzie genetyczna skłonność do takich historii i uwielbienie dla tych, którzy potrafią snuć niekończące się opowieści. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jest to naród opowiadaczy. Tak samo zatytułowany jest tytuł zbioru opowiadań wydany ostatnio przez Wydawnictwo Literackie – „Opowiadacze. Nie tylko Hrabal.”
Na okładce naga piękność z fotografii Jana Saudka ciągnie za sobą szatę, która wygląda jak surrealistyczny jesienny liść. Niczym jakaś nimfa Wełtawy zmierza w stronę spacerującego nad brzegiem rzeki stada łabędzi. W tle rozciąga się panorama starej Pragi – niezniszczonej przez wojny, od wieków pięknej i magicznej, choć tak często upokarzanej. Ta fotografia winna wprowadzić nas w oniryczny klimat tomu, bo to jedna z nielicznych cech łączących opowiadania zebrane w książce. Gdy nie ma cudownych obrazów i całych zastępów świętych, czyniących swoje niesamowite hokus-pokus z woli samego Najwyższego, to rzeczywistość sama przez się staje się magiczna. Jakby ludzki ród nie był w stanie obyć się bez transcendencji, nawet jeśli w nią nie wierzy. Czeski paradoks polega na tym, że niewierzący w cuda mieszkańcy Pragi i okolic rozbijają sobie co krok nosy o przypływającą do nich z dnia powszedniego metafizykę codzienności. I my jako naród wybrany, ciągle czekający na cud i na zbawienie, trochę im tej bawidulskiej, codziennej magii zazdrościmy.
Tłumacze, którzy dokonali tego wyboru (Andrzej S. Jagodziński i Jan Stachowski), kierowali się jedną zasadą - opowiadania nie były wcześniej opublikowane w formie książkowej. Udało im się zebrać piękną narracyjną mozaikę, która mieni się rozlicznymi kolorami, zatopionymi w magicznej tonacji. Takim baśniowym klimatem raczy nas już pierwsze opowiadanie – „Saksofon basowy”, które napisał Josef Škvoreckỳ. W diabolicznym koncercie, gdzie muzycy wyglądają niczym z panoptikum osobliwości, łączy się tragiczna historia z nazizmem w tle i uwielbienie dla muzyki, która - jak to u pisarza było już widać w debiutanckich „Tchórzach” - góruje nad ludzkimi podziałami swoim pięknem. Eda Kirseová w opowiadaniu „Orchidee, karabiny i szable” zdradza nam zmysłowy świat kobiecej erotyki, który przychodzi ze słów, sprzeczności i marzeń. W „Opowiadaniu malarskim” Ivan Klima serwuje czytelnikowi kolejny paradoks naszej epoki – z jednej strony wszystko już było i toniemy w morzu niepotrzebnych nikomu słów, ale jak tu nie opisać kolejnej cudno-zwyczajnej historyjki, jak nie namalować kolejnego obrazu? Tragiczna historia małych narodów u Czechów przemawia przez kunszt detalu – tak jest w „Paltocie stryja Antona” Grušy. W „Zwyczajnym dniu” młody Hrabal ukrywa przed bezpieką i samym sobą pewne opowiadanie. Jak odczytał je po dwudziestu latach, gdy był już znanym pisarzem? Jak odczytamy je my? Czeska proza to nie tylko Hrabal, ale bez Hrabala nie mogło się obyć. Polityczne olewactwo i tumiwisizm dominują w historyjce o politycznych dysydentach -„Słonecznym popołudniu” Jana Beneša. Bez martyrologii i z nieokiełznanym, czeskim poczuciem humoru, które tak często komentuje ludzki dramat. Arcymagiczne „Mamusia śpiewa drugim głosem” Sidona to spotkanie dziecka i dojrzałego mężczyzny w wehikule czasu. Czeskie bohaterstwo w czasie inwazji 1968 roku obrazuje „Niema barykada” z zawieszonym na niej czeskim sztandarem, który zalany został czerwonym winem. Fikcja, młodość, erotyka, film, sztuka i rzeczywistość tworzą narracyjny kolaż w opowiadaniu Pavela Brycza „Moje miasto utracone”.
„Opowiadacze” to również narracyjny kolaż, różnorodny i wielobarwny. Dzięki temu zbiorowi czeskich opowiadań współczesnych możemy lepiej przyjrzeć się tej prozie, którą znamy głównie dzięki postaciom Kundery i Hrabala. Autorzy tego wyboru przekonują nas, że proza naszych południowych sąsiadów, mimo wielu wspólnych cech i niesamowitego klimatu, jest przecież zjawiskiem złożonym i różnorodnym. W tym tkwi jej siła.

Nie tylko przy kuflu piwa

oficjalna recenzja



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz