26. "25 lat niewinności" reż. Jan Holoubek Obowiązek obowiązkiem i nie jest
to kolejna filmowa biografia w stylu "Bogów" - gładka i przewidywalna.
To podobało mi się najbardziej, że film o Tomaszu Komendzie jest
zrobiony z mozołu każdego z 6540 dni, które jako pedofil-morderca
spędził za kratami - czyli w hierarchii więziennej istota równa
karaluchowi. Co uwierało? Najbardziej to, że nie pokazano dobrze
mechanizmu terroru - dlaczego w śledztwie przyznał się, że był tam,
gdzie być nie mógł, bo do zbrodni nie przyznał się nigdy. .Komenda
prócz matki i najbliższych nie miał po swojej stronie nikogo. Dopiero po
kilkunastu latach znaleźli się ludzie, których po prostu ludźmi warto
nazwać. Reszta to my - winni i nieosądzeni, cieszący się życiem, gdy
cierpią niewinni - tak, odebrałem ten film jako oskarżenie
społeczeństwa.. "25 lat niewinności" łączy dramat sądowy, dramat
więzienny, kino obyczajowe i historię kryminalną ale nie jest kinem
gatunkowym w ścisłym znaczeniu tego terminu, gdyż w swej wymowie jest
moralitetem. Nie na miarę Kieślowskiego czy Zanussiego, ale na miarę
naszego współczesnego kina na pewno. Reżyseria Jana Holoubka, doskonałe
zdjęcia i bardzo dobra rola mało znanego Piotra Trojana jako Tomasza
Komendy czynią ten film wartościowym świadectwem o Polsce po roku 2000.
25. "Najgorsze wiersze świata" reżyseria Gábor Reisz. Kino wegierskie rzadko
mnie zawodzi. Tak było i tym razem. Bohater po przejściach powraca do
Budapesztu i spotyka swoje wcielenia z dzieciństwa i młodości. Powrót do
demoludów i co się z nami stało po upadku komunizmu. I lirycznie, i
smutnie, i śmiesznie. Bardzo pozytywnie.
24 "Ema" reż. Pablo Larrain Tak niegrzecznego filmu kobiecego nie
widziałem nigdy. Dodam, że w wielu momentach historia ta jest poetyckim
musicalem w rytmie reggaeton. Na sali OKF trzy osoby - to chyba
standard, że jak nie ma ludzi w kinie to film świetny.
23 "Jak Bóg szukał Karela" reż. Vit Klusak, Filip Remunda
Czescy ateiści chcą poznać fenomen polskiej religijności. Film
porusza wszystkie aspekty tego zjawiska - Licheń, pielgrzymki, Radio
Maryja, egzorcyzmy, pedofilia, ale jest tu dużo miejsca dla pozytywnego
obrazu naszej duchowości w wymiarze indywidualnym.Ten film nie jest
satyrą a autentyczną próbą zrozumienia. Ciekawie było spojrzeć na to, w
czym żyjemy, oczami naszych południowych sąsiadów. Tak daleko, tak
blisko.
22. "Dolina Bogów" reż. Lech Majewski r.2020 5/10
Podobnie jak mój kolega Krzysztof Osica uważam, że dla sceny seksu że skałą warto było obejrzeć ten nie najlepszy i mocno pretensjonalny film Lecha Majewskiego.
21. "Żegnaj, mój synu" 2019 8/10 reż. Xiaoshuai Wang
Samotny, 3-godzinny seans w OKF. Z jednaj strony wdzięczność, że na sali
nie było ludożerki, z drugiej muszę się pogodzić, że na kino
artystyczne nie ma Częstochowie popytu i takich seansów w przyszłości
nie będzie. "Żegnaj, mój synu" to nie jest kino tak magiczne jak na
przykład "Jezioro dzikich gęsi", ale te zdjęcia mogę podziwiać w
nieskończoność - bo ten film oprócz tego, że jest sagą z okresu
chińskiej transformacji, jest przede wszystkim głęboko malarski. Te
obrazy niosły film i mnie, jego jedynego widza 

20. "Babyteeth" 2019 reż. Shannon Murphy
EnterXX Babyteeth. Jeśli myślicie, że to kolejna wersja filmu "Gwiazd
naszych wina", to się zawiedziecie. Ten film balansuje na granicy
absurdu, ukazując beznadziejną walkę nastolatki z rakiem. Długo
wchodziłem w ten film, ale druga godzina wtłoczyła mi mocną dawkę
beznadziei bez morfiny. Jest to też film o pierwszej i ostatniej
nastoletniej miłości. Tonę w smutku, ale sobie nie popłakałem. Jego siła tkwi w prawdzie, w tępym beznadziejnym bólu, którego nic nie uśmierzy.
19. "Jezioro dzikich gęsi" 2018 reż. Diao Yinan
Kino chińskie mnie nie zawodzi. Takie filmy jak "Siedzący słoń" HuBo czy oniryczna "Długa podróż dnia ku nocy" to wielkie kino. I "Jezioro dzikich gęsi" też ma swój delikatnie baśniowy klimat mimo brutalności gatunku kina gangsterskiego. To połączenie daje niezapomniany efekt. Potęgują go spore dawki świadomej gry kiczem, a do tego podróże wehikułem czasu do lat 80-tych oraz mroczne zaułki i korytarze jak z filmów Fritza Langa. Wszystko jest pięknie sfilmowane i z tych kadrów wyłania się obraz współczesnych Chin zawieszonych gdzieś w nieokreślonej przestrzeni i czasie - w oczekiwaniu.
18. "Liberte" 2019 reż. Albert Serra
Do samego filmu, będącego opisem skatologii i seksualnych wynaturzeń , nie potrafię podejść w sposób entuzjastyczny. Film, który przedstawia "liberte" - jedno z haseł rewolucji francuskiej - pokazuje bardziej piekło niewoli, piekło seksualnego uzależnienia, piekło ciągłej transgresji. Serra zamęcza widza tą nudą uwięzionych aktorów, którzy dla siebie stają się obiektami do oglądania i widzami. W gruncie rzeczy "Liberte" to nie artystyczna pornografia w duchu slow movie ale slow movie o naturze pornografii, która staje się okrutną nudą naszych czasów.
17. "Ojciec" 2019/Bułgaria
Umiera matka i umiera żona. Pozostaje dorosły syn - sierota i jego ojciec - wdowiec. I mnóstwo nierozwiązanych kwestii - win i uczuć. Film dość spokojny i przewidywalny, z nutką melancholijnego humoru. Miałem dużo skojarzeń z "Toni Erdmannem" Maren Ade, ale zarówno na polu groteski ocierającej się o surrealizm jak i w kwestii poczucia humoru "Ojciec" pozostaje daleko z tyłu. Za mroczny urok i specyficzne ciepło 6/10.
reżyseria
Umiera matka i umiera żona. Pozostaje dorosły syn - sierota i jego ojciec - wdowiec. I mnóstwo nierozwiązanych kwestii - win i uczuć. Film dość spokojny i przewidywalny, z nutką melancholijnego humoru. Miałem dużo skojarzeń z "Toni Erdmannem" Maren Ade, ale zarówno na polu groteski ocierającej się o surrealizm jak i w kwestii poczucia humoru "Ojciec" pozostaje daleko z tyłu. Za mroczny urok i specyficzne ciepło 6/10.
16. "Smak pho" reż. Marika Bobrik 3/10
Punkt wyjścia jest bardzo ciekawy, gorzej z realizacją. Reżyserka bowiem nie tworzy na ekranie osobistego dramatu dwojga ludzi wobec obcej rzeczywistości, a opowiada ckliwą historię rozpiętą między film dla dzieci i reportaż o życiu dwójki bliskich ludzi. Infantylność wrażenia potęgowała u mnie muzyka jak z programu dla dzieci. Marice Bobrik nie udało się wyjść poza lekcję integracji dla szkoły podstawowej. Szkoda. Szkoda tym bardziej, że ciekawe i klimatyczne zdjęcia, ukazujące Warszawę jak z lat 90-tych, mają swój urok. dla nich warto. No i są w tym filmie przebłyski prawdy spod warstwy zwietrzałego lukru - bohaterowie mają w sobie potencjał, by powiedzieć więcej o swoim życiu. Niestety - debiutująca reżyserka nie poradziła sobie w pracy z naturszczykami. Okazało się to zbyt trudne wyzwanie.
15. "Zaginiona dziewczyna" reż. Koji Fukada 8/10
Drugi, postpandemiczny pobyt w OKF. Na sali trzy osoby. Intrygujący tytuł, przypominający o koszmarku Davida Finchera z 2014 nie przyciągnął, nie zagrał. A film bardzo dobry. Bałem się, że to będzie hybryda - dziwne, niespełnione kino gatunkowe z pseudopsychologicznym przesłaniem. Nie. Film Fukady, oprócz kiepskiego polskiego tytułu, to japońska wersja najlepszych filmów Hanekego - nie tak ostra i surowa, ale przejmująca i prawdziwa.
Ichiko jest pielęgniarką, opiekującą się starszą, schorowaną kobietą z bogatego domu. Przy okazji pomaga córkom gospodyni domu w lekcjach. Pewnego dnia jedna z nastolatek zostaje porwana. Oskarżony zostaje siostrzeniec Ichiko, a ona sama zostaje wplątana w sprawę, o której nie miała pojęcia.
Historia Ichiko to historia zaszczucia. Fukada doskonale pokazał proces eliminowania czarnej owcy ze stada, spychania poza margines bez policji i wyroków sądowych. Film jest sterylny i wyciszony. Japończycy żyją tutaj w zasadach harmonii z otoczeniem. Dominuje nastrój stoickiego spokoju. Z tym samym spokojem, ci sami ludzie potrafią zdobyć się na okrucieństwo bezwzględnego chłodu, który zamraża życie Ichiko - w pewnym momencie życie jej otaczają ściany pokryte lodem. Ludzie ludziom nie dadzą szansy - przestrzega Fukada, oskarżając nasze stadne reguły.
Jeśli "Zaginiona dziewczyna" jest hybrydą to na pewno nie gatunkową, łączącą thriller z dramatem psychologicznym. "Zaginiona dziewczyna" to hybryda zaangażowanej społecznie kultury europejskiej spod znaku wielkich Austriaków - Bernharda i Hanekego i japońskiej tradycji, z jej czystością i spokojem, które tak nas potrafią urzekać, a u Fukady okazują się kolejną wersją więzienia.
14. Biały , biały dzień" reż.Hlynur Pálmason.
Ostatni raz w kinie byłem 27.02, cztery miesiące temu. Normalnie na liczniku miałbym około 50 filmów - do tej pory przez dwa pierwsze miesiące 2020 obejrzałem w kinie czternaście filmów. Powróciłem do OKF tydzień po otwarciu, by obejrzeć islandzki, kameralny dramat poświęcony żałobie.
Na sali pięć osób, termometr wykazał 36 stopni. Maseczki, żele, ale jak tu się oprzeć. Ten film inaugurował rok temu festiwal Nowe Horyzonty. Tłumy ludzi przewalające się między piętrami Kina Nowe Horyzonty we Wrocławiu na przełomie lipca i sierpnia w poszukiwaniu najlepszych wrażeń i unikalnych filmów, których nie sposób obejrzeć w kinie. Dlatego staram się we Wrocławiu odpuszczać filmy, które trafią do dystrybucji. Szukam tam perełek, długich, wielogodzinnych seansów jak "White Noise" albo Lav Diaz.
Każdy seans powinien być magiczny - odkrywać coś jedynego w swoim rodzaju, wyjątkowego. Tyle zrozumiałem przez ten czas.
Indywidualizm twórcy jest tym elementem, który zamienia widowisko w magię.
Zatopiony w mlecznej mgle, malarsko sfilmowany "Biały, biały dzień" jest
osobistą opowieścią o żałobie i ludzkich relacjach w jej kontekście.
I do takich filmów ograniczę swoje postpandemiczne wizyty w kinie.
Resztę można z Netflixa, na 50-calowym telewizorze. Kino powinno być
magią i świętem. TV i internet to proza życia.
1. "1914" reż Sam Mendes2. "Jojo Rabbit" reż Taika Waititi
3. "Cały ten cukier"
4. "Między morzem a oceanem"
5. "Magiczne noce" reż. Paolo Virzi
6 "Gwiazda Piołun" reż Henryk Kluba
To był pierwszy seans w OKF, była to zarazem premiera ostatniego filmu Henryka Kluby - reżysera pochodzącego z położonej blisko Częstcchowy Przystajni. Scenariusz napisał także związany z Czętochową Władysław Terlecki. Pięknie było powrócić do tego wszystkiego, czym OKF był na początku, a z czego tak niewiele dziś zostało. Film zapomniany, pominięty, film, który nie trafił w swój czas, a przecież dziś wydaje się wyjątkowy i pełen artyzmu na tle bardziej wspólczesnej, rodzimej produkcji. Okazuje się, że mamy u siebie perły arthouse'owego kina. Roman Gutek, byłoby pięknie przypomnieć te zapomniane perełki polskiej kinematografii.
7. "Psy3". W imię zasad. O tych, którzy odchodzą w imię zasad. I o tym, co nie zna zasad. To nie ma także płci. Pasikowski jest tak genialnym reżyserem, że Fabiańskiemu dał rolę jąkały, żeby uwiarygodnić brak dykcji aktora.
8. "La Strada" reż. Frederico Fellini
9. "Serce do walki" reż. Kacper Anuszewski
10. Gwiezdne wojny. Skywalker/ Odrodzenie
11. "Sokół z masłem orzechowym"
12. "Osierocony Brooklyn"
13. "Deerskin"
A gdzie jest "Tylko sprawiedliwość"?!
OdpowiedzUsuńNie widziałem tego film :D
UsuńDolina Bogów Majewskiego odrobiona. Powiem, że film bardzo ciekawy. Reszta do oglądnięcia, ale nie jestem pewien kiedy chociaż teraz Pandemia, to warto.
OdpowiedzUsuń