Orwell z tevauenu
Pierwsze na co zwracasz uwagę to
znaczek TVN-u na plakacie. Po chwili dociera do ciebie, że to film
niezależnego reżysera Bodo Koxa, autora „Dziewczyny z szafy” -
filmu, który ci się spodobał. Oto jak się wchodzi do mainstreamu.
Tylnymi drzwiami przez telewizję.
Jest rok 2030. Piętnasty rok rządów
PiSu. Świat jest podzielony na proli i członków partii, stosując
terminologię Orwella, bo i z Orwella ten świat jest bezpośrednio
wywiedziony. Tyle że członkowie tej partii są z jakiegoś
futurystycznego korpoświatka. Jak w klasycznym love story.
Dziewczyna ma futurystyczne imię Goria. To szczytująca aktorsko po
raz kolejny Olga Bołądź. Adam jest prolem i Polakiem - niszowym
aktorem Piotrem Polakiem od Warlikowskiego. Jest jeszcze android jak
z Blade Runnera – syn wrednej sekretary z „Ucha prezesa”,
Sebastian Stankiewicz.
Ale nie, nie jest tak prosto. Polak
Adam lewituje w czasie i przenosi się przez lampowy radioodbiornik z
1952, najbardziej stalinowskiego roku w Polsce. Polak Adam
przekonuje się, że po upływie 80-ciu lat nic w Polsce się nie
zmieniło. Adam mieszka w opuszczonej kamienicy, którą ludzie z
komisji Jakiego zostawili na pastwę niszczenia zamiast oddać
jakiemuś sprytnemu prawnikowi za kilkaset złotych. No i oczywiście
jest ubrana w stalowe gajerki i wąsata policja – Urząd
Bezpieczeństwa Narodowego. Wymazują pamięć. Na koniec jest
„Krakowski spleen”, czyli gwiazda TVN Kora, która ustami
szamanki, Heleny Norowicz, która urodziła się dokładnie w 1952
roku, czyli jest dzieckiem Adama z czasów stalinowskich, śpiewa -
„Czekam na wiatr, co rozgoni
Ciemne skłębione zasłony
Stanę wtedy naraz
Ze słońcem twarzą w twarz”
Ciemne skłębione zasłony
Stanę wtedy naraz
Ze słońcem twarzą w twarz”
Chodzi oczywiście o to, co zrobimy z
obecną, stalinowską władzą, żeby nam się rok 1984/2030 nie
przytrafił. Ale po co tłumaczę tę łopatologię i oczywistą
oczywistość obrażającą widza?
Tłumaczę, bo kilku moim znajomym,
którzy widzieli ten film podobało się posklejane z różnych
filmów, książek niewiadomopoco, bo mamy tu Szulkina, „Brasil”
Gilliama, 'Blade Runnera”'Rok 1984”, „Nowy wspaniały świat”
, „Seksmisję” i niewiadomoco jeszcze . A jak nie wiadomo co, to
wiadomo o co chodzi i kto komu i za co płaci. Płaci, żeby to
intelektualne dno komuś się spodobało. Jedyny problem dla mnie
jest taki, że środki filmowe użyte w tym filmie czynią pozór
dzieła i naprawdę trudno uwierzyć, że zdolny reżyser mógł się
tak sprzedać. Z tego powodu nie mogę dać oceny zero, nawet jedynki
dać nie mogę. Daję 2/10.
Uświadamiam – ten film jest bardziej
pornograficzny od „Smoleńska”. Przypominam - taki rozdwojony
polski świat korpo i biedy już mieliśmy od 2008 roku zaserwowany.
Udało się nam stamtąd uciec. Ale nie czekamy na wiatr „co
rozgoni” tylko tworzymy dla tych, którzy może w 2030 roku
podziękują za to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz