Dom (zly)

Dom (zly)

środa, 28 lutego 2024

Recenzja "Zbyt głośnej samotności" Bohumila Hrabala


 Sprawa pakowacza Hanti 


W składzie makulatury na ulicy Spalonej w Pradze Bohumil Hrabal spotkał w latach 50-tych Jindricha Paukerta - pierwowzór bohatera "Zbyt głośnej samotności. Mimo swoich prawie 40-stu lat początkujący pisarz, doktor praw trafia po resocjalizującej pracy w kladeńskiej hucie do praskiego skupu makulatury. Kiedy czyta się literackie wspomnienia pisarza z tamtego okresu, wydaje się, że to najpiękniejszy okres jego życia: dom na Grobli Wieczności, czyli stara kuźnia przerobiona na mieszkanie, wędrówki po praskich mordowniach (tak zwany slalom gigant, opisany także w "Głośnej samotności"),  magiczne postaci przyjaciół takich jak Vladimir Boudnik czy właśnie Jindrzich Paukert.


"Zbyt głośna samotność" zostaje wydana w 1976 roku, kiedy Hrabal był już popularnym twórcą o ustalonej pozycji przede wszystkim dzięki oskarowej adaptacji "Pociągów pod specjalny nadzorem", których był współscenarzystą. Od tamtego czasu sporo się w życiu pisarza pozmieniało. Hrabal powoli oswajał się ze swoją starością, ale na kształt książki miały wpływ wydarzenia polityczne, mające miejsce w połowie lat siedemdziesiątych. W tym czasie Hrabal był nękany przez Służbę Bezpieczeństwa jako autor funkcjonujący w dwóch obiegach literackich - tym oficjalnym i legalnym oraz samizdatowym, związanym z działaniem opozycji politycznej na czele z Vaclavem Havlem. Efektem zabiegów bezpieki było nakłonienie pisarza do wykonania gestów lojalności wobec komunistycznej władzy. Nabrało to szczególnie mocnego znaczenia po opublikowaniu przez Havla i opozycję "Karty 77",której Hrabal nie podpisał i wielu miało mu za złe jego konformistyczną postawę.


Ten ból związany z odczuwaniem swych moralnych dylematów stanął u źródła powieści "Zbyt głośna samotność". Hrabal, będący zawsze poza polityką, czuł się w tym momencie swojego życie wyjątkowo silnie uwikłany w procesy historyczne, w których uczestniczyć po prostu nie chciał. Mógł czuć się podobnie jak bohater "Zbyt głośnej samotności" - odstawiony na boczny tor i niezrozumiany. 


Tak właśnie funkcjonuje Hantia - wykształcony mimo woli pakowacz makulatury ze składu na ulicy Spalonej. Jest to człowiek wewnętrznie rozerwany pomiędzy miłość do książek a ich niszczenie. Swoją pracę traktuje jak dzieło sztuki, bowiem każda paczka sprasowanego w sześciany papieru stanowi osobistą realizację twórczą, każda ma swój indywidualny charakter, każda niesie w sobie otwartą księgę i myśl, choć nie wie o tym nikt oprócz Hanti. Jego sztuka ma zatem charakter całkowicie bezinteresowny, nikt nie wie, że sprasowany papier jest artystyczną kreacją. Tam, gdzie wielkie myśli i dzieła niszczy się w potężnych kadziach jako nikomu już niepotrzebne, tam na dnie piwnicy praskiego skupu makulatury siedzi samotny człowiek, który, kochając swoje książki, zarazem posyła je na śmierć. "Zbyt głośna samotność" to głównie opowieść o przemijającej epoce słowa pisanego.


Czas Hanti dobiega końca. W skupie makulatury na Bubnach działa już automatyczna prasa, o wiele bardziej wydajna niż zmęczony, stary człowiek, który porównuje swe dzieło do pracy Syzyfa. Prasa na Bubnach nie ma tych dylematów i refleksji, jest skuteczna i nie istnieje dla niej ilość, która mogłaby ją przerosnąć. Hantia wie, że to koniec jego głośnej samotności, którą chciał uczynić piękną. Nadchodzi czas młodych ludzi, dla których ten świat nie będzie wiecznym borykaniem się z bólem istnienia, próbą odgadnięcia sensu i pragnienia piękna. Zautomatyzowana, radosna ludzkość, która idzie dziarsko do przodu, mija obojętnie przechodzących obok, szarych i nieciekawych Syzyfów, Lao Cy i Chrystusa, Hantię. 


"Zbyt głośna samotność" to powieść tak wielowarstwowa i pełna znaczeń, że czytając ją po raz trzeci, miałem wrażenie, że czytam zupełnie inną książkę. Nie sposób w kilku zdaniach zawrzeć, o czym jest ta krótka, napisana poetyckim, barwnym językiem proza - dla każdego na pewno będzie czymś innym, bo w tym tkwi siła twórczości Bohumila Hrabala, który tworząc swój subiektywny świat, potrafił skłonić odbiorcę do stworzenia własnej wersji dzieła. Jest w tym utworze gorycz, żal i melancholia, ale jest w nim także głębokie przekonanie, że życie jest dziełem sztuki i że nie wolno nam o tym zapomnieć.

poniedziałek, 12 lutego 2024

Ksiązki 2024

 Styczeń2024


1/24 Art Spiegelman "Maus. mój ojciec krwawi historią"

Maus: Mój ojciec krwawi histor

Maus: Mój ojciec krwawi historią



Zdumienie, że akcja tego legendarnego komiksu zaczyna się w Częstochowie. Żydzi jak myszy, Polacy jak świnie. Hitlerowcy jak koty - serio? Holocaust w popkulturowym wydaniu przerażający jest tym bardziej.

2. Art spiegelman "Maus. I tu zaczęły się moje kłopoty"  


Popkultura powinna być wrogiem tematu Holocaustu - tak miałem, tak miałem nawet z "Listą Schindlera". Ale w "Mausie" jest inaczej. Komiksowy charakter opowieści jeszcze bardziej potęgował we mnie grozę Zagłady. Ta zwyczajność, "dziecinna forma", czyniły historię Władka Spiegelmana jeszcze bardziej porażającą i paraliżującą, że musiałem co jakiś czas odkładać ten pięknie wydany tom. Miałem dość. Niby myszki, kotki, świnki, pieski, ale te alegorie mówiły, że nawet zwierzęta nie zasłużyły sobie na taki świat. I oczywiście postać Władka z jego pięknie wystylizowanym w tłumaczeniu językiem - to ona sprowadza nas z bajki na Ziemię, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. 

3.  Przemek Wojcieszek "Świnie wojny" - wyd. Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu

                                                                     zdjęcie  okis.pl


 Kain i Abel – powrót do Raju


Biblijna przypowieść o Kainie i Ablu to odwieczny pierwowzór konfliktu między braćmi, który tak często odnawiany jest na kartach powieści kryminalnych. Ale czy tak często biblijni bracia powracają do Raju? Tak się może zdarzyć jedynie w kryminale „Świnie wojny” autorstwa enfant terrible polskiej sztuki, Przemka Wojcieszka !

Przemysław Wojcieszek – reżyser teatralny i filmowy, reżyser legendarnego filmu i spektaklu „Made in Poland”! Niepokorny twórca, bezkompromisowy buntownik, ostatnio autor niszowych kryminałów – debiutował kryminalnym musicalem „Berlin Heroin”, dziejącym się w Neukoln, mrocznej dzielnicy Berlina. Właśnie do Berlina wyemigrował za chlebem, gdy poszukiwał swego miejsca w świecie, po tym jak wykluczony został z grona nadziei arthousowego kina. Całe szczęście, że Wojcieszek, mimo przeciwności losu i ludzi, nie ustaje w swoich twórczych dążeniach.

W swoich podróżach i poszukiwaniach miejsca na Ziemi Wojcieszek zawędrował do Frydlandu – czeskiego miasta, leżącego w obszarze Trójstyku, miejsca, gdzie łączą się granice Czech, Niemiec i Polski. To właśnie tam umiejscowiona jest akcja „Świń wojny”. Wojcieszek opisuje Frydland jako raj na Ziemi, arkadię pływającą w morzu najlepszego na świecie piwa. Czy tę idyllę i błogie życie komisarza Borovki i jego partnerki Anički jest w stanie coś zakłócić?

Zabójstwo młodego Ukraińca – na to we Frydlandzie nikt nie był gotowy. Wsiowe kradzieże, bardziej wykroczenia niż przestępstwa do tej pory delikatnie wzburzały słodką i nudną idyllę w tej uśpionej nektarem piwa krainie. Tymczasem ukraińscy Kain i Abel właśnie tutaj rozstrzygają swoje porachunki. Borovka musi stawić czoła prawdziwemu przestępstwu, przestępstwu, które przekracza granice i nie obędzie się bez pomocy stróżów prawa z Polski i Niemiec. "Świnie wojny" to napisana żywym i barwnym językiem historia, gdzie kryminał ustępuje klimatowi knajpy i sączącego się powoli browaru.

Kryminał Wojcieszka niesie jednak głębszy sens – do rajskiej krainy docierają tytułowe „świnie wojny”, bracia, którzy stali się z powodu konfliktu śmiertelnymi wrogami, współczesnymi Kainem i Ablem, i ta brutalna rzeczywistość nie jest tak bardzo odległa. Wojna na Ukrainie, ten groźny wiatr od Wschodu, niszczy w Czechach, Niemcach i Polakach iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa i braterstwa. Borovka musi przeciwstawić się zagrożeniu dla jego prywatnego raju, dla jego błogiego haju. Jak długo przyjdzie nam się bronić? - to ciężkie jak betonowy gruz ze zniszczonego rakietami wieżowca pytanie wyziera do czytelnika z niewinnej formy kryminału.

Ale od czego jest najlepsze piwo na świecie i heavy metal? Od czego są bajkowe gospody i czerstwe zdrowie ich bywalców? To są dla Wojcieszka i Borovki te wielkie idee, te wielkie wartości, za które warto walczyć i może nie tyle ginąć, co ruszyć swój tyłek znad kufla i oderwać się od hipnotycznych dźwięków Black Sabbath, byśmy nie stali się jutro „świniami wojny”.


4. Georges Perec "Rzeczy"

                                                     okładka wyd. Lokator 
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pereca. Przeczytałem z okazji spektaklu "Życie, instrukcja obsługi" Katarzyny Kalwat w Starym, żeby choć "liznąć" tej prozy. Rzeczywiście jest to zdumiewająco aktualne mimo upływu pół wieku. Sylvia i Jerome są emblamatami swego pokolenia, ale z perspektywy czasowej kumuluje się w nich całe konsumpcyjne marzenie człowieka Zachodu - mieć zamiast być. Tę krótką powieść w dużej mierze stanowią wyliczenia pragnień, a relacje dwojga bohaterów ze sobą i ze światem są schowane za przedmiotami oraz standardem życia, o którym marzą.

Filmy 2024

 Wejście kinowe 1/24 Pieprzyć Mickiewicza Pierwsza wizyta w kinie w tym roku sięgnęła w okolice dna. I to nie dlatego, że coś tam i jestem zdeklarowanym dziadersem. Ten film traktuje młodych ludzi jak głupków i jest w tym bezlitosny. Pieprzyć Ogrodnika. 2/10

Wejście kinowe 2/24 reż. Paweł Maślona Ciężki do oceny film. To, co atrakcyjne, ukryte w ciemnościach. Z drugiej strony więcej mówi o polskiej historii niż poprawne politycznie filmy z cyklu "Bóg Honor Ojczyzna". I to zafiksowanie na Tarantino wychodzi temu filmowi na złe. Wolałbym Maślonino. Ale i tak warto - Więckiewicz jako Christopher Waltz z "Bękartów wojny" naprawdę daje radę, a jak się już rozkręci, to kręci. 6/10

Wejście kinowe 3/24. "Pszczelarz" reż. Dan Ayer Adam Clay zajmuje się hodowlą pszczół gdzieś na uboczu tego świata. Przyjaźni się z emerytowaną nauczycielką i nie lubi nowoczesnych technologii. Niestety, hackerzy nie dają spokoju tym najbardziej bezbronnym - oszukiwanie starszych ludzi, w tym przyjaciółki "Pszczelarza", to intratny i pozbawiony ryzyka biznes. Do czasu, gdy trafiają na Adama Claya, który chroni swój ul, czyli świat prostych wartości. Adam Clay to eko-mściciel, stojący po stronie natury i prawdziwego życia. Adam Clay to bohater kina akcji nowej rasy, który niszczy komputerową dominację i ludzi, którzy stali się już internetową fikcją, narkotykowym mirażem z nowych mediów. A wszystko podbite tym, co najbardziej cenię w kinie popularnym - czarnym humorem dobrej próby. Duża przyjemność oglądania i 7/10.

Wejście kinowe 4/24 "Biedne istoty" reż. Yorgos Lanthimos No, jest to bajucha piękna, na bogato i pełna, jak to bajucha, morałów, metafizyki, ale i erotyki tylko dla dorosłych. Zawsze postrzegałem filmy Lanthimosa jako sterylne, pozbawione zbędnych ornamentów, a tutaj taki przepych popkulturowy, z którego Lanthimos czerpie pełnymi garściami. Czerpie też z baśniowego arthouse'u Guya Maddina, z braci Quay, ale znalazłbym i von Triera, i Leosa Caraxa z dodatkiem Matthew Barneya. Wszyscy ekstremalni kinowi wizjonerzy się tutaj wymieszali, a wykonanie zapiera dech w piersiach. Tylko czy starczyło miejsca dla samego Lanthimosa? Nic nie zmieni sytuacji, że jesteśmy tylko biednymi istotami stworzonymi przez biednego, cierpiącego Boga. A twórca też jest bogiem, biednym i cierpiącym.. 8/10

Wejście kinowe 5/24 "Chłopiec i czapla" reż. Hayao Miyazaki. Wszystkie filmy wytwórni Ghibli to realizm magiczny dla widzów w każdym wieku, a może ci młodsi nie wszystko zrozumieją. "Chłopiec i czapla" wśród tych filmów plasuje się naprawdę wysoko, umieściłbym go blisko "Grobowca świetlików", czyli wielkiego arcydzieła Takahaty. Film o stracie, film o przejściu, niby podobne w tematyce do "Biednych istot", ale "Chłopiec i czapla"dużo mocniej chwyta za serce. Jakże to inne od śmiesznych animacji Disneya czy Pixara. 9/10

Wejście kinowe 6/24 Narodziny bogów reż.Wuershan Chińska superprodukcja fantasy, o której powiedzieć, że jest widowiskowa, to nic nie powiedzieć. Natomiast jest to kino tak inne, tak różne od naszych oczekiwań, że kulturowy szok w czasie seansu może być zbyt duży i może prowadzić do napadów niepohamowanego śmiechu w najbardziej nieodpowiednich momentach. Tylko na dużym ekranie. 5/10

Wejście kinowe 7/24 "Powstaniec 1863" Sebastian Fabijański miał być Bogusławem Lindą XXI wieku, Zbigniewem Cybulskim millenialsów. Coś poszło nie tak. Kuriozalne wybryki, cały ten medialny szoł nie pozwalają uwierzyć w strojone przez niego miny. Dlatego nie sposób brać na poważnie romantycznego wizerunku księdza-patrioty, narodowego mistyka, realizującego mesjanistyczne powołanie. Po tej niestrawnej porcji Boga, Honoru i Ojczyzny pozostaje tylko pusty brecht i niesmak, bo postać księdza Brzóski była jednak prawdziwa, a tu otrzymujemy niezamierzoną karykaturę. Ale może o to chodzi we współczesnym, medialnym cyrku. 3/10

Wejście kinowe 8/24 "Akademia Pana Kleksa" reż. Maciej Kawulski Musimy mieć nasze bajki, bajki, które przemówią do naszych dzieci, ale także do nas. To bardzo ważna rola kultury - budować pokoleniowe mosty, pleść nić porozumienia między dziadkami, rodzicami i dziećmi. Nie na siłę, poprzez niezrozumiałe lektury, ale w sposób autentyczny i atrakcyjny formalnie. Z tej perspektywy pomysł na nową wersję"Akademii Pana Kleksa" był nie tylko potrzebny, ale także, o dziwo, realizacja jego jest sukcesem - artystycznym i komercyjnym (miesiąc po premierze pełna sala w Cinema City, 2 miliony widzów na liczniku, który cały czas bije). Jest także w filmie temat, który w klasycznych bajkach jest rzadko obecny - wszak wątek Alberta to wątek dziecięcej depresji. A że wilkusy to PiS, Pan Kleks - Donald Tusk, Ada i Vincent - młode pokolenie ponad podziałami, tego chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć 😉 Witajcie w nowej bajce! 7/10

Wejście kinowe 9/24 Obsesja reż. Todd Haynes A jeśli powiem, że to nie tyle dramat o pedofilii, a film o bezkompromisowym tworzeniu filmowej postaci, film o inspirowaniu się sztuki rzeczywistością, której horroru nie sposób oddać? Tak, horror - to ten gatunek! 8/10

Wejście kinowe 10/24 Agrylle. Tajny agent. reż.MatthewVaughn Przede wszystkim jest to komedia, parodia filmu szpiegowskiego. Bardzo głupia, ale całkiem śmieszna. I jest Sam Rockwell, więc wytrzymałem do końca. I w jednej z głównych ról nowa piosenka Beatlesów. I jest cudowny kociak. 6/10 A niech tam.

Wejście kinowe 12/24 Dobrzy nieznajomi reż. Andrew Haigh Nie płakałem, choć bardzo się starałem. Sundance'owskie wyciszenie jest tłem dla wielkiego bólu i krzyku, który nosi w sobie bohater. Ten dramat rozgrywa się na pograniczu sennych marzeń i koszmarów. I ta muzyka z lat 90. Pet Shop Boys, Allyson Moyet, Frankie Goes to Hollywood...,czyli wtedy, gdy nikły wcześniej wątek LGBT, zaczął się przebijać do powszechnej świadomości, więc ten temat jest w "Dobrych nieznajomych" bardzo istotny. I niech tak będzie. 7/10

 Wejście kinowe 23/24 Strefa interesów reż. Jonathan Glazer Siedzę i nie mogę napisać słowa po drugim seansie "Strefy interesów". Poszedłem po raz drugi, żeby poczuć ten film jeszcze mocniej i nie zawiodłem się. Powtórny seans plus większa wiedza i większe skupienie wprowadziły mnie w filmowy trans. Trans codziennego zła. Ale co można jeszcze napisać o tym filmie? Tyle już słów padło, że każda kolejna opinia będzie o kolejną opinię za dużo. Ale to dobrze, że tyle się mówi, wraca do korzeni właściwie, wraca do Norymbergi, zadaje fundamentalne pytania, próbuje dawać odpowiedzi, jak próbowała je dawać Hannah Arendt w swym słynnym reportażu poświęconym procesowi Adolfa Eichmanna, przywoływana w kontekście tego filmu wiele razy. „Rzecz o banalności zła”, zwykli ludzie, jedni z nas, którzy drugim zgotowali ten los. Ale przecież zgotowali go także sobie. Co „Strefa interesów” chce powiedzieć nam, co chce powiedzieć o nas? Dziś za oknem monitora też mamy śmierć i hekatombę i żyjemy jak gdyby nic się nie stało. Nigdy nie mieszkaliśmy tak blisko Auschwitz, nigdy zbrodnia nie była tak odczłowieczona przez media. Budujemy własne enklawy bez fundamentów ideologii i propagandy. Jedynym fundamentem pozostała chciwość - mnie się to lepsze życie należy bez względu na koszty. Chciałbym się dowiedzieć, co Rudolf Hoess myślał, stojąc pod szubienicą, czy nie pomyślał może „a jednak było warto”. Ale przecież są w tej ciemnej historii termowizyjne przebłyski nadziei, jest teściowa, która popada w rozpacz, widząc łunę z komina krematorium, jest wreszcie sam Rudolf, wymiotujący, chociaż nie ma czym. Nadzieja istnieje nawet w piekle. Cały czas 10/10


Wejście kinowe 35/24 Samsara Nowe Horyzonty tournée w kinie OKF Iluzja Buddyjski trans, faza Bardo, nie byłem na to przygotowany tego dnia. 7/10

Wejście kinowe 36/24 Delikwenci reż. Rodrigo Moreno Bezkompromisowa elegia na cześć wolności, życia i piękna. Nowohoryzontowe snuje są dla mnie jak smak wakacji. Po latach takie kino znów w Częstochowie 8/10 Nowe Horyzonty tournée w kinie OKF Iluzja


Wejście kinowe 37/24 Back to black. Historia Amy Winehouse
Podstawowym problemem tego filmu jest to, że musi się mierzyć z wybitnym dokumentem Asifa Kapadii z 2015 roku. Był to akt oskarżenia - mimo że Kapadia oparł się tylko na materiałach dokumentalnych, udało mu się pokazać cały mrok showbiznesu, wszystko to, co dzieje się, gdy zgasną światła sceny. A dzieje się samotność wybitnie zdolnej i wrażliwej dziewczyny – Amy nie znalazła wsparcia ani u swego ojca, ani u partnera, którzy w krytycznym momencie byli najbliżej niej.

„Back to black. Historia Amy Wine” Sam Taylor-Johnson jest mową obrońcy, ale reżyserka nie broni Amy, tylko broni szowbiznesu. Dla mnie to tak jakby chciała widzom powiedzieć – sorry, life is brutal. Ten film jest całkowicie wyprany z emocji i pozbawiony empatii, a pani Sam Taylor-Johnson jest takim adwokatem, co to broni korporacji przed swoim klientem. Za muzykę mogę podnieść ocenę najwyżej do 3/10, ale nawet ona nie jest w stanie uratować tego zimnego jak kamień bio-picu.

Wejście kinowe 38/24 Kaskader reż. David Leitch Dziaderski rock i kaskaderskie teledyski do tych hitów są ok i są śmieszne, ale całe to tło komedii romantycznej doskonale psuje efekt. 4/10

Wejście kinowe 39/24 Challengers reż Luca Guadagnino Tenis jako akt erotyczny? Czemu nie. Nie jest to moja bajka, nie jest to moje kino, ale wszystko jest tak pięknie sfilmowane. Tylko dlaczego w tym pięknym wizualnie filmie nie ma emocji? 6/10

niedziela, 14 stycznia 2024

Recenzja kryminału Przemka Wojcieszka "Świnie wojny" - wyd. Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu

                                                                     zdjęcie  okis.pl


 Kain i Abel – powrót do Raju


Biblijna przypowieść o Kainie i Ablu to odwieczny pierwowzór konfliktu między braćmi, który tak często odnawiany jest na kartach powieści kryminalnych. Ale czy tak często biblijni bracia powracają do Raju? Tak się może zdarzyć jedynie w kryminale „Świnie wojny” autorstwa enfant terrible polskiej sztuki, Przemka Wojcieszka !

Przemysław Wojcieszek – reżyser teatralny i filmowy, reżyser legendarnego filmu i spektaklu „Made in Poland”! Niepokorny twórca, bezkompromisowy buntownik, ostatnio autor niszowych kryminałów – debiutował kryminalnym musicalem „Berlin Heroin”, dziejącym się w Neukoln, mrocznej dzielnicy Berlina. Właśnie do Berlina wyemigrował za chlebem, gdy poszukiwał swego miejsca w świecie, po tym jak wykluczony został z grona nadziei arthousowego kina. Całe szczęście, że Wojcieszek, mimo przeciwności losu i ludzi, nie ustaje w swoich twórczych dążeniach.

W swoich podróżach i poszukiwaniach miejsca na Ziemi Wojcieszek zawędrował do Frydlandu – czeskiego miasta, leżącego w obszarze Trójstyku, miejsca, gdzie łączą się granice Czech, Niemiec i Polski. To właśnie tam umiejscowiona jest akcja „Świń wojny”. Wojcieszek opisuje Frydland jako raj na Ziemi, arkadię pływającą w morzu najlepszego na świecie piwa. Czy tę idyllę i błogie życie komisarza Borovki i jego partnerki Anički jest w stanie coś zakłócić?

Zabójstwo młodego Ukraińca – na to we Frydlandzie nikt nie był gotowy. Wsiowe kradzieże, bardziej wykroczenia niż przestępstwa do tej pory delikatnie wzburzały słodką i nudną idyllę w tej uśpionej nektarem piwa krainie. Tymczasem ukraińscy Kain i Abel właśnie tutaj rozstrzygają swoje porachunki. Borovka musi stawić czoła prawdziwemu przestępstwu, przestępstwu, które przekracza granice i nie obędzie się bez pomocy stróżów prawa z Polski i Niemiec. "Świnie wojny" to napisana żywym i barwnym językiem historia, gdzie kryminał ustępuje klimatowi knajpy i sączącego się powoli browaru.

Kryminał Wojcieszka niesie jednak głębszy sens – do rajskiej krainy docierają tytułowe „świnie wojny”, bracia, którzy stali się z powodu konfliktu śmiertelnymi wrogami, współczesnymi Kainem i Ablem, i ta brutalna rzeczywistość nie jest tak bardzo odległa. Wojna na Ukrainie, ten groźny wiatr od Wschodu, niszczy w Czechach, Niemcach i Polakach iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa i braterstwa. Borovka musi przeciwstawić się zagrożeniu dla jego prywatnego raju, dla jego błogiego haju. Jak długo przyjdzie nam się bronić? - to ciężkie jak betonowy gruz ze zniszczonego rakietami wieżowca pytanie wyziera do czytelnika z niewinnej formy kryminału.

Ale od czego jest najlepsze piwo na świecie i heavy metal? Od czego są bajkowe gospody i czerstwe zdrowie ich bywalców? To są dla Wojcieszka i Borovki te wielkie idee, te wielkie wartości, za które warto walczyć i może nie tyle ginąć, co ruszyć swój tyłek znad kufla i oderwać się od hipnotycznych dźwięków Black Sabbath, byśmy nie stali się jutro „świniami wojny”.



 

wtorek, 17 października 2023

Kinowe loty 23

Wejście kinowe 87/23 Ferrari reż. Michael Mann. Chociaż sobie film obejrzę o samochodach. Epicki. Perfekcyjny. Z wielkimi kreacjami. I co? Nic. 5/10

Wejście kinowe 86/23 Pierwszy gol reż. Taika Waititi ❤️ Największy LOVE BOMBiNG filmowy tego sezonu! I drużyna największych przegrywów w historii piłki nożnej. Samoa Amerykańskie. 7/10

Wejście kinowe 85/23 Nóż w nocnej ciszy. Słaba świąteczna rozrywka. 2/10

Wejście kinowe 84/23 Fuks2 reż.Maciej Dutkiewicz.I muszę powiedzieć, że mimo wrogiego nastawienia, całkiem ok. Bezbolesny seans, choć kobieca strona aktorska raziła, ale reszta dawała radę. Miej proporcje, mocium panie. Sonia Bohosiewicz po żeńskiej stronie jest ok, ale to kobiety miały tutaj dawać radę, a daje kwartet Pazura, Stuhr, Gajos, Musiał 4/10.

Wejście kinowe 83/23 Przesilenie zimowe reż. Alexander Payne. Piękny, staromodny, ciepły i zero kontrkultury. Opowieść wigilijna przeniesiona na początek lat 70-tych do konserwatywnej amerykańskiej szkoły. Wszystko mi się tu podobało, ale najbardziej Paul Giamatti w głównej roli, roli Scrooge'a. A jak to klimatycznie jest sfilmowane i umuzykalnione - perfekcja subtelności, czyli Alexander Payne w najlepszym możliwym wydaniu. 9/10

Wejście kinowe 82/23 Dream Scenario reż. Kristoffer Borgli - ten od Chorej na siebie. Nicolas Cage. Czym był Truman Show u progu XXI wieku, tym powinien być Dream Scenario w trzeciej dekadzie XXI w. Boski Cage, film prawdziwy i smutny. Czuć klimat amerykańskiego kina niezależnego i to jest dobre. I choć dla mnie z tą komedią raczej słabo, bo to smutna groteska z futurystyczną nutką jest, to widzę w Dream Scenario artystycznie dojrzałe Black Mirror 8/10.

 Wejście kinowe 81/23 Nagle reż. Thomas Bidegain. Co nagle, to po diable. 5/10

Wejście kinowe 80/23 Służka reż. Bishal Dutta Horror z dobrymi zdjęciami. Wytwórnia M2 często pokazuje filmy o mrocznej stronie multikulti. Wraz z kulturowym miksem przeniknęły na Zachód afrykańskie i azjatyckie demony. Jakby własnych było tutaj za mało. Bo pogańskie bożki hasają po katolickim uniwersum do woli, ku uciesze zwolenników opcji pentekostalnych. 5/10

Wejście kinowe 79/23. 20 000 gatunków pszczół Bardzo kobiece kino transgresji, oparte w dużej mierze na dialogach. Mocno kobiece oznacza zazwyczaj dla mnie mocno przytłaczające. I tak jest tym razem. 8-letni/a bohater/ka poszukuje swej tożsamości płciowej i wsparcia. Nie dało się lżej? 6/10

Wejście kinowe 78/23 Uśmiech losu reż. Andrzej Jakimowski Poszedłem się ogrzać i odpocząłem.od mrozu i przedświątecznego pędu. Dziękuję Andrzeju Jakimowski za twój najlepszy film. 7/10

77/23 Napoleon reż. Ridley Scott Powiem tak - kto lubi monumentalne historyczne widowiska rodem z Hollywood lat 50. i uważa, że takie kino się nie zestarzało, to śmiało może iść na ten film. 5/10

Wejście kinowe 76/23 Lęk reż. Sławomir Fabicki Listopad to przede wszystkim śmierć. Dobry moment na taki film. Ten film jest septyczny, męczący jak wszystkie filmy Fabickiego. I właśnie ta sterylność umierania jest najbardziej dobijająca. Ciężko zrobić dobry film o wspomaganym samobójstwie, dlatego doceniam wysiłek i końcowy efekt. 6/10

Wejście kinowe 75/23 Raz, dwa, trzy ...wchodzisz do gry. Horoł. 2/10, bo na 2nie zasługuje.

Wejście kinowe 74/23. The Palace reż. Roman Polański Najnowszy film Polańskiego nie jest tak dobry jakbym chciał i nie jest tak zły jak mówią. W koncepcji przypomina "W trójkącie", ale nie jest tak konsekwentny w groteskowym charakterze. Polański śmieje się z siebie jako bogatego starca nad brzegiem grobu, jednak zły smak i wszystkie wyolbrzymienia nie są doprowadzone do tego ekstremum, które uzasadniałyby cały ten barokowy przesyt. Scenariuszowo wszystko tutaj grzęźnie i gubi się bez puenty. Mimo wszystko ogląda się ten film dobrze i jest często zabawnie - szczególną radość sprawia oglądanie gwiazd, które kpią same z siebie późną jesienią a może nawet zimą swej kariery, bo starość to w The Palace karnawał i dekadencja. 6/10

Wejście kinowe 73/23 Pięć koszmarnych nocy. Stoi blisko Stranger Things i To!, ale jest na swój sposób oryginalny i klimatyczny. Wiadomo, że dla rodziców i ich nastoletnich pociech, więc nie ma się co czepiać. Mnie się podobało o tyle, że nie ma tu horrorowej brutalności, a jest specyficzny nastrój dziecięcych demonów przełamany delikatnym humorem. Bardzo fajnie, nadspodziewanie fajnie. 6/10

Wejście kinowe 72/23 Przejścia. Kameralny dramat Iry Sachsa buzuje od emocji dzięki doskonałym aktorom. Specyficzny trójkąt miłosny w kolorach tęczy nie jest żadnym peanem na cześć LGBT. To nowa jakość w filmach tego typu. "Przejścia" są filmem o manipulowaniu uczuciami i o zakłamaniu socjopaty, dla którego liczą się tylko jego cele, a nie inni ludzie. Odkrywanie, że często żyjemy w spreparowanym kłamstwie, wyreżyserowanym nam przez tych, których pokochaliśmy. 7/10

Wejście kinowe 71/23 Egzorcysta.Wyznawca. Strasznie się wlecze ten film. A mogło być jeszcze śmieszniej. 3/10

Wejście kinowe 70/23 Czas krwawego księżyca reż. Martin Scorsese Wielkie, epickie, amerykańskie kino z uniwersalną wymową.Najlepszy film Scorsese od czasów "Chłopców z ferajny". Monumentalne i bardzo smutne. Tu naprawdę nie ma co pisać, tylko trzeba obejrzeć. Amerykańskie mity jako sterta gnoju. 9/10

Wejście kinowe 69/23 Chłopi reż. Hugh Welchman DK Welchman Wersja folkowa noblowskiego klasyka. Wizualnie podobał mi się bardziej od Twojego Vincenta, bo to takie nasze, swojskie malarstwo z przełomu wieków (Chelmoński, Gierymski) - wygląda ten film naprawdę dobrze i niesamowicie klimatycznie. Muzyka z dużą dozą folku też robi swoje. Jednak fabuła sprowadzona do wątku Jagny i te wszystkie uproszczenia kierowały moje myśli ku wybitnej i wielowymiarowej ekranizacji Rybkowskiego z 73 roku. Brak mi było też gwary, tego lokalnego języka małych społeczności, który jest esencją prozy Reymonta i który uszanował Rybkowski w swoim filmie. Dobry relaks na ludową nutę. Sławianie - my lubimy sielanki.6/10

Wejście kinowe 68/23 Poprzednie życie. reż. Celine Song Zaległość nowohoryzontowa. Takie koreańskie "Przed wschodem słońca". Bardzo powolne dialogi snują się leniwie i przynoszą ulgę. Film bardziej o uczuciach niż o miłości. Ogląda się bardzo przyjemnie. 7/10

Wejście kinowe 66/23 "Święto ognia" reż. Kinga Debska . To co zle - Jakub Małecki, to co dobre - Kinga Dębska. Cenię Kingę Dębską za jej autorski optymizm i nie musi nim się z nikim dzielić, czy inspirować czyimś pomysłem. Pozostaję rozdwojony tym bardziej, że proza Małeckiego wydaje mi się dość toporna. Może dlatego "Święto ognia" straciło na lekkości w porównaniu do wcześniejszych filmów Kingi Dębskiej. Jednak nie straciło na wierze w dobrych ludzi i że mieszkają tuż obok nas, w Polsce. Niewiarygodne? Zamiast TV... obejrzyjcie "Święto ognia". Film zyskuje dzięki świetnym kobiecym kreacjom aktorskim - Karolina Gruszka ❤️6/10

Wejście kinowe 65/25 Raport Pileckiego. Patriotyczny slasher.


Wejście kinowe 64/23 Sound of Freedom 6/10. reż. Alejandro Monteverde Znów film na ważny temat - pedofilia, handel dziećmi. I znów, podobnie jak u Agnieszki Holland, nasuwają się chrześcijańskie konteksty jako wspólny mianownik dla obu filmów. Zresztą produkcja AgelFilm, Mel Gibson, Jim Caveziel - Jezus z Pasji - wskazują bezpośrednio na na takie inspiracje. Walka o Boże Dzieci z siłami diabła jest tutaj podkreślana na każdym kroku. A jednak Sound of Freedom, mimo że gładki, czarno-biały w sensie etycznym i opowiadany trochę przez łzy, to jednak film zrobiony bardzo dobrze i bez epatowania przemocą, a nade wszystko wzruszający. Wspólnym mianownikiem dla filmów Monteverde i Holland jest także aktualność poruszanych problemów i duże zaangażowanie emocjonalne twórców. Ja jednak wybieram "Zieloną granicę" za jej nie-hollywodzki styl i nieoczywistość. Sound of Freedom to film, który zna odpowiedź o zasadę świata i walkę dobra ze złem, a "Zielona granica" tej odpowiedzi szuka - także w Ewangelii. I ta nieszczęsna sekta Qanon - szukają masonów, sami nimi będąc.

Wejście kinowe 63/23 "Zielona granica" reż. Agnieszka Holland. Dla mnie to nie był film o żadnych służbach czy opluwaniu munduru. Mundur plamią ci, którzy tak postępują, a ja nie wiem ile w tym prawdy czy fikcji. Chcę wierzyć, że prawdy jak najmniej. Zresztą jest to mniej znaczący wątek. Dla mnie to film bardzo bolesny i ciężko się go ogląda. Pokazuje ludzi w kleszczach, ludzi wykorzystanych i okłamanych przez polityków, ludzi pozostawionych samych sobie, ludzi, którym my, chrześcijanie, winniśmy nieść pomoc. Dlatego zamiast narodowego kina właśnie na ten film organizowałbym parafialne wycieczki. A najbardziej "Zieloną Granicę" poleciłbym ludziom służb mundurowych właśnie - do refleksji, do dyskusji. Film bardzo chrześcijański, film bardzo uniwersalny i wypełniony duchem dialogu międzykulturowego i międzyreligijnego. Współczesna wersja przypowieści o dobrym Samarytaninie. Boli i porusza sumienie. Spotu MSWiA w Cinema City nie było. Chyba się wszyscy solidarnie na tę głupotę wypięli, a polityczne rozjuszenie pokazuje tylko, że "Zielona granica" trafiła w czuły punkt tej władzy, a jest nim mało- i bezduszność. Agnieszka Holland pozostaje wybitną reżyserką bez względu na swoje polityczne poglądy i udowadnia to po raz kolejny. 8/10 Autor plakatu Andrzej Pągowski 10/10

62/23 Obecność 2. Maraton Horrorów w Cinema City. Całkiem śmieszny. 6/10

61/23 Zakonnica 2 Maraton Horrorów w Cinema City. Część I była lepsza. 5/10

60/23 Zakonnica Maraton Horrorów w Cinema City. Fajny gotycki klimacik, z którego robi się horrorowy cyrk. 6/10

59/23 Annabelle Narodziny zła. Maraton horrorów w Cinema City.

58/23 Ukryta sieć. Połączyć dwa bardzo ważne i trudne tematy w jednym plocie scenariuszowym i nie zrobić z tym nic więcej? To jak zarżnąć kurę znoszącą złote jaja. Możliwe tylko w polskim filmie. Z czasem, gdy pojawia się Trojan, jest nieco lepiej. 5/10 dla tego aktora za to, że uratował tyle, ile mógł.

57/23 Cicha dziewczyna. Niedawno na Nowych Horyzontach już w kinie. Filmy o małych dziewczynkach są samograjem kina ostatnich lat. Aftersun, Georgie ma się dobrze, Totem, W suszarni. I wszystkie świetnie wypadają dzięki małym aktorkom Tak samo jest w przypadku Cichej dziewczyny. Dużo ciepła, świat wiejskiej codzienności blisko natury i mały człowiek wobec przerastających go problemów. 7/10

56/23 Kochanica króla. Dla Johnny'ego D. U mnie zawsze masz wsparcie. Dobra lekcja historii - kostiumy, scenografia, duch epoki. Mało, czy dużo? 5/10

55/23 Demeter. Dracula - lovecraftowskie ujęcie, ale z wykonaniem gorzej.Jest staroświecki klimat, ale mógłby być bardziej, jest obcy zamiast Draculi, ale mógłby być bardziej. 5/10 za dobre chęci.

54/23 Blue Battle. Universum DC. Jak dla mnie superfun! Już zapomniałem jak zapomnieć w kinie o złym świecie. 7/10

53/23 Mów do mnie. Obiecanki cacanki. Ani straszne, ani mądre, ani śmieszne. Mam dość horrorów z młodocianymi bohaterami. 4/10

52/23 Reality. Zapis przesłuchania przez FBI młodej kobiety podejrzanej o szpiegostwo. Na faktach. Właściwie to samo robią nasi sygnaliści niepraworządności do UE, ale w Polsce nikt ich nie sadza do więzienia. Film bardzo skromny, ale formalnie niesamowicie wciągający. 7/10

Wejście kinowe 51/23. 3D. Meg2. Lubię filmy Bena Wheatleya, Turyści i Free Fire były świetne. Zobaczymy. Do polowy, czyli pod wodą, trochę się męczyłem i brakowało mi tlenu. Na Wyspie Frajdy było już frajdy i śmiechu pod dostatkiem. Ja w sztuce szukam spowolnienia świata, żeby świat, żeby życie mi się dłużyło w medytacji. Na szczęście to obok sztuki nawet nie leżało, a dwie godziny minęły tak, że nie zauważyłem Zauważyłem natomiast różnicę między seansem 3 D Anselma na Nowych Horyzontach a Meg.

Wejście kinowe 50/23. Blockbusterowe Oppenheimer. Film o tym, że genialni naukowcy to debile, którzy najpierw tworzą dla orków narzędzia zniszczenia, a potem się martwią, co narobili. Jak na Nolana film wyjątkowo nieefekciarski. 6/10

Wejście kinowe 49/23 Perfect Days Nowy Wenders fabularny. Ostatni. Doskonałe dni w samotności czyściciela kibli w Tokio. Tylko ci ludzie z przeszłości, wzbudzający smutek, żal. Jak pisał Hrabal: Ten świat jest niewyobrażalnie piękny, nie dlatego że jest, ale że ja go tak widzę.

Wejście kinowe 48/23 Gorzki pieniądz. Początek trylogii szwalni. Ostatki. Życie chińskich robotników w mieście Huzhou - jednym z centrów przemysłu tekstylnego. Kilkunastogodzinne dniówki i wyśrubowane normy. 200 koszul dziennie.
Wejście kinowe 47/23 Anselm 3D Nowy Wenders na froncie wizualnym. Anselm Kiefer, uczeń Josepha Beuysa, w swojej wielkoformatowej sztuce i potężnych instalacjach rozliczał historię niemieckiego narodu. Trójwymiarowy efekt filmowania jego dzieł jako opowieści o twórczości jest piorunujący. Dla mnie dużo bardziej wizualny od Piny.

Wejście kinowe 46/23 Stracony kraj. W 2009 przyjechałem do Wrocławia na NH po raz pierwszy Obejrzałem wtedy min Zwykłych ludzi Presica - film o masakrze w Srebrenicy. To było 14 lat temu. Taka swoista klamra. Lost Country pokazuje upadek reżymu Milosevica, a Perisic znów przyjmuje punkt widzenia beneficjentów systemu. I znów mi się podobało. Film dla zwykłych ludzi.

Wejście kinowe 39-45/23 Sześć krótkich metraży Paulo Abreu. Focus na Portugalię Czego nie widać Broda We śnie Varadouro Small talk Conde Ferreira Allis Ubbo - oprowadzanie po Lizbonie tuktukiem w duchu Pessoi. 6/10

Wejście kinowe 38/23 Przetrwanie Potsapo western z rana jak śmietana. Bajka jak z Cormaca. Mocne 7/10

Wejście kinowe 37/23 Jesteśmy dziećmi słońca. Ale czy to prawda? Jessica Hausner się waha. Jeść czy nie jeść? Septyczne kino.

Wejście kinowe 36/23 Blue Jean. Ejtisy rules! Mam nadzieję 😉 Takie słabe 5/10

Wejście kinowe 35/23 Totem. I znów bohaterką będzie mała dziewczynka. Tygrysica, W suszarni, Georgie były świetne. Why so sad? Bo takie bywa życie. Nie oszczędza nawet, a raczej przede wszystkim, dzieci. Oszczędnie i blisko smutnej prawdy. 7/10

Wejście kinowe 34/23 Rów Fabularny debiut Wanga Binga. Reedukacja w komunistycznych Chinach okiem Binga. Rów, głód, zupa ze szczurów wykarmionych na stosach trupów więźniów. Nie widziałem w kinie bardziej autentycznej wizji obozu i to było bardzo prawdziwe i bardzo nieprzyjemne 7/10

Wejście kinowe 33/23 Czas Wanga Binga. Biograficzna opowieść o przemocy reżymu i sztuce. Nagi, stary mężczyzna opowiada pantomimą, słowami i muzyką o życiu artysty w komunistycznych Chinach. Ból pamięci, która doprowadza do szaleństwa i sztuka jako jedyne lekarstwo. 10/10

Wejście kinowe 33/23 Czas Wanga Binga. Biograficzna opowieść o przemocy reżymu i sztuce. Nagi, stary mężczyzna opowiada pantomimą, słowami i muzyką o życiu artysty w komunistycznych Chinach. Ból pamięci, która doprowadza do szaleństwa i sztuka jako jedyne lekarstwo. 10/10

Wejście kinowe 32/23. Ostatni Godard "Zwiastun filmu, który nigdy nie powstanie. Dziwne wojny

Wejście kinowe 31. Georgie ma się dobrze. Ja też. Koniec emocjonującego dnia. Ta młoda dama powinna otrzymać Oscara. Stoi gdzieś obok Aftersun, ale jest lżejszy i sympatyczniejszy, choć o trudniejszej sytuacji. 7/10

Wejście kinowe 30 Czerń i biel. Z przyjemnością ♥️ Piękne, brutalne, czarno-białe zdjęcia.

Wejście kinowe 29/23 W suszarni Realizm magiczny na hiszpańskiej prowincji. Bardzo ciepły i trochę smutny.

Wejście kinowe 28/23. Wśród wyschniętyvh traw Nuri Blige Ceylana. Opijam się kinem. Piękne, literackie dialogi uwiodły i odwiodły od znużenia przez 3,5 godziny. 9/10

Wejście kinowe 27/23. Zaczniemy od krótkiego Wanga Binga. Pani Fang umiera na naszych oczach w otoczeniu swojej rodziny. Alzheimer po chińsku. 7/10

Wejście kinowe 26/22 Płynne stany rozkoszy Klasyk z lat 70-tych. Erotyczny surrealizm.

Wejście kinowe 25/23 Jej dom w mocy snu Lost Lost Lost Slow Slow Slow 10/10

Wejście kinowe 24/23 Tygrysica. Malezja, Tajwan, Singapur, Katar, Indonezja - ok. Przepiękny. Prawdziwe odkrycie w sekcji odkrycia. Jeśli traficie gdzieś Tygrysice, to sprawdźcie ją koniecznie. Młodzieżowy i feministyczny film inicjacyjny w klimacie etno, który zmienia się w body horror - brzmi nieźle mam nadzieję. 7/10

Wejście kinowe 23/23. Disco Boy. Muzyka Vitalica. Vive La France i Legia Cudzoziemska. Europa słabnie i zdycha w poczuciu swych win i wyrzutów sumienia. Był Więckiewicz i polscy pogranicznicy.

Wejście kinowe 22/23. Filipiński mistrz slow movie w swoim krótkim metrażu - tylko 187 minut. Powolny fresk filmowy z czytelną inspiracją Dostojewskim. Diaz znów eksploruje złogi zła zalegające ludzkie dusze - tym razem w kontekście reżymu Duterte. Manilla Mon Amour. 9/10

Wejście kinowe 21/23. Kokomo City reż. D. Smith Nieznane światy trans.

Wejście kinowe 20/23. Nowohoryzontowe trzecie. Poemat Pantha Rei. Woda nie zna granic. Filmowa poezja. 8/10

Wejście kinowe 19/23. Nowohoryzontowe drugie. Menopauza u gruzińskiej dziewicy. Do czasu. Ciężka komedia z ciężkiej, gruzińskiej rzeczywistości.

Wejście kinowe 18/23. Pierwsze nowohoryzontowe. After. Techno. Dicho. Potem Cicho. Kino transowo-polityczne. 7/10

Wejście kinowe 17/2023 Barbie reż. Greta Gerwing. „Barbie” sprawdza się jako, mimo że kiczowata, to jednak bardzo brutalna komedia o iluzji dziecięcych marzeń. Ten różowy, cukierkowy świat mówi nam od początku jak niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Możemy się wtedy pośmiać z tego jak jesteśmy od dziecka programowani na funkcjonowanie w medialnym świecie i tylko ci, którzy mają świadomość fikcji, potrafią się z niej wyzwolić. „Barbie”, gdy jest o kłamstwie medialnego świata, gdy mówi o stereotypowych rolach, w które wciska nas kultura – rolach płci (przecież lalki nie mają genitaliów!), charakterze przemian obyczajowych, patriarchacie i feminizmie – jest po prostu prawdziwa i komicznie bolesna. Ale przychodzi taki moment, że „Barbie” staje się poglądową lekcją psychologii dla ubogich, gdzie przemowy na temat zniewolenia, wyzwolenia itp. stają się śmiertelnie poważne, mając w tle cały czas różowy kicz. Tam, gdzie konfekcyjny sarkazm ustępuje miejsca tępej jak dzida dydaktyce, tam „Barbie” staje się głupsza od samej siebie. I do tego ten smutny wątek świata bez miłości jako postfeministycznego manifestu. Widziałem to już nieraz w kinie czy książkach, że aby być szczęśliwym, trzeba zabić romantyzm i programować się na samodzielną rzeczywistość bez drugiego człowieka. Może i jest w tym dużo prawdy, ale jakoś szkoda mi tego Wertera czy Madame Bovary. 6/10

Wejście kinowe 16/2023. Indiana Jones i artefakt przeznaczenia. Film całkiem śmieszny. 6/10

Wejście kinowe 15/23. "Chłopiec z niebios". Film Tarika Saleha - reżysera mieszkającego w Szwecji a pochodzącego z Egiptu, mimo kryminalnej fabuły, potrafi oddać arabską duchowość i przedstawić ją w całej złożoności. Slow-kryminał wymagający skupienia. 7/10

Wejście kinowe 14/2023. Asteroid City. Slow od Wesa Andersona? Dla mnie kolorowy, bardzo specyficznie zabawny i jak zawsze pełen kolorowych postaci. Bawiłem się do łez. Ale fakt -naszpikowany gwiazdami jak dobra kasza słoniną . Tym śmieszniej 🤣7/10

Wejście kinowe 13/2023. Pamfir. Ukraińska historia Hioba w krainie, gdzie bogiem jest gangster. 7/10

Wejście kinowe 12/2023 "Liczba doskonała". Zanussi pozostaje sobą, choć świat się zmienił. Filozoficzne kino, które nikogo dziś nie obchodzi. Ale oczywiście ocean zachwytów tych, którzy na co dzień pieją o "nowym wspaniałym świecie", bo tak wypada, ale poglądów raczej własnych nie mają, tylko niesie ich medialna fala. Jeśli chodzi o sam film, to zupełnie dla nikogo - dla zwolenników Pana Boga za mało kościelny, dla przeciwników najwyżej pole do szydery. Ale Zanussi się nie zmienia i próbuje mówić, co myśli, w świecie, gdzie wszyscy już wszystko dawno wiedzą. 6/10

Wejście kinowe 11/2023 "Bo się boi" reż. Ari Aster. Trzy godziny wędrówki po pokojach duszy chorego psychicznie człowieka. Bezkompromisowy, a przede wszystkim dziwaczny film dla tych, co lubią czuć się dziwnie w kinie. Ja lubię. Joaquin Phoenix jako żywo przypomina Jurka Rychlewicza.

Wejście kinowe 10/2023 To wszystko widziałam Rumcajs

Wejście kinowe 9/2023 Holy Spider. Wstrząsający. Fanatyk religijny morduje prostytutki na ulicach irańskiego miasta. Normalne, zwykle życie i normalne, zwykłe zbrodnie. Abassi jest bezlitosny dla widza, ale przede wszystkim jest bezlitosny dla swojej kultury. Dzień Kobiet w kinie. Wchłonąłem. 9/10

Wejście kinowe 8/2023 Wszystko wszędzie naraz. Nowy format kina nowej przygody, taki co to dzieje się w kuchni Bozi z Matrixa. Codzienność jako tło supermocy. Cały czas podstawową wadą takiego kina pozostaje dla mnie przefajnowanie.

Wejście kinowe 7/2023. Właściciele. Kino czeskie, a jakby trochę polskie. Mocna rzecz, mocniejsza niż Rzeź I prawdziwsza. Banalne sytuacje, które rozrastają się do rozmiarów greckiej tragedii. Śmiech przez łzy. Wszystko to,czego nie zobaczycie w polskim kinie! 8/10

Wejście kinowe 6/23 Niebezpieczni dżentelmeni

Wejście kinowe 5/2023 Duchy Inisherin. Esencja celtyckiego piękna. Ale przede wszystkim w swej poetyckości to absolutnie niezwykły film. Nic, czego mogłem się spodziewać 9/10

Wejście kinowe 4/2023. Wieloryb. Darren Aronofsky. Wielka pochwała lekcji on-line. Keatting XXI wieku.

Wejście kinowe 3/2023. Lunana. Szkoła na końcu świata. Na końcu świata, czyli w Buthanie na wysokości 5000 m. W poszukiwaniu wszystkiego, co utraciliśmy wraz z cywilizacją. W poszukiwaniu naturalnego piękna, w poszukiwaniu relacji międzyludzkich, w poszukiwaniu kontaktu z naturą, w poszukiwaniu powołania nauczyciela w końcu - bez podstaw programowych, treści i systemu, bez technologii. Za to z poczuciem spełnienia i z poczuciem bycia potrzebnym. O szczęśliwych ludziach i szczęśliwych dzieciach na krańcu świata. Przeglądam się w tym filmie i widzę wyraźnie ból człowieka Zachodu, ból zrodzony z materializmu i pragnienia posiadania. Walden - niespełnione marzenie ludzkości.

Wejście kinowe 2/2023. Feryjne i postnowohoryzontowe. Godland reż. Hlynur Palmason. Islandia. Właśnie dla takich filmów stworzono kina studyjne. Minimalistyczny, surowy, zimny i piękny. Islandzka odyseja.

Wejście kinowe 1/2023 Moonage Daydream. Obraz Bowiego, którego poznajemy z jego własnych wypowiedzi, egzaltowany, sztuczny, że nie rozpoznałem prawdziwej twarzy artysty, a nawet że on sam zatracił się we własnym wizerunku. Dużo muzyki - to dobrze robi temu filmowi. I dużo blasków, błysków, fleszów i kolorów, spoza których nie widać Davida Bowie, tylko to, czym chce być dla widowni - kolorowym mirażem.
Wszystkie re





re