„I tak warto żyć”
oficjalna recenzja
Sołowki to najstarszy
gułag, który w epoce sowieckiej stanowił pierwowzór dla innych
tego typu instytucji, gdzie zsyłano ludzi, by zamęczać ich
systemowo ku chwale komunistycznego molocha. Najpełniej opisał to
zjawisko Aleksander Sołżenicyn w swoim wiekopomnym dziele
„Archipelag Gułag”. Zachar Prilepin, współczesny pisarz
rosyjski, żołnierz walczący w Czeczenii i krytyk Putina, wraca do
samego źródła „archipelagu”, do owianych mroczną legendą
Wysp Sołowieckich, gdzie na terenie średniowiecznego monastyru
powstało pierwsze miejsce komunistycznej kaźni.
„Klasztor” wpisuje
się w temat „literatury obozowej” w oryginalny sposób. Wielkie
dzieła tego nurtu powstawały w drugiej połowie XX wieku i miały
charakter rozliczeniowy wobec okrucieństw tamtego czasu. Wydawało
się, że nie sposób nic nowego powiedzieć na ten temat i można
jedynie powielać opisy zbrodni i okrucieństwa, aby pamiętać o
tamtych czasach. „Klasztor” nie jest jednak opowieścią o
kaźni. „Klasztor” jest opowieścią o życiu za wszelką cenę.
„Klasztor” jest peanem na cześć życia nawet w najbardziej
ekstremalnych warunkach. „I tak warto żyć” można by zacytować
słowa znanej piosenki.
Bo takie jest życie
Artioma Gorianowa, głównego bohatera „Klasztoru”. Pasmo udręk
i tortur przeplatane jest pięknymi momentami i pięknymi ludźmi, a
wszystko to wyostrzone smakiem surowego archipelagu sołowieckich
wysp. Kasza smakuje tu sto razy bardziej, i ryba, i gliniasta kromka
chleba. Jednocześnie każde cierpienie powszednieje, a receptą na
przeżycie jest myśl, że istnieje przemijanie, że za chwilę ten
ból ustanie, a może zdarzy się coś pięknego. Takich pięknych
doświadczeń Prilepin opisuje dość dużo – piękne rozmowy,
piękna literatura, piękna rosyjska dusza i jej metafizyka. Widać
gołym okiem, że Zachar Prilepin przeżył w swym życiu niejedno
ciężkie doświadczenie i nauczył się, że „i tak warto żyć”.
W „Klasztorze”
zdarza się też piękna miłość do wysokiej funkcjonariuszki obozu
– Galiny Kuczerienko. Autor umiejętnie kontrastuje drastyczną
scenerię obozu ze zmysłowym uczuciem dwojga ludzi, stojących po
przeciwnych stronach. Oboje uciekają w uczucie i seks przed okrutnym
światem czekistów i więźniów, którzy są gotowi zabić za
najmniejszą przyczyną. Gułagowy romans w pewnym momencie staje się
wiodącym tematem utworu.
Powieść Prilepina ma
swój autentyczny pierwowzór – autor zainspirował się historią
swego dziadka. Ten epicki, także pod względem rozmiarów, utwór
nawiązuje do najlepszych wzorców powieści XIX-wiecznej z Fiodorem
Dostojewskim i Lwem Tołstojem na czele i trzeba przyznać, że
nawiązuje godnie, tworząc uniwersalny wymiar tego obcego i
odległego nam świata. Powieść wymaga czasu i skupienia, nie da
się tutaj nic przyspieszyć i oszukać. W tę historię trzeba wejść
i się jej oddać, ale trud ten będzie wynagrodzony.
Za olbrzymi trud i
podjęcie wyzwania, jakim było polskie wydanie tej powieści, należą
się podziękowania dla wydawnictwa „Czwarta Strona” oraz tłumaczki,
Ewie Rojeckiej-Olejarczuk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz