Życie jest sztuką pamięci
Notes. Dziś przedmiot nieco anachroniczny, zastąpiony przez
elektroniczne nośniki danych. W „digiświecie” nawet taki notes zbyt
wielki, a w dodatku się rozlatuje. „Ostatnie rozdanie” jest także
książką nieco anachroniczną. Wiesław Myśliwski zachowuje się tak, jakby
obce mu były wszelkie przepisy na bestseller, ignoruje wszelkie
powieściowe zasady, a przede wszystkim - o zgrozo - pisze książkę o
rozlatującym się notesie. Boże, dzięki Ci za Wiesława Myśliwskiego i
jego twórczość! I za to, że mogłem przeczytać jeszcze jedną jego
powieść!
Z takich modnych ostatnio określeń wpada mi w związku z tą książką takie
- „slow reading”, coś na wzór „slow food”, że zamiast się spieszyć,
zwalniamy, żeby móc się lepiej skoncentrować. W wypadku książki Wiesława
Myśliwskiego to sama powieść skłania czytelnika do takiego właśnie
„powolnego czytania”. Czyżby nestor polskiej epiki był paradoksalnie
arcynowoczesnym, doskonale wyczuwającym tendencje na rynku księgarskim,
graczem?
Powyższy trop wcale nie jest wcale tak irracjonalny, jak mogłoby się z
pozoru wydawać. Sam tytuł nawiązuje do gry w karty - „Ostatnie
rozdanie”. Narrator, człowiek, o którym dowiadujemy się w trakcie
powieści całkiem wiele, a jednak cały czas nie wiemy nic, grywa w pokera
niemal zawodowo, choć najważniejsze są te partie, które rozgrywa z
szewcem Mateją o marne stawki. To one są symbolem przemijania i pozornie
zmarnowanych chwil, które w ogólnym rozrachunku okazują się
najważniejsze. Podobnie jak symboliczne jest prucie odzieży, któremu
nasz bliski i nieznajomy zarazem bohater oddaje się, ucząc się
krawiectwa w zakładzie Radzikowskiego.
Bohater odniósł sukces. Powinien być z siebie zadowolony. Nie jest.
Rozpadający się notes mówi mu o wszystkim, czego w życiu nie zrobił, o
tym jak mało ważne są rzeczy, do których tak wielką wagę na co dzień
przywiązywał. Czas przepływa nam przez palce, a my nie umiemy dostrzec
tego, co istotne. Nie potrafimy zrozumieć sami siebie, a co dopiero
świata, który nas otacza. Nie mniej wszystko jest ważne. Czasem prosty
gest wart więcej niż kariera, sława, sukces. Tylko jak zrozumieć tę
banalną w sumie prawdę?
Piękny jest u Myśliwskiego wątek miłosny, który jest miłosny, a jakby
całkiem obok tej miłości. Jakby ta miłość była czymś niemożliwym, jakby
prawdziwa miłość była tylko marzeniem o niej, jakby jej istota płynęła z
niemożliwości zaistnienia, jakby samo życie sprowadzało ją do funkcji
czegoś pośledniejszego, biologicznego, społecznego, wszystkiego co
skazuje ją na niespełnienie. Wzajemne przyciąganie i odpychanie
pierwiastka męskiego i kobiecego. I może wydawać się to strasznie
staroświeckie, niemodne, wytarte, ale sposób, w jaki mówi o tym
Myśliwski jest tak cudownie anachroniczny, że aż wyjątkowy, dziś już
niespotykany. Jakbyśmy zdążyli już z tą nieszczęsną miłością zrobić już
wszystko, ale nie to, co powinniśmy.
Powieść Myśliwskiego to notes, zbliżenia, skojarzenia i dygresje. Ledwie
ujdziemy kilka kroków do przodu, zaraz musimy wracać, zbaczać, wchodzić
w boczne uliczki naszego życia. Kluczymy w tym modnym dziś „slow
reading” we wszystkich kierunkach nie więcej niż 50 stron dziennie.
Razem z bohaterem wahamy się i podejmujemy decyzje, które i tak okazują
się bez znaczenia. „Ostatnie rozdanie” to głównie powieść o działaniu
ludzkiej pamięci, bowiem tylko ona pozostanie z nami do samego końca.