Pisałem o tym 2 lata temu w styczniu.
Przeczytajcie
http://lapsusofil.blogspot.com/2014/01/podsumowanie-roku-2013.html.
Zjelit zmierzch. Dziś zapada noc. Nie jestem żadnym prorokiem.
Chyba każdy to wiedział. Tak, byłem skopany przez rzeczywistość.
Pewnie tak samo jak 90 % tego społeczeństwa, więc chwalić się
też nie ma co. Dziś nie pójdę na marsz KOD-u, pójdę za to na
Pielgrzymkę Kibiców, zobaczyć race, flagi, nabrzmiałe karki i
testosteron. Bo nie mogę patrzeć na lemingi. Pójdę się też
pomodlić.
„Mogli zrobić naprawdę
wiele dla Polski i Polaków, ale dlaczego musieli akurat nas olać?
„ - pisałem o władcach Polski, którzy dziś maszerują w KODach
w trosce o swoje koryta. Nie dam im się więcej nabrać. Jedyne, co
im przyświeca, to troska o swoje konta. Nazywają je nowoczesnością,
stabilnością, normalnością. Robią charytatywne balety, ale tak
naprawdę nie potrafią się dzielić. Dzień, w którym Don
wyjechał, by zostać „królem Europy”, był jednym z
piękniejszych dni w ostatnich latach. I choć wiem, że to wszystko
jest sterowane, nawet jego wyjazd to scenariusz, by odbić władzę,
tak samo jak KOD, to i tak się cieszę. Potrafią traktować ludzi
tylko jak swoje marionetki, uważają się za jakichs pieprzonych
„nadludzi”. Tyle, że nie wierzę, że uda im się z powrotem
dorwać do koryt. Naród za dużo wycierpiał przez te 8 lat, a poza
tym Europa jest w strasznej dupie. Zresztą z własnej winy. Więc,
mimo że PiS to dla mnie żadna moja bajka, że jak słucham
niektórych od Kukiza to mam ciarki, to i tak mi lepiej (choć, kiedy
widzę i słyszę Marka Jakubiaka i Liroja to podziwiam ich zdrowy
rozsądek, nie podoba mi się militaryzm Pawła i niektórych jego
zwolenników, Paweł, chociaż nasz, jest zbyt narwany, ale stworzył
szeroki nurt ludzi, którzy są rozsądni; mam mu jednak za złe
opieranie się o „kibolsko-narodową” ekstremę - dziś idę się
o to modlić na Pielgrzymkę Kibiców na Jasną Górę; tyle o Kukiz
15). ps. Kukiz ma jedną dobrą ideę na pewno, której wbrew samym
sobie nie doceniają lewicowcy. Chodzi mi oczywiście o JOWy. Gdyby
JOWy przeszły to Zjednoczona Lewica i Razem mieliby pokaźną
reprezentację w Parlamencie (myślę o liczbie około 50 osób), a
PiS nie miałby większości, ale sami się uziemili.
Dość o polityce. O uchodźcach milczę
jak grób. Niech sami swymi czynami dowodzą, kim są oni i ich
religia. Ludziom inteligentnie naiwnym mogę jedynie współczuć i
życzyć, by nie doświadczyli nigdy tak potwornej niewdzięczności
jak ofiary napaści we Francji i w Niemczech.
https://www.youtube.com/watch?v=P0LG3-ojmsM
A teraz do książek i do literatury.
Nadrabiałem zaległości. Pozamiatał mną Bolano i jego „Dzicy
detektywi”. P)ozamiatał mną Knausgard i pierwszy tom „Mojej
walki”. Nie pozamiatał Pynchon i jego „Wada ukryta”. „Kucając”
Stasiuka jak najbardziej ok, ale też jest to zbiór wcześniejszych
opowiadań. Co zatem z całkiem nowych rzeczy – super
„Siódemka”Ziemowita Szczerka, czyli polskie „Highway to Hell”.
Anna Janko przypomniała nam w dobie medialnej politycznej
poprawności o polskich ofiarach faszyzmu w „Małej zagładzie”.
Z częstochowskich klimatów najbliżej mi do prozy Łukasza
Suskiewicza i jego „Zależności”. Z czeskich klimatów
największe wrażenie wywarły na mnie „Pijane banany” Petra
Sabacha wydane przez Aferę i wznowienie debiutanckiego tomu
opowiadań Hrabala „Pabitele” z 1964 – ps po roku hrabalowskim.
Ale absolutnym numerem jeden jest „Uległość” z genialną
okładką częstochowianki Marty Frej, która idealnie wprost
ukazała, czym jest islamska inwazja kulturowa w Europie. Houllebecq
nie jest wizjonerem, jest realistą, zawsze opisuje to , co widzi i
nic ponad to. Europa jest słaba i nie potrafi się bronić,
przyjmuje zatem postawę uległości. „Od intelektualistów czuć
sraczkę na kilometr” - napisał kiedyś Hrabal.
Jeśli chodzi o film to jedynie
siedmiogodzinny film Filipińczyka Lava Diaza
„Z tego, co było, po tym, co było”
wbił mnie w ziemię. Jak wejdziesz w świat Diaza, to czujesz go
tak, jakbyś tam był. Bezkompromisowa postawa reżysera jest
absolutnie wyjątkowym zjawiskiem w historii sztuki filmowej, a każde
jego dzieło wydarzeniem, więc szczęśliwy jestem, że udalo mi się
tego doswiadczyć. Poza tym dużo filmów dobrych, bardzo dobrych -
„Liza, lisia wróżka” - magiczna i cudowna nie weszła jeszcze
do kin, ale świadczy o dobrej kondycji kina węgierskiego. Zresztą
czekam na polską premierę „Syna Szawła”, który też jest świadectwem „dobrej zmiany” w węgierskim filmie, a o świetnym
filmie Kornela Mundruczo „Biały Bóg” też warto wspomnieć.
Filmowy modernizm i jego rolę , reprezentowany już tutaj przez
Diaza, potwierdził Ming-liang
Tsai i film „Wędrówka na Zachód”. W Europie powstawały
filmy w duchu kina moralnego niepokoju – grecki „Płomień”,
francuskie „Miara człowieka” i „Dwa dni, jedna noc”,
portugalskie „Opowieści tysiąca i jednej nocy” są tego
najlepszymi przykładami. W Polsce brak takich filmów, które
rozliczają polityków, Unię i hipokryzję mediów i uważam to za
największe rozczarowanie w polskim kinie. Poza tym
lukrowane, prosystemowe laurki w stylu „Listu do M2” czy
wychwalający drapieżny kapitalizm „Disco polo” dopełniają czary goryczy. Na razie tyle – przed zachodem słońca.
żałuję że trochę późno przeczytałem, ale i tak dzięki Lapsusie, to jest wielkie, szacun!
OdpowiedzUsuń