Była sobie Republika
„Jestem lżejszy od
fotografii,
z których będziesz mnie teraz wycinać,
będę milczał - i tak jestem martwy”
z których będziesz mnie teraz wycinać,
będę milczał - i tak jestem martwy”
fragment
tekstu piosenki „Odchodząc” zespołu Republika, słowa Grzegorz
Ciechowski
Piosenka „Odchodząc”
pochodzi z ostatniego studyjnego albumu Republiki zatytułowanego
„Masakra” z 1998 roku. Było to trzy lata przed śmiercią
Grzegorza Ciechowskiego. Nic wtedy nie wskazywało, że lider i
wokalista legendarnej grupy odejdzie przedwcześnie i zostawi po
sobie puste miejsce w sercach fanów. „Republika” to monografia
Leszka Gnoińskiego, która podejmuje próbę uporządkowania tego,
czym zespół był dla historii polskiego rocka.
Myli się ten, kto
podchodzi do tej książki jako epitafium dla legendarnego lidera.
Grzegorz Ciechowski jest jednym z bohaterów tej opowieści,
przywoływanym na równi z pozostałymi członkami zespołu, a Leszek
Gnoiński nie pisze jego historii „na kolanach”, jest obiektywny
i oddaje całą złożoność sytuacji, które spotykały zespół na
przestrzeni ich działalności.
Pamiętam to bardzo
dobrze – Perfect, Maanam, TSA, Lady Pank. Każdy z nas miał
swojego idola. Fani Republiki byli najbardziej kontrowersyjni. Mówiąc
„kontrowersyjni”, mam na myśli, że manifestując swoją
sympatię dla tego zespołu w latach 80-tych, można było najłatwiej
oberwać na szkolnym korytarzu. Fanów Republiki cechował ten
szczególny rodzaj masochizmu, że lubili wzbudzać tego typu emocje.
„Republika – syf muzyka” słyszało się najczęściej w tych
plemiennych podziałach, które w tamtym czasie miały podobny
charakter do tych, które dziś określamy mianem kibolskich. Takie
emocje wzbudzał wtedy polski rock, a wzbudzał, ponieważ za tym
zjawiskiem szła najwyższa jakość.
Co do samej Republiki
jestem dziś głęboko przekonany, że był to najbardziej oryginalny
muzycznie zespół tamtego okresu. Kiedy inni wpisywali się w
określone muzyczne nurty lub, tak jak Lady Pank, naśladowali
zespoły zachodnie, to Republika szukała własnej drogi. Nawet
elementy podejrzane u innych, jak flet Ciechowskiego u Iana Andersona
z Jethro Tull, były twórczo wykorzystane dla oryginalnego brzmienia
zespołu. Do tego dochodziły wyjątkowej urody teksty Grzegorza,
który był wybitnym poetą, oraz perfekcyjnie dopracowany wizerunek
sceniczny – do dziś jest to jeden z najbardziej wyróżniających
się pod tym względem polskich zespołów w całej historii rocka.
Leszek Gnoiński w
swojej monografii nie ogranicza się do samej Republiki. Opisuje
zespół w sieci powiązań i interakcji, dzięki czemu uzyskujemy
obraz całej sceny rockowej lat 80-tych i 90-tych. Właśnie scena
muzyczna jest obiektem głównego zainteresowania autora – mniej
tutaj plotek, sensacji, jeśli już to pojawiają się one w
kontekście wpływu, jaki tematy obyczajowe miały na muzyczne
osiągnięcia muzyków, podobnie jest z anegdotami. Ewidentnie nie
mamy tutaj parcia na „Pudelka” a rzetelną robotę dziennikarską,
która zostawia to, co prywatne dla innych, powiedzmy uczciwie, mniej
rzetelnych.
Jednak to nie wszystko
– poziom edytorski to poziom mistrzowski. Piękne zdjęcia, których
mamy tutaj całe bogactwo, zdobią przepięknie wydaną Księgę.
Fakt ten nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że „Republika”
wyszła spod skrzydeł Agory, wydawnictwa, które stawia na
najwyższą jakość. I taka jest ta książka – prawdziwa i piękna
jako całość. Tylko w ten sposób można było sprostać dbałości
estetycznej członków tej legendarnej grupy, która dążyła zawsze
do perfekcji w każdym aspekcie.
„W nowym życiu
znajdziesz mi miejsce,
gdzieś na półce czy parapecie,
gdzieś na półce czy parapecie,
raz na miesiąc kurz ze
mnie zetrzesz”
Ta książka pozostanie
z nami obok pełnych piękna płyt Republiki i Obywatela GC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz