"Sunset Limited" - oficjalna recenzja
Wsiąść do pociągu Sunset Limited
Podstawowy problem z tą recenzją brzmi: „jak nie zaspoilerować”.
Każde zdanie z dialogów, które prowadzą bohaterowie tego dramatu, jest
ważne i odnosi się do wymowy utworu. Cormac i dramat, utwór sceniczny? O
tak! Jak najbardziej! „Sunset Limited” jest dramatem, dramatem zarówno
pod względem gatunkowym, jak i dramatem człowieka rozdwojonego między
czernią i bielą, między ciemnością a jasnością, między mrokiem i
nadzieją.
„Sunset Limited” tylko z pozoru jest książką odmienną gatunkowo.
Dialog to jedna z ulubionych form narracyjnych Cormaca McCarthy'ego.
Takie arcydzieła jak „Droga” czy „Krwawy południk” to fale dialogów, z
których wyłaniają się metafizyczne obrazy. Autor ten kocha żywioł
rozmowy, żywy język, który często jest chropawym, nieociosanym językiem
prostych ludzi. Bo metafizyczna batalia między dobrem i złem nie toczy
się tutaj w sterylnym świecie hipokrytów, maskujących się bezustannie
przed tym co, nieuniknione, uciekających przed losem i, jak w antycznych
dziełach, ironicznie na ów los skazanymi. Świat Cormaca to często świat
wyrzutków, wykluczonych, świat ludzi dotkniętych. Owo dotknięcie
przenosi odbiorcę w sferę pramroków, archetypicznych symboli. Życie jest
gdzie indziej – proza Cormaca McCarthy'ego odwołuje się do tej
sentencji bardzo konsekwentnie. Życie jest gdzie indziej niż byśmy
chcieli, ukryci w codziennej pogoni za sukcesem lub, jak kto woli,
szczęściem.
„Sunset Limited” to utwór fundamentalny. McCarthy w swoich książkach
nigdy nie unika stawiania spraw w sposób wyrazisty. Nie pozostawia
czytelnikowi wyboru i każe mu zmierzyć się z pytaniami o sens istnienia.
Tak jest także tutaj. Bohaterowie to dwóch mężczyzn – czarny i biały,
dosłownie, bo mają inny kolor skóry i w przenośni, bo jeden z nich
reprezentuje jasność i wiarę, a drugi mrok i bezsens. Kontrast
pogłębiony zostaje przez skrajne postawy światopoglądowe - „Czarny”,
choć w istocie biały, kieruje nas ku światłu wiary i nadziei, „Biały”,
choć tak naprawdę czarny, wciąga w mrok śmierci. Często przypisuje się
Cormacowi określoną postawę światopoglądową, że jego proza to czysta i
absolutna czerń, że to cały czas pieśń o tryumfie zła. Nie uważam w ten
sposób. To daleko idące uproszczenie. Cormac mówi jak jest, mówi, jakim
uczyniliśmy ten świat przez głupotę i lenistwo. Ale w każdej z jego
powieści znajdziemy promyk światła. To światło jest nieustannie gaszone,
jednak to właśnie ten element przenosi nas w wymiar transcendencji. Ten
promień dobra zawsze emanuje z człowieka. Tylko w tym kontekście możemy
zauważyć istotny sens, sens, który nie jest z tego świata, sens, który
na TYM świecie jest niedostępny.
Cormac McCarthy nie jest pisarzem jednoznacznym – nie daje nam
klarownych recept. Nie traktuje nas tym samym jak małych dzieci, którym
trzeba powiedzieć, co mają robić. Odpowiedzi musimy udzielić sobie sami.
Tak samo jest w przypadku utworu „Sunset Limited”, który wcale nie jest
tak oczywisty jak mogłoby się z pozoru wydawać. W istocie to utwór o
konsekwencjach naszych wyborów. Autor doprowadza nas tutaj do granicy,
gdzie znajdziemy pytanie o naszą czerń i biel, a jest to zawsze kwestia
otwarta.
W 2011 roku Tomy Lee Jones przeniósł „Sunset Limited” na ekran i
wcielił się w rolę „Białego”, który jest czarny. Rolę „Czarnego”, który
jest wewnątrz biały, zagrał Samuel L. Jackson. Rzecz godna polecenia.
Ta recenzja tak mi się spodobała, że aż odczułem fizyczny ból, że twórczości McCarthy'ego nie miałem jeszcze okazji poznać. Będę mieć na uwadze tę pozycję, przy jakieś najbliższej promocji książkowej.
OdpowiedzUsuń