Do „Palacza zwłok” nie należy podchodzić jak do filmu realistycznego. Jest to potężna metafora ludzkiego zła. Takie założenie musiało towarzyszyć twórcom – szczególnie gra aktorska jest jak najdalsza od próby realistycznego naśladowania. Na ekranie bryluje oczywiście Rudolf Hruszinsky – wybitny czeski aktor, odtwórca legendarnej roli wojaka Szwejka. Odtwórca wiele czerpał ze swojej wcześniejszej kreacji – rola Kopfrkingla to także uśmiechnięty, obcy emocjonalnie kosmita, człowiek, któremu żadne elementy etyczne nie przeszkadzają w życiu. Ten debilny uśmieszek razi szczególnie mocno w kontekście wykonywanej profesji, bowiem bohater pracuje w miejskim krematorium.
Tytułowy palacz zwłok jest człowiekiem przeciętnym, ale z wielkimi ambicjami. Rola tak zrozumiana może stanowić drastyczną diagnozę, że ambicja, dążenie do bycia kimś lepszym, gdzie pustkę zasypuje się pychą, może stać się drogą ku upadkowi. Fascynacja Kopfrkingla śmiercią ma charakter dwojaki – po pierwsze jest panem ludzi, w istocie ludzkich zwłok, może zatem napawać się przewagą, wynikającą z samego faktu, że żyje. Po drugie ustawia swoje myślenie na „pozytywny” wymiar śmierci – ludzie cierpią, więc śmierć jest dla nich wybawieniem. Dla Kopfringla nie ma punktów odniesienia, nie istnieją normy, które musi stosować, sam tworzy, co jest dobre, a co złe. Jest zatem główny bohater specyficznym rodzajem nadczłowieka – bardzo zwykłym, pospolitym typem, który roi własną wielkość, czego efektem jest wyobrażenie siebie jako buddyjskiego lamy.
Groteskowość „Palacza zwłok” wynika ze zderzenia naszej wiedzy o świecie, że śmierć jest czymś obcym, trudnym z postawą głównego bohatera, który uważa ją za coś dobrego. Ten spokój i uśmiech nad trumnami i ciałami jest czymś nie do przyjęcia przez widza i sugeruje nekrofilską fascynację – bohater prezentuje ciała młodych kobiet i wypowiada się o nich z erotyczną uczuciowością. Owa groteska objawia się także w pokazaniu „nadludzi” jako brzuchatych gryzipiórków, ludzi fizycznie wstrętnych, ale przekonanych o własnej doskonałości. To ciekawe - gdy ogląda się wizerunki Hitlera, Himmlera czy Goebelsa, trudno oprzeć się zdziwieniu, że mieli oni być najdoskonalszym wcieleniem rasy panów.
„Palacz zwłok” to także niesamowita praca kamery, nietypowe ujęcia, podkreślające antyrealistyczny, oniryczny wymiar filmu. Ten film jest koszmarem, tyle że widz ma świadomość, że ten koszmar się wydarzył i że wciąż się dzieje. Ja odczytałbym to absurdalne odwrócenie jako manifestację kultu życia. Kultywowanie śmierci, czynienie ze śmierci bożka jest chore i prowadzi do powstania zwyrodniałego świata, gdzie zwykli ludzie stają się potworami.
filmaster.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz