Artykuł zawiera spoilery!
Jest to historia bardzo delikatna, sercowa, o miłości, z Rosją w tle. Aleksiej Komarow, ksywa „Komar”, jest niespełnionym artystą, który w poszukiwaniu natchnienia pojechał na Workutę szukać złota. Moskwę opuszcza jak prezydentem zostaje Putin, powraca jak Putin jet premierem. Wiele się w międzyczasie zdarzyło.
W czasie pobytu na Workucie nasz „Komarok” pisze scenariusz o Czukczach albo o innych ludach Syberii – film ma reprezentować nurt realizmu magicznego, bo bohaterowi, młodemu chłopakowi, cały czas pokazuje się duch dziadka i mówi mu różne mądre rzeczy. Wynika z tego, że powrót do Rosji jest spowodowany chęcią przeniesienia scenariusza na ekran, ale jak to w życiu bywa wszystko się komplikuje.
Pierwszą komplikacją jest spotkana w przedziale kolei trans-syberyjskiej Tamara. Tamara najpierw próbuje przegonić Aleksa, by po krótkiej rozmowie zacząć się z nim całować. Bez zbędnych ceregieli przypadkowi towarzysze podróży zakochują się w sobie. Jest więc „Ziemia ludzi” melodramatem z ambicjami.
Tamara jest niespełnioną aktorką, Aleksiej niespełnionym pisarzem. Oboje są bardzo wrażliwi, oboje są Rosjanami. Szczególnie dobrze to widać po pulchnej urodzie Tamary – kwintesencja rosyjskiego piękna, cera mleko i krew, połączenie „baby w babie” * i Anny Kareniny.
Aleksiej przypomina w swym „grubo plecionym swetrze” Wysockiego. Picie jak na rosyjski film o artystach przystało odbywa się regularnie. Najpierw jest koniak ze szklanek w pociągu, potem wódka z kieliszków w knajpie, potem idzie wódka ze szklanek, w międzyczasie pojawia się whisky z dużych szklanic i francuski koniak z wielkich kielichów. Wszystko się zmienia w rosyjskim kinie, ale jedno pozostaje bez zmian – na smutek rosyjskiej duszy nie ma lepszego antidotum niż stakan Stolicznej. W zasadzie konflikt między alkoholami rosyjskimi a eksportowymi jest w filmie symboliczny – whisky to konsumpcjonizm i obojętność, wódka – emocje i dusza.
Zetknięcie z Rosją XXI wieku jest dla obojga bolesne – Aleksiej musi zmieniać scenariusz, Tamara musi grać czajnik w reklamie, która zostaje jej zaproponowana dzięki łapówce. Taka jest też Rosja, którą spotykają bohaterowie – obojętna i chciwa. Tacy stali się przyjaciele Aleksa sprzed lat – m.in. jego dawna miłość, taki jest jej mąż, co to tylko ostrygi i szampan (ewidentnie przypomina Putina), taki jest reżyser i jego pies Porsz oraz producent telewizyjny, który płaci „Aleksowi” za zarżnięcie rosyjskiej duszy w swoim scenariuszu, by nie było tak, że wódka, śledź i łzy.
Pominę inne smaczki, które są tak topornym wykładem na temat wyższości wschodnich łez nad zachodnim samozadowoleniem, że aż bolą oczy (lub uszy -dla przykładu tylko powiem, że film zmienia się momentami w liryczny musical, gdy Tamara i Aleks śpiewają ballady w duchu Wysockiego). Jak ułożą się te perypetie zdradzał nie będę, choć i tak dużo zdradziłem, a zakończenie wydaje się oczywiste. I to wszystko ma dla mnie jakiś sentymentalny urok, bo ja „senymenalny jestem”, jak mawia mój „ruski” kolega spod sklepu monopolowego. Jest „Ziemia ludzi” filmem tak naiwnym i „czarno-białym”, że robi się błogo na duszy mojej, mimo wszystko słowiańskiej. Ot, usiąść teraz nad brzegiem z flaszką, i gitarą, i ruską dziewczyną, i w nosie mieć świat cały – to jednak coś zupełnie innego niż spotykam na co dzień, więc myślę, że o to chodzi. Paradoksalnie mimo całej swojej sztuczności, emocje, które zostały oddane w filmie, są bardzo autentyczne - taki paradoks „ruskiej” duszy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
* baba w babie to taka rosyjska zabawka, kto uczył się rosyjskiego w przedszkolu będzie wiedział
* baba w babie to taka rosyjska zabawka, kto uczył się rosyjskiego w przedszkolu będzie wiedział
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz