oficjalna rycerzja
O ZASADACH I KWASACH ŚMIESZNOŚCI
Ach, ci niepoprawni Czesi! Tylko by się śmiali! I to z takich
poważnych spraw jak śmierć! Kpiny sobie robią zamiast znicze palić!
Piszę te słowa 1 listopada koło południa. Jest ładna pogoda. Słonecznie.
Zupełnie nielistopadowo. A najładniej jest tego dnia na cmentarzach.
Dużo ludzi. A najładniej jest wieczorem. Zawsze na cmentarz chodzę po
zmroku. Jak płoną znicze. Podobno Czesi nie lubią cmentarzy, pogrzebów.
Pisał o tym Szczygieł w jednym z felietonów. Podobno Czesi nie lubią
śmierci. Ale chętnie o niej piszą. Pisze o niej na przykład Emil Hakl w
swej powieści „Zasady śmiesznego zachowania”. Chwila przerwy – dla
nastroju oglądam na fejsie groby wielkich pisarzy. Najładniejszy jest
ten Hrabala.
Poczytałem sobie o odbiorach tej książki, że to niby o
niedojrzałości. I tak pomyślałem, że wszystkie powieści, które mi się
podobają, mają niedojrzałych bohaterów. Bohaterem jest facet koło
pięćdziesiątki – w zestawieniu z ową niedojrzałością trudno sobie
wyobrazić coś bardziej zniechęcającego... Poznajemy go na paralotni,
gdzie bujając w obłokach – w przenośni i dosłownie – snuje wewnętrzny
monolog rozdarty między przeszłością a niepewnością ludzkiego losu.
Druga część, tytułowe „Zasady śmiesznego zachowania”, to doświadczenie
choroby, cierpienia i umierania, które jest związane z odchodzeniem
ojca. Ostatnia część tryptyku to trzech panach w łódce nie licząc
prochów ojca, które wedle ostatniej woli zmarłego mają zostać rozsypane w
morzu – jak na prawdziwego Czecha przystało jest to marzenie o dostępie
do morza – jeśli nie za życia, to przynajmniej przez wieczność.
Śmieszność jest u Hakla podstawowym sposobem patrzenia na świat. Jest
także mechanizmem samoobrony przed bezsensem istnienia. Pokazując
absurdalność zmagań ze światem, autor ten mroczny świat rozbraja. Hakl
pokazuje śmieszne miłości, śmieszne śmierci i w gruncie rzeczy śmieszne
życia. Cała groza i dramatyzm naszej egzystencji bierze się z wagi, jaką
do niej przywiązujemy. Cierpienie jest zatem efektem egocentryzmu,
jakiegoś masochistycznego podniecania się samym sobą zawieszonym w
próżni. Zapominamy tym samym, że nasza cywilizacja to tak naprawdę
piramida miliardów ludzkich prochów, które pozostały po naszych
przodkach. Można zatem popłakać sobie, że to wszystko takie bez sensu,
ale może lepiej się z tego pośmiać. Okazuje się wtedy, ze bycie ma
sens, bo chwile radości są bezcenne. Ceną, jaką za takie znieczulenie
się płaci jest notoryczna niedojrzałość. No bo na co się wcielać,
dorastać, przejmować? Radosny nihilizm to w końcu jakieś wyjście.
Hrabal kiedyś napisał, pewnie kogoś cytując, jak to miał w zwyczaju:
„Czesi to śmiejące się bestie”. Te „bestie” potrafią śmiać się zarówno z
siebie, jak i z tych wszystkich „śmiertelnie” poważnych tematów. Hakl
pięknie wpisuje się w tę groteskową tradycję, dlatego jest to książka,
która nie zawiedzie amatorów czeskich smaków. Warto podkreślić
staranność edytorską wydawnictwa „Afera”, bo ICH książki są po prostu
pięknymi przedmiotami – szczególnie książki Hakla i Hulovej na półkach
księgarskich, mimo skromnych rozmiarów, prezentują się wyjątkowo. Warto
powiedzieć, że odważne tłumaczenie Julii Różewicz pozwoli nam przejechać
się po wewnętrznym świecie głównego bohatera w stylu godnym najlepszych
zjazdowców świata, a wyobrażam sobie, że nie było to łatwe zadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz