Io sono Kaspar Hauser
Mam coś wspólnego z Kasparem. Nie śmiejcie się, (" nie śmiejcie" - zawsze mam nadzieję, że nikt tego nie przeczyta). Chodzi mi o nazwisko. Końcówka "-er" , w odniesieniu do nazwisk w języku niemieckim to jak w polskim -ski (tak mi się zdaje przynajmniej, przykładem może być Hitler i Himmller, ale Goebels czy Goering już nie, Muller tak, Schmidt nie). Pójdę tą ścieżką Haus - dom, -er - ski, zatem mamy Domski. Wszystko jasne. Doszedłem do takiego wniosku po nieustannym dochodzeniu , czemu misie "Legenda Kaspara Hausera" podoba. Mam tak samo na wyzwisko, więc może to o mnie chodzi. Io sono Kaspar Hauser?Jeśli chodzi o techno, to najbardziej podobała misie ta wersja, co Maleńczuk z 20 lat temu śpiewał, że "nie dla mnie co to techno, od techno można z nudów zdechnąć", więc bez szans. Ale tutaj misie taki trop wyświetla, że tekno to światło, kolor, blask, a nie czarno-biały świat nagiej wyspy. To może nie o to tekno chodzi, chociaż temat Vitalica zaraża i zagraża i całe minione lato mnie prześladował. Ale fanem tekno nie zostanę, za późno, gitarki elektryczne wciąż za mną chodzą bardziej.
Nie tekno, nie dla mnie western, ale baśń, czyli w gruncie też jak najbardziej western, historia o prawiekuistym konflikcie dobra i zła, gdzie zawsze zwycięża zło, choć dobro ma swoje przebłyski - błyski, błyskawice jak tekno. Nie z końca świata, ale z początków. Co może być na jedno wychodzi. Kaspar Hauser Domski przypływa z morza przypływem. Przypływa , żeby dać szczęście i potrafi puszki przewracać jak rewolwer bez dotykania, ale z pianą na ustach. Zobaczcie sami - niewiarygodne.
Io sono Kaspar Hauser. Jestem Kacper Domski. Te jedyne słowa zamiast "Chciałbym być kawalerzystą, jak mój ojciec. i Koń! Koń!" wypowiada. Wypowiada i tańczy. Taniec, trans to jego jedyna mowa. On z morza przyszedł , albo z nieba - jak sugeruje UFO - ze słuchawkami na uszach. Jedyne słowa to muzyka, jedyna mowa to taniec. Jedynym moim światem jest istnienie. Poza nim nie ma już nic - prócz nieba. Dajcie sobie spokój z tymi tropami z legendy XIX-wiecznej i z filmem Herzoga. Albo nie dawajcie.
Na wyspie rządzi zła królowa i mieszka tam dobra dziwka. Dziwka zawsze jest dobra, królowa zawsze zła - jak w życiu. Ale to tylko baśń. I pojawia się ten szeryf, który pojedynki wygrywa tylko z samym sobą. I pojawia się ten diler, który jest zły, ale na koniec zapłacze. I jest to ten sam aktor - Vicent Gallo, który chciałby być dobry tak jak dobry jest szeryf, którego też gra Vincent Gallo, ale jako gwiazdor, paź królowej jest zły. Rozdwojenie Vicenta dobrze oddaje schizofrenię każdego z nas. Tylko królowa wierzy , że jest dobra, choć jej krainą jest władza i śmierć
Kaspar Hauser - przybysz z innej galaktyki mówi nam, że naszym przeznaczeniem jest szczęście, a szczęście płynie z nieulegania tyranii i braku strachu, szczęście płynie z piękna, a piękno nie pochodzi stąd. Stąd pochodzi tylko zła królowa. I ona tu pozostanie.
Podążam za Kasparem Hauserem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz