365 stron prawdy
zdjęcie www.afera.pl
oficjalna recenzja
Autor recenzji:
lapsus
365 – tyle stron. 365 – tyle dni w roku. Książka – dziennik,
książka – pamiętnik. Książka o roku, o jednym ważnym roku w życiu jednej
kobiety. Tereza Boučkova, autorka „Roku koguta”, nie oszczędza na
szczerości. Pisze o sobie i o swoim życiu – tak, ta książka to dokument,
gdzie element kreacji został sprowadzony do minimum. To jest proza
ekshibicjonistyczna, to jest proza niepoprawna, to jest literackie
reality-show bez „big brothera”, a jednak jest w niej nuta
ubezwłasnowolnienia, coś, co każe bohaterce-autorce myśleć i działać.
Czy taka kondensacja prawdy ma sens? Czy literacki „projekt-życie”
pozwoli nam przejrzeć się w naszych problemach i kompleksach? Czy
wyciąganie swej intymności, intymności kobiecej u progu menopauzy, może
uwieść polskiego czytelnika? Moja wstępna odpowiedź na to zasadnicze
pytanie jest jednoznaczna – tak! „Rok koguta” wciąga i nie pozwala się
oderwać. To fascynująca podróż w świat wewnętrznej prawdy.
Tereza
Boučkova jest pisarką, scenarzystką i dziennikarką. Na pewno autorka
„Roku koguta” zawdzięcza swoją popularność także postaci swojego ojca,
znanego pisarza i dysydenta, Pavla Kohouta – autora wybitnej i znanej
także w Polsce powieści „Kacica”. „Rok koguta” w samym swoim tytule
nawiązuje do ojcowskiej legendy. Mówi nam o tym także okładka, która
wyraźnie pokazuje, że jednym z tematów tej historii jest cień ojca w
życiu kobiety. A nie jest to dla Boučkovej doświadczenie o pozytywnej
wartości. Sama, działając od najmłodszych lat w opozycji, będąc
sygnatariuszką Karty 77 i ofiarą represji urzędu bezpieczeństwa,
konkurowała, a może chciała dorównać mitowi swego ojca – ten „cień ojca”
zalega zarówno na jej życiu zawodowym, jak i osobistych wyborach. Z tym
także chce się uporać bohaterka a zarazem autorka książki.
Rok
koguta w horoskopie chińskim przypadał na czas między 09.02.2005 -
28.01.2006 i właśnie do tego momentu w swoim życiu odnosi się Tereza
Boučkova. Wiem, że kobietom nie powinno się wypominać wieku, ale „rok
koguta 2006” poprzedzał 50. urodziny autorki, był to dla niej ważny
moment, czas życiowego remanentu, uporządkowania swoich spraw i
przygotowania się do kolejnego etapu życia. Ten remanent wiąże się z
faktem, że Boučkova adaptowała dwójkę romskich dzieci, Patrika i Lukasa.
Patrik w 2006 roku osiąga pełnoletność, Lukas kończy 17 lat. Przybrani
Rodzice, Tereza i Marek, stają wobec faktów i dylematów, które nie są
dla nich łatwe. Patrik i Lukas na tym etapie swego życia, w momencie
wejścia w dorosłość, są zlepkiem najgorszych stereotypów na temat
cyganów – kradzież, narkotyki, niechciana ciąża stają się dla dwójki
rodziców, którzy mieli dobre intencje i chcieli wyjść poza społeczny
wizerunek społeczności romskiej, źródłem bólu, ale także dramatycznych
wyborów moralnych.
Wydziedziczenie, skierowanie do ośrodka
wychowawczego, procesy w sądzie rodzinnym i finansowa odpowiedzialność
za czyny podopiecznych – oto z czego składa się życie codzienne Terezy
Boučkovej w roku 2006. Autorka w tych opisach jest szczera do bólu. „Rok
koguta” w aspekcie romskim nie ma nic wspólnego z poprawnością
polityczną. Ukazane są tutaj realne problemy, które przerastają
człowieka. Dominuje tutaj nastrój beznadziei i niemożności,
uświadomienie, że dobra wola może prowadzić na manowce, że tak naprawdę
nic nie da się tutaj zrobić dobrze, bo wszystkie możliwości zostały
wyczerpane, a pozostają sądy i strach.
Boučkova pisze o
ostracyzmie, z jakim spotkała się ze strony „wszystkich dobrych rodaków”
(aluzja do tytułu znanego filmu czechosłowackiej Nowej Fali w reżyserii
Vojtěcha Jasný'ego, o którym autorka nieprzypadkowo wspomina także w
„Roku koguta”), gdy została niemalże oskarżona o rasizm, gdy odważyła
się szczerze opowiedzieć o swoich uczuciach. Jakże jest nam to bliskie!
Książka powstawała ponad dziesięć lat temu. Co będzie dziś, gdy
polityczna poprawność staje się moralnym i jedynym argumentem w sporach,
dotyczących procesów geopolitycznych w Europie.
„Rok koguta” to
także autotematyczna opowieść o twórczości, która czerpie z „8 i pół”
Felliniego. Rozterki scenarzystki są przeplatane refleksjami na temat
literatury i roli sztuki w ogóle. Jest to także dzieło o tworzeniu i
powstawaniu dzieła, o tym, co wpływa na twórcę i jak wyglądają jego
interakcje ze światem, że proces twórczy to nie uniesienia i
natchnienie, ale że odbywa się w konkretnej, często trudnej
rzeczywistości. I zostaje tu podważony mit twórcy-demiurga. To bardziej
wygląda tak, że to życie pisze ten scenariusz a nie sama autorka, że
nawet twórca jest uwieszony na niewidzialnych niciach, które determinują
jego samego, że twórczość jest wypadkową tak wielu elementów, na które
nie ma się wpływu.
Tak, „Rok koguta” jest książką aktualną, bo
szczerość jest zawsze aktualna. Pozostaje jedynie pytanie, czy jesteśmy w
stanie z taką dawką szczerości się uporać w świecie gotowych recept, w
świecie, gdy zawsze to ci „inni” decydują o tym, co masz myśleć i robić.
Za tę „końską dawkę” literackiej prawdy składam podziękowania „Aferze” -
wydawnictwu od spraw czeskich i tłumaczce, Oldze Czernikow. „Rok
koguta” na pewno nie jest książką pisaną pod tezę, a takich książek
bardzo mi dziś brakuje w Polsce. Oby więcej takich dzieł było asumptem
do dyskusji, która wyjdzie poza polityczne uwarunkowania, a będzie
realnym dialogiem o realnych problemach. Wydaje mi się, że tego, my,
Polacy, będziemy musieli się jeszcze długo uczyć. Czesi, jak widać,
lekcje szczerości mają już dobrze odrobione.