Mroczny urok myśliwych - parabole
filmowe Jana Nemca.
Widziałem tylko dwa filmy tego
reżysera, jednego z czołowych przedstawicieli czechosłowackiej
Nowej Fali, oba powstały w przeddzień Praskiej Wiosny. „Diamenty
nocy” 1964 i „O uroczystościach i gościach” 1966, bo o nich
mowa to filmowe parabole, które dziś zaczynają nabierać znów
uniwersalnych sensów. Nie będę wnikał tu w strukturę filmową,
ani opowiadał o twórcach i aktorach. Skoncentruję się na sensach
– po pierwsze by nie przynudzać i być zwięzłym, po drugie by
zachęcić do odkrycia na nowo tych obrazów, gdyż ich alegoryczna
wymowa jest uniwersalna, ale także uderzyła mnie aktualność obu
filmów.
„Diamenty nocy” to nietypowy obraz
wojenny. Dwóch chłopców ucieka z transportu do obozu zagłady.
Obraz jest pełen symboliki i oniryzmu – nie chodzi o sam klimat
wojny i osaczenia. Nemec koncentruje się na samotności uciekinierów
we wrogiej przestrzeni. Właściwie mało jest tutaj historycznych
odniesień, które wskazywałyby konkretną sytuację historyczną.
Reżyser wprowadza nas w sytuację egzystencjalną – samotność,
strach, głód, elementy czysto zwierzęcego instynktu są
przełamywane przez surrealistyczne wizje, retrospekcje i marzenia,
które kontrastują swym ludzkim wymiarem z sytuacją zaszczucia. W
pewnym momencie przywołany zostaje motyw polowania. Miejscowi ludzie
uczestniczą równolegle w nagonce, kórej obiektem są chłopcy.
Pogoń kończy scena biesiady, która tradycyjnie wieńczy polowania.
Chłopcy, w zasadzie dzieci stają się myśliwskim trofeum,
natomiast myśliwi stają się drapieżnikami fetującymi swój łup.
Element animalny bierze górę nad ludzkim – radość ze schwytania
bezbronnych i uczta są tryumfem odczłowieczenia, braku współczucia
czy choćby rysy litości.
Czy można sobie wyobrazić bardziej
niepokojącą wizję? W dwa lata póżniejszym filmie „O
uroczystościach i gościach” ton kafkowskiwego horroru wybrzmiewa
jeszcze bardziej. Niby sielankowa sytuacja – rozbawiona grupa udaje
się na łono natury, po drodze odbywa się piknik i kąpiel w
strumieniu. W pewnym momencie pojawiają się tajemniczy przewodnicy,
którzy zmuszają grupę kobiet i mężczyzn do dziwnych zabaw, które
mi przypominały eksperymenty Zimbardo z więźniami i strażnikami.
Grupa ta nieco kojarzyła mi się ze świtą Wolanda z „Mistrza i
Małgorzaty”. Ta drama ma u Nemca iście diabelski wymiar i
symbolizuje ubezwłasnowolnienie podróżnych. Od tej pory są zdani
na łaskę swych gospodarzy. Wszyscy docierają w końcu na polanę,
gdzie ma dojść do uczty wydanej przez ważną osobistość – jej
ważność podkreślona jest białym garniturem, podczas gdy reszta
gości jest ubrana w ciemne kolory. Wszyscy ucztują i są
zadowoleni, ale sielanka jest pozorna. Gospodarz co chwila ma
wątpliwości, wydaje się drobiazgowy – wszyscy muszą się tutaj
dobrze bawić. Nie ma zgody na niezadowolenie. Jedna osoba się wyłamuje
i opuszcza spotkanie. Rozpoczyna się polowanie. Korowód pijanych
myśliwych rusza w pościg.
Polowanie i uczta – te dwa elementy
łączą „Diamenty nocy” i „O uroczystościach i gościach”.
Oba filmy balansują na krawędzi surrealizmu i groteski. To jest
cecha dość charakterystyczna dla czechosłowackiej Nowej Fali –
pozorny realizm sytuacji, który niepostrzeżenie wkracza w klimat
kafkowskiego horroru. Ludzie ukazani przez tego twórcę z
egzystencji wchodzą w instynkt i dostajemy już tylko dwa instynkty
– łowcy i ofiary. Ta paraboliczna wymowa owych „nieludzkich”
polowań staje się zobrazowaniem „nieludzkiego” systemu, w
którym funkcjonujemy. I ta paraboliczna wymowa o zniewoleniu i
polowaniu, o ścigających człowieka psach i myśliwych ma dla mnie
uniwersalną wymowę. To dzieje się tu i teraz. Nie tylko w
przededniu Praskiej Wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz